Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
perfekcjonizm, uzaleznienie od pracy
Autor Wiadomość
migotka351 
Małomówny



Wiek: 55
Dołączyła: 30 Paź 2008
Posty: 95
Wysłany: Pią 13 Sie, 2010 10:16   perfekcjonizm, uzaleznienie od pracy

Chore na perfekcjonizm

Ambicja może być motywacją do działania i rozwijania się. Pod warunkiem jednak, że potrafimy zachować umiar, że nie staje się chorobą, że dla kariery nie poświęcamy zdrowia i relacji z innymi ludźmi. Bo cel nie zawsze uświęca środki.


Agata długo myślała, że na akceptację, miłość i uznanie trzeba sobie zapracować. Mama była urzędnikiem, ojciec dyrektorem wojskowego szpitala i koszarową dyscyplinę wprowadzał również w domu. Wszystko musiało chodzić jak w szwajcarskim zegarku. Kiedy Agata dostała czwórkę, mama pytała, dlaczego nie piątkę, a kiedy piątkę, to było normalnie. Na pochwałę była w stanie zapracować dość rzadko, świadectwo z czerwonym paskiem – raz do roku. A ona tak bardzo chciała, żeby byli z niej zadowoleni. I starała się, jak mogła. Uczyła się dniami i nocami. Była najlepsza w klasie, jedna z lepszych na roku.

- Może i byli ze mnie dumni, ale nie umieli tego okazać. A mnie się cały czas wydawało, że jak będę lepsza, to oni to zauważą, że w końcu będę ich kochaną córeczką, z której mogą być dumni, to taki króliczek, którego nigdy nie dogonisz – mówi Agata.

Potem już nie zastanawiała się, dla kogo chce być lepsza, bo bycie lepszą weszło jej w krew. Miała być najlepszym pracownikiem i najlepszą żoną, a potem matką. Leciała do pracy, była dyrektorką szkoły podyplomowej, mąż dzieci odwoził do szkoły, a ona po szkole zawoziła je na dodatkowe zajęcia z angielskiego, basen, syna do szkoły muzycznej, a córkę na zajęcia plastyczne. Bo przecież dzieci muszą się rozwijać. Sama leciała na siłownię, bo przecież trzeba dobrze wyglądać. Jednym słowem perfekcjonistka. Gdyby jeszcze można było rozciągnąć dobę, która zawsze okazywała się o wiele za krótka.

- Pracoholizm może mieć swoje źródło w niskim poczuciu własnej wartości, kiedy za wszelką cenę chcemy być docenieni. W tym wypadku ludzie często pracują nawet poniżej swoich możliwości finansowych, chodzi im bowiem, o to, żeby ktoś zauważył ich wysiłki. Inni startują w wyścigu szczurów, bo ulegają presji otoczenia, są przekonani, że tylko człowiek z sukcesem jest coś wart. Wydaje im się, że im więcej będą mięli pieniędzy, tym bardziej będą szczęśliwi, ale tak oczywiście się nie dzieje. Bo pracoholizm, jak każde uzależnienie rujnuje zdrowie i życie rodzinne – mówi Robert Rejniak, terapeuta uzależnień z Zespołu Psychoterapeutyczno - Szkoleniowego Terapeutica w Bydgoszczy, autor wielu programów profilaktycznych, terapeutycznych i szkoleniowych.

Wszystko zrobię sama

Agata czasami kładła się spać o 3 w nocy. A i tak nie byłam z siebie zadowolona, bo zawsze czegoś nie zdążyłam załatwić. A to córce nie sprawdziła zeszytów, a to synka nie dopilnowała, żeby dokładnie się umył, albo nie przeczytała umów, które zalegają na biurku.

- Kiedy sięgnie pamięcią wstecz, zawsze wszystko robiłam najlepiej i byłam najmniej zadowoloną z siebie osobą. Wydawało mi się, że ciągle coś muszę, właśnie nie chce, ale muszę – wspomina Agata.

Mąż na początku narzekał, że prawie ze sobą nie sypiają, bo ona pada ze zmęczenia, żeby wyluzowała, że zatrudnią niańkę, która będzie je odbierała ze szkoły, ale Agata uważała, że jeszcze będzie musiała pilnować niańkę, żeby wszystko zrobiła należycie, to już woli sama wszystko zrobić. Nie zauważyła w tym pędzie, że jej mąż coraz częściej ma delegacje, chociaż jako nauczyciel akademicki ma stacjonarną pracę. Mówił, że jeździ na jakieś badania, a ona nie miała czasu dopytywać. O tym, że ma romans dowiedziała się od koleżanki, która znała kochankę męża Agaty.

- Załamałam się, przecież tak bardzo się starałam, a on zrobił mi takie świństwo. Kiedy w końcu przestałam krzyczeć i płakać, pierwszy raz od wielu miesięcy, a może i lat szczerze porozmawialiśmy. Mąż mówił, że wcale go nie widzę, w tym swoim zabieganiu. Zaczęliśmy chodzić na terapię małżeńską. Nie byłam w stanie pozbierać własnego małżeństwa. Pierwszy raz nie byłam w stanie czegoś zrobić. Czułam się kompletnie bezsilna – wspomina Agata.

Psycholożka, do której chodzili na terapię, powiedziała jej, że ma objawy uzależnienia od pracy. Poradziła, żeby skontaktowała się z psychologiem uzależnień, że to może być kluczowa rzecz dla ratowania ich małżeństwa, w innym wypadku nie będzie w stanie im pomóc.

- Zbaraniałam, nawet nie wiedziałam, że od pracy można się uzależnić. Moje życie już i tak było rozłożone na czynniki pierwsze, nie miałam siły jeszcze i na terapię od uzależnień. Zawsze mi się wydawało, że ludzie pracowici zasługują na podziw, a nie leczenie – mówi Agata.

Zatrudniła pomoc domową, a właściwie nie jedną i zaczęła część obowiązków przekazywać swojej zastępczyni, ale i tak musiała wszystko sprawdzić. Kolejne panie do sprzątania i zajmowania się dziećmi wytrzymywały z nią najwyżej dwa miesiące. Mąż sprawdzał zeszyty dzieci, a ona robiła to raz jeszcze. Poszła do psychologa. To dzięki niemu zrozumiała, że wcale nie trzeba się napracować, żeby zasłużyć na miłość.

Będzie inaczej

Magda uświadomiła sobie, że dopadło ją to, od czego całe swoje życie uciekała – uzależnienie. Jej rodzice byli alkoholikami, a ona powiedziała sobie, że będzie żyć inaczej, że udowodni wszystkim, że to zaniedbane dziecko odnosi sukcesy. Alkoholu prawie nie tykała, nie paliła, nawet nie piła kawy.

- Dziś wiem, że jestem dorosłym dzieckiem alkoholika i mam skłonność do nałogów, że praca też może być ucieczką od rzeczywistości – mówi Magda.

Magda pamięta, jak bardzo się wstydziła, że jej rodzice piją. Dobrze się uczyła, żeby matki nie wzywali do szkoły, ani na wywiadówki. Śmierdziała alkoholem, była cała opuchnięta, z kilometra było widać, że jest alkoholiczką. Zawsze miałam dobre świadectwo, chociaż poza wychowawczynią nikt z tego się nie cieszył. Ojciec nawet nie wiedział do której klasy chodzi. Zawsze się mylił o jeden rok. Kiedy była w drugiej, był przekonany, że w pierwszej. Dzieciom w szkole mówiła, że jej tata nie żyje, a mama pracuje w banku. Kłamstwo szybko wyszło, zdemaskowała ją koleżanka z bloku. Dzieci przezywały ją „kłamczucha”. Pamięta, jak bardzo przeżywała, kiedy ojciec napił się i zamarzł. Pisały o tym gazety. Nie chodziła do szkoły, bo tam aż huczało od plotek. Miała mądrą wychowawczynię, która powiedziała, żeby tylko odrabiała lekcje i tydzień może być w domu. Przyjaciółka przynosiła jej zeszyty.

Obiecałam sobie, że ja swoim dzieciom stworzę najlepszą rodzinę na świcie, że wszystko będzie inaczej, niż w moim dzieciństwie. Jak od czegoś uciekasz, to w końcu Cię dopadnie. Uciekałam od moich rodziców, ale oni zawsze byli dla mnie punktem odniesienia. Całe moje życie polegało na tym, żeby być inna, niż oni. Dla tego celu byłam w stanie zaharować się – mówi Magda.

Robert Rejniak przyznaje, że pracoholik długo może nie zdawać sobie sprawy z uzależnienia, bo szef będzie z niego zadowolony, a otoczenie chwaliło za pracowitość. Często dopiero życiowe dramaty zmuszają do zastanowienia się nad sensem pracy i zmianą życia. Wspomina pacjenta, którego syn miał próbę samobójczą. Powiedział, że nie żałuje swojego kroku, bo kiedy leżał w szpitalu, to pierwszy raz w życiu jego ojciec był z nim codziennie. Pracoholizm, jak każde uzależnienie, wymaga terapii.

Mam wszystko oprócz siebie

Magda ma piękny dom z ogrodem, który lśni czystością, bo jej matka nigdy nie sprzątała; dwójkę dzieci, którym niczego nie brakuje, bo u niej w domu brakowało często nawet chleba; zaradnego męża, bo jej ojciec nie pracował; kierownicze stanowisko przed 40., jej matka zarabiała sprzątając, jeśli akurat była trzeźwa.

- Tylko że za to wszystko zapłaciłam najwyższą cenę. Mogłam umrzeć z przepracowania i udowadniania sobie, że ja jestem inna. Wiele lat zabijałam w sobie uczucia pracą. Gdybym się zatrzymała musiałabym pomyśleć o swoim życiu, a wtedy mogłabym dotrzeć do dzieciństwa, o którym chciałam przecież za wszelką cenę zapomnieć – mówi Magda.

Najpierw czuła się zmęczona, potem zaczęła omdlewać. Nawet kiedy nie mogła podnieść się z łóżka, wstawała i robiła swoje. Pewnego dnia zemdlała w pracy, przestraszona sekretarka wezwała pogotowie. Miała stan przedzawałowy. Już następnego dnia chciała wypisać się ze szpitala, ale przyszły córeczki. Płakały. Mąż kategorycznie zabronił jej wychodzenia ze szpitala grożąc rozwodem. Wcześniej mówił, że za dużo pracuje, ale tłumaczyła mu, że takie mamy czasy, że wszyscy dużo pracują.

- Zagroził, że jak wypiszę się na własne żądanie, to on odchodzi, bo nie chce patrzeć, jak doprowadzam się do samozniszczenia – wspomina Magda. - Prawie osiem miesięcy trwała rehabilitacja. Lekarze mieli problemy z ustabilizowaniem pracy serca. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów miałam czas na czytanie książek i myślenie. No właśnie to cholerne myślenie, od którego tak bardzo chciałam uciec. Mąż przychodził codziennie, potem dużo czasu spędzałam w domu. Dużo rozmawialiśmy. Mam naprawdę cudowną rodzinę. To mi się akurat udało.
Magda chodzi na terapię DDA. Dziś wie, że w życiu potrzebny jest umiar. I próbuje go osiągnąć, nic nikomu nie udowadniając. Ma czas dla dzieci. Uświadomiła sobie, że one prawie jej nie widywały, miały ładny dom i zabawki, ale nie miały mamy. Zmieniła pracę, ma niższe stanowisko, ale i mniej obowiązków. Zaczyna doceniać życie.

http://zdrowie.onet.pl/16...sychologia.html
_________________
"Nie jest łatwo znaleźć Szczęście w sobie, ale nie można Go znaleźć nigdzie indziej.. "
"..masz TO, na CO godzisz się.."
 
     
incognito 
(banita)


Wiek: 61
Dołączyła: 11 Lut 2010
Posty: 377
Skąd: z daleka
Wysłany: Pią 13 Sie, 2010 11:54   

migotka351 napisał/a:
poświęcamy zdrowia i relacji z innymi ludźmi


Własnie taka byłam , jakaś porażka i .na dno...

..teraz potrafię dawać sobie odpocząć nie dążę do celu za wszelką cenę .. no da się tak żyć.. :tak:
 
     
Ksenia34 
Towarzyski



Wiek: 50
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 411
Skąd: Irlandia
Wysłany: Wto 17 Sie, 2010 17:17   

ja nigdy nie uwazalam sie za prfekcjonistke,do momentu az nie uswiadomili mi tego na terapii.
_________________
Przestań sobie wyobrażać – doświadczaj tego, co rzeczywiste.
Przestań niepotrzebnie myśleć - zamiast tego patrz i smakuj.
 
 
     
rufio 
Uzależniony od netu
rozkojarzony



Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 3387
Skąd: Wyższy Śląsk
Wysłany: Czw 19 Sie, 2010 22:05   

http://muzyka.onet.pl/101...,1,wywiady.html
_________________
I tak wszyscy skończymy w zupie .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,22 sekundy. Zapytań do SQL: 12