Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę
Autor Wiadomość
leo 
Małomówny


Wiek: 40
Dołączył: 15 Cze 2012
Posty: 35
Skąd: coast
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 07:03   Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Witam, Jestem Leo.
Dzisiaj są moje urodziny, które obchodzę bez rodziny.
Bez przyjaciół, kolegów, znajomych. Bez kobiety. Życie zawsze traktowałem zabawowo. Lekko, łatwo i przyjemnie. Życie odwzajemniało moją sympatię, dając mi łatwość i beztroskę przechodzenia przez nie. Sens mojemu życiu nadawało przebywanie w dobrym towarzystwie, beztroskie zabawy wypełnione atrakcjami i zachciankami oraz kobiety.
Zabawom, wyjazdom, imprezom, podróżom towarzyszyły zawsze alkohol i narkotyki. Coraz częściej i coraz więcej. Narkotyki odrzuciłem, w zasadzie, na samym początku.
Rozsmakowałem się za to w alkoholu. Mogłem i piłem początkowo niewiele i z pewną nieśmiałością, z czasem zawsze i wszędzie, kiedy tylko była okazja a ona była cały czas. Nie będę szczegółowo tego opisywał, w każdym razie nie teraz.
Rodzinę, matkę, ojca, rodzeństwo odrzuciłem, kiedy zaczęli przeszkadzać mi w moim życiu. Zaczęli zawadzać, umoralniać, przemawiać do sumienia i rozumu. Wyprowadziłem się. Z czasem zerwałem całkowicie kontakty, przestałem nawet dzwonić po alkoholu.
Zamieszkałem z przyjaciółmi, ale kiedy moje zabawy poszły dalej a oni zostali w miejscu, wyprowadziłem się, kupiłem mieszkanie, mieszkam w nim do dziś.
Kobiety. Kochałem kobiety. Kochałem je krótko, powierzchownie i fizycznie. Uwielbiałem je oczarowywać, rozkochiwać, dostarczać burzy uczuć, utrzymywać w napięciu emocjonalnym i seksualnym. Porzucałem je, kiedy tylko nadto zbliżałem się do nich emocjonalnie lub, kiedy mnie nużyły.
Teraz jestem sam i myślę, że jeszcze długo tak pozostanie.
Ostatnie kilkanaście miesięcy mojego życia to jedna wielka libacja alkoholowa. Jedno wielkie upodlenie. Jedno wielkie dno. Piekło. Lęk, zmęczenie, myśli o śmierci i picie.
Zerwałem kontakty ze wszystkimi ludźmi, których znałem, obracałem się tylko wśród nowych znajomych i nieznajomych, którzy tak jak ja lubili wypić.
Nie wiem, jakim cudem nie zwolniono mnie z pracy. Przecież nie dlatego, że nigdy nie piłem w pracy, bo zawsze byłem wczorajszy. Nie wiem i nie pytam. Jeszcze nie pytam.
Moje życie to było jedno wielkie zło. Moje życie było złe, aż do środy popielcowej. Obudziłem się. Obudziłem się z myślą: Leo jesteś gó***m i gówniane jest twoje życie, wykończysz się, zachlejesz się. Dzisiaj pierwszy dzień postu, dzień postanowień Wielkanocnych, przestań chlać, Leo. Wstań i ogarnij się, idź do kościoła, módl się, żałuj za swoje życie parszywe. Nie wiem skąd myśl taka, bo wiara to nie była moja mocna strona, to nie była nawet słaba strona, wiary we mnie, po prostu, nie było.
Nie poszedłem do pracy. Poszedłem do kościoła, modliłem się, aby Bóg obdarzył mnie wiarą, dał mi siłę, żeby zrobił ze mną cokolwiek bylebym tylko przestał pić. Modliłem się i trochę przysypiałem, modliłem, usnąłem, znowu rozmawiałem z Bogiem. Spędziłem tak w kościele kilka godzin. Nagle, spłynął na mnie spokój, poczułem ciepło, które rozlewało się po całym ciele, poczułem miłość swoją do Boga i miłość Boga do mnie. Poczułem siłę, która płynie z tej miłości. Wiedziałem już, że tak długo, jak długo będę czuł tę miłość, jak długo zawierzę, zaufam i dam się prowadzić Bogu, tak długo ta siła będzie moją opoką, będzie mnie prowadzić i nie będę pić. Wyszedłem z kościoła. Nie posypałem nawet głowy popiołem. Ludzie zaczęli zbierać się w kościele a mnie, w stanie, w jakim byłem, popiół wydał się pustym rytuałem.
Wróciłem. Spojrzałem na mieszkanie i wiedziałem, co mam zrobić. Otworzyłem wszystkie okna, wietrzyłem mieszkanie i moje dotychczasowe życie. Musiałem zmienić w moim życiu wszystko, dosłownie wszystko. Mogłem pozostać tylko fizyczny ja, nic więcej. Umyłem naczynia, kuchnię, łazienkę, sprzątnąłem pokoje, wyrzuciłem wory butelek i śmieci. Stopniowo pozbywałem się z domu wszystkiego, rozdałem lub wyrzuciłem ubrania, meble, zasłony, pościel, poduszki, kołdrę, sprzęt, telewizor, kompa. Dosłownie wszystkiego, nawet drzwi od szaf wnękowych. Wymalowałem mieszkanie, wyremontowałem łazienkę, kupuję powoli nowe meble, lodówkę, ubrania, poduszki, kołdrę. W ubiegłym tygodniu kupiłem telewizor, przypomniałem sobie jak kocham piłkę nożną. Wyszorowałem mieszkanie pierwszego dnia. Było czysto, coś mi przeszkadzało, coś śmierdziało: papierosy. Rzuciłem.
Wziąłem urlop, nikogo nie wpuszczałem i prawie nie wychodziłem. Przez dwa tygodnie niewiele jadłem, dużo piłem. Psychicznie czułem się dobrze. Byłem silny i tak się czułem. Dużo rozmawiałem z Bogiem, myślałem o swoim przeszłym i przyszłym życiu. Jak żyć, co robić, czego nie robić. Kogo unikać, do kogo się zbliżyć. Gdzie bywać, których miejsc unikać. Mało spałem. Fizycznie byłem wrakiem. Przez wiele dni miałem telepkę, tiki oka, biegunkę, wymioty, serce mi łomotało, pociłem się, byłem mokry a usta to była jedna wielka rana. Przenicowałem się, ale nie piłem i nie paliłem. Stopniowo, w okresie trzech tygodni, organizm wrócił do normy.
Bóg był moją opoką a dom azylem, twierdzą i pozostało tak do dzisiaj.
Musiałem czymś zapełnić pustkę w mojej osobowości, którą do tej pory wypełniał tylko alkohol.
Mam kompa służbowego, więc musiałem pozbyć się również dostępu do internetu, zbyt wiele godzin przesiedziałem, pijąc, w sieci. Gry, hazard, fora, wszystko pod wpływem alkoholu. Nie chciałem wracać do tego. Mam dostęp w pracy, ale korzystam tylko służbowo, bo nowy ja nie chce okradać pracodawcy z czasu, za który mi płaci i tak jest dobrze. Pozostaje mi tylko smartfon i z niego czasami korzystam.
Powoli zaczynam sobie przypominać, co lubiłem, jak spędzałem wolny czas. Dobrze zaczęły mi robić spacery po lesie, książki, kino, teatr.
Powoli, bardzo powoli uczę się czerpać z tego przyjemność. Księgarnie, antykwariaty, kina i teatry to również miejsca, gdzie próbuję nawiązywać relacje towarzyskie. Zerwałem wszystkie kontakty z osobami, z którymi kiedykolwiek piłem, a więc ze wszystkimi. W moim życiu społecznym, poza pracą, jest pustka. Jestem sam. Nawiązałem kilka wartościowych znajomości i może pójdzie to w dobrą stronę i przekształci się w coś więcej, ale powoli spokojnie. Jestem bardzo ostrożny w poznawaniu ludzi.
Kobiety. Brak. Mam czas i tym razem nie szukam powierzchowności, urody i seksu. Oczekuję miłości.
Rodzina. Rodzice, rodzeństwo. Jeszcze nie mam odwagi. Jeszcze nie jestem gotowy. Nie wiem jak mam im opowiedzieć o tym wszystkim, jak prosić o wybaczenie, jak naprawić krzywdy.
Nie wiem jaszcze, czy przeprowadziłem uczciwy rachunek sumienia, czy przypomniałem sobie wszystkie moje winy. Nie tylko w stosunku do mojej rodziny, ale wobec wszystkich ludzi, których spotkałem na swojej drodze. Jest ich wielu i win jest wiele, wciąż wypływają z niepamięci nowe. Dwa razy zwątpiłem, dwa razy zapomniałem skąd przybywam. Dwa razy upadłem. Dwa razy się upiłem.
Pierwszy raz, w drugi dzień świąt spotkałem znajomych, mało pijących ludzi ze szkoły. Były święta, ja czułem się dobrze, poszliśmy coś zjeść, zamówili piwo, wino, kto tam, co lubi, ja wodę. Nie wiem, jak to się stało, ale ocknąłem się, kiedy wstawaliśmy od stołu a ja miałem już w sobie kilka piw. Żal, bolesny upadek mojego ego. Do dzisiaj nie wiem jak to się stało, chociaż domyślam się, dlaczego tak się stało. Nie dopiłem się. Upadłem i wstałem.
Drugi raz upadłem, w bardzo podobnych okolicznościach, w długi majowy weekend.
Pycha, pycha mnie zgubiła, zbytnia wiara w swoje możliwości. Już to wiem, już jest jej we mnie mniej, ale ciągle jest.
Bałem się weekendu czerwcowego, ale nauczyłem się unikać ludzi i miejsc, które doprowadziły do moich upadków. Wyjechałem i chodziłem po górach. Było wspaniale.
Dzisiaj są moje urodziny, które obchodzę bez rodziny.
Jestem w tej chwili sam. Smutne to i żałosne. Muszę rozliczyć się z przeszłością i poskładać siebie oraz swoje życie na tyle, aby zacząć prawdziwie żyć.
Żyłem w piekle, jestem w czyśćcu, ale czuję boże wsparcie i mam nadzieję na szczęśliwe życie.
 
     
Wiedźma 
Administrator


Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 04 Paź 2008
Posty: 9686
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 07:27   

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Leo!

Piękna opowieść, wspaniale mi się czytało, tylko ten zgrzyt na koniec - dwa zapicia :uoee:
Widocznie samo objawienie nie wystarczy, żeby poradzić sobie z uzależnieniem.
Chcesz nie pić, ale nie wiesz JAK to zrobić.
Ja miałam podobnie (tyle, że bez objawień, niestety :bezradny: )
Szamotałam się ze sobą i swoim alkoholizmem ładnych parę lat,
zanim poszłam po rozum do głowy i po pomoc i wiedzę do specjalistów.
Na terapii dowiedziałam się co i jak robić, żeby być trzeźwą.
Myślę, że dobrze by było, gdybyś zrobił tak jak ja.

Pozdrawiam i życzę dobrych wyborów

Ewa - alkoholiczka i lekomanka :toja:
_________________
Anioły dlatego latają, że lekce sobie ważą...
Co Wiedźma robi po godzinach
 
     
Gonzo.pl 
(banita)


Pomógł: 37 razy
Wiek: 63
Dołączył: 22 Maj 2011
Posty: 3629
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 07:28   

Nie jesteś sam. Jestem z Tobą. :)
Bardzo bliskie jest mi Twoje doświadczenie Boga. Mnie w podobny sposób opuścił przymus picia.

Żeby nie pić, wystarczy zrobić tylko jedną rzecz - zmienić całe swoje życie.
Zmieniłeś bardzo dużo w sobie, w swoim otoczeniu. Ale nie wszystko. A może te zmiany to tylko pozory? Czyste ściany, czyste ręce i obolała dusza.... Nią by trzeba się zająć. Na przeszkodzie szczęściu stoją urazy, lęki, krzywdy, emocje.

Myślałeś o terapii i mitingach AA? Tam nie będziesz sam, i nie myślę tu o czysto fizycznej obecności ludzi.
Program 12 Kroków to duchowe narzędzie kształtowania własnego życia.

A w dzień urodzin życzę Ci spokoju ducha. :kwiatek:
_________________
Wszystko jest możliwe. Niemożliwe zajmuje tylko więcej czasu.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 07:42   

23r
W Dniu Urodzin życzę Ci trzeźwości
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Dora 
(konto nieaktywne)


Pomogła: 6 razy
Dołączyła: 12 Sie 2011
Posty: 1133
Skąd: Lublin
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 07:45   

I ja ostani raz upiłam się w Wielki piątek, narobiłam tak dużo głupot, zgubiłam pieniądze i tak cieżko to odchorowałam, że uznałam to za znak od Boga i pić przestałam. Wróciłam na terapię, pracuje nad sobą i trzymam się zasady - dziś nie piję. Wszystkiego dobrego w urodzinki, nie picia życzę :kwiatek:
_________________
W życiu piękne są tyl­ko chwile...
Ryszard Riedel
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 08:06   

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin,wytrwałości w postanowieniu
i aby się wypełniła pustka,jaka ci doskwiera
prawda że ją odczuwasz??? i jest nią rodzina,,,a raczej jej brak
pędź do nich,nie przepraszaj,proś o wybaczenie
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
bunia 
Towarzyski



Pomogła: 5 razy
Dołączyła: 26 Maj 2011
Posty: 222
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 08:45   

Wszystkiego dobrego w Dniu Urodzin Leo :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
 
     
Mysza 
Gaduła



Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 08:49   

Najlepsze życzenia urodzinowe Leo


cierpliwości i konsekwencji w układaniu własnego życia
Aśka współuzależniona :)
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
Adalbert 
Małomówny



Wiek: 55
Dołączył: 11 Mar 2012
Posty: 35
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 09:10   

Najlepszego...
 
     
ARTURO 
Małomówny
uzależniony C2H6O



Wiek: 57
Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 61
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 09:39   

Wszystkiego dobrego w dniu urodzin !
Miło się czytało - podziwiam - masz dużo siły - ja sam bym sobie nie poradził - dobrze że żona wypchneła mnie na terapię.
Z tą moją rodziną ( mamą ) jest tak - mam wyżuty sumienia że przez tyle lat jej nie zauważałem , zbywałem , a widzę że zawsze mogłem i mogę na nią liczyć - nie mogę się zebrać aby jej to jakoś wynagrodzić, wyjaśnić .... - i choć jest już dobrze to czuję że jest jeszcze daleko ...

powodzenia i pomyśl o rodzinie - jesteś młody ale czas i Tobie ucieka ...
_________________
" Dzisiejszy człowiek żyje w stanie impotencji. Został wykastrowany przez wygody. Łatwość współczesnego życia doprowadziła go do ruiny. "
 
     
kamo 
Towarzyski



Pomógł: 1 raz
Dołączył: 02 Kwi 2012
Posty: 200
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 10:16   

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin 100 LAT.
Możesz zmienić swoje życie i pierwszy krok już poczyniłeś.
Kilka osób już napisało a Ja się do tego dołączę iż możesz zrobić następny krok i sięgnąć po terapie i zacząć chodzić na mityngi AA.
Ja właśnie taką drogę wybrałem i nie żałuje ani jednego dnia z trzeżwego życia a Pan Bóg mnie w tym wspiera także i ciebie wesprze,wystarczy Go poprosić o wsparcie czego z całego serca Tobie życzę....... :mgreen:
_________________
KAMO
 
     
Krzysztof 41 
Gaduła
krzysztof



Pomógł: 49 razy
Wiek: 54
Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 814
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 10:35   

Najlepszego niech Ci się wiedzie w trzeźwieniu :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
_________________
Dziś dam radę wreszcie wstać,dzisiaj wreszcie ruszę w świat,własną ścieżką, jeszcze nie znaną,
zobaczyć chce co jest za ścianą.
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 10:45   

Wszystkiego dobrego z okazji urodzin życzy Olga.
Jakby co - jestem współ
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 10:51   

wszystkiego najlepszego.

:D
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
leo 
Małomówny


Wiek: 40
Dołączył: 15 Cze 2012
Posty: 35
Skąd: coast
Wysłany: Sob 16 Cze, 2012 11:11   

Dziękuję za życzenia, wzruszyłem się.
Byłem na spacerze, w lesie. Piękna pogoda, świeżość i różnorodność zielenii, śpiew ptaków, cisza, spokój. Regeneruję się w taki sposób dwa, trzy razy w tygodniu. Mnie wystarczy.
Oczywiście mam świadomość, że sama łaska wiary nie wystarczy. Jest ona dla mnie opoką, podstawą, na której buduję swoje nowe ja, która tworzy bazę dla mojego niepicia. Daję sobie prawo do upadków, jest jeszcze we mnie pycha i zwątpienie, ale wiem, że nie jestem doskonały. Staram się zacząć wszystko od nowa, zerwałem symbolicznie lub faktycznie ze wszystkim co mnie łączyło z piciem.
Wiem, że jestem pełen zwątpień, słabości, lęków, obaw, ale staram się, bardzo się staram pracować nad sobą. Jestem otwarty na wdzystko, co może sprawić, że lepiej i pełniej rozwinę się, zmienię w pożądanym kierunku.
Piszecie o tetapii, mitingach aa, krokach. Podzielcie się ze mną swoim doświadczeniem, pogłebijcie to , co zostało zasygnalizowane. Ja chcę być przekonanym, jestem otwarty i czekam.
Rodzina. Jeszcze nie. Dzisiaj nie. Wiem, że nie ucieknę od odpowiedzialności za słowa i czyny, ale jest we mnie jeszcze zbyt wiele pychy.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 11