Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
przed rozwodem z alko...prośba o wsparcie...
Autor Wiadomość
zagubiona85 
Małomówny


Dołączyła: 08 Paź 2011
Posty: 24
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 11:27   przed rozwodem z alko...prośba o wsparcie...

Witam mam 26 lat, jestem 3,5 roku po ślubie. Nie mamy dzieci, mieszkamy u moich rodziców. Pochodzę z normalnej rodziny, miałam szczęśliwe dzieciństwo, rodzice zawsze się kochali i szanowali i mogłam na nich liczyć i tak jest do tej pory. Nikt w rodzinie nie był nigdy uzależniony. W wieku 18stu lat przed maturą poznałam mojego M i zakochałam się na zabój..widziałam mnóstwo Jego wad, ale liczyłam że się zmieni dla mnie..albo, że ja zmienię go swoją miłością...
Może rzeczywiście trochę się zmienił, dojrzał, ale nie na tyle by z Nim móc spokojnie żyć...
Przed ślubem miałam mnóstwo wątpliwości, rodzice próbowali mnie odwieść od decyzji, ale im bardziej coś na Niego mówili tym bardziej na przekór próbowałam niestety zrobić.
I tak dobraliśmy się na zasadzie przeciwieństw...
ja po studiach, co prawda tylko licencjat, ale On nie skończył zawodówki...Ja ambitna chciałam się dokształcać, robić kursy, On nie mógł zrobić prawa jazdy...ja pracowita, nie lubiłam TV, On by tylko leżał po pracy i oglądał bajki, grał w gry...
ja z temperamentem, on sexu nie lubił...
Notoryczny kłamca, nawet jak mógł powiedzieć prawdę... wolał kłamać..bez szacunku do ludzi...Prócz alkoholu palił bardzo dużo i czasem zaćpał...
Były też między nami dobre chwile, ale było ich mało..wspólne gotowanie, spacery w lesie, wspólne sprzątanie...na wakacjach nigdy nie byliśmy bo nie było pieniędzy...jakiś czas był bez pracy, a nawet jak pracował to miał zasadę ile zarobi tyle wyda, a nawet więcej..i zawsze miał więcej potrzeb ode mnie...a ja na wszystko przyzwalałam..
co do picia - nie było tak że musiał pić co dziennie. Miał etapy, że pił częściej, lub rzadziej. Ale mógł pić od rana w samotności jeśli tylko miał co. Nie potrafił odmówić, a jak zaczynał pić nie potrafił skończyć, każde wyjście do znajomych gdzie się piło było dla mnie udręką...wstydziłam się za Niego, przestałam też wychodzić z domu do znajomych bo On w tym czasie pił. Czułam potrzebę ciągłej kontroli. Do tego starałam się być idealną żoną zapominając o moich potrzebach. Zaniedbałam się, przytyłam...
Rodzice się nie wtrącali, ale też o wielu rzeczach nie wiedzieli...wracał pijany, a ja po cichutku kładłam go spać i mówiłam im jeśli przyszli do nas do góry, że M śpi bo go głowa boli, bądź inne wymówki...Znajomi też nie wiedzieli o problemie z alkoholem, wstydziłam się tego więc go kryłam...
Ciągle miał długi po kolegach, za meblami znajdowałam czasem puszki, czasem 50tki, dostałam wino od koleżanki za 2 dni znalazłam pustą butelkę...wyciągał mi drobne z portfela..gdyby nie moja ciągła kontrola pewnie puściłby nas z torbami..każde Jego wyjście z domu przyprawiało mnie o stres, wydzwaniałam słuchając jaki ma głos kiedy wraca...

Dziś jest inaczej. Myślę, że się zmieniłam. Podjęłam decyzję o rozwodzie, ale nie wiem czy dam radę znieść rozstanie ponieważ cały czas Go kocham, ale rozsadek podpowiada, że to najlepsza decyzja w moim życiu.
Z decyzją o rozwodzie zmierzałam się ostatnie kilka miesięcy. Przez ten czas ciągle prosiłam by się zmienił, nie okłamywał, nie pił...nie przynosiło to rezultatów...
Zaczęłam myśleć o sobie nie tylko o Nim, wychodziłam domu nie myśląc, gdzie jest i co robi, nie wydzwaniając do Niego, schudłam, zaczęłam o sobie myśleć jako o ładnej wartościowej dziewczynie.Idąc na zakupy nie myślę o papierosach dla m tylko kupuję coś sobie w końcu... Jestem postrzegana w towarzystwie jako osoba konkretna, optymistka, która sobie w życiu poradzi, w dzień się uśmiecham, a nocą płaczę nie wiedząc co dalej...
Kilka dni temu zrobiliśmy rozdzielność majątkową, teściowa nie chce Go wziąć na razie pod swój dach - obwinia mnie o rozwód, mimo iż widziała nie raz jak przez Niego płakałam, ale może trochę ją rozumiem...
mieszka w 2 pokoju, ja w sypialni...na wynajem Go nie stać, a ja jednak w dalszym ciągu w jakiś sposób czuje się za Niego odpowiedzialna mimo iż nie powinnam.Nie kłócimy się rozmawiamy normalnie, rozdzieliłam nasze rzeczy, podział skromnego majątku. Znajomi dziwią się, że się rozwodzimy, mówią mi żebym na gorszego nie trafiła, a ja w dalszym ciągu nie potrafię im się przyznać, że pił...Chciałabym żeby się wyprowadził, żebym mogła zacząć zapominać, ale i tak nie wiem czy dam radę...już teraz oglądając zdjęcia z poprzednich świat płaczę, jednak byliśmy rodziną, a o złych rzeczach się nie pamięta...
W dodatku poznałam kogoś, rozmawiamy co dzień na skypie, wie że jestem w trakcie rozstania, ale nie wie, ze m dalej u mnie mieszka, bo nie ma gdzie...Boje się, że nie zrozumie, że M mieszka ze mną...a na bruk Go nie wyrzucę...Ale mam nadzieję, że znajdzie się jakaś tania kawalerka... Nie mogę brać odpowiedzialności, za Jego życie po rozwodzie...

rozpisałam się mocno...proszę o pomoc czy dobrze robię, mogą być mocne słowa, tak żebym się nie zawahała i nie cofnęła decyzji o rozstaniu. To prawda, że jestem współuzależniona? w Poniedziałek idę na spotkanie w sprawie terapii dla współuzależnionych. Cy dobrze myślę, że m jest alko? Czy słusznie uważam, że nie powinnam brać odpowiedzialności za Jego życie po rozwodzie...Ma 30 lat jest dorosły...
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 11:37   

Krótko Ci skarbie powiem...
Uciekaj z tego związku puki Ci piątki dzieci nie zrobił i bić nie zaczął...

Jesteś odpowiedzialna za SIEBIE i przyszłe Twoje dzieci, za NIKOGO innego...

Jeżeli on jest taki słodki czemu teściowa go nie chce do siebie przyjąć?
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
zagubiona85 
Małomówny


Dołączyła: 08 Paź 2011
Posty: 24
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 11:53   

Czemu nie chce Go przyjąć..ehh M pracuje ze mną..twierdzi, że póki jest zima ma u mnie mieszkać i ze mną dojeżdzać do pracy, a od marca może iść do niej bo wtedy nawet jeśli straci pracę to wiosna to Ona mu jakąś znajdzie...A ja chcę aby jak najszybciej się wyprowadził, żebym mogła odetchnąć z ulgą, przejść fazy rozstania wypłakać się, znaleść inną pracę i zacząć żyć od nowa. Ale terapię dla współuzależnionych też chcę..
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:06   

Zimy jeszcze nie ma...
Nie dawaj się wciągać w chore poczucie winy, babsko liczy że do wiosny głupota Ci przejdzie... Zawsze po pewnym czasie przechodzi bez terapii :(
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
małami 
Towarzyski



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 15 Lut 2011
Posty: 201
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:30   

Witaj Zagubiona :)
zagubiona85 napisał/a:
proszę o pomoc czy dobrze robię, mogą być mocne słowa
Bardzo dobrze robisz, dobrze, że chcesz zmienić swoje życie na lepsze, przy swoim pijącym mężu szczęścia nie zaznasz. A problemów będzie coraz więcej. Nie macie dzieci i jest to plus.
zagubiona85 napisał/a:
Znajomi dziwią się, że się rozwodzimy, mówią mi żebym na gorszego nie trafiła
Skoro nie wiedzą jaki jest naprawdę to może się dziwią, ale to Twoje życie, Twoje decyzje i rób tak, żeby było Tobie dobrze. Przyznam, że też początkowo próbowałam ukrywać picie męża, ale już dawno tego nie robię, a wręcz przeciwnie. I nikt nie dziwi się, że od niego odeszłam. Skoro chleje niech ponosi też konsekwencje.
zagubiona85 napisał/a:
w Poniedziałek idę na spotkanie w sprawie terapii dla współuzależnionych
Bardzo dobra decyzja. Z pewnością potrzebujesz fachowej pomocy.
 
     
małami 
Towarzyski



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 15 Lut 2011
Posty: 201
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:34   

zagubiona85 napisał/a:
Czy słusznie uważam, że nie powinnam brać odpowiedzialności za Jego życie po rozwodzie...Ma 30 lat jest dorosły...
No właśnie sama napisałaś - jest dorosły.Czemu masz czuć się odpowiedzialna za życie dorosłego człowieka. Zyj swoim życiem!
zagubiona85 napisał/a:
teściowa nie chce Go wziąć na razie pod swój dach - obwinia mnie o rozwód,
Moja teściowa też nie rozumie mojej decyzji o rozstaniu. Na początku byłam zła na nią, teraz już mi wisi. Niech se zabiera synusia jak taki dobry.
 
     
małami 
Towarzyski



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 15 Lut 2011
Posty: 201
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:37   

zagubiona85 napisał/a:
już teraz oglądając zdjęcia z poprzednich świat płaczę
staraj się nie wspominać, co było nie wróci, patrz w przyszłość.
 
     
konformistka 
Towarzyski


Wiek: 54
Dołączyła: 30 Lis 2009
Posty: 134
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:44   

Twoja decyzja jest jak najbardziej słuszna.
I jak napisał staaw ciesz się, że nie masz dzieci.
Jak czytam Twojego posta to jakbym widziała siebie 10 lat młodszą. Wypisz, wymaluj...
Też jestem po studiach a mój małżonek po zawodówce.
Też nie oglądam telewizji, za to on ogląda non-stop itd, itd.
Wpadł w alkoholizm jak już mieliśmy dziecko i dlatego trudno mi było odejść.
Jak nie skończysz tego w tej chwili za lat 10 będziesz samotną matką, leczącą się z depresji.
Może jeszcze do tego zadłużoną po uszy.
Mój mąż też mieszka ze mną bo nie ma gdzie się wynieść.
Moi teściowie mieszkają w bloku obok ale ani myślą przyjąć go do siebie.
Nawet ostatnio teść założył sprawę w urzędzie miasta o wymeldowanie go ze swojego mieszkania (bo jest tam zameldowany na stałe).
Nie widzę więc powodu dlaczego Ty miałabyś być bardziej troskliwa niż ojciec czy matka...
_________________
Trzy czwarte życia trawimy na chceniu bez uczynku i na uczynkach bez chcenia - Denis Diderot
 
     
Krzysztof 41 
Gaduła
krzysztof



Pomógł: 49 razy
Wiek: 54
Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 814
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:49   

Witaj, przestań się użalać nad tym co było i pomyśl o tym co Cię czeka jak.........
Dalszy ciąg sobie dopisz sama.
Pozdrawiam!
_________________
Dziś dam radę wreszcie wstać,dzisiaj wreszcie ruszę w świat,własną ścieżką, jeszcze nie znaną,
zobaczyć chce co jest za ścianą.
 
     
zagubiona85 
Małomówny


Dołączyła: 08 Paź 2011
Posty: 24
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:57   

dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Narazie wydaję mi się, że jestem silna. Macie rację, m musi być odpowiedzialny za siebię, a teściowa liczy, że może mi się cudownie odmieni...
Teraz m musi znaleźć sobie kawalerkę, a później to już może tylko do mamusi uciekać. Najchętniej bym gdzieś wyjechała, zmieniła otoczenie, żeby w razie sytuacji, że nie ma gdzie pójść nie próbował wracać do mnie....Zresztą to nie mój do tylko rodziców.
Jedyne co mnie cieszy, że narazie swobodnie rozmawiamy o rozwodzie, o tym że każde będzie musiało zapomnieć i że jakoś damy radę. A jak teściowa naskakiwała na mnie, że powinnam m oddać za pół wesela - gdzie robiliśmy je my i moi rodzice się dołożyli - Ona złotówki nie dała..to M się za mną wstawił, że wesela chcieliśmy oboje nie tylko ja...i sam mówił, że jest zawistna..

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Na jutrzejsze spotkanie w sprawie terapii na pewno pojadę. M powiedziałam, że mogę Go wziąć ze sobą, ale tylko pod warunkiem, ze On tego chce...
Ilekroć najdą mnie chwile zwątpienia czy aby na pewno dobrze robię poczytam Wasze słowa...
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 12:59   

zagubiona85 napisał/a:
M powiedziałam, że mogę Go wziąć ze sobą, ale tylko pod warunkiem, ze On tego chce...

Po co? Nie trafisz sama?
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
Marc-elus 
Uzależniony od netu


Pomógł: 69 razy
Wiek: 45
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 3665
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 13:00   

zagubiona85 napisał/a:
powinnam m oddać za pół wesela

:shock:
Po co w ogóle liczysz się ze zdaniem takiej jędzy? To nie z nią się masz rozwodzić....
 
     
zagubiona85 
Małomówny


Dołączyła: 08 Paź 2011
Posty: 24
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 13:01   

nie ja trafię i dam sobie radę, ale może też iść na spotkanie w swojej sprawie...ale tylko jeśli chce. Jego terapia to już Jego sprawa
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 13:03   

Bez sensu...
Według mnie powinnaś pojechać sama, a jemu nic nie mówić...
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Nie 09 Paź, 2011 13:04   

Witaj............Pogubiona we własnych emocjach..... ;)
_________________
:ptero:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 11