Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
WSPÓŁZALEŻNOŚĆ - MOJA ..."ZBRODNIA"
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 15 Kwi, 2012 22:17   

pterodaktyll napisał/a:
Co to on obraz jakiś? g45g21

no patrzę w niego jak w jakiś święty obrazek we4ed trzeźwy alkoholik on przecie :smieje:
pterodaktyll napisał/a:
Perukę mu ku
żadnych retuszy, peruk, tupecików- jeszcze mi jakaś koalka to moje cudo zagarnie, nie dam, mój ci on, wara, a kysz... ;) :smieje:

Flandria napisał/a:
dla mnie: rozczulać się nad kimś = rozczulać się nad sobą
Myślisz, że można to jakoś rozdzielić?

według mnie? tak.
Rozczulam się nad kimś: oj,bidusiu ty mój, niezaradna gapo, niezdaro, zrobię to za Ciebie, jeszcze sobie paluszki przytniesz tą wyrzynarką

Rozczulam się nad sobą: Oj, biedna ja, takiego głupola sobie wzięłam, niezdara, oferma taka, nawet gwoździa wbić nie umie, dziadyga jedna, a mówiła matka...

Rozczulam się w czyjeś obecności: Oj, jaki fajny ten mój men i taki zaradny, i czuły i pamiętał o naszej rocznicy i znów kupił mi moje ulubione konwalie i pamiętał, że chciałam mieć tę płytę i podobały się mi te kolczyki fny , tak mi się ciepło na serduszku zrobiło
No z tymi powyżej to mi się ten czasownik "rozczulać" kojarzy
_________________

 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 15 Kwi, 2012 22:23   

Flandria napisał/a:
Te rzadkie blond

na razie to wcale nie są rzadkie, ale cóż... patrzę na życie bez różowych okularów... jego koledzy już są łysi... taka kolej rzeczy :bezradny: mam nadzieję, że i bez włosów będę go kochać :bezradny:
Flandria napisał/a:
że pomimo tak poważnej wady ( :mgreen: )

pogodziłam się już z tym okropnym niedopatrzeniem i ogłosiłam bezsilność :bezradny:
_________________

 
     
Mysza 
Gaduła



Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Nie 15 Kwi, 2012 22:24   

pietruszka napisał/a:
Rozczulam się nad kimś: oj,bidusiu ty mój, niezaradna gapo, niezdaro, zrobię to za Ciebie, jeszcze sobie paluszki przytniesz tą wyrzynarką

Rozczulam się nad sobą: Oj, biedna ja, takiego głupola sobie wzięłam, niezdara, oferma taka, nawet gwoździa wbić nie umie, dziadyga jedna, a mówiła matka...


Pietrucha ff4ghh
bo mnie się właśnie rozczulanie podobnie kojarzy, tylko nie bardzo potrafiłam "ubrać w słowa", z takim litowaniem się nad kimś/nad sobą...a to wg mnie prowadzi dalej do ...braku szacunku...i do kogoś i do siebie
jesteś wielka ergr
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Pomogła: 69 razy
Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Nie 15 Kwi, 2012 22:51   

pietruszka napisał/a:
No z tymi powyżej to mi się ten czasownik "rozczulać" kojarzy

mnie się słowo "rozczulać" w ogóle nie kojarzy z mówieniem, tylko z konkretnym uczuciem
pewnie dlatego nie mogłam zrozumieć o co chodzi :bezradny:
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 15 Kwi, 2012 23:09   

Flandria napisał/a:
mnie się słowo "rozczulać" w ogóle nie kojarzy z mówieniem, tylko z konkretnym uczuciem

a mi z nadmiarem różniastych uczuć, a nie tylko z synonimem "wzruszyć się". Nawet wzruszyć się można na smutno, tkliwie, z czułością, z żalem. Tylko trudno, nawet przy pomocy emotki, a tym bardziej suchego słowa przybliżyć emocje, uczucia.

Chyba warto szukać wpierw uściślenia, co, kto, jak rozumie, jak definiuje - bo stąd często kłopoty ze wzajemną komunikacją. Dlatego pytałam się, co rozumiecie przez "rozczulanie się" - bo pewnie i kilka innych "definicji" znalazłoby się. Dla mnie to całe "rozczulanie się" bardzo nieprecyzyjne jest. Ale z uczuciami tak jest. Trudno jest "opowiedzieć", dużo łatwiej przekazać mową ciała, ale tutaj to raczej trudne jest.
_________________

 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Pomogła: 69 razy
Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Pon 16 Kwi, 2012 00:05   

pietruszka napisał/a:
Chyba warto szukać wpierw uściślenia, co, kto, jak rozumie, jak definiuje - bo stąd często kłopoty ze wzajemną komunikacją.

masz rację :)
 
     
OSSA 
Upierdliwiec


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 20 Wrz 2011
Posty: 2272
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Pon 16 Kwi, 2012 02:20   

Flandria napisał/a:
W każdym razie, od mężczyzny oczekuję konkretnych zachowań. Nie wyobrażam sobie być z kimś kto nie mieści się w tym moich "ramkach".


Moim zdaniem na dłuższy czas nie da się nikogo wcisnąć w ramki, to jakby od ciebie facet oczekiwał, że zawsze będziesz młoda, ładna i zgrabna. Nawet nie wiem jak będziesz się starała i tak wypadniesz z tej ramki.
Jeśli faktycznie kogoś kochasz, na kimś ci zależy, chcesz z nim być i ten związek ma się rozwijać to obie strony powinny ustalić jakieś granice, których przekraczać nie wolno, reszta jest sprawą wzajemnych uzgodnień, tolerancji i zrozumienia .

Jeśli chodzi o moje dzieci i przykład z czapką, odpowiedź jest krótka jestem dużym chłopcem potrafię się ubrać , jeśli nie chcą by właziła z butami w ich życie wyraźnie to mówią. Czy mi się to podoba :mysli: nie koniecznie, chętnie bym im dołożyła do tej czapki, szalik i rękawiczki. :mgreen:
Ostatnio zmieniony przez OSSA Pon 16 Kwi, 2012 02:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mysza 
Gaduła



Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Śro 12 Wrz, 2012 08:49   

znalazłam fajną bajkę, trochę długa :szok: ale wrzucam, bo dość znajoma wydała mi się postać króla... :mysli:
zastanawiałam się tylko, jak nawiązać do tematu, a tu proszę

OSSA napisał/a:
na dłuższy czas nie da się nikogo wcisnąć w ramki,


Bajka o ocalonym królestwie
Autor: Ewa Roman


Był sobie król i królowa. Król był człowiekiem pedantycznym i wymagającym. Tak właściwie to nikt nie potrafił sprostać jego wymaganiom. Nie uznawał żadnego autorytetu, bo nikt nie był wystarczająco idealny i bez skazy, by król mógł go za autorytet uznać.
Nikogo też tak naprawdę nie szanował, bo szanować mógł tylko ludzi idealnych i bez skazy. Często też z tego samego powodu chodził naburmuszony i obrażony, a najbardziej wtedy, gdy królowa nie potrafiła sprostać jego wymaganiom.

Król, jak każdy zresztą król, miał poważne plany co do przyszłości królestwa. Były to jego plany indywidualne, do których zawsze przekonywał tak długo królową, aż zaakceptowała je jako plany wspólne. Jednak poważne plany wymagały sporego wysiłku, wszystkie po jakimś czasie przerastały króla i jego możliwości i stawały się dla niego uciążliwe. Król zostawiał więc po jakimś czasie każdą rozpoczętą inwestycję, a królowa próbowała za każdym razem ratować je, aby przynajmniej odzyskać to, co zostało zainwestowane. Choć nie lubiła gwałtownych zmian w swoim życiu, musiała się do nich przyzwyczaić.

A król wciąż porzucał kolejne strategie rozwoju królestwa, zostawiając je królowej, bądź zastępując je innymi.
Królowa z początku starała się jak mogła. Wiele rzeczy robiła, żeby sprostać wymaganiom króla. Zmęczona jednak ciągłym jego niezadowoleniem i jego widzimisię, zostawiła wszystkie sprawy pałacu w jego rękach. Sama zaś zajęła się porządkowaniem spraw królestwa wyższej rangi. Król zaś ograniczył swoje panowanie do obszaru samego pałacu. Czasami, gdy inni potrzebowali jego pomocy, chętnie pomagał w sprawach, które lubił robić i na których znal się znakomicie. Wtedy był szczególnie niezastąpiony. W takich przypadkach był bardzo zadowolony nie tyle ze swojej pracy, co z faktu, ze ludzie proszący o pomoc wykonywali bez ociągania i sprzeciwu wszystko, cokolwiek on zarządził. Jeżeli jednak przymuszali go do trzymania się ich pomysłu, wówczas narzekał głośno w pałacu na ich dziwne wymysły.

Król i królowa mieli dwoje dzieci, ale król nie mógł ich kochać, bo nie spełniały wymogów, jakie z punktu widzenia króla powinny spełniać dzieci. Kilkanaście lat próbował nagiąć je tak, aby mieściły się dokładnie w wyznaczonych przez niego ramkach, ale jeśli już prawie się mu udało, one znów rosły i znowu trzeba je było naginać. Tu trzeba jednak koniecznie nadmienić, że ramki miały dokładnie wymiary króla i tak naprawdę tylko on mógł się do nich dopasować. One próbowały się poddać temu naginaniu, gdy były małe, i cierpiały przy tym wyginaniu. Gdy jednak trochę podrosły, z prób wyginania pozostał tylko żal do króla, ze pozbawił ich ojca.
Król jak każdy król miał mnóstwo służby, ale oddalił po kolei wszystkich służących, bo żaden z nich nie potrafił wykonać swojej pracy wedle oczekiwań i norm wytycznych króla. Gdy pozostał tylko jeden, ostatni już służący, król wykonał potrzebną czynność za niego, zakładając z góry, że i tak nie zrobi tego jak należy.

Sam prał swoje rzeczy, odwiedzał targ, aby zakupić potrzebne do jedzenia produkty. Miał swoje upatrzone do tego miejsca. Sam też gotował. W dni wolne był nawet skłonny oddać swe panowanie w kuchni królowej, ale bez przerwy był nękany wątpliwościami, czy to, co ona ugotuje, da się zjeść. Mogła przecież cos rozlać, rozsypać, a co gorsza, nawet spalić garnki. Dlatego słysząc odgłos nastawianych garnków zaraz zjawiał się w kuchni, by nic nie uszło jego królewskiej uwadze, bowiem kupował tylko tanio i pożytecznie. Wszystko to było dla niego, jak sam mawiał, wielkim ciężarem, ale nie było a całym świecie człowieka, który mógłby to zrobić równie dobrze, równie oszczędnie i równie porządnie, jak sam król.
Wpadł na pomysł, żeby wydać edykt, w którym mógłby wyrazić swój problem, a jednocześnie z człowieka niezrozumianego,( bowiem już nikt nie rozumiał, o co mu tak naprawdę chodzi ), stać się człowiekiem zrozumianym i zaakceptowanym. Tak, to naprawdę mogłoby go uwolnić od problemu.
Wyszedł na taras pałacu i przemówił:

Drodzy poddani: ( tu miał na myśli także królową i dwoje dorosłych już dzieci ) Chciałem wszystkim ogłosić, że jestem Człowiekiem Niezastąpionym i nikt nie może mnie w tym zadaniu zastąpić, postanowiłem jako Idealny Człowiek przygotować dla was Idealne Ramy. Powinniśmy wszyscy być jednością. Ale żeby tą jedność osiągnąć, musicie dopasować się do tych ram w Idealny Sposób z dwóch powodów: po pierwsze, że sam pomysł jest Idealny, a po wtóre, że Ramy są Idealne. Jestem w stanie pomóc wam tą doskonałość osiągnąć, musicie tylko z oddaniem i bez szemrania poddać się mnie, Niezastąpionemu i Idealnemu. Musicie zmieścić się w ramach moich oczekiwań, a możecie to osiągnąć myśląc jak ja i czyniąc wszystko jak ja. Poza Idealnymi Ramami nie ma nic, dlatego chcąc d alej mieszkać w moim królestwie, musicie zaakceptować mój Idealny Pomysł.

W ten sposób sam zastawił na siebie pułapkę i wpadł w straszne sidła. Z jednej strony bowiem zdawał sobie sprawę, że jest Człowiekiem Niezastąpionym, z drugiej zaś obarczonym ponad miarę zadaniami, w których nikt inny nie potrafił go zastąpić. Chciał od tego ciężaru uciec, ale przecież jak ma uciec, skoro nie ma takiego człowieka, który go zastąpi, a poza tym straciłby kontrolę nad swoim Idealnym Pomysłem. Na dodatek Pomysł okazał się nie tak wcale Idealny, bo gdyby taki był, wszyscy poddani krzyknęliby : Hura!
Efekt był jednak inny: prawie wszyscy poddani odeszli, bo nie mieli ochoty na Idealny Pomysł. Woleli Swoje Ciasne Ramy bardziej niż Idealne Ramy, nawet wtedy, gdyby pochodziły z Idealnej Głowy Idealnego Króla. Gdzieś na boku została garstka poddanych: Królowa i dwoje dzieci. Smutno im było, gdy widzieli porażkę Króla. Król podszedł do nich i orzekł:
- Czy i wy chcecie odejść?
- My nigdzie nie odchodzimy. My zostajemy w Swoich Ciasnych Ramach - odrzekli zgodnie.
- W takim razie, skoro poza Idealnymi Moimi Ramami nic nie istnieje, nie ma was. Mogę odejść.
- Nie zostajemy sami. Jest nas wielu. Wielu Nieidealnych. - odpowiedziała Królowa.
- Zrobiłaś mi to, co najgorsze! - z wyrzutem powiedział Król.
- Nie czuje się winna. Wszystko to, co ci ślubowałam, dotrzymałam. A że nie jestem Idealną Żoną? Cóż, nie było takiego zdania w obietnicy małżeńskiej.

Król wyjechał. Pewno sam przed sobą nie może pogodzić się z porażką Swojego Idealnego Pomysłu. Poddani potrzebowali jednak Króla. Po niedługim czasie wszędzie było słychać radosne okrzyki: Wiwat Królowa!!! Poddani wybrali ją. Mogła ich zrozumieć i zaakceptować, bo była taka jak oni, Nieidealna. I w tym była jedność!

Źródło: www.psychotekst.pl
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
Iwonka73 
(konto nieaktywne)

Wiek: 51
Dołączyła: 22 Sie 2012
Posty: 37
Wysłany: Nie 16 Wrz, 2012 15:48   

Mysza napisał/a:
Tylko dopóki my będziemy tą dysfunkcję pielęgnować i nie bedziemy chciały się nią zająć, bo to obnaży trochę inną naszą twarz, a większość z nas nie jest gotowa ani chętna, taką twarz zobaczyć ....dopóty on bedzie pił... bił.... będzie... hazardzistą... narkomanem...seksoholikiem...itp, itd.
Uzależnione będziemy od jego akceptacji i jego uznania. Jego obecności, jego potrzeb, jego miłości lub jej braku. A przecież nasze życie nie od tego powinno zależeć, nie w takich rękach powinno być.

I dlatego ważne jest, by potrafić przyznać się przed samą sobą, że nie jestem taka jaka myślałam że jestem,że też robie błędy i wreszcie, że...
za swoje życie....odpowiadam ja sama
Właśnie :uoee: A ja się faktycznie uzalezniłam od obecności, miłosci, porzeb, a teraz jego braku :szok: I choć rozumiem coraz bardziej siebie, to jestem zła, ze się co trzeci dzień cofam...
całe szczęscie, że znam siebie na tyle i mam w sobie samokrytycyzm, aczkoliwek czasami za duży ;) Pracuje nad tym... Nikt nie jest idealny :skromny:

A Bajkę o ocalonym królestwie przanalizowalam i doszłam do wniosku, ze w przeszłości stosowałam "ramy", jednakże wychowywanie i opieka nad córką niepełnosprawna te ramy obaliły, nauczyły mnie pokory i ogromnej tolerancji :tak:
Mysza napisał/a:
Mogła ich zrozumieć i zaakceptować, bo była taka jak oni, Nieidealna.
I ja nie jestem idealna i teraz mi z tym dobrze. Ta bajka poprawiła mi nastrój :skromny:
Ostatnio zmieniony przez Iwonka73 Nie 16 Wrz, 2012 15:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
darekd 
Milczek
Darek. Z perskiego daraya vahu



Pomógł: 1 raz
Wiek: 54
Dołączył: 23 Sie 2012
Posty: 7
Skąd: Bartoszyce
Wysłany: Nie 16 Wrz, 2012 16:08   

Czytając zastanowiłem się chwilę...
Jeżeli cofasz się co trzeci dzień, a pozostałe dwa idziesz do przodu, to może to cofanie jest Tobie potrzebne, a mimo wszystko i tak jesteś do przodu o 2.5 kroków tygodniowo?
Każdy ma swoje tempo...
_________________
Na kursie i ścieżce :)
Życie jest drogą ciągłego rozwoju i doskonalenia, którą idę na własny rachunek. Nawet jeśli czasem jest on wysoki- jestem Panem swojego życia
 
     
Mysza 
Gaduła



Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Nie 16 Wrz, 2012 20:24   

darekd napisał/a:
Każdy ma swoje tempo...

ważne, by to zrozumieć i nie zmuszać się do czegoś na co nie jest się gotowym...
podjęte działania tylko wtedy dają efekt, kiedy jesteśmy co do nich przekonani i wiemy, że inaczej zrobić/postąpić nie możemy, nie chcemy
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
darekd 
Milczek
Darek. Z perskiego daraya vahu



Pomógł: 1 raz
Wiek: 54
Dołączył: 23 Sie 2012
Posty: 7
Skąd: Bartoszyce
Wysłany: Pon 17 Wrz, 2012 07:50   własne tempo

własne tempo jest tutaj najważniejsze. Sam doskonale wiem, jakie są koszty, kiedy narzucam sobie wysokie tempo, nie będąc gotowym na danych "ruch". U mnie wynika to z dążenia do perfekcjonizmu, obowiązkowości oraz chęci nie zostawiania niczego na później.
Na pewnym momencie swojej drogi usłyszałem pytanie, które nadal we mnie jest:

"Mówisz, że kto stoi w miejscu, ten tak naprawdę się cofa.
A co jeżeli masz przed sobą przepaść?"


Czas zatrzymania się staje się więc dla mnie czasem na zebranie sił, a co ważniejsze, czasem na przyjrzenie się "przepaści" i zastanowienie jak - z największą korzyścią dla siebie, rozwoju - ją pokonać. Oczywiście o ile jej pokonanie lub walka ma sens :) [/b]
_________________
Na kursie i ścieżce :)
Życie jest drogą ciągłego rozwoju i doskonalenia, którą idę na własny rachunek. Nawet jeśli czasem jest on wysoki- jestem Panem swojego życia
 
     
dromax 
Gaduła
abstynencki styl życia



Pomógł: 2 razy
Wiek: 73
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 525
Skąd: Zielona Góra
Wysłany: Pon 17 Wrz, 2012 08:17   

darekd napisał/a:

Jeżeli cofasz się co trzeci dzień, a pozostałe dwa idziesz do przodu, to może to cofanie jest Tobie potrzebne, a mimo wszystko i tak jesteś do przodu o 2.5 kroków tygodniowo?
Każdy ma swoje tempo...

:lol: Można latać samolotem, jeździć szybkim autem, można rowerem albo chodzić piechotą.
Ale czy nie szkoda czasu?
_________________
http://bez-dymka.cba.pl
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Pon 17 Wrz, 2012 09:10   

dromax napisał/a:
Można latać samolotem, jeździć szybkim autem, można rowerem albo chodzić piechotą.
Ale czy nie szkoda czasu?



Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy

:)
_________________
:ptero:
 
     
Mysza 
Gaduła



Pomogła: 41 razy
Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Pon 17 Wrz, 2012 12:15   

Cytat:
Można latać samolotem, jeździć szybkim autem, można rowerem albo chodzić piechotą.
Ale czy nie szkoda czasu?


i można wsiąść w bolid formuły1 i rozpiep**** się na pierwszym zakręcie...
Ale...czy nie szkoda życia?
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 11