Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Chcę zrozumieć swoje współuzależnienie!
Autor Wiadomość
dalia 
Małomówny


Wiek: 42
Dołączyła: 24 Wrz 2010
Posty: 13
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:22   Chcę zrozumieć swoje współuzależnienie!

Już postanowiłam. Dziś rano podjęłam decyzję. KOniec z tym, koniec z moim współuzależnieniem. Ja chcę się leczyć, a co zrobi mój mąż to jego problem.
Ja chcę, bardzo chcę, aby ktoś mi wbił do głowy, że jak będzie pił to ja nie mogę mu pomagać. Na dzień dzisiejszy niby wiem, że tak trzeba, ale w praktyce nie umiem tego zrobić.

Ale od początku ....

Mąż jest alkoholikiem. Jesteśmy małżeństwem 6 lat. Mamy 2 córeczki 6 mies i 2 lata. Pije odkąd pamiętam, długo myślałam, że to dla przyjemności, ja też od czasu do czasu lubiłam napić się piwa. Tylko ja bez tego piwa mogłam życ, on nie.
Jego picie nie jest ciągłe. Ma po prostu od czasu do czasu ciągi. Czasem raz na miesiąca, czasem rzadziej, czasem częściej. Pije sobie ze 3 dni, czasem wraca na noc do domu, czasem nie. Pewnie wiecie co wtedy robię jako żona alkoholika. Odchodzę od zmysłów, boję się o niego, wydzwaniam a on nie odbiera i tak... Kiedyś jak nie było dzieci to jeżdziłam, szukałam, kiedyś go na mrozie zgarnęłam z przystanku autobusowego aby nie zamarzł oczywiście nie raz nie dwa zakrywałam ślady jego picia.

Oboje wiemy, że ma problem. 2 razy podchodził do leczenia. Raz chyba z rok nie pił, chodził na spotkania indywidualne i grupowe. Był zadowolony, chciał tego. Ja też chodziłam na terapię, przerwałam niestety bo im dłużej on nie pił tym mniej potrzebne mi się to wydawało. Wiem, że to był błąd.

On też przerwał, nie pamiętam nawet dlaczego. Chyba z powodu pracy, niestety ma taką pracę - nienormowany czas. NIgdy nie wie kiedy skończy, czasem wraca do domu o 22.

Drugie podejście do leczenia jeszcze krócej trwało ...

Ogólnie jest wspaniałym człowiekiem, mężem, ojcem zakochanym do szaleństwa w swoich córkach. Jak nie pije, jest naprawdę super. Ale standardowo, od czasu do czasu wpada w ciąg. Tak jest i teraz. W poniedziałek wyszedł z kolegą na piwo, wypił ze 2 piwa niby ok, wrócił, rano zabrał się do pracy nad papierami, pracował cały dzień, wieczorem wyszedł znów z kolegą na piwo, kolega wrócił o 23 (nasz sąsiad - słyszałam go) a mąż został, zachlał się i wrócił o 1. I tak do wczoraj, wychodził, pił, wracał. A ja standardowo jak to żona alkoholika, cieszę się, że chociaż wrócił na noc, mam spokojną noc, bo wiem że jest w domu. Czasem w tych swoich ciągach nie wraca do domu na noc, pije gdzieś sam lub z kumplem, sypia gdzie popadnie, w samochodzie, hotelu. Obłędu już dostaję w momentach gdy telefon milczy. Do głowy przychodzą setki myśli, czy żyje, czy nikt go nie napadł, czy nie zamarzł (w zimę).

Wczoraj jak wyszedł wieczorem (pod pretekstem że coś z samochodu musi wziąć) i nie wrócił napisałam mu, że jak nie wróci za chwilę to spakuję siebie i dzieci i się wyniosę. Dziewczynki są malutkie, mają 6 mies i 2 lata. NIe chcę im fundować takiego życia.
Ale nie miałam siły, odwagi żeby wyjechać ... Boję się o niego, najchętniej pojechałabym go szukać, bałam się że jak wyjadę to dopiero się zapije w domu, że już z tego nie wyjdzie.

Póki pracował na etacie było w miarę ok, pił rzadko bo miał obowiązku służbowe. Teraz prowadzi własną firmę, nie odpowiada przed nikim, jak się napije to nie musi się przed nikim tłumaczyć. Jest coraz gorzej odkąd prowadzi tą firmę, bo tłumaczy stresem kolejne piwo. Boję się, że doprowadzi nas do ruiny, że zawali interes, mamy 2 dzieci, kredyt ... nie chcę tak żyć. NIe chcę się ciągle bać.

Myślałam, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Teraz coraz częściej widzę, że nie jestem szczęśliwa. On jest chory, chcę żeby nie pił. Chcę być z nim szczęśliwa. NIe chcę się bać.

Wczoraj wrócił i błagał o pomoc, prosił aby dziś nie wypuszczać go z domu, nawet do ogródka na papierosa, bo boi się że przez płot by wyskoczył. Boi się wytrzeźwieć po takim ciągu.
Co zrobić?

Mój mąż nie jest typem, który po każdym piciu przychodzi i prosi o pomoc. Raczej zwykle udaje, że nic się nie stało. Więc myślę, mam nadzieję, że mówi serio i nie udaje.
Przed chwilą się obudził na moment, znów prosił aby go nie wypuszczać z domu, mówił że nie chce stracić kochającej rodziny. Nie chce stracić firmy o której od dawna marzył, a którą dopiero zaczyna prowadzić. NIe chce tak żyć, to są jego słowa.

Ja ośrodek już znalazłam. Jest tam grupa al-anon. Rozmawiałam z nim przed chwilą. Jest skruszony, płakał, mówił że nie rozumie co się z nim dzieje. Bla bla bla. NIe wzruszyło mnie to, po raz pierwszy chyba. Nie byłam miła, byłam oschła. Powiedziałam, że wygląda jak menel, że się nim na chwilę obecną brzydzę. Że nawet nie potrafię do niego teraz mówić o miłości, bo ból jest tak silny, że nie wiem co więcej czuję.
NIe krzyczałam, nie pytałam dlaczego, nie robiłam wyrzutów - chyba pierwszy raz byłam taka .... obojętna.
Powiedziałam, że ten jeden ostatni raz mu pomogę, w sensie zostanę dziś z nim i jutro, do niedzieli. Podam wodę, jedzenie.
Ale wieczorem siada i szuka SAM w necie ośrodka i kogoś od wszywki. Dzwoni SAM. Załatwia SAM. W tym mu nie pomogę, jest dorosły, nie będę go trzymać za rączkę.

Powiedziałam, że siedziałam pół nocy w necie, czytała wypowiedzi takich osób jak ja. Powiedziałam, że wiem że mu pomagam w piciu. Że chcę się leczyć. JA. Niezależnie od tego czy on się będzie leczył. Że chcę się uwolnić od jego picia. Że ktoś mi musi pomóc zrozumieć, że jak będzie pił to ja mam się o niego nie troszczyć i go zostawić jak będzie taka potrzeba. Chcę tego!

Znów poszedł się położyć. Nigdy nie upił się tak, żeby musiał isć na detox. Tym razem też wygląda na to, że przetrzyma sam. Zresztą on od poniedziałku pił, trzeźwiał, pił, trzeźwiał, pił, trzeźwiał więc może jakoś da radę.

Moim celem na dzień dzisiejszy już nie jest jak dotąd to, aby on nie pił. To chyba duży krok na przód. Bo dziś myślę, że chcę zmienić siebie, że chcę mieć więcej siły aby nie przejmować się jego piciem. Że chcę mieć siłę, aby go zostawić gdy będzie taka potrzeba.
 
     
beata 
Szefowa Al-Kaidy
współuzależniona,ddd

Pomogła: 83 razy
Wiek: 47
Dołączyła: 07 Sty 2009
Posty: 2806
Skąd: 51°38'51N
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:29   

dalia napisał/a:
Moim celem na dzień dzisiejszy już nie jest jak dotąd to, aby on nie pił. To chyba duży krok na przód
Oczywiście,że jest to krok na przód.Teraz zrób następny i rusz pupcię po pomoc dla SIEBIE.
dalia napisał/a:
Ogólnie jest wspaniałym człowiekiem, mężem, ojcem zakochanym do szaleństwa w swoich córkach. Jak nie pije, jest naprawdę super.
Mój mąż też taki był.Tylko co z tego..skoro pił i rujnował rodzinę?
_________________

"Każdy ranek daje szansę na to, by wieczorem móc powiedzieć, że to był dobry i szczęśliwy dzień… "
Miłego dnia życzę wszystkim. :)
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:29   

brawo za dobre decyzje. ja mam w domu podobną sytuację. wiem co czujesz. trzymaj się dla dzieci 8)
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
beata 
Szefowa Al-Kaidy
współuzależniona,ddd

Pomogła: 83 razy
Wiek: 47
Dołączyła: 07 Sty 2009
Posty: 2806
Skąd: 51°38'51N
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:31   

A tak w ogóle,to witam Cię serdecznie na forum.Cieszę się,że jesteś. :buziak:
_________________

"Każdy ranek daje szansę na to, by wieczorem móc powiedzieć, że to był dobry i szczęśliwy dzień… "
Miłego dnia życzę wszystkim. :)
 
     
dalia 
Małomówny


Wiek: 42
Dołączyła: 24 Wrz 2010
Posty: 13
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:36   

:oops: Nawet się nie przywitałam.
I ja witam Was kochane i kochani :D Dziękuję za wsparcie.
Chciałabym zagościć tu na dłużej.
Ogólnie jestem osobą zamkniętą w sobie. Niby na zewnątrz wesoła, optymistka, doskonale radząca sobie, niezwykle samodzielna i nie prosząca nikogo o pomoc.
Nie umiem mówić o swoich uczuciach. Wiem, że na mitingach będzie mi ciężko (chodziłam tylko na terapię indyw.). Łatwiej mi pisać. Ale muszę się przemóc i też zacząć o tym mówić.

Dziewczyny czy Wy jesteście ze swoimi mężami? Czy daje się jakoś ułożyć życie podczas leczenia, aby było normalnie?
Ostatnio zmieniony przez dalia Pią 24 Wrz, 2010 10:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:42   

ja jestem ze swoim i jest średnio normalnie. możesz w moim pamiętniku poczytać. najgorzej mi przetrzymywać jego nawroty i żalę się dziewczynom na forum. to pomaga.
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
milutka 
Trajkotka



Pomogła: 49 razy
Wiek: 45
Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 1705
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:42   

dalia napisał/a:
Moim celem na dzień dzisiejszy już nie jest jak dotąd to, aby on nie pił. To chyba duży krok na przód. Bo dziś myślę, że chcę zmienić siebie, że chcę mieć więcej siły aby nie przejmować się jego piciem. Że chcę mieć siłę, aby go zostawić gdy będzie

Witaj Dalio bardzo serdecznie :) Cel jaki sobie postawiłaś na dzień dzisiejszy jest godny podziwu ...tylko czy zdołasz go zrealizować ?.....życzę Ci siły i konsekwencji w działaniu :) Na własnym przykładzie wiem ,że to trudne ale również wiem ,że to MOŻLIWE ;)
 
 
     
beata 
Szefowa Al-Kaidy
współuzależniona,ddd

Pomogła: 83 razy
Wiek: 47
Dołączyła: 07 Sty 2009
Posty: 2806
Skąd: 51°38'51N
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:47   

dalia napisał/a:
Nawet się nie przywitałam.
Wybaczam :wysmiewacz:
dalia napisał/a:
Chciałabym zagościć tu na dłużej.

Bardzo się cieszę.
dalia napisał/a:
Nie umiem mówić o swoich uczuciach
Witaj w klubie.Choć jest już trochę lepiej...nadal mam z tym problem.
dalia napisał/a:
Dziewczyny czy Wy jesteście ze swoimi mężami?

Jestem.
dalia napisał/a:
Czy daje się jakoś ułożyć życie podczas leczenia, aby było normalnie?
Pod jednym warunkiem.Jeśli oboje tego pragną.
dalia napisał/a:
Ale muszę się przemóc
Nic nie musisz.Możesz się przemóc...chcesz się przemóc. :)
_________________

"Każdy ranek daje szansę na to, by wieczorem móc powiedzieć, że to był dobry i szczęśliwy dzień… "
Miłego dnia życzę wszystkim. :)
 
     
ZbOlo 
[*][*][*]
Ojciec Chrzestny


Pomógł: 35 razy
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 2713
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 10:51   

dalia napisał/a:
Nawet się nie przywitałam.

dalia napisał/a:
Chciałabym zagościć tu na dłużej.

...ZbOlo alkoholik, wita serdecznie Dalię...
_________________
Homines soli animalium non sitientes, bibimus
 
     
Małgoś 
Upierdliwiec
Forumoholiczka



Pomogła: 26 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 30 Kwi 2010
Posty: 2191
Skąd: z miasta mojego
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 11:11   

dalia napisał/a:
Rozmawiałam z nim przed chwilą. Jest skruszony, płakał, mówił że nie rozumie co się z nim dzieje


Choroba postępuje i będzie coraz gorzej... jeśli nie zacznie poważnie się leczyć 8| Ale ON musi uwierzyć że to możliwe i że nie ma innego wyjścia jeśli chce żyć. To będzie trudne teraz, bo na kacu cierpi, ma wyrzuty sumienia... ale za kilka dni mu przejdzie i będzie dalej się siłował ze sobą a Ty będziesz załamana tylko patrzeć :/ Mój robił dokładnie to samo!

A w ogóle to dobrze, że tu jesteś :buziak: Zawsze możesz się tu wyżalić i dostać odpowiednie odpowiedzi zwrotne.. czyli same korzyści ;)
_________________
Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje życie
 
     
milutka 
Trajkotka



Pomogła: 49 razy
Wiek: 45
Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 1705
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 11:19   

Małgoś napisał/a:
A w ogóle to dobrze, że tu jesteś :buziak: Zawsze możesz się tu wyżalić i dostać odpowiednie odpowiedzi zwrotne.. czyli same korzyści ;)
Tak ,tak a czasami również pośmiać co działa bardzo kojąco na wszystkie problemy ...warto czasami się oderwać od rzeczywistości :p ;)
 
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 11:24   

Witaj Dalio ;)
ciesze się ze jesteś
dalia napisał/a:
Dziewczyny czy Wy jesteście ze swoimi mężami?

nie jestem dziewczyna ale powiem że moja pani przetrzymala wszystkie burze i jest nadal ze mną, od paru lat jedziemy przez zycie na trzeźwo
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 11:27   

Witaj Dalio :) śliczny nick, u mnie w ogrodzie w tym roku pięknie rozkwitły właśnie dalie.Bardzo je lubię, mam chyba z 30. Prawie każda inna. Są wyjątkowo piękne w tym roku. Dobry znak? :)
Tak się wczytałam w Twoją opowieść, bardzo mi bliska, u mnie taki dzień nastąpił blisko 5lat temu. Też nie wiedziałam co czuję, oprócz jednego muszę się ratować. No i był pierwszy Al-anon, potem terapia i jakoś wypełzłam pomalutku na światło słoneczne. I mój mężczyzna równolegle przestał pić, podjął terapię, potem zaczął doceniać AA. Nie było łatwo. Bywało gorzko, źle, smutno, z powracającym poczuciem krzywdy rozżalenia, nieufności, lęków.
Ale dzisiaj powiem - było warto.
Dalio teraz trzymaj się jednego słowa KONSEKWENCJA. Ono bardzo przydało mi się w czasie tych pierwszych dni po "przebudzeniu".
Zdecydowałaś o pójściu na Al-anon - IDŹ,
powiedziałaś:
Cytat:
Powiedziałam, że ten jeden ostatni raz mu pomogę, w sensie zostanę dziś z nim i jutro, do niedzieli. Podam wodę, jedzenie.
- TRZYMAJ SIĘ TEGO
Cytat:
Załatwia SAM. W tym mu nie pomogę, jest dorosły, nie będę go trzymać za rączkę.
- TRZYMAJ SIĘ TEGO.

Wiem, że to trudne. Ale wierzę, że potrafisz. Obudziłaś się, to najważniejsze
:pocieszacz:
 
     
Małgoś 
Upierdliwiec
Forumoholiczka



Pomogła: 26 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 30 Kwi 2010
Posty: 2191
Skąd: z miasta mojego
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 11:33   

milutka napisał/a:
a czasami również pośmiać co działa bardzo kojąco na wszystkie problemy ...warto czasami się oderwać od rzeczywistości :p ;)


Ooo..., te nasze wariactwa mają moc wręcz terapeutyczną :mgreen:
_________________
Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje życie
 
     
evita 
[*][*][*]


Pomogła: 75 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 03 Wrz 2009
Posty: 2895
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Pią 24 Wrz, 2010 11:52   

yuraa napisał/a:
powiem że moja pani przetrzymala wszystkie burze i jest nadal ze mną

yuraa ale czy twoja pani biernie się poddawała temu co się wokół niej działo swego, wiadomego czasu ? bo teraz to wyszło tak jakbyś zalecał dalii, żeby siedziała przy mężu w pełnej gotowości gdyby naszła go na coś ochota i nie robiła nic poza tym w kierunku swojego wyzwolenia ze współuzależnienia :/


no i witaj dalio serdecznie :)
_________________
spragniona niecodzienności,stęskniona do nadzwyczajności ...
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,5 sekundy. Zapytań do SQL: 12