Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie muszę się leczyć bo jest mi dobrze tak jak jest
Autor Wiadomość
aja 
Małomówny



Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2014
Posty: 94
Skąd: Lublin
  Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 19:28   Nie muszę się leczyć bo jest mi dobrze tak jak jest

Spotkałam się ostatnio z moją matką. Oczywiście w którymś momencie rozmowy zeszłyśmy na temat sytuacji u niej w domu. Nie bardzo miałam ochotę się w to mieszać i tego słuchać. Moja jedyna myśl, czy też pomysł na to o czym mówiła to "idź na terapię, warto".

No i oczywiście zostałam zasypana tysiącami powodów, dla których terapia nie ma sensu, dla których nie ma szans, żeby na nią pójść.

I stąd mam pytanie do was, osób które doświadczają współuzależnienia, a jednak znalazły w sobie siłę, żeby podjąć terapię

jakie były wasze wymówki, żeby na terapię nie pójść?
jakie argumenty do was przemawiały, a jakie powodowały, że jeszcze mniej miałyście ochotę podjąć się terapii?


argumenty które ja usłyszałam od matki przeciwko terapii to na przykład:
nie mam czasu
nie potrzebuję, bo jest mi dobrze jak jest
to nie ja mam problem
jestem już za stara na zmiany
nic by mi to nie dało
mogę sobie pogadać z kimkolwiek więc po co mi terapia

wszystkie bym je mogła oczywiście obalić na poziomie rozmowy o faktach, ale powstrzymałam się, bo miałam wrażenie, że druga strona nie jest w stanie oczywistości zobaczyć
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 19:35   

Ja się chyba nie nadaje do tego tematu bo ja chłonęlam wszystko co wiązało się z choroba alkoholową, jak dowiedziałam się , ze jest coś takiego jak terapia, to próbowałam się dowiedzieć o co w tym chodzi i gdzie jest możliwość żeby na nią chodzić.

Za to jak słucham swojej siostry to słyszę;
- sama z tego wyjdę,
- sama spróbuję,
- a co będzie jak rodzina się dowie
- jeszcze nie jest tak źle-
- nie daje rady chyba na nią pójdę i nie idzie bo to bo tamto
a dzis jak rozmawiałyśmy to uznała , ze się zmieniłam bo nie chcę już jej wysłuchiwać i w końcu stanęło że sobie poszuka pomocy a nasze relacje to siostra - siostra ku mojej uldze.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 19:39   

aja napisał/a:
wszystkie bym je mogła oczywiście obalić na poziomie rozmowy o faktach


Tylko co to da? Kiedys jak próbowałam namowić swoją córkę na terapię DDA to ona tez obalała wszystkie moje argumenty aż pojeżdziła sobie po świecie i sama doszła do wniosku, ze ran w niej ja nie mam mocy uleczyć a wór krzywd może zdjąc tylko ona sama i to jej ten wór ciazy nie mi.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
margo 
Trajkotka


Pomogła: 32 razy
Dołączyła: 12 Sie 2013
Posty: 1881
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 20:05   

Ja chyba też tego nie doświadczyłam... "poszłam sobie" na terapię już po pół roku związku, twierdząc, że jej potrzebuję. Nie przyjęli mnie wtedy, pomimo tego, że miałam typowe oznaki, typu "przyszłam na terapię, żeby jemu pomóc". Dopiero później, po 1,5 roku trafiłam znów na terapię. Wtedy już stałam pod ścianą i chwytałam się nawet brzytwy, bez wymówek. Więc trudno mi powiedzieć... myślę, że to bardzo podobne wymówki do tych, co stosują uzależnieni + "przecież to nie ja jestem chora/ry tylko on/ona - przecież to nie ja mam problem z alkoholem". I takie tam... hmmm.

aja napisał/a:
nie jest w stanie oczywistości zobaczyć


Spokojnie :) Dla Ciebie coś jest oczywistością, a drugi, żeby do tej oczywistości dotrzeć, musi przejść baardzo długą drogę :pocieszacz: Każdy ma swój czas. Poza tym nie ma jednej słusznej prawdy. Każdy patrzy na życie jedynie z własnej perspektywy :)
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 20:10   

aja napisał/a:
bo miałam wrażenie, że druga strona nie jest w stanie oczywistości zobaczyć


A ja mam wrazenie, ze masz parcie żeby mama poszła na terapię bo Ty wiesz , ze to dla niej dobre. Tymczasem ona ma inne zdanie i im więcej Twoich argumentów od Ciebie tym mocniej będzie się bronić Twoja mama. Być moze nadejdzie taki moment, ze mama dojdzie do sciany w spróbuje wszystkiego nawet terapiia a być moze nie spróbuje i nie pozostanie Ci nic innego jak uszanowac jej wybór.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
aja 
Małomówny



Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2014
Posty: 94
Skąd: Lublin
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 20:45   

perełka napisał/a:
aja napisał/a:
wszystkie bym je mogła oczywiście obalić na poziomie rozmowy o faktach


Tylko co to da?


nic. dlatego tego nie robię.

perełka napisał/a:
A ja mam wrazenie, ze masz parcie żeby mama poszła na terapię bo Ty wiesz , ze to dla niej dobre. Tymczasem ona ma inne zdanie i im więcej Twoich argumentów od Ciebie tym mocniej będzie się bronić Twoja mama. Być moze nadejdzie taki moment, ze mama dojdzie do sciany w spróbuje wszystkiego nawet terapiia a być moze nie spróbuje i nie pozostanie Ci nic innego jak uszanowac jej wybór.


to nie do końca tak.
owszem chciałabym, żeby coś zmieniła bo wiem że się da- ale to jej wybór
nawet nie ruszałabym jakoś tematu terapii, ale po kilku dniach przebywania z nią
i słuchania jak jej źle, po prostu powiedziałam, co ja o tym myślę czyli, że w takich sprawach pomaga terapia a nie ja- córka, któą próbuje wciągnać w bagno w którym zdecydowała się taplać, która jest coraz bardziej w****a i liczy dni do jej wyjazdu

więc tak frustruje mnie, że ona wciąga mnie w swoje sprawy
że wpadła przewróciła moje życie do góry nogami- opowiadając jak nieszczęśliwa jest i jednocześnie twierdząc, że jest jej dobrze.
Wiem, że to jej życie. Nie namawiam jej na terapie- przedstawiłam tylko opcję.
Ona natomiast w odpowiedzi zdewaluowała nie tylko moją wiedzę w temacie, bo niejako jest to coś czym się zajmuję ale też moją terapię, która przecież nic nie daje-według niej.

A o ile przykro mi patrzyć, że podjęła decyzję nic nie robienia- to nie zamierzam pozwalać, żeby mieszała z błotem to co ja osiągnęłam swoją drogą ciężką pracą i uporem.
Ostatnio zmieniony przez aja Pią 23 Sty, 2015 20:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 20:50   

A w jaki sposob zamierzasz jej to uniemozliwic?
_________________
[*] [*] [*]
 
     
kociara 
Małomówny



Dołączyła: 09 Paź 2014
Posty: 85
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 21:02   

Ja nigdy nie zapomnę swojej pierwszej wizyty, chyba w 2011 r. Terapeutka coś mi tlumaczyła ale chyba nic do mnie nie dotarło. I juz tam nie poszłam. Wydawało mi się że ona nie rozumie, po prostu nie rozumie w czym problem. Nie wie jak to jest, próbuje mi pomóc ale nie rozumie. Ma tylko jakieś wyuczone teksty i mówi żebym dała męzowi dorosnąć. Jak? pytałam sie siebie, jak!? Kiedy on po prostu nie ma innego wyjscia poza moją pomocą. Matko jedyna jak sobie to przypomnę to... Szkoda że wtedy przerwałam terapię. Nie miałam depresji byłam silniejsza. Ale jak większość kobiet na terapie wróciłam sie już czołgając;)
 
     
aja 
Małomówny



Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2014
Posty: 94
Skąd: Lublin
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 21:08   

perełka napisał/a:
A w jaki sposob zamierzasz jej to uniemozliwic?


bardzo prosty- mamo nie życzę sobie żebyś więcej przyjeżdzała
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 21:16   

Czyli stawiajac granice. :)
_________________
[*] [*] [*]
 
     
koka 
Towarzyski
uzależniona od śmiechu


Dołączyła: 23 Wrz 2009
Posty: 165
Wysłany: Pią 23 Sty, 2015 21:54   

Ze mną było tak.
Długo wzbraniałam się przed terapią. Najpierw bo nie wiedziałam ze takie coś w ogóle istnieje, potem, po latach spędzonych z alkoholikiem, dzięki forum odkryłam terapię, ale też uważałam ze
nie jest mi ona potrzebna,
to nie ja mam problem,
jakoś sobie radzę,
za stara już jestem i takie tam.
Potem, kiedy mąż zaczął tonąć w długach przestraszyłam się i zgłosiłam męża na przymusowe leczenie. Panowie na Komisji gdzie go poszłam zgłosić jakoś mnie przekonali ze warto pójść na terapię i sobie pomóc.
Poszłam, bez przekonania. Nie wiem, może błędem było skierowanie mnie na od razu na grupę, może to ja jestem jakaś oporna, w każdym razie gdy po chyba 3 miesiącach grupa się rozwiązała przyjęłam to z ulgą, nigdy więcej.
Wszystko o czym tam mówiono wiedziałam już, po tylu latach z alkoholikiem musiałam to wiedzieć, a problemy innych dołowały mnie i wcale nie sprawiały ze świat wydawał się wreszcie piękniejszy.
Natomiast byłam bliska wniesienia sprawy o rozwód, dojrzewałam do tego i myślę ze terapia by to przyspieszyła. Ale nie zrobiłam tego.
Tymczasem mój mąż zmarł, na szczęście nie bylo rozwodu, a ten alkoholik, z którym spędziłam kawał życia zabezpieczył mi komfort finansowy, czego kompletnie się nie spodziewałam.
Tak więc widzisz, nigdy nie wiadomo co dla kogo okaże się korzystne, los tam jakoś to układa a ten mój opór przed terapią okazał się uzasadniony.
Co nie znaczy ze terapia jest be, zeby nie było :szok: To tylko moje doświadczenia :)
 
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Pon 26 Sty, 2015 08:52   

ja także miałam epizod terapii dla współuzależnionych.
terapka mnie wkurzała, i czułam że próbuje mi po prostu wsadzić swoje racje do głowy.
takie narzucanie było dla mnie zbyt niewygodne, akurat też znalazłam pracę więc z ulgą przyjęłąm że nie będe musiała się u niej torturować.

teraz chodzę do psycholożki która bardziej rozumie mnie i odtłumacza mi pewne sprawy, bardziej z pozycji towarzysza pozwala mi ponaprawiać co się we mnie popsuło. bo wiem że ewidentnie mam "nie-po-kolei" i dużo muszę poukładać sporo.
myślę że może kiedyś dotrę na terapię dla współ, ale wolałabym aby prowadził ją ktoś inny niż tamta pani. :milczek:
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pon 26 Sty, 2015 10:38   

Ja na terapię pobiegłam wprost z Alanonu, jak się dowiedziałam, że coś takiego jest. A na Alanon chwilę wcześniej, gdy dowiedziałam się, że jest coś takiego jak współuzależnienie. No ale byłam w psychicznie w takiej czarnej dziurze, że po prostu tak jakby zadziałał instynkt samozachowawczy, a raczej resztki tego instynktu. I co ciekawe - nie poszłam tam, żeby ratować swojego alkoholika, tylko faktycznie ze mną było już tak źle. (Inna sprawa, że w czasie terapii miałam nawroty nadopiekuńczości wobec alkoholika :mgreen: - no ale to taka dysfunkcja).

Widać - nie da się namówić współuzależnionej na terapię, nie da się przekonać jej najrozsądniejszymi argumentami, jeśli nie osiągnęła ona swojego dna. Podobnie jak alkoholika. Owszem, znałam dziewczyny, które namówiła rodzina, ale zwykle dopiero druga, trzecia terapia miała u nich sens - przynajmniej z tego, co mówiły. Wcześniej owszem coś tam złapały z wiedzy, ale skoro nie podano im sposobu jak zbawić alkoholika, to rezygnowały. Dopiero, gdy im samym było totalnie źle - same biegły po pomoc. Ot - podobnie pewnie jak z przymusowym leczeniem - jeden na tysiąc załapie.
 
     
aja 
Małomówny



Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 03 Wrz 2014
Posty: 94
Skąd: Lublin
Wysłany: Czw 05 Lut, 2015 14:16   

czyli w sumie ciężki temat i można tylko patrzyć bo nic zrobić się nie da.
Takie patrzenie jest strasznie bolesne.

A to stawianie granic, o którym wcześniej było- to ja sie obawiam, że w którymś momencie granice postawi mój Mężczyzna (bo jak to bywa z matkami, ciężko im się przeciwstawić). Boję się tego trochę, bo wiem, że ją to zaboli, mnie zapewne też.
Ale innej drogi chyba nie ma.

Swoją drogą też miałam tysiące wymówek, zanim zaczęłam terapię, ale w którymś momencie osiągnęłam chyba punkt krytyczny i potem już poszło. Ciekawe czy każdy ma gdzieś ten punkt krytyczny.
 
     
nieufna 
Towarzyski
nieufna


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 131
Wysłany: Czw 05 Lut, 2015 16:25   

Moge Ci napisać co czuje druga strona.Jestem jakby Twoja matką.Moja córka tez powiedziała mi,że psuję jej, cięzko wypracowany komfort życia.Różnica jest taka ,że ja szukam wszelkimi sposobami pomocy dla siebie ale nie wychodzi mi to.Nie chodzi o to,że mam za duże wymagania.Może trafiam na niekompetentne osoby, a może zbyt natarczywie domagam się pomocy dla siebie i spotykam się z lekceważeniem ,więc nie korzystam z pomocy .Wracając do córki nie wisze na niej, nie obarczam jej moimi kłopotami.Kontaktujemy się telefonicznie 1x raz w miesiącu .Od czasu do czasu Ona przyjeżdża do mnie.Podczas ostatniej wizyty powiedziała mi to co wyżej.Nie skarżyłam sie,po prostu nie miałam chumoru i nie umiałam udawać.I teraz mogę Ci powiedzieć co poczułam ja.Jak bardzo przykro mi było.Wracając do Twojej mamy ,nie wiem jaka Ona jest ,ale nie chciałam ,żeby problemy ze mna rozwiązywał mój zięć.Wystarczająco przykro ,jest mi po słowach córki.Myślę,że lepiej jest powiedzieć jej, co czujesz i dlatego tak bardzo ,chcesz,żeby skorzystała z pomocy.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 13