Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
DDA - życie którego nie było
Autor Wiadomość
eloy 
Milczek


Wiek: 41
Dołączył: 10 Maj 2010
Posty: 7
Skąd: K-g
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 11:10   DDA - życie którego nie było

W sumie to nie wiem po co tu jestem, po co tu pisze. Kolejne forum, kolejne słowa wyrzucane z usta, umysłu i duszy jak niepotrzebny produkt. Nie wiem czy cokolwiek ma jeszcze sens, czy to co tutaj piszę w ogóle ma jakiś sens. Chyba znów potrzebuję wykrzyczeć to co mnie boli, ale tak by nikt nie słyszał, by nikt nie widział łez, smutku, przerażenia i bólu. Pisanie nie jest już pomocą, jest tylko poduszką na twarzy tłumiącą mój krzyk, by nikt go nie usłyszał, by nikt nie dowiedział się co jest we mnie.
Niedawno skończyłem 27 lat a wciąż nie wiem co chcę od życia, nie wiem co chcę od siebie, od ludzi. Wiem tylko że się boję, że boli, że koszmar od którego próbuję uciec już tak wiele lat, wciąż jest gdzieś blisko mnie i chociaż czasami sie schowa to i tak prędzej czy później wyłazi na wierzch niczym chwast z ziemi. Niestety przestałem wierzyć, że można uwolnić się od przeszłości, że można już zostawić za sobą i żyć dalej, co więcej nie wierzę w to, że ona może zostawić mnie.
Odkąd tylko sięgam pamięcią w mojej głowie pojawia się obraz pijącej matki, większość moich wspomnień jest z pijaną matka w tle lub na pierwszym planie. Moje życie nie różni się od setek, tysięcy przypadków takich jak ja. Na co dzień silni, uśmiechnięci, radośni dzieciństwem którego nigdy nie było, w środku ukrywający koszmar lat, koszmar dławiący nas w najprostszych sytuacjach, odbierający nam radość, odbierający nam nas samych.
Przez całe swoje życie słyszałem od mojej matki, że jestem nikim, że na nic nie zasługuję a już w szczególności na miłość. Słuchając tego przez te wszystkie lata z roku na rok coraz bardziej, coraz mocniej w to wierzyłem, dziś jest to naturalną częścią mnie. Brak wiary w siebie samego, we własne siły, we własną wartość i wieczne poczucie winy względem całego świata. W końcu słowa matki są święte, czyż nie tak uczą w szkole, kościele, że rodzice rzecz święta.
Jak posłuszne pacynki zaciskając mocno usta i przez łzy spływające po policzku podnosimy ich z chodnika, gdy w chwilach niemocy leżą nieprzytomni. Z ogromną charyzmą przekonujemy innych i samych siebie o tym, że jest to tylko wynikiem chwilowej niedyspozycji.
Gdy inne dzieci cieszyły się na myśl o świętach, ja zastanawiałem się tylko ile godzin zostanie mi do tego by móc się ukryć gdzieś, kiedy zacznie się już ta cała świąteczna zabawa oprawiono mocnymi procentami, a później stojąc i przyglądając sie bezradnie jak ktoś z rodziny w imię braterskiej miłości bije drugiego, jak matka pada nietomna na ziemie, jak ktoś biegnie z nożem, prosić wszystkie siły tego świata o koniec, o koniec bólu, o koniec tej gehenny.
Przez całą podstawówkę wierzyłem głęboko, że to co dzieje się w moim życiu jest normalne, że tak mają wszyscy. Kiedy zaczęła się szkoła średnia , nowi ludzie, nowe środowisko, mój mały świat w konfrontacji z realiami doznał szoku i wtedy to juz był koniec silnego zimnego jak kamień mnie. Wszystko co było ukrywane we mnie przez te całe lata zaczęło wychodzić, zaczęła sie depresja która z miesiąca na miesiąc pogłębiała się coraz znaczniej. Zacząłem odsuwać się od ludzi, bać się ich, przestałem wierzyć że ktokolwiek może mieć dobre intencje. Myśli samobójcze, cykliczne okaleczanie się a w końcu próba zakończenia tego wszystkiego za jednym razem, zmusiła mnie do pójścia do specjalisty. Tych prób zawalczenia o siebie było już kilka, jednak za każdym razem działo się coś. To coś to można by nazwać: strachem, zbyt silnym bólem, a może nie wystarczającą motywacją. Moja najkrótsza terapia trwała 3 spotkania, po których więcej na nią nie wróciłem. Najdłuższa trwała pół roku, i była tą w której pokładałem wszystkie swoje nadzieje. To był okres gdy wyjechałem z rodzinnego miasta, wyjechałem z domu. Pchany i podtrzymywany pięknie brzmiącymi obietnicami losu, obietnicami że gdy już będę daleko od domu, daleko od tego koszmaru, wszystko zacznie się zmieniać na lepsze. Tak mocno chciałem by te słowa stały się prawdą, by urzeczywistniły się. Idąc na terapię w obcym mieście, zaczynając wszystko od zera, byłem gotów spełnić wszystkie warunki terapii, byle tylko to całe zło odeszło w zapomnienie. Terapia indywidualna połączona z leczeniem farmakologicznym początkowo zdawała egzamin. Jednak koszmar nie zgubił się gdzieś po drodze, on po prostu skutecznie przeczekał ten czas i uderzył z jeszcze większą siłą.
I znów nadszedł ten dzień, gdy nie mogłem nie byłem w stanie wstać z łóżka. Wtedy zebrałem wszystkie leki jakie miałem w domu i łykałem jedno po drugim nie czując już nic. Niestety skończyło się to wielkim rzyganiem dnia następnego.
Gdy sytuacja finansowa zbiegła do momentu, w którym nie było mnie stać, żeby kupić sobie suchej bułki, byłem zmuszony do powrotu. A koszmar od którego tak spiesznie uciekałem, już na mnie czekał z rozpostartymi rękoma, by móc mnie z powrotem jeszcze mocniej pochwycić.
Dziś każdego dnia wstaję nie patrząc w lustro, by nie widzieć tego co ze mnie zostało. Wkładam maskę i przywdziewam prospołeczny płaszcz, tylko po to by jakoś przetrwać dzień. Strach przed ludźmi nie minął, nauczyłem się jedynie w miarę możliwości panować nad nim. A wiara w to, że bycie DDA jest jak klątwa rzucona na wieczność już dawno odebrała mi siły i chęci do bezsensownych prób walki o siebie, walki o te mikroskopijne szczątki kogoś kto w 90% umarł już dawno temu.
I każdego dnia pozostaje mi tylko pytanie, kiedy to się zakończy, kiedy zamknę oczy by już nie musieć ich otwierać.
_________________
Gdy zabraknie mi sił
Gdy zabraknie łez
Gdy odejdę w wieczność
Świat nie stanie i Ty też nie
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 12:46   

Witaj Eloy! :)
Chciałoby się powiedzieć, żebyś zamknął przeszłość, potraktował ją jako coś, czego nie możesz zmienić, wyciągnął z niej wnioski ustalając czego na pewno nie chcesz powtórzyć i zaczął budować życie po swojemu. Chciałoby się tak powiedzieć, ponieważ jesteś już bardzo dorosły i jeżeli nawet masz słabą motywację, to tylko Ty możesz ją wzmocnić. Nikt za Ciebie nie może tego zrobić.
Chciałoby się..... czuję jednak że zaraz odpowiesz, że to Ciebie dopada i nie jesteś w stanie sobie z tym poradzić.
Wobec tego mogę Cię tylko przytulić :pocieszacz:
eloy napisał/a:
słyszałem od mojej matki, że jestem nikim, że na nic nie zasługuję a już w szczególności na miłość.

Wtedy mogłeś wierzyć, ale teraz przecież wiesz, że to jest nieprawda, bo masz wiele zalet i umiejętności z których tu widać jedną - pięknie piszesz!
Trzymaj się chłopie i rozgość się na naszym forum. Zobacz, jak radośnie potrafią spędzać czas ludzie, którzy przeżyli nie mniej niż Ty i włącz się do naszych rozmów :tak:
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 15:01   

cześć Eloy
eloy napisał/a:
W sumie to nie wiem po co tu jestem, po co tu pisze.

moje życie było bez ojca,przyszedł taki czas gdzie przytulanie matki krępowało
zaś była dziewczyna,żona,dzieci,i przemiłe do nich przytulanie
tak jak ty pragnąłem miłości,szukałem więc znalazłem
lecz nie zauważyłem w pewnym momencie gdy znalazłem sobie nową miłość
i tak jak do innych ją również tuliłem
ale jednocześnie miłość do żony,dzieci zaczęła nieznacznie przygasać
gdy ona była przy mnie to czułem że żyję,była przymnie gdy było mnie smutno
dzieliłem z nią również radości
aż znalazłem się w ciemno szarej uliczce już nic się nie liczyło bez niej
była dla mnie wszystkim,dla niej mogłem porzucić pracę aby z nią przebywać
zresztą stała się tak ważną w moim życiu, że mogłem sobie pozwolić na odkładanie obowiązków
któregoś dzionka,niespodziewanie stało się coś,co przerwało mą miłość do niej
dziś wiem że była to jedyna zapalona latarni,na końcu szarej,mrocznej ulicy
to żona która poinformowała że odchodzi
która nie chciała dzielić się miłością pomiędzy nią a flaszką,bo tak miała na imię
to ona flaszka zabrała mnie wszystko,uczucia,miłość,odpowiedzialność,obowiązki
dziś tego wszystkiego uczę się na nowo,uczucia,miłości ,odpowiedzialności
eloy napisał/a:
W sumie to nie wiem po co tu jestem, po co tu pisze

Eloy - w sumie to nie wiem po co tu jestem,po co tu piszę
ale wiem - razem damy radę
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
raf 
Małomówny


Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 23
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 18:10   

Witaj...
Smutne jest to co piszesz, ale prawdziwe.
W moim życiu rozgrywa się taki dramat o którym wspomniałeś - tylko mi brakuje ojca, jemu natomiast nie brakuje nic, bo ma swoją flaszkę jak to powiedział Jacek.
Jest mi czasem cholernie ciężko, czasem brakuje sił ale obiecałem sobie, że moje życie jest po to abym przeżył je tak jak sobie to wymarzyłem ! Idąc przez nie z moimi najbliższymi osobami, wejść w każdą jego chwilę tak jak ja tego chce - przeszłość minęła i nie ma prawa wrócić. To Ty jesteś władcą swojego losu, myśli i nie pozwól aby dawny ból rujnował Twój byt który tylko czeka aby go cudownie przeżyć ! :D
 
     
montreal 
[*][*][*]


Pomógł: 10 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 798
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 18:15   

Smutne...
Nigdy, przenigdy nie zdołasz sprawić, że ktoś Cię w pełni zrozumie.
To forum może jednak być namiastką takiego małego "konfesjonału", czy po prosu stolika z ziomkami we wspólnym problemie.
Zawsze jednak warto gadać, wrzeszczeć, ba!, nawet tłuc kamieniami w szyby czyichś uszu, żeby tylko ktoś zwrócił uwagę.
Tu masz więcej.
Wszyscyśmy z jednego kokona przecie...
:)
_________________
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię" Jonathan Carroll
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 18:46   

hej Eloyu
nie jesteś sam. pieknie piszesz choć tragiczne jest to co opisujesz.

tak się zastanawiam czy Eloyowie byli całkiem bezradni wobec Morlocków.
chyba do końca nie tracili nadzieji
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
eloy 
Milczek


Wiek: 41
Dołączył: 10 Maj 2010
Posty: 7
Skąd: K-g
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 19:19   

Kolejny dzień w moim życiu, niby kolejne godziny minuty, niby każda inna od poprzedniej i zdawałoby się, że inna od następnej która nadejdzie. Niby wszystko powinno być inne, nowe a jednak jest takie samo. To samo mieszkanie, ten sam codzienny powtarzający się jak zacięta płyta koszmar, i wciąż to samo monotonne, monotematyczne uczucie we mnie, te same myśli. Wciąż ta sama rezygnacja i poczucie nicości i poczucie braku poczucia.
Sam zastanawiam się od jakiegoś czasu czy to wszystko sprawiło już, że zwariowałem czy ten proces nadal trwa. Kasia Kowalska śpiewała kiedyś, że "czasem lepiej odejść od zmysłów niż zwariować" - pytanie czy ja odchodzę od zmysłów czy wariuję. Gdy zamykam oczy widzę moją pijaną matkę krzątającą się po mieszkaniu, gdy je otwieram wciąż to widzę i zdaję sobie sprawę z rzeczywistości tego obrazu. Ten codzienny powtarzający się schemat, jak w jakimś filmie Stephena Kinga, moja matka wstaje rano przed 7:00, około 8:00 idzie do sklepu gdzie robi zakupy podstawowych produktów niezbędnych do życia, w jej przypadku również alkoholu. Godzina 8:20 zaczyna pić, do godziny 12:00 jest już zaprawiona. Później znów idzie do sklepu i nadrabia stracony zapas przetrwalnika i podtrzymuje się na tym swoim paliwie do wieczora. Oczywiście w zależności od tego jak w danym dniu jej organizm zareaguje, zasypia wcześniej lub później, poskręcana w fotelu w pijackim amoku. Zapewne z jej perspektywy ten dzień można by zaliczyć do udanych. Lecz moja perspektywa jest już mnie optymistyczna. Niejednokrotnie dochodzi między nami do sprzeczki, kłótni czy awantury.

Klaro dziękuję Ci za ten jakże niewymownie ważny gest, jakim jest chociażby wirtualne przytulenie. Choć po wielu latach starań uświadomiłem sobie, że ludzie którzy nigdy nie przeżyli piekła z alkoholikiem, nie są i nie będą w stanie zrozumieć moich uczuć, moich myśli to zawsze tym samym schematem oczekuję, że zamiast znienawidzonego do bólu zdania "nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze" oraz "weź się w garść", po prostu poświęcą mi 10 minut ze swojego życia, po prostu będą tak zwyczajnie, fizycznie po ludzku. Jednak za każdym razem zapominam, że 99,99 % ludzi nie jest telepatami i czytać w moich myślach nie potrafi, a mój strach przed głośnym wyrażaniem swoich uczuć i potrzeb jest tak ogromny, to kończy się tym durnym zdaniem i moim wielkim rozczarowaniem.
Masz rację Klaro chciałoby się powiedzieć bardzo wiele rzeczy, wręcz podejść, strzelić w głowę i powiedzieć zrób coś, ale mówienie do kogoś takiego jak ja, do kogoś kto o motywacji czyta jedynie na wikipedii, a o sile walki słucha w telewizji samemu nie posiadając tego w sobie jest tylko czystą stratą czasu i energii.
I raz jeszcze masz rację Klaro, jestem dużym chłopcem a chyba powinienem powiedzieć dorosłym mężczyzną. Lecz jak sama wiesz metryczka jednym a to co w nas drugim. I choć za 3 lata dobiję do 30-stki, to czuję wciąż w sobie tego 4-letniego chłopca, który w wielkim oczekiwaniu na matkę pośród zniecierpliwionych przedszkolanek, ma nadzieję że ona w końcu przyjdzie. Ale ona nie przychodzi bo tak jak napisał Jacek "stała się tak ważną w jej życiu, że mogła sobie pozwolić na odkładanie obowiązków" ( drobne dostosowanie do osoby mojej matki).

Jacku, dziękuję Ci za Twój post, za szczerość Alkoholika który w prosty sposób opisał mi pokrótce jak rodzina i wszystko co ważne przegrywa z wódką. Być może nikt nie wróci na to uwagi, ale doceń fakt, że słowo Alkoholika napisałem z dużej litery. Zrobiłem to pierwszy raz w życiu, z chęci próby szacunku do Twojej osoby. Nigdy ale to nigdy nie wypowiadałem się i nie wypowiadam w pozytywny sposób o alkoholikach. Odczuwam ogromną nienawiść do tego słowa i tego co ono ze sobą niesie. Nie chcę Cię obrazić, a jedynie szczerze wyrazić to co czuję. Nie odczuwam też spersonalizowanej niechęci do Ciebie, a do alkoholizmu.

Raf napisał
Cytat:
...czasem brakuje sił ale obiecałem sobie, że moje życie jest po to abym przeżył je tak jak sobie to wymarzyłem !


To fajnie i chyba dobrze Raf, że masz jakiś plan, jakiś cel do którego zmierzasz. Ja już sobie nic nie obiecuję, nie planuję i o niczym nie marzę. Wszystkie te rzeczy jak do tej pory jedynie wiodły mnie na manowce, dawały namiastkę normalności ale tylko przez chwilę, by po tej krótkiej chwili runąć niczym domek z kart. Choć to dziecko które jest we mnie, gdzieś tam głęboko zasypane popiołami spalonych nadziei, choć ono chciałoby móc spojrzeć na słońce, na inny świat i poczuć miłość, to oboje wiemy i ja i ono, że to tylko mydlana bańka, która poruszona wiatrem pęknie nie pozostawiając po sobie śladu.

Nie planuję, nie marzę i nie składam sobie obietnic. Nie pozwalam sobie na prawdziwy uśmiech czy prawo do radości. Nie pozwalam sobie na łzy pośród innych ludzi.

montreal pisze

Cytat:
Zawsze jednak warto gadać, wrzeszczeć, ba!, nawet tłuc kamieniami w szyby czyichś uszu, żeby tylko ktoś zwrócił uwagę.


Wrzeszczałem, dobijałem się do drzwi i tłukłem szyby uszu i malowanych światów wielu osób, nigdy jednak to nie zmieniło nic w moim. Może już tak naprawdę pozostało mi tylko pozostawić jakiś choćby najmniejszy ślad po moim bólu, tak cicho i bezimiennie. Może wtedy tak naprawdę ten jeden raz, ten pierwszy i zarazem ostatni raz otrzymam uwagę innych.
_________________
Gdy zabraknie mi sił
Gdy zabraknie łez
Gdy odejdę w wieczność
Świat nie stanie i Ty też nie
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 19:37   

Cytat:
Kolejny dzień w moim życiu, niby kolejne godziny minuty, niby każda inna od poprzedniej i zdawałoby się, że inna od następnej która nadejdzie. Niby wszystko powinno być inne, nowe a jednak jest takie samo.

Eloy, to nie jest tak, że życie jest przepełnione niespodziankami, że są w nim nieustanne i szybkie zmiany, a ludzie ciągle przepełnieni szczęściem i tylko Ty jeden wśród nich jesteś samotny i opuszczony.
Zycie składa się z małych zmian, malutkich radości, a szczęście w nim BYWA, a nie trwa stale.
Pomyśl, może zbyt wiele oczekujesz od codzienności?

CZY ZAŻYWASZ LEKI NA DEPRESJĘ?

Czy masz jakiś zawód, czy jesteś finansowo samowystarczalny?
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
Ostatnio zmieniony przez Klara Nie 16 Maj, 2010 19:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
milutka 
Trajkotka



Pomogła: 49 razy
Wiek: 45
Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 1705
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 20:06   

eloy napisał/a:
Choć to dziecko które jest we mnie, gdzieś tam głęboko zasypane popiołami spalonych nadziei, choć ono chciałoby móc spojrzeć na słońce, na inny świat i poczuć miłość, to oboje wiemy i ja i ono, że to tylko mydlana bańka, która poruszona wiatrem pęknie nie pozostawiając po sobie śladu.
Witaj Eloy :) to wszystko nie musi być mydlaną bańką ...dopóki ty nie zrozumiesz ,że to od Ciebie zależy jak długo ta bańka będzie unosić się w powietrzu...i od Ciebie zależy czy pozostawi po sobie ślad :) Eloy bardzo ładnie piszesz ...tylko takie smutne to wszystko ...jesteś młodym człowiekiem ,jeszcze tak wiele przed Tobą :) a może byś nam napisał coś miłego i wesołego z Twojego życia .. :) pozdrawiam Cię milutko ...uśmiechnij się ...będzie dobrze :)
 
 
     
eloy 
Milczek


Wiek: 41
Dołączył: 10 Maj 2010
Posty: 7
Skąd: K-g
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 20:09   

yuraa pisze

Cytat:
tak się zastanawiam czy Eloyowie byli całkiem bezradni wobec Morlocków.
chyba do końca nie tracili nadzieji


widzisz yuraa Eloyowie nie byli słabsi od Morlocków, ani nie byli wobec nich bezradni. Jednak tysiące lat prześladowań jakim byli poddani, wyniszczanie ich od wewnątrz sprawiło, że dawny duch i wola walki osłabły a z czasem zupełnie zanikły. Dziś Eloyowie mogą już jedynie czekać na całkowite zapomnienie w oczach innych i w oczach całego wszechświata.

Klaro masz całkowitą rację mówiąc, że życie nie jest przepełnione niespodziankami i nieustannymi zmianami. Ja wiem, że to nie kolejka w parku rozrywki, gdzie krajobraz mijany przez wagoniki zmienia się czasami z prędkością nieuchwytną dla oka. Nie oczekuję, że świat zarzuci mnie nagle szczęściem w ilości multi, nie oczekuję że życie przewróci się o 180 stopni. Ale moja codzienność od kilkunastu lat wygląda tak samo, i nie chciałbym narzekać na monotonię ale codziennie wracam do domu i codziennie zastaję to samo. Chyba ktoś musiałby wysadzić mój blok w powietrze, żeby w końcu coś się zmieniło. Każdego dnia jak z zegarkiem w ręku powtarzana jest ta sama sekwencja upijania się mojej matki, każdego dnia powtarzana jest sekwencja w której świat pokazuje mi gdzie mnie ma.

Napisałaś

Cytat:
Zycie składa się z małych zmian, malutkich radości, a szczęście w nim BYWA, a nie trwa stale.


może jestem ślepcem, ale w ostatnich 27 latach mojego życia które z powodzeniem można byłoby nazwać wegetacją nie odnotowałem ani bycia ani chociażby przygodnego pojawiania się szczęścia, czy też jego namiastki.

Jeżeli chodzi o leki to brałem je gdy chodziłem na terapię a to było ponad 3 lata temu. W obecnej chwili nie zażywam leków.
Co do mojej sytuacji finansowej, cóż mam dwa zawody, z czego pracuję w jednym. Głodem nie przymieram, ale moje zarobki nie są wystarczające do tego aby wyprowadzić się z mieszkania moich rodziców, dodatkowo spłacam kredyt a to co miesiąc odejmuje mi dość sporą sumę z konta.
_________________
Gdy zabraknie mi sił
Gdy zabraknie łez
Gdy odejdę w wieczność
Świat nie stanie i Ty też nie
 
     
milutka 
Trajkotka



Pomogła: 49 razy
Wiek: 45
Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 1705
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 20:15   

eloy napisał/a:
Każdego dnia jak z zegarkiem w ręku powtarzana jest ta sama sekwencja upijania się mojej matki, każdego dnia powtarzana jest sekwencja w której świat pokazuje mi gdzie mnie ma.
eloy czy ty nie możesz zgłosić jej na leczenie odwykowe ?...musisz zrozumieć ,że alkoholizm jest chorobą ...matka Cię nie zauważa bo jest chora i nawet sama pewnie nie jest tego świadoma jak bardzo Cię krzywdzi .
 
 
     
raf 
Małomówny


Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 23
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 20:20   

eloy napisał/a:

Nie planuję, nie marzę i nie składam sobie obietnic. Nie pozwalam sobie na prawdziwy uśmiech czy prawo do radości. Nie pozwalam sobie na łzy pośród innych ludzi.


Mimo, że jestem trochę młodszy od Ciebie to też kiedyś postanowiłem sobie, że nie będę planował ani marzył. Bo po co skoro i tak nigdy nic z tego nie będzie. Wypaczone życie które funduję nam ojciec dało się we znaki wszystkim.
Ale jeszcze raz powtórzę to jest jego życie i jego przegrana.
Ja mam swoje, życie które zamierzam przeżyć po swojemu i nie pozwolę aby ktokolwiek niszczył je i demolował.
Teraz planuje, marze... dużo :D bo to nic nie kosztuje. Jak otwieram oczy widzę sens po to żeby wstać.
Czasami jak w moim domu robi się na prawdę gorąco nawet nie zasypiam, denerwuje się swoja własną bezsilnością - ale w imię czego ?
Puki co tak musi być, procedury trwają, a ja czuję się odpowiedzialny za moją mamę i brata. Mi nie wolno się załamać - i nigdy do tego nie dopuszczę.
Zacznij przeżywać swoje życie, a nie życie kogoś innego
 
     
eloy 
Milczek


Wiek: 41
Dołączył: 10 Maj 2010
Posty: 7
Skąd: K-g
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 20:25   

milutka z tymi bańkami jest tak, że one prędzej czy później pękają. Zazwyczaj nic po nich nie zostaje, a czasem zostaje tłusta plama która uporczywie przypomina o tym, że ta cała zabawa w bańki była zupełnie bez sensu. Przez wiele lat, naprawdę wiele lat wierzyłem, ba dążyłem to tego aby ułożyć swoje życie. Próbowałem zawalczyć o siebie, ale za każdym razem działo się coś, co sprawiało że w jednej chwili, w jednej sekundzie cały plan, całe staranie ulegało zniczeniu. Kiedy coś się nie uda raz, drugi czy trzeci spóbujesz raz jeszcze, ale kiedy na setną próbę ratowania siebie samego świat odpowiada tym samym - czyli niczym, to 101 próby już nie ma.

Próbowałem kiedyś zgłosić moją matkę na leczenie, i nawet pofatygował się pan z policji z jakąs kobietą w garsonce. Pogadali sobie z sąsiadami, a Ci grzecznie powiedzieli że żadnego problemu nie zauważyli. Moja matka nie jest typem furiatki która w trakcie awantury ze mną wybiega na podwórze z nożem i daje obraz siebie samej wszystkim sąsiadom. To alkoholiczka która pije skrzętnie w domu, a poza nim jest idealną obywatelką.

Ten koszmar skończy się tylko wtedy, gdy skończę się ja sam. Bo tu nie chodzi o to, że ona ma przestać pić, tylko o to abym ja nie czuł już tego bólu.
_________________
Gdy zabraknie mi sił
Gdy zabraknie łez
Gdy odejdę w wieczność
Świat nie stanie i Ty też nie
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 20:27   

eloy napisał/a:

Ten koszmar skończy się tylko wtedy, gdy skończę się ja sam.

A dlaczego się po prostu nie wyprowadzisz?
_________________
:ptero:
 
     
raf 
Małomówny


Dołączył: 13 Maj 2010
Posty: 23
Wysłany: Nie 16 Maj, 2010 20:31   

Wiesz mi się wydaję, że Ty jeszcze ogromnie kochasz swoją mame... mimo tego, że jej choroba sprawia Ci wiele bólu. Nie możesz mówić w ten sposób - Twój koniec końcem zła.
Skoro Ci na niej zależy to dalej walcz o jej leczenie.
A jeżeli nie to musisz się zmobilizować i wyprowadzić [mimo trudności] bo cale życie jeszcze przed Tobą !
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,4 sekundy. Zapytań do SQL: 11