Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Studium upadku
Autor Wiadomość
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 18:14   Studium upadku

Drugie podejście - poprzednio tak długo pisałam, ze mnie wylogowało i skasowało cały post :D

Nigdy nie żyłam normalnie.
Poprawka - żyłam normalnie do wieku siedmiu lat, wychowywali mnie rodzice matki. Później rodzice dostali własne mieszkanie i wzięli mnie do siebie.
Ojca nie było, a jeśli był, czytał, przyklejony do szklanki "soku pomarańczowego", z którą był nierozłączny. Matka harowała, dostawała szału, oskarżała mnie, że rozbijam ich małżeństwo, że jej nie pomagam, chciała widzieć we mnie powiernicę swych sekretów i obowiązków, a ja miałam... 9 lat, była przerażona i rzeczywiście uczyłam się źle i przydawałam wstydu rodzinie, dziwoląg.
Za to w piątki, soboty, niedziele było wspaniale, dom pełen ludzi, artystów, opozycjonistów, stan wojenny, więc wielu zostawało na noc, morze alko, dyskusje do rana, wraz ze mną, rodzice brylowali i wszyscy słuchali mnie z uwagą. Wiele mi to dało.
Także i to, że do tej pory - odkryłam to w zeszłym roku! - nie wiem, kto jest pod wpływem alkoholu, dopóki nie bełkoce i trzyma się na nogach. Dziwne, prawda? Wszyscy wiedzą, a ja - nie.
Mój mąż był z pokrewnego środowiska, innej opcji politycznej - rodzice nienawidzili go serdecznie. Wybitnie inteligentny, szaleńczo odważny, bardzo medialny, pytał mnie: "A co ty kiedykolwiek zaryzykowałaś?!" Zakochałam się śmiertelnie. I zaryzykowałam wszystko, uciekłam z domu, wiedziałam, że muszę zasłużyć na jego miłość, muszę być lepsza, cierpliwsza, mądrzejsza niż wszystkie inne kobiety, które adorował. I byłam. Wyciągałam go ze wszystkich kłopotów. Pracowałam dnie i noce, bez wytchnienia, ale i tak zawsze były długi. Byłam reprezentacyjna, przyjmowałam tabuny gości, znajdowałam go na mieście, broniłam przed ochroniarzami w knajpach, wlokłam do domu. Wreszcie nie wytrzymałam, odeszłam. Wtedy on... odprawił inne panie, założył własną firmę, przestał pić i oficjalnie mi się oświadczył. A ja go kochałam. Myślałam, że nareszcie zasłużyłam. Że byłam dość mądra. Przyjęłam go i po dziesięciu latach znajomości stanęliśmy na ślubnym kobiercu.
Upił się na weselu, chciał pobić wodzireja, mnie zwymyślał przy wszystkich, a noc poślubną spędził w łóżku z równie pijanym kolegą, bo naprawdę nie miałam już siły taszczyć któregokolwiek z nich na wersalkę.
I tak to trwało następną dekadę, prawie. To znaczy, nie, nie tak, bo wszystko płynie. Już nie to towarzystwo. Nie te alkohole. W końcu skupiłam się na tym, żeby uchronić go od śmierci, żeby się nie zadławił we śnie, nie zamarzł w zaspie, nie zasnął z papierosem, żeby go nikt z kompanów nie zadźgał... Ale to mnie jego kompan zrobił krzywdę, nie jemu. Przeżyłam. Ale wiedziałam, że być może ostatni raz. Rozstaliśmy się w smutku i względnej zgodzie. On wyjechał, ja zostałam z deficytową, kompletnie rozpirzoną firmą i kolosalnymi długami.

Jezusicku, ależ spowiedź. Kwadrans przerwy proszę.
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 18:17   Re: Studium upadku

AnnaEwa napisał/a:
Drugie podejście - poprzednio tak długo pisałam, ze mnie wylogowało i skasowało cały post

Jest na to sposób...
http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=858
 
     
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 19:03   

Po przerwie - ciągnę dalej :)

No i zostałam sama z całym tym majdanem.
A miałam kolegę, który szybko został przyjacielem. Bardzo mi pomagał. Był zupełnie inny, to był tzw. prosty chłopak. Nie wiem, jak bez niego przetrwałabym pierwsze pół roku, kiedy nie miałam nawet pieniędzy na opał i woda zamarzała w rurach. Był tytanem pracy, pierwszy raz widziałam, żeby ktoś był gotów tak ciężko pracować. Co prawda, z pracy oficjalnej go zwolniono, ale - zdarza się, mnie też przecież zwalniano nie raz... Nie robił tajemnicy z tego, że wychował się w patologicznej (ostro patologicznej!) rodzinie, poznałam ojca, który wyszedł z nałogu i od kilkunastu lat jest trzeźwy. Wiedziałam, jak bardzo jest skrzywdzony, ja też byłam.
Kilka cudownych, spokojnych miesięcy... A może to były tygodnie?
A później zaczęły się bóle. Nie mógł chodzić, bredził od rzeczy. Zaczęłam wozić po lekarzach, z miejsca dostał silne środki przeciwbólowe, ale mało pomagały. Wreszcie rezonans wykluczył tak poważny uraz kręgosłupa, w międzyczasie moje życie już kręciło się znów wyłącznie wokół chorego... Zasugerowano wizytę u psychiatry, a gdy wreszcie do niej doszło - lekarz roześmiał się i wyprosił nas z gabinetu "co mi pan tu opowiada, jaki kręgosłup, masz pan 3.4 promila, jak to pan nie pijesz?! Na leczenie zamknięte!"
Oczywiście, nie poszedł, dopiero, gdy rzucił się na mnie z nożem. Dostał zakaz zbliżania, czekałam na rozprawę, i... zmarł mój ojciec.
Guz był operowalny. Nawet łatwo. Ale ojciec nie miał już ani serca, ani wątroby, ani trzustki. Nikt nie chciał się podjąć operacji, szansa przeżycia narkozy była mniejsza niż 50 %. Musiałam pojechać.
Przyjaciel pod moją nieobecność - wszedł na posesję, karmił zwierzęta, pilnował wszystkiego. Zadzwonił, oczywiście, i poinformował mnie o tym. A gdy wróciłam, pojechał na terapię zamkniętą, odbył całą. Nie pił.
Pierwsza wpadka - po miesiącu.
Święta - koszmar, w ogóle nie było mowy o świętach.
Nigdy nie widziałam alkoholizmu w takim wydaniu. To dr Jeckyl i mr Hyde.
Gdy jest trzeźwy, jest fantastyczny, dowcipny, pracowity, przewidujący, mądry. Twierdzi, że naprawdę nie chce pić, nie unika tematu, nie wybiela się. Jest czarujący i zdobył sobie zaufanie wielu wspólnych znajomych, mojej rodziny też. Każdemu śpieszy z pomocą. I nagle, a to się dzieje NAPRAWDĘ nagle, wybiega z domu i po, bez przesady, dziesięciu minutach wraca inny, zachowuje się zupełnie nieracjonalnie, mówi od rzeczy, zmienia mu się składnia, słownictwo, może być niebezpieczny.
Dziś przyjechał po niego mój kuzyn, któremu miał pomóc przy budowie domu. Szliśmy do samochodu z rzeczami. Sięgnęłam do kieszeni, żeby sprawdzić, czy mam ostatnie 20 zł na zakupy, chciałam, żeby po drodze podrzucili mnie do sklepu... Pieniędzy nie było. Spojrzałam mu w oczy i zapytałam, czy je wziął, a on - rzucił torbę i uciekł, krzycząc, że nigdzie nie pojedzie. Z trudem udało się go znaleźć, wpakować do tego auta...
I to chyba była kropla, która przelała kielich.
Późno, prawda?
Siedzę teraz sama i myślę, że - nie ogarniam. Nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Wszystko oceniam źle, nic nie jest tym, czym się wydaje. Ile tak można?!
Jestem bezradna.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 19:13   

AnnaEwa napisał/a:
Jestem bezradna.

:pocieszacz:
Jesteś BEZSILNA, ale bezradna NIE JESTEŚ!!!
1. Dasz radę, tylko spokojnie usiądź i pomyśl, co Ty możesz robić, a nie co on robi lub zrobi.
Pracujesz? Masz jakieś dochody żeby utrzymać SIEBIE?
2. Poczytaj: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026 ze szczególnym uwzględnieniem "Zaczarowanego Koła Zaprzeczeń".
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
  Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 19:44   

Ile tak można? A długo tak można.... niestety.
Tylko po co?
uwierz, to da się zmienić.
i postudiowac radość, poczucie bezpieczeństwa, spokój,itd.
 
     
She 
Gaduła



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 24 Lip 2014
Posty: 646
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 20:01   

Piszesz o mężu, piszesz o ojcu, piszesz o przyjacielu.
Może już najwyższy czas aby napisać o sobie? :)
_________________
Mądre myśli przychodzą do głowy wtedy, gdy wszystkie głupoty zostały już zrobione.
 
     
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 20:39   

"Piszesz o mężu, piszesz o ojcu, piszesz o przyjacielu.
Może już najwyższy czas aby napisać o sobie? :) "
- Piszę o problemie, który mam - dlatego właśnie przez pryzmat kolejnych pijących mężczyzn. Gdybym piła sama, pisałabym o sobie. Ale, że najwyraźniej jestem uzależniona od takich mężczyzn, opisuję swoje uzależnienie :D
"Pracujesz? Masz jakieś dochody żeby utrzymać SIEBIE?" - mam tę nieszczęsną firmę, którą kocham całym sercem i którą ciągnę za uszy z przekonaniem, że już-już za trzy, cztery miesiące zacznie przynosić jakiś dochód. Była w takim rozkładzie, że nic dziwnego, że jeszcze nie przynosi. Na razie nie wiem, z czego ja żyję, naprawdę, jak zrobiłam roczny PIT, to się przeraziłam.
"Nie jesteś bezradna..." Zachowania, które dla wszystkich innych są zupełnie, jak mi się zdaje, czytelne - dla mnie NIE SĄ. Jak to opisać? Wychodzi dwóch zbirów z krzaków i zachrypniętym głosem mówią "kup pan cegłę!", każdy zdrowo myślący człowiek wie, że ma uciekać gdzie pieprz rośnie, a ja szukam drobnych, żeby ją kupić! To mam na myśli. Ktoś mówi mi ewidentne kłamstwa, a ja wierzę. Starałam się tyle razy, być mądra, mądrzejsza, a tu ciągle nic. Czegoś nie umiem. Nie potrafię sama sobie pomóc, nie wiem w ogóle, jak się za to zabrać. Nie chcę zatoczyć znów koła, a najwyraźniej cały czas zataczam.
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 20:48   

AnnaEwa napisał/a:
Piszę o problemie, który mam

AnnaEwa napisał/a:
Nie potrafię sama sobie pomóc,

to zupełnie jak my alkoholicy. Czy Ty byłaś na jakiejś tarapii współuzależnień?
_________________
:ptero:
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 20:59   

AnnaEwa napisał/a:
mam tę nieszczęsną firmę, którą kocham całym sercem i którą ciągnę za uszy z przekonaniem, że już-już za trzy, cztery miesiące zacznie przynosić jakiś dochód.

W takim razie zacznie go przynosić, tylko skup się na niej, a nie na alkoholiku.
Spróbuj, może się uda...
AnnaEwa napisał/a:
Czegoś nie umiem. Nie potrafię sama sobie pomóc, nie wiem w ogóle, jak się za to zabrać.

Poszukaj ośrodka terapii uzależnień i zgłoś się na terapię dla współuzależnionych: http://www.parpa.pl/index.php/placowki-lecznictwa
Znajdź w sobie mityng Al-Anon: http://www.al-anon.org.pl/ (kliknij zakładkę "Spis grup").

P.S.
Cytuj tak: zaznacz myszką fragment który chcesz zacytować i kliknij cytowanie selektywne, czyli ten znaczek znajdujący się w prawym górnym rogu posta z którego wyciągasz cytat.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
Ostatnio zmieniony przez Klara Śro 04 Maj, 2016 21:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 21:08   

Nie, nie byłam. Staram się czytać na ten temat, ale jestem w dość specyficznej sytuacji. Dlatego właśnie potrzebuje Waszej pomocy.
Oto ta sytuacja: mieszkam w malutkiej miejscowości na końcu świata. Najbliższy psychiatra jest 30 km dalej, ma setki pacjentów i właśnie zlikwidowano mu poradnię leczenia uzależnień - terapia wygląda tak, że facet ma 10 minut na wystawienie recepty, i... tyle.
Najbliższa grupa Al-Anon jest 60 km dalej i zbiera się, zdaje się, raz na miesiąc. Zresztą, w mojej sytuacji zwyczajnie nie stać mnie, żeby tak daleko jeździć (może się okłamuję? może powinnam? ale godzina w miesiącu raczej nie załatwi sprawy).
Ktoś na tym forum wspomniał coś o leczeniu internetowym, o skype - internet mam, więc może byłoby to rozwiązanie. Ja się z tym nie zetknęłam, ale może ktoś wie coś więcej - czy to jest odpłatne?
Może są jakieś lektury, z którymi powinnam się zapoznać, żeby złapać jakieś mechanizmy, jakąś równowagę, żeby, czy ja wiem, nabrać jakiegoś dystansu, który umożliwiłby mi choćby wykrywanie moich własnych auto-kłamstw? Bo, że takie mam, w to nie wątpię :)
Może wreszcie - sami złapaliście mnie na błędach w myśleniu, w działaniu, na ich mechanizmach?
 
     
Giaur 
Towarzyski



Pomógł: 4 razy
Wiek: 36
Dołączył: 11 Cze 2015
Posty: 414
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 21:17   

Ja (jako alkoholik) zaczynałem od forum, czytałem jak leci. Okazało się to całkiem niezłym startem. A na meetingi miałem dużo bliżej, tyle że dotrzeć było mi znaaacznie trudniej :mgreen: . Powodzenia!
_________________
“I can never forget, but no matter how much it hurts, how dark it gets or no matter how far you fall, you are never out of the fight.”
Marcus Luttrell
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 21:27   

AnnaEwa napisał/a:
mieszkam w malutkiej miejscowości na końcu świata.

Jest takie powiedzenie: Jak ktoś czegoś naprawdę chce to szuka sposobu, a jeśli nie do końca jest przekonany, to szuka powodu żeby tego nie robić :bezradny:
_________________
:ptero:
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 21:28   

AnnaEwa napisał/a:
Ktoś na tym forum wspomniał coś o leczeniu internetowym, o skype - internet mam, więc może byłoby to rozwiązanie.

Uzależniałaś sie od alkoholików przez internet? :p
_________________
:ptero:
 
     
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 21:30   

Będę czytać, jak leci :)
Będę pisać, będę Was zanudzać :)
Prawdę powiedziawszy, sam fakt opisania tego wszystkiego zadziałał jak catharsis, nie spodziewałam się, że tak będzie.
Jeżeli ktoś ma jakieś spostrzeżenia, co pomogło jemu, albo co zaszkodziło, czego się wystrzegać - poradźcie, proszę. Jakiej "higieny psychicznej" potrzebuję, żeby choćby przy tym niedostatku terapii w mojej okolicy możliwie najefektywniej sobie pomóc.
Wiem, że dla osób uzależnionych istotne jest regularne uczęszczanie na mitingi - może osoby współuzależnione też powinny coś robić regularnie, może powinnam np. w jakiś sposób codziennie "ćwiczyć", kształtować swoje myślenie we właściwy sposób? Jestem teraz w tej komfortowej sytuacji, że on pojechał i go nie będzie jakiś czas (chyba), więc może mogę coś zrobić dla siebie, żeby okrzepnąć, wzmocnić się, zanim wróci, wykorzystać okazję, że mi się ten upiorny krąg zerwał?...
 
     
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Śro 04 Maj, 2016 21:33   

pterodaktyll napisał/a:

Uzależniałaś sie od alkoholików przez internet? :p


A wydawało mi się, że z mojej pisaniny wynikało jasno, że jestem tradycjonalistką :p
I wolę nie próbować, czy w ten sposób też się da :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,16 sekundy. Zapytań do SQL: 12