Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Czym dla Was jest odseparowanie mentalne?
Autor Wiadomość
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Pon 20 Maj, 2013 18:54   Czym dla Was jest odseparowanie mentalne?

Jak w temacie. Chciałabym, żeby opowiedziały o swoich doświadczeniach osoby, które żyją lub żyły z czynnym lub trzeźwiejącym alkoholikiem i zdecydowały się świadomie (już po terapii, wsparciu na mityngach) na towarzyszenie mu i tworzenie z nim związku.

Jak rozwiązałyście sprawę odcięcia się emocjonalnego, kiedy z drugiej strony tworzycie z taką osobą szczęśliwy (?) związek.

Co jest wg Was sprawą podstawową, co kolejną i tak dalej.

Powiem od siebie, że dla mnie podstawą jest uniezależnienie finansowe od alkoholika. Dopiero potem mogą iść za tym kolejne kroki.

Nad emocjonalnym odcięciem od alkoholika pracuję bardzo intensywnie za pomocą różnych instytucji i samodzielnie od 9 miesięcy. I przyszedł taki moment, że jest mi szczególnie trudno, bo mamy swój mały miesiąc miodowy :wstyd2:
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pon 20 Maj, 2013 22:33   

pannamigotka napisał/a:
Nad emocjonalnym odcięciem od alkoholika

moim zdaniem chodzi o to, by odciąć się od choroby i powiązanych z nią zachowań, a nie od człowieka... (przynajmniej jeżeli bierze się pod uwagę bycie dalej w związku z trzeźwiejącym alkoholikiem)
_________________

 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Pon 20 Maj, 2013 22:40   

pannamigotka napisał/a:

Nad emocjonalnym odcięciem od alkoholika pracuję bardzo intensywnie za pomocą różnych instytucji i samodzielnie od 9 miesięcy. I przyszedł taki moment, że jest mi szczególnie trudno, bo mamy swój mały miesiąc miodowy

A Ty w ogóle wiesz czego chcesz?
_________________
:ptero:
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 08:53   

Pietruszko, zgadzam się z Tobą. Natomiast to tak ogólnie, a czym to jest w praktyce? Chodzi o kilka konkretnych przykładów z życia, wtedy łatwiej mi to sobie wszystko poukładać.
Ptero, sprecyzuj pytanie. Na tak ogólnie postawione mogę powiedzieć- TAK, ZDECYDOWANIE WIEM. I to też jest cudowne uczucie, wiedzieć...

Nie napisałam o najważniejszej sprawie (dla mnie), by mój nastrój nie był zależny od nastroju alkoholika.
O nie uleganie manipulacjom.

Klaro, czekam na Twój wpis, mam nadzieję, że podzielisz się swoim dużym doświadczeniem, ale czekam też na inne wpisy.

Sprawa odseparowania się to dla mnie chyba najtrudniejsza kwestia. Jutro prowadzę o tym mityng, może coś mi się jeszcze bardziej rozjaśni.
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 09:01   

pannamigotka napisał/a:
Natomiast to tak ogólnie, a czym to jest w praktyce?

dla mnie to na przykład "nie przyjmowanie zaproszeń" do jego złości, gdy go (czy kogoś innego) nosi. Sprawy związane z jego chorobą - to jego sprawy, w tym przypadku on wie najlepiej, co ma robić. Owszem, mogę powiedzieć, że widzę zmiany w jego zachowaniu (przynajmniej my się tak umówiliśmy), ale od leczenia ma swojego terapeutę, czy AA, czy swoje metody zadbania o siebie.

Dla mnie najlepsze jest to słynne "zajęcie się sobą". Im bardziej pracuję nad własnym rozwojem (a także swoim wkładem w związek) tym bardziej odcinam się od emocjonalnych zawirowań drugiej osoby. I wcale to nie oznacza, że związek na tym traci, zwykle jest wręcz przeciwnie.
_________________

 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 09:16   

pietruszka napisał/a:
Sprawy związane z jego chorobą

Przyznam się uczciwie- na początku jego terapii, mityngów- wypytywałam, jak było itd Poza tym żyłam jego samopoczuciem, pytałam, jak się czuje :D (czy przypadkiem głodów nie ma, bo przecież gdyby miał to JA MU POMOGĘ!). On chroni(ł) mnie jak może, np o ciężkiej swojej sytuacji i złym samopoczuciu powiedział mi dopiero po skonsultowaniu tego z terapeutą i po jakiś 2 tygodniach. Myślę, że w tej kwestii zawsze był mądrzejszy ode mnie. Teraz sprawy terapii i mityngów mnie nużą, mam już dość alkoholizmu, współuzależnienia, chorych zachowań. Nam żyje się bardzo dobrze i to jest najważniejsze.
Co do pierwszej kwestii- nie wciągania w jego stany to akurat od początku dobrze mi wychodzi- jak ma swoje 'jazdy' to kwituję to 1 zdaniem i wracam do swoich spraw.

Dziękuję Pietruszko za cenny wpis.

Zastanawiam się jeszcze nad 1 sprawą. Rozmawiałam ostatnio ze znajomą, której mąż trzeźwieje od kilkunastu lat, a ona nadal się martwi, jak on wyjeżdża w trasę, bo tam piją. I myślę sobie, że nie chciałabym czuć tego lęku. W zasadzie pomału się go wyzbywam, co ma być to będzie, poradzę sobie jeśli zapije, myślę, że to też część odseparowania się mentalnego. Może kiedyś mi się uda...
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 10:11   

dla mnie istotne było, dostrzeżenie, że to co mnie dotyka nie jest jego "zasługą"....gdy zauważyłam, że to moje rany...
wtedy zamieniłam osoby...miejsca
to co jego dotyka, nie jest moją "zasługą"...to jego bolączki..rany
mnie może być przykro...smutno
nie jestem jednak w stanie jego uchronić przed takimi ranami a mogę go wspierać...jak i co z tym zrobi...nie mam na to wpływu
i znów, na odwrót....
co do finansów.....to dla mnie nie oznacza...całkowitej niezależności...są takie momenty w życiu, że chcę polegać na nim w tym względzie...a niekiedy nie mam innego wyjścia
jeśli towarzyszy mi przy tym pewność...że sobie poradzę jak on "runie"....to ok
mnie za to częściej towarzyszyła myśl...że to on, beze mnie sobie rady nie da :skromny:
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 17:53   

Dziękuję Joasiu za Twój wpis.
Jo-asia napisał/a:
mnie za to częściej towarzyszyła myśl...że to on, beze mnie sobie rady nie da

Ja natomiast jestem coraz bardziej przekonana, że jesteśmy od siebie coraz mniej zależni, że zdrowiejąc, oddzielamy się od siebie, jak 2 kiedyś zrośnięte rośliny, teraz okazuje się, że każde może funkcjonować osobno i to jest dla mnie bardzo fajnym przeżyciem. A i spoiwo w postaci alkoholu nie jest konieczne do życia.
Chciałabym, żeby w razie rozstania on poradził sobie beze mnie, tak samo żeby było ze mną, bo chcę, by córka miała silnych, pewnych siebie, zaradnych, niezależnych i ...mądrych rodziców. Oczywiście- póki jest dobrze, nie ma takiej potrzeby.
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 18:18   

pannamigotka napisał/a:
I myślę sobie, że nie chciałabym czuć tego lęku.

Ja nie czuję. Po pierwsze: w maksymalny sposób przyłożyłam się, by mieć przygotowane "zaplecze" - to ten plan B, który publikowałyśmy tu na forum. Jest, w szafie, pod skarpetkami i daje mi poczucie bezpieczeństwa.
Po drugie: Pietruch jakiś czas (ponad 7 lat w końcu) nie pije i jego postawa świadczy o tym, że raczej nie chce pić. A do normalności się przywyka
Po trzecie: alkoholizm zszedł na dalszy plan. Tyle ciekawych rzeczy się dzieje, więc nie zaprzątam sobie główki.
Po czwarte: chyba bardziej funkcjonuję TU I TERAZ. Będzie problem - będzie rada (by Borus :buziak: ). Nie ma co snuć czarnych scenariuszy, tym bardziej, że życie wciąż zaskakuje.
I pewnie jeszcze z kilka innych powodów by się znalazło.
_________________

 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 18:36   

pietruszka napisał/a:
Ja nie czuję.

Super!

Co do mnie, to nie wiem, czy to chwilowe, czy nie, ale coraz mniej we mnie lęku, a było go naprawdę sporo. Wiem, że on może znowu przyjść, ale nawet to... nie napawa mnie lękiem :P A przynajmniej nie paraliżującym. A co do reszty Twojej wypowiedzi Pietruszko, to ze wszystkim się identyfikuję, ze wszystkim zgadzam.
 
     
OSSA 
Upierdliwiec


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 20 Wrz 2011
Posty: 2272
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 19:17   

pannamigotka napisał/a:
jesteśmy od siebie coraz mniej zależni,


Póki będziecie mieszkać razem zapomnij o niezależności, teraz cieszysz się chwilą jego trzeźwości , wystarczy, że będzie miał nawrót pójdziesz razem z nim na emocjonalne dno.

Ja zrobiłam wszystko by się od niego uwolnić finansowo, teraz kiedy dzieci są dorosłe i zarabiają na swoje podstawowe potrzeby, mogłabym żyć swoim życiem, ale ciągle słyszę z jego strony daj, pożycz, nie będę się z nim kłóciła o jedzenie, media itd. płacę i :[

Dlatego następnym krokiem będzie oddzielnie się fizyczne. Moi synowie są na tyle dojrzali, że mogę zostawić cały ten burdel i iść własną drogą. Przez prawie dwa lata dojrzewałam do tej decyzji (tu na forum), teraz wiem nie ma co g*** zawijać w sreberka, czas zacząć żyć.
Pannomigotko łatwiej wygrać 6 w lotto niż stworzyć bezpieczny i trwały związek z osobą uzależnioną. Oczywiście można szukać rad, recept , ale po co :mysli: :mysli: .
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 20:35   

OSSA, :brawo:

:buzki:
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 20:39   

OSSA napisał/a:
mogłabym żyć swoim życiem,


No właśnie Osso, ja właśnie o tym :)
O życiu WŁASNYM życiem.
 
     
OSSA 
Upierdliwiec


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 20 Wrz 2011
Posty: 2272
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 21:05   

pannamigotka napisał/a:
O życiu WŁASNYM życiem.


Z mojego doświadczenia wiem nie da się, jeśli wyzwalacz jest blisko. Od lat mam swoje konto, jestem niezależna finansowo, mam dorosłe samodzielne dzieci, men jest trzeźwy od wielu miesięcy. Żyję w miarę spokojnie i wygodnie, ale dopiero z dala od mena, czuje szczęśliwa się, odzyskuje poczucie własnej wartości.
 
     
rybenka1 
Uzależniony od netu



Pomogła: 92 razy
Dołączyła: 19 Wrz 2010
Posty: 3751
Wysłany: Wto 21 Maj, 2013 21:29   

Ja ,z mezem tworzymy szczęsliwy zwiazek ,jeszcze bardziej się zblizylismy się do siebie ,wtedy kiedy ja ,potrzebowałam pomocy .Wiem ,ze mogę zawsze liczyc na pomoc meza.Ja mam swoje spotkania ,warsztaty ,które służą mojej trzezwosci .Mąż to szanuje ,ze czesto wyjezdżam ,nie ma mnie w domu .Spotykamy się czesto z przyjaciółmi z branzy , polubił ich .Mąż też ma swoje pasje ,duzo rozmawiamy ,normalnie zyjemy .Mozna zyc szczesliwie i tworzyć szczesliwy zwiazek z osobą uzaleznioną ,z całą uczciwoscią mogę powiedziec ,ze My jestesmy takim związkiem . :okok:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 13