Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Gdzie jest granica...
Autor Wiadomość
Bebetka 
Główna księgowa


Pomogła: 17 razy
Dołączyła: 05 Paź 2008
Posty: 1560
Wysłany: Pon 23 Lut, 2009 16:45   

yuraa napisał/a:
"bardzo łatwo jest ocenić drugiego człowieka
ale jakże trudno zrozumieć"

I to jest byc moze jedna z tych granic o której trzeba czasami pamiętać!
_________________
Imperare sibi maximum est imperium - Seneka
Mój magiczny Świat
Thelema
 
 
     
dorcia100
[Usunięty]

Wysłany: Pon 23 Lut, 2009 16:50   

No to ja Wam coś opowiem:

Kiedy moje życie było jeszcze na etapie "ukłądania"przyszedł moment, że nie wiedząc co ze sobą robić (wtedy tak mi się wydawało) czekałam do piątku, bo wieczorem w piątek mogłam bez obaw o np. pójście do pracy , usiąść napić się drinka ze spokojem.
Ale zauważyłam, że tak przez ok. 2 miesiące to ja bardzo wyczekiwałam tych piątków. A ja nigdy nie miałam problemu z alkoholem.Nie upijałam się, były to niewielkie ilości alko., ale...... znając temat i znając mechanizmy sprzyjające uzależnianiu się, normalnie się przeraziłam. Ale jak doszła do świadomości ta myśl, że to może być zaczątek uzależnienia, wiedziałam co z tym robić.

Jeśli mnie ktoś zapyta gdzie jest granica, a raczej gdzie była moja granica, wiem, że to był moment kiedy teorię przełożyłam na praktykę i zaczęłam inaczej myśleć i inaczej postępować i już nie wyczekiwałam tych piątków, wszystko się odmieniło, może dlatego, że zauważyłam granicę której przekroczyć mi nie wolno.
Na dzisiaj wiem, że jeśli nie ma się poukładanych spraw życiowych, bardzo łatwo przekroczyć GRANICĘ i zacząć wchodzić w uzależnienie.
 
     
Ate 
Nimfomanka netowa


Pomogła: 36 razy
Wiek: 56
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1869
Wysłany: Pon 23 Lut, 2009 17:28   

dorcia100 napisał/a:
czekałam do piątku, bo wieczorem w piątek mogłam bez obaw o np. pójście do pracy , usiąść napić się drinka ze spokojem.
Ale zauważyłam, że tak przez ok. 2 miesiące to ja bardzo wyczekiwałam tych piątków. A ja nigdy nie miałam problemu z alkoholem.Nie upijałam się, były to niewielkie ilości alko., ale...... znając temat i znając mechanizmy sprzyjające uzależnianiu się, normalnie się przeraziłam. Ale jak doszła do świadomości ta myśl, że to może być zaczątek uzależnienia, wiedziałam co z tym robić.
jakbym czytala o sobie, z tym ze ja nie wyhamowalam w odpowiednim momencie, zdjac sobie w podswiadomosci sprawe jak to sie moze skonczyc ( nie zylam przeciez na bezludnej wyspie, mialam setki przykladow) nie potrafilam odmowic sobie przyjemnosci, i ten egoizm wyrzucam sobie do dzis.
To tak jak ci co siegaja codziennie po fajki, gdy zachoruja , udaja ze nie wiedzieli, ze ryzyko zachoroewania na raka jest ogromne. Mydlenie oczu, nic wiecej :/
_________________
fortes fortuna adiuvat
 
     
rufio 
Uzależniony od netu
rozkojarzony



Pomógł: 57 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 3387
Skąd: Wyższy Śląsk
Wysłany: Pon 23 Lut, 2009 18:40   

W/g mnie - wygląda to tak
Na poczatku pijemy aby byc dorosły
Potem bo tak jest wokół
Potem - bo mam 18 i juz moge i nie kryje sie
Potem bo fajna zabawa jest
Potem bo lubie
Potem bo fajnie sie czuje
Potem bo chce
Potem bo musze
Potem bo nic innego nie przychodzi mi do głowy
A potem nie pije bo albo nie żyje albo przestałem
_________________
I tak wszyscy skończymy w zupie .
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Wto 24 Lut, 2009 08:19   

i moja granica zamigała zamin ją przekroczyłam no i nie byłam tak bardzo zależna jeszcze poza tym mając ochlanego tyfusa koło siebie sama nie chciałam tak wyglądać. gdzieś już to pisałam. ja jeszcze nie musiałam pić w każdej chwili mogłam powiedzieć stop i nie było to dla mnie wielkie wyrzeczenie. piwo zaczęło mi sprawiać jakąś dziwną przyjemność zaczęłam oczekiwać tych momentów. to tyle
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
stiff 
Uzależniony od netu



Pomógł: 38 razy
Wiek: 64
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 4912
Wysłany: Wto 24 Lut, 2009 09:29   

sabatka napisał/a:
ja jeszcze nie musiałam pić w każdej chwili mogłam powiedzieć stop i nie było to dla mnie wielkie wyrzeczenie.

Ja nie zawsze potrafiłem wyhamować jako nastolatek... :?
_________________
Jesteś taką osobą, jaką decydujesz się być...
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Wto 24 Lut, 2009 09:31   

stiff napisał/a:
nie zawsze potrafiłem wyhamować

ja też pewnie by nie potrafiła gdybym nie miała na codzień widoku pijanego tyfusa.
pomyślałam że ja też tak będe miała. no a pozatym półroczne dziecko :szok:
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
stiff 
Uzależniony od netu



Pomógł: 38 razy
Wiek: 64
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 4912
Wysłany: Wto 24 Lut, 2009 09:36   

sabatka napisał/a:
ja też pewnie by nie potrafiła gdybym nie miała na codzień widoku pijanego tyfusa.
pomyślałam że ja też tak będe miała. no a pozatym półroczne dziecko :szok:

Pisalem juz Ci,ze jestes konkret i wiesz czego oczekujesz od zycia... :D
Tak trzymaj... :okok:
_________________
Jesteś taką osobą, jaką decydujesz się być...
 
     
Ate 
Nimfomanka netowa


Pomogła: 36 razy
Wiek: 56
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1869
Wysłany: Wto 24 Lut, 2009 09:55   

stiff napisał/a:
jestes konkret
podoba mi sie to okreslenie, kupuje 8)
_________________
fortes fortuna adiuvat
 
     
kiwi 
Trajkotka



Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 23 Sty 2010
Posty: 1492
Wysłany: Czw 24 Lis, 2011 17:46   

Ja rowniez nie mam jasnego wytlumaczenia jak ja ta moja granice przekroczylam.
Teraz dzisiaj zyje trzezwo i bardzo sobie to chwale !!!!!!

http://www.youtube.com/watch?v=OkFdvbHBetQ

milego trzezwego wieczoru zyczy Kiwi
 
     
moonyain 
Towarzyski
Outsider



Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Lis 2011
Posty: 430
Wysłany: Czw 24 Lis, 2011 20:28   

Jeśli chodzi o mnie, to wydaje mi się, że doskonale pamiętam kiedy przekroczyłem granicę. Tamten dzień bardzo wrył mi się w pamięć.
Pamiętam, że jednego dnia poszedłem na imprezę, a wtedy imprezowałem jeszcze tylko od czasu do czasu. Popiłem itd i następnego dnia miałem oczywiście odpoczywać. Jednak kumpel zaczął mnie namawiać tego dnia na następny melanż. Pomyślałem, że po co mam czekać tydzień albo i więcej, skoro to takie fajne i mogę iść już dzisiaj. Poszedłem, wypiłem i bawiłem się tak samo dobrze jak dnia poprzedniego. Od tamtej pory coraz częściej piłem więcej niż raz w tygodniu, niedługo później już zazwyczaj przez całe weekendy- od piątku do niedzieli włącznie, a później... już sami wiecie;]
_________________
Bo, nie podjąć walki, to najgorsza z możliwych porażek.
 
     
Gonzo.pl 
(banita)


Pomógł: 37 razy
Wiek: 63
Dołączył: 22 Maj 2011
Posty: 3629
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: Czw 24 Lis, 2011 20:48   

Ja też mam taką swoją granicę, tak myślę, gdzie swój mózg wręcz zatrułem alkoholem.
Przed wojskiem piłem bardzo rzadko, towarzysko w kawiarni, dwie lampki wina...
W wojsku, oczywiscie dla akceptacji kumpli, dla pokazania sie jako silny facet, dla ukrycia swoich skłonnosci, zacząłem pić wódke. Nigdy jej nie lubiłem, nigdy nie piłem jej dla przyjemności. Nagle zacząłem pić wódke co kilka dni, w weekwnd dwa dni prawie bez przerw, w duzych ilosciach, do urwania filmu (to były pierwsze takie przypadki). A to już objaw uzaleznienia. Zatrucie, wymioty, to nie była zadna przeszkoda, by pić dalej.
Po wojsku, mieszkając w Warszawie przez krótki czas, piłem już sam i do silnego upojenia, np. zeby iśc do lokalu w którym mogłem kogoś poznać.
_________________
Wszystko jest możliwe. Niemożliwe zajmuje tylko więcej czasu.
Ostatnio zmieniony przez Gonzo.pl Czw 24 Lis, 2011 20:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Alkoholik72 
Towarzyski
http://alkoholik72.blog.onet.pl/



Pomógł: 7 razy
Dołączył: 06 Paź 2011
Posty: 159
Skąd: woj. Śląskie
Wysłany: Pią 25 Lis, 2011 09:44   

Granica kojarzy mi się z murem.. wiele lat waliłem głową w mur.. ale żeby przeskoczyć go musiałem najpierw upaść i poznać go od fundamentów.. - tak właśnie zaczęło się moje trzeźwienie.
Nie znalazł bym w swoim starym życiu granicy... to raczej mozolne , z uporem maniaka schodzenie po schodkach w dół.. Niby łatwiej niż do góry, niby stopnie nie duże, niby każdy czasami schodzi.. tylko ludzie wokoło schodzili dwa stopnie zatrzymywali się i wracali.. a ja ciągle w dół i w dół.. bez sensu... . Schodząc w dół coraz mniej widziałem, coraz mniej dostrzegałem, coraz większe ciemności mnie ogarniały... coraz ciemniej, Kolejne żaróweczki w mojej lampie przygasały, coraz częściej używałem wódki dla rozjaśnienia ogarniających mnie ciemności.. coraz większy strach, złość, frustracje, agresja.. wciąż schodziłem w dół zataczając się i zadając sobie co schodek pytanie po co ja tam lezę, wymyślając sobie tysiące wirtualnych powodów - które setki razy powtarzane jak mantra - stawały się w moim umyśle prawdą. Zdarzało się też że prosiłem Boga by mnie z tej dziury wyciągnął - ale .. oczekiwałem że ktoś najlepiej jak zbuduje mi windę - wejdę wcisnę przycisk i już.. - bo drałować pod górę nie miałem zamiaru... Bo ja dalej chciałem schodzić.. W końcu wszyscy zostali wyżej - a ja zostałem sam, sam z sobą, z rozpierduchą w moim życiu, tracąc rodzinę, firmę, znajomych... Konsekwencje,, konsekwencje, konsekwencje...
Ale w dół było łatwiej...
Każdy schodek - to tak naprawdę każda moja zła decyzja, odrzucona wartość, wada której pozwalałem działać, każdy objaw egoizmu, każda manipulacja, każde kłamstwo, każda krzywda którą zrobiłem, każdy lekkomyślny uczynek , każde złamanie dekalogu, itd....
Miałem dość ( tak mi się wydawało..) - ktoś spuścił mi linę - i powiedział że wciągnie mnie trochę do góry - ale mam się jej trzymać i nie puszczać. Chwyciłem się kurczowo .. ale jak zobaczyłem jadąc do góry - że tam troszkę wyżej wcale nie jest lepiej ( zaczynało razić mnie światło - w którym zaczynałem dostrzegać jaki jestem ..), a rączki zaczynały boleć.. więc puściłem.
I znowu głęboka d..... .
Musiałem mocno się potłuc i parę rzeczy sobie połamać - żeby zdecydować że wchodzę z powrotem do góry. Ale sam nie miał bym szans. Dobre słowo, dobre rady, wyciągnięta ręka z szklanką kawy czy herbaty ( wiadomo gdzie..), ciepły uścisk ręki, przytulenie..
Potykałem się i parę razy byłem bliski upadku - ale za każdym razem gdy tylko poprosiłem o pomoc - znalazł się ktoś kto mnie podtrzymał, pomógł, postawił krzesło bym na chwile mógł spocząć..
I dalej wchodzę - od prawie 4 lat.. dzisiaj idę uśmiechnięty, zadowolony, dostrzegam coraz więcej światła wokoło. I pomimo tego że czasem jestem zmęczony, niewyspany - jestem szczęśliwy. Ja już byłem na dole - i zrobię wszystko by tam więcej nie trafić.
I wcale nie jest ciężej pod górę.. pod prąd.. Dzisiaj ja podaję rękę tym którzy się zastanawiają, wachają, tym którzy zaczynają dopiero nieudolną wędrówkę do góry.. podtrzymam, zaparzę kawę, podstawię krzesło, pomogę zrozumieć technikę wchodzenia..
Oddaję to co sam kiedyś dostałem, bez czego nie dał bym rady. Ale nie jest to tak - że robię to całkiem bezinteresownie. Sam też dużo z tego mam. Łatwiej wchodzić w towarzystwie innych, raźniej.. a gdy przyjdzie moment że zacznę się zastanawiać czy to ma sens.. gdy przyjdzie zwątpienie - ci ludzie zmobilizują mnie do dalszej drogi :)
Dzisiaj wiem że nie alkohol był moim podstawowym problemem. Alkoholizm jest skutkiem. I nie ma sensu go leczyć bez leczenia jednocześnie przyczyn - bo to tzw. leczenie syfa za pomocą kremu Nivea. Niby nie widać - nikt nie widzi, zasmarowany.. - ale pod spodem rośnie i zbiera się ropa... i kiedyś pęknie.. i opryska wszystkich wokoło..
Dlatego nie tyle ważne dla mnie jest kiedy utraciłem zdolność picia kontrolowanego - ale od kiedy zacząłem podejmować nieodpowiedzialne, samolubne decyzje ..których jedną z wielu było pozwalanie sobie na zbyt częste picie.. - które z czasem stało się przymusem, koniecznością.. Ale jak pisałem - to był skutek a nie przyczyna..

Pozdrawiam
Jerzy
_________________
Jak przeszłość może stać się wspaniałym fundamentem przyszłości...
http://www.alkoholik.org
 
     
moonyain 
Towarzyski
Outsider



Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Lis 2011
Posty: 430
Wysłany: Pią 25 Lis, 2011 12:00   

Z tymi schodami to bardzo trafne porównanie:) I fajnie napisane, aż czyta się z zaciekawieniem.
_________________
Bo, nie podjąć walki, to najgorsza z możliwych porażek.
 
     
Gonzo.pl 
(banita)


Pomógł: 37 razy
Wiek: 63
Dołączył: 22 Maj 2011
Posty: 3629
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: Pią 25 Lis, 2011 12:13   

Ogólnie schody w akoholizmie mają swoją symbolikę...
W języku oryginału, to co u nas nazwano 12 Krokami, sa to Stopnie.
ja z kolei trzeźwienie przyrównuję do jazdy ruchomymi schodami. Pod prąd...
Schody jadą w dół, ja zaś chcę na górę. Więc muszę ciagle uważac, ciagle dreptać, ciągle wkładać w to swój wysiłek, ciągle iść w górę, czasem też mam na drodze przeszkody.
Jesli się zatrzymam, momentalnie zjade do podziemia...
_________________
Wszystko jest możliwe. Niemożliwe zajmuje tylko więcej czasu.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 12