Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
chyba już wiem
Autor Wiadomość
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 15:42   chyba już wiem

Myślę, myślę,zastanawiam się, chodzę na terapię, czytam mądre książki i chyba już wiem czemu związałam się z alkoholikiem.
Pisałam już na tym forum więc powinniście mnie pamiętać.Terapia otworzyła mi oczy, szczególnie grupowa.Spotkałam tam żony, matki,córki...i mnie dziwoląga,partnerkę alkoholika która na siłę trzymała sie tego związku.
Ja wolna, z dorosłą córką, niezależna finansowo z dobrą pracą i on alkoholik, który tak naprawdę nie chce przestać pić.NIC mnie z nim nie łączyło oprócz mojej obsesji.....i zrozumiałam.Problemy z nim, jego problemy tak naprawdę to było świetne wytłumaczenie że nie zajmuję się w pełni swoim życiem tylko życiem kogoś innego.I on nie może mnie zostawić dla innej bo ja jestem o niebo od niego lepsza-czyli syndrom totalnego braku wiary w siebie.
Działa to na zasadzie jak skaleczyłaś się w nogę to jak walnesz się w rękę to o nodze zapomnisz.
Taka moja refleksja, chciałam się podzielić z dziewczynami które nie muszą (a tak naprawdę kto musi?) a są z czynnymi alko.
 
     
Krzysztof 41 
Gaduła
krzysztof



Pomógł: 49 razy
Wiek: 54
Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 814
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 15:47   

Witaj :)
Raczej syndrom przyzwyczajenia niż wiary w siebie.
_________________
Dziś dam radę wreszcie wstać,dzisiaj wreszcie ruszę w świat,własną ścieżką, jeszcze nie znaną,
zobaczyć chce co jest za ścianą.
 
     
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 16:00   

Hej Krzysztof!
Chodzi o to że nie, to nie przyzwyczajenie ani miłość, to problemy ze sobą.Nie wiem jak to jasno napisać, ale bycie w związku z alkoholikiem dawało mi pewien komfort psychiczny, bo jeśli nam się nie układało to była wina alkoholu, a ja byłam zawsze ta lepsza, ta co pomogła, stanęła na wysokości zadania.Czyli mam skrzywioną psychikę i dowarościowywałam się kimś kto w mojej ocenie był gorszy.
Tu chyba jest mój przysłowiowy pies pogrzebany.
Ostatnio zmieniony przez Babeta35 Pią 19 Sie, 2011 16:00, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mario 
[*][*][*]

Pomógł: 5 razy
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 860
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 16:10   

Babeta35 napisał/a:
ale bycie w związku z alkoholikiem dawało mi pewien komfort psychiczny, bo jeśli nam się nie układało to była wina alkoholu, a ja byłam zawsze ta lepsza

Mądre i prawdziwe ! Znam to z własnych doświadczeń. Z drugiej strony barykady - znaczy się.
 
     
Krzysztof 41 
Gaduła
krzysztof



Pomógł: 49 razy
Wiek: 54
Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 814
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 16:10   

Wszystko na to wskazuje że po prostu czułaś się lepiej patrząc jak stacza się jak idzie na dno jak się rujnuje, tylko że przy okazji zapomniałaś o sobie o swoich potrzebach wiem czułaś się lepsza poprawiało Ci się lecz jednocześnie pogrążyłaś swoją psychikę i teraz to ty cierpisz i robisz sobie niską samoocenę wcale nie będzie z tobą tak źle musisz tylko pozytywnie zacząć myśleć, myśleć o sobie jest wiele rzeczy na świecie które poprawiają samopoczucie.
_________________
Dziś dam radę wreszcie wstać,dzisiaj wreszcie ruszę w świat,własną ścieżką, jeszcze nie znaną,
zobaczyć chce co jest za ścianą.
 
     
kahape 
Towarzyski
koalka



Pomogła: 10 razy
Wiek: 66
Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 369
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 16:16   

Babeta35 napisał/a:
bycie w związku z alkoholikiem dawało mi pewien komfort psychiczny
a ten podziw w oczach innych ludzi - jak ty to wytrzymujesz?? Ja oszalałabym chyba. Jak ty dajesz sobie radę ze wszystkim???
Czułam się wtedy taka wielka, silna... ach, głupia byłam, (znaczy współuzalezniona).
pozdr
_________________
"Nigdy, przenigdy, nikt i nic nie będzie dostosowywało się do Twoich oczekiwań". Ameise
 
 
     
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 16:33   

Najlepiej się czułam jak on był na mega kacu.......wtedy byłam taka mądra, grzmiałam,
pouczałam,dawałam super mądre rady,oj wspaniale mi było,moje EGO rosło do nieboskłonu, on pokorny, skruszony, cierpiący.
Wspaniale się czułam, ważna, madra, wolna od problemów.On trzeżwiał a ja byłam zdziwiona że już nie jest skruszony i wcale mojej narzucającej się pomocy nie potrzebuje.Wtedy cierpiałam strasznie.Przecież jestem taka dobra a on już nie pamięta o mojej zawsze pomocnej dłoni?
I tak sobie żyliśmy góra..dół....góra...dół, on pił a ja pisałam sms-y"żyjesz"?
Nie odpisywał bo pił, ja ciepiałam i miałam swoją adrenalinę, swój narkotyk, wspaniałą ucieczkę od życia codziennego, od siebie od swoich prawdziwych emocji, a dziura w mózgu robiła się coraz większa.
 
     
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 16:40   

I tak naprawdę założyłam ten wątek ku przestrodze dla wszystkich wolnych, samotnych kobiet, dziewczyn, narzeczonych aby choć przez chwilę zastanowiły się nad sobą i nad powodem który pcha je w związek z czynnym alko.
Absolutnie nie moją intencją jest nikogo pouczać ani nie chcę nikogo urazić, ale moje osobiste doświadczenia i przemyślenia skłaniają mnie do powiedzenia tego, że wchodząc świadomie w związek z czynnym alkoholikiem to z nami jest coś nie tak, jakiś syndrom DDA, DDD nie wiem co jeszcze ale tak na zdrowy rozum to kto sobie robi krzywdę na własne życzenie?
Jedno już wiem w 100% z wypowiedzi forumowiczów, terapii że nikt nie przestanie pić dla kogoś i już.
 
     
Tomoe 
(banita)


Pomogła: 106 razy
Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 17:47   

Podpisuję się pod tym co napisałaś Babeto, wszystkimi moimi czterema kończynami. :tak:

Związek czynnego alkoholika i czynnej współuzależnionej to związek tak silny, że prawie nierozerwalny... Trwa i trwa i trwa... całymi latami...
Bo jedna choroba karmi się drugą chorobą.
Jedna drugą napędza.
Każde z dwojga partnerów zaspokaja w tym układzie swoje własne potrzeby.
I każde z dwojga ma swoje własne chore korzyści z chorego związku.
 
 
     
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 18:21   

Tomoe-nawet nie wiesz jak bardzo mocno się przyczyniłaś do mojego procesu zdrowienia i zrozumienia co się ze mną działo,Twoje posty, naleganie na natychmiastową terapię, nieowijanie niczego w bawełnę.
Dziękuję
Karmiłam się jego chorobą jak on alkoholem,on się zapijała a ja zatracałam coraz bardziej,aż chyba sięgnęłam swojego dna w tym związku.Niby nic się nie stało a jakoś puściło, odeszło, mam nadzieję że na zawsze :szok:
Ostatnio zmieniony przez Babeta35 Pią 19 Sie, 2011 18:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 18:29   

Raz przyszła na terapię grupową kobieta bardzo do mnie podobna,podobny wiek,czas w życiu.Chciała się dowiedzieć czy da radę swojemu partnerowi pomóc bo jest..................ale ma małą wadę,jest czynnym alkoholikiem.
Jak bym siebie sprzed kilku lat słyszała, miałam się na tych zajęciach nie odzywać bo byłam w mojej grupie takim dziwolągiem,nie żona, takie samwiszkto.
Ale jak ją usłyszałam to aż się spociłam, dostałam dreszczy, telepki jak jakiś napad, wręcz naskoczyłam na nią, że nie, nie powinna, zniszczy siebie itp.....ona absolutnie nie brała tego do siebie, odpowiadała takimi samymi słowami jak ja kiedyś.
Nidy więcej jej nie widziałam
 
     
Tomoe 
(banita)


Pomogła: 106 razy
Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 19:09   

Nie wiem, Babetko droga, jak bardzo się przyczyniłam do twojego procesu... ale wiem ile sama włożyłam w swój własny... :D

A wiesz, jaka jest teraz moja ulubiona afirmacja?
Brzmi ona tak:
"Ja, ........, przyciągam do siebie tylko zdrowe relacje." :D
 
 
     
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 19:29   

Tomoe!
Wielu userówe się przyczyniło do mojego zdrowienia ale Ty w jakiś szczególny sposób.
Uwielbiam Cię czytać, 100% pragmatyzmu i konkretne wskazówki, zaczepne pytania.
Zeszt do afirmacji mam i cały czas piszę.

Rozmawiając z moją terapką dopadło mnie takie pytanie....jeśli mój partner nie byłby alkoholikiem czy bym się z nim związała?
Odpowiedź która się pojawiła w mojej głowie brzmiała NIE :oops: to był szok.
Jesu i przestałam się nazywać głupią i bezmyślną kretynką, przstałam się obwiniać.
Zaczełam szukać jak wytrawny detektyw co jest ze mną nie tak.
Chyba już wiem i potrzebuję terapii DDD
Ostatnio zmieniony przez Babeta35 Pią 19 Sie, 2011 19:30, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Tomoe 
(banita)


Pomogła: 106 razy
Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 19:31   

:D
Cieszę się że już wiesz. :tak:
 
 
     
Babeta35 
Trajkotka



Pomogła: 3 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 18 Sty 2011
Posty: 1546
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 19:36   

ja też się cieszę jak głupolek jakiś :roll: :roll: :roll:
to niesamowite że opadł ze mnie ten straszny przymus dzwonienia i pisania sms- do niego.
Boję się tylko czy to nie stan przejściowy?Kurcze jak postępować co robić aby to nie wróciło, bo to co sobie zrobiłam z psychiką to już moje.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 11