Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Młodzi alkoholicy
Autor Wiadomość
Wiedźma 
Administrator


Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 04 Paź 2008
Posty: 9686
Wysłany: Sob 23 Maj, 2009 07:00   Młodzi alkoholicy

Nie wiem czy też to zauważyliście, ale ostatnio można zaobserwować na alkoforach pewne zjawisko -
obniżenie się wieku osób pojawiających się na nich z powodu problemów z alkoholem...
Jeszcze nie tak dawno normą było uświadamianie sobie konieczności szukania pomocy przez osoby po czterdziestce,
teraz coraz częściej pojawiają się dwudziestoparolatki mówiący o sobie "jestem alkoholikiem"
Zastanawiam się, czy powinniśmy z tego powodu cieszyć się czy niepokoić.
No bo czegóż może to zjawisko dowodzić?
Obniżenia wieku świadomości uzależnienia czy obniżenia wieku uzależniania się?
Czy dzieje się to za sprawą obecnej ogólnodostęopności informacji o alkoholizmie,
coraz powszechniej przeprowadzanych akcji profilaktycznych,
czy może za sprawą wszechobecnej reklamy piwa,
przyzwolenia na jego spożywanie w miejscach publicznych przez młodzież,
bagatelizowania go jako nośnika C2H5OH -
nazywane szczytnie propagowaniem kultury spożywania piwa... :roll:

Gdy wspomnę początki mojego uzależnienia, to oba te czynniki były niedostrzegalne -
o zagrożeniu alkoholizmem wiedziałam tylko tyle, co usłyszałam od matki:
"Nie pij tyle, dziewczyno, bo się stoczysz" przy czym owo stoczenie się było dla mnie taką abstrakcją,
że nie zawracałam sobie tym głowy i puszczałam mimo uszu matczyne trucie.
Drugi czynnik - picie przez młodzież oczywiście też miało miejsce, ale raczej na zasadzie zakazanego owocu,
nie było społecznego przyzwolenia na robienie tego w miejscach publicznych,
a już dziewczyna w pijalni piwa była nie do pomyślenia!
Nie szukałam statystyk jak taki stan miał sie do stanu uzależnień wtedy i dziś (chyba poszukam)
ale z tego co sobie uświadamiam - młodzież wówczas świetnie się bawiła i rozrabiała,
a nie posypywała głów popiołem na terapiach i mityngach.
Inna sprawa, że terapii wtedy też nie było, co najwyżej serwowano anticol bądź inną chemię.
Tym niemniej gdy chodziłam po niego do przychodni w wieku 28 lat, zawsze byłam najmłodsza w poczekalni :oops:

Pomijam tu kwestię narkotyków, bo to jednak nieco inna bajka z powodu dynamiki uzależniania się,
chociaż chyba nie są one tu bez znaczenia bo - przecież dzieciaki pewnie próbują jednego i drugiego
i ich organizmy przez to inaczej reagują na alkohol niż nasze w młodości na sam alkohol...

Co o tym sądzicie? Macie jakieś własne obserwacje bądź przemyślenia czy teorie?
_________________
Anioły dlatego latają, że lekce sobie ważą...
Co Wiedźma robi po godzinach
 
     
Beniamin 
Towarzyski


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 475
Wysłany: Sob 23 Maj, 2009 07:26   

Faktycznie, świadomość wśród młodzieży choroby jaką jest alkoholizm zdecydowanie wzrosła. Ma tu rzecz jasna ogromne znaczenie duża dostępność do informacji dotyczących tego problemu. Uważam jednak że to pewnego rodzaju zasługa postępu cywilizacyjnego zarówno dotyczącego technicznej strony naszego życia, jak i tej moralnej dotyczącej świadomości, tolerancji. Choć wolę to nazywać powszechnością danego problemu prowadzącą do jego akceptacji społecznej. W chwili obecnej znacznie swobodniej niż to czyniliśmy kiedyś mówi się o wielu problemach dotyczących ludzi, wiele z niech powoli staje się społecznie akceptowalne. No może tolerowane . Jak Wiedźmo napisałaś znacznie więcej młodych ludzi pojawia się na alkoforach, to znaczy w miejscach dających poczucie anonimowości. Jasne, deklarują tam swoje uzależnienie, choć osobiście uważam to za mało świadome. Nadal na terapiach czy mitingach jest tych osób mało, ale z czasem ich przybywa co jest bardzo budujące.
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Sob 23 Maj, 2009 08:44   

Wiedźma napisał/a:
dwudziestoparolatki mówiący o sobie "jestem alkoholikiem"

moje zdanie na ten temat jest dość rozwinięte
a mianowicie internet przyszedł zbyt późno on się rozwija i dopiero teraz daje w znaki
dlatego to ci starsi działający w "AA" zapoczątkowali,dając przykład
a młodsi wybierając tę drogę dołączają
i jak to zauważył Paweł
Beniamin napisał/a:
więcej młodych ludzi pojawia się na alkoforach, to znaczy w miejscach dających poczucie anonimowości.

to pocieszające że próbują coś w młodym wieku z sobą zrobić
młody wiek to trudny do takich podjęć,to wiek w którym przechodzi się w dorosłość
to wiek gdzie pewne nakazy ustępują i tak np.są dozwolone od lat 18
i jak tu z odzyskanego zakazu będąc dorosłym i tak długo na to czekając,a teraz samemu sobie zakazać
jednak są wyrozumiali,którzy rozumieją takie rady
Wiedźma napisał/a:
"Nie pij tyle, dziewczyno, bo się stoczysz"

ja wierzę że z czasem posuną się dalej za radą, i pojawią się coraz tłumniej na meetingach
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Ksenia34 
Towarzyski



Pomogła: 2 razy
Wiek: 50
Dołączyła: 13 Paź 2008
Posty: 411
Skąd: Irlandia
Wysłany: Sob 23 Maj, 2009 09:42   

Ja w sumie jak szlam na miting myslalam ze bede najmlodsza,a okazalo sie ze wcale tak nie bylo,mam swoich rowiesnikow a czasem mlodszych.Mysle tez ze duzy wplyw maja na to ludzie slawni,jesli slyszysz co chwile w radio ze ten albo ta sa na odwyku zaczynasz sie zastanawiac i szukac odpowiedzi.Ja pamietam ze nawet jeszcze za moich czasow,gdzie alkohol zaczal byc bardziej dostepny i zaczynalo sie wlasnie picie dziewczyn na dyskotekach,ja jakos nie pilam,ale pamietam tez moje imprezy w wieku 16 lat gdzie na 8 osb mielismy jedna Sangrie i szampana,i wszyscy sie swietnie bawili,potem juz zaczal sie jakby taki wyscig i zaklady kto wiecej w siebie wleje,mysle ze to byl przelom.Szkoda,ze teraz mlodzi musza sie nawalic na imprezach a najlepiej jak nic nie pamietaja,bo wtedy na drugi dzien mozna powspominac"a pamietasz to".Moje poczatkowe imprezy byly fajniejsze,jakis klimat w nich byl,teraz tylko na imprezach rozchodzi sie o to kto wiecej wodki przyniesie i zeby jak najszybciej sie nachlac.
_________________
Przestań sobie wyobrażać – doświadczaj tego, co rzeczywiste.
Przestań niepotrzebnie myśleć - zamiast tego patrz i smakuj.
 
 
     
baca 
Towarzyski



Pomógł: 1 raz
Wiek: 67
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 204
Skąd: Przemyśl
Wysłany: Nie 24 Maj, 2009 03:36   

Tak było zawsze, ale gnoje nie wiedzieli że już są nałogami. A teraz dzięki nam wiedzą, więc czas na reakcję ,maja dłuższy. A wczesne wykrycie to powodzenie terapii.
Ponadto jest to czynnik szpanu---"O, ja alkoholik jestem!!!)
Ale na zimne dmuchać!
Hej! Spadam!
_________________
mamy tylko wakacje!
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Nie 24 Maj, 2009 17:13   

był taki text kiedys, odnalazłem i wklejam. wnioski samemu mozna wyciągnąc.


Dzieci alkoholicy
Renata Radłowska
2001-03-11, ostatnia aktualizacja 2001-03-11 18:00
Rano dziewięcioletni Jarek miał drgawki. Bał się, że nic nie umie, że koledzy będą się z niego śmiać, że wychowawczyni wezwie rodziców. - Ale jak pomyślałem, że po szkole wypiję, to przechodziło
Gabinet doktora Romana Bednarskiego: pomarańczowe ściany, żółta kanapa, pluszowe misie na podłodze. Doktor siedzi na szerokim, niebieskim fotelu.

Sześcioletnia Ania (jasne kucyki, duże zielone oczy, chuda) siedzi na kanapie. Prawie jej nie widać, bo wciska się w szczelinę między poduszkami. Opowiada:

- Mam prysznic tu, pod włosami na głowie. Tak mi szumi i pluska. To kładę się na dywanie i pływam, na niby. Ale ostatnio to naprawdę. Wtedy woda jest dla mnie za duża.

Doktor jest psychiatrą dziecięcym. Będzie Anię wyławiał. Za drzwiami czekają rodzice. Ojciec Ani otwiera elegancki kalendarz. Pod datą 5 marca wpisuje: "Zaczynamy terapię".

Tego samego dnia, w innej części Krakowa. Gabinet Doroty Wójcik, pedagoga szkolnego: białe ściany, biurko, dwa krzesła, radio. Na krześle dziewięcioletni Jarek (krótkie sterczące włosy, wąskie zaciśnięte usta, krosty na czole). Pani pedagog chodzi po pokoju.

- Co czujesz po wypiciu? - pyta.

- Odważny jestem, jak tata. Bić bym się chciał.

Wpada matka Jarka. Krzyczy: - To, co w rodzinie jest, ma zostać w rodzinie.

Wybiega z gabinetu, za nią Jarek. Pani pedagog wzdycha, w kalendarzu na biurku (takim na tekturowej podstawce) zapisuje: "Prawdopodobnie nie dojdzie do żadnej terapii".

Niedobry sok

Ania jeszcze nie chodziła, a już znała cały dom. Raczkowała na parterze, na pierwszym piętrze. Poznawała dywany, nogi szaf, stoły od spodu, zimną posadzkę w łazience, haftowane kapy zwisające z rozłożystych sof. Miała jedenaście miesięcy, gdy zaczęła chodzić. Mogła już naciskać guziki pralki automatycznej. I patrzeć na wchodzących i wychodzących gości. Czasem opierała się o barek na kółkach i jeździła po całym pokoju.

Takich barków na kółkach w domu Marczyńskich (mieszkają w ekskluzywnej dzielnicy Krakowa) jest kilka. Barek w kuchni ("żeby zawsze był pod ręką"), dwa barki w salonie, jeden w gabinecie Bogdana, ojca Ani. Są też inne. Te, które nie jeżdżą, a chowają się we wnękach mebli.

Wódka, likiery, dżin, whisky, koniak. Wódka dla znajomych Bogdana z pracy, likiery dla przyjaciółek Edyty (matka Ani), dżin dla ojca Bogdana, whisky dla ojca Edyty, koniak dla ważniejszych klientów (Marczyńscy są właścicielami kilku butików). Dla każdego coś. W lodówce jeszcze piwo i szampan.

Bogdan (37 lat, ekonomista): - Styl europejski. U nas nie wyjmuje się wódki z szafy. A alkohol to dodatek do rozmowy.

Edyta (35 lat, chemik): - Zawsze mamy dużo gości. Codziennie ktoś przychodzi. Częstowanie alkoholem to część ceremoniału.

Kiedy Ania była mniejsza, często siadała na kolanach matki. Patrzyła, jak panie i panowie jedzą miniaturowe kanapki, sałatkę i piją z kryształowych kieliszków. Widziała, jak robią się czerwoni na twarzach, śmieją się coraz głośniej, są inni - szczęśliwsi. Nie tak, jak na początku. I mama była inna - przytulała ją mocno, całowała w czubek głowy.

Któregoś dnia dziewczynka (może miała trzy lata) wsadziła palec do kieliszka z likierem, z którego piła ciocia. Skrzywiła się i powiedziała głośno: "Niedobry sok". Ojciec z uśmiechem zaprzeczył: "Dobry, kochanie, dobry". Ania spróbowała jeszcze raz. Goście się śmiali i bili jej brawo. Potem często musiała pokazywać, jak bardzo jej nie smakuje i krzywić twarz.

- Aniu, pokaż małego pijaczka - mówili.

Później dostawała ciastko z kremem i buziaki od wszystkich.

Miałem różne skrytki

Krajczyków, rodziców dziewięcioletniego Jarka, nie stać na europejski styl. Mieszkają z piątką dzieci w dwóch pokojach na osiedlu w Nowej Hucie. Bożena Krajczyk (45 lat, skończyła zawodówkę odzieżową) nigdy nie pracowała, jej mąż Stefan (45 lat, z zawodu frezer) jeździ śmieciarką, zarabia 1400 złotych. Pieniędzy wiecznie brakuje. Spóźniają się z opłatami, żyją z pożyczek. Ale na piwo ojciec Jarka musi mieć zawsze.

Stefan: - Taka praca. Śmierdząca. Ciągle trzeba się odkażać.

Pije od dawna. Zaczął w wojsku. Dwa razy był na odwyku. Trzeci raz nie poszedł, bo akurat rodził się Jarek, najmłodszy z piątki. Mały nieustannie wrzeszczał.

- Każ mu się zamknąć - mówił Stefan.

- Niedopieszczony jest - odpowiadała Bożena.

- Na smoczka mu cukru daj i piwem polej, od razu przestanie - radził Stefan.

I Bożena tak robiła.

Jarek szybko wyrósł z pieluch. Nie chodził do przedszkola, bo Krajczyków nie było stać na przedszkole. Siedział w domu. Lubił układać butelki po piwie. Raz w rzędzie, raz w kwadrat. Brzęczały, kiedy uderzał w nie kluczami. Ojciec robił awanturę - Jarek walił kluczami tak mocno, że butelki pękały.

- Napij się z tatą - poprosił Stefan (Jarek miał wtedy siedem lat). - Picia trzeba się uczyć od małego, żeby nigdy alkoholikiem nie zostać.

Chłopiec wypijał pół szklanki. Duszkiem. Było gorzkie, więc chciał wypić szybko. Robiło mu się gorąco, miękko w środku, szedł chwiejnym krokiem do łóżka. Jak zwymiotował na poduszkę, obracał ją na drugą stronę. Zasypiał. Czasem przychodziła matka. Ściągała mu spodnie i podkoszulek.

- Napoił cię, co? Stara świnia - złościła się.

Skacowany Stefan ciągnął Bożenę za włosy. Jarek bał się, że jego też będzie tak ciągnął. Po szklance piwa strach przechodził. Rano miał drgawki. Bał się, że w szkole nauczyciele będą pytać, a on nic nie umie, że koledzy będą się z niego śmiać, że wychowawczyni będzie wzywała rodziców.

Jarek: - Ale jak sobie pomyślałem, że po szkole sobie wypiję, to przechodziło.

Na tydzień dostawał od ojca pięć złotych. Akurat na dwa piwa (a miały być na gumy do żucia). Spróbował wina. Najtańszego. Po trzech łykach efekt był taki sam, jak po połowie szklanki piwa. A wystarczało na dłużej.

Bożena: - O piwie wiedziałam, ale myślałam, że to takie żarty, w rodzinie się zdarza. Ojciec i syn są ze sobą blisko.

Wino miał od "lumpów spod bloku".

- Dam pieniądze, pan kupi mojemu tacie - tłumaczył. - Mi nie dadzą, a jak wina nie przyniosę, tata będzie wszystkich bił.

Kupowali. Żal im było chłopaka.

Jarek: - Flaszkę chowałem wszędzie. Miałem takie skrytki: w nogawce spodni, w plecaku, pod łóżkiem. Mama do naszego pokoju rzadko zagląda. Trochę piłem, jak nikogo w domu nie było, potem, jak oglądali telewizor, i w nocy, jak siostra i bracia już spali. Nikt nie widział.

Pił i nie bał się ojca. Wydawało mu się, że jest większy od niego i silniejszy. A rano znów był mały.

W torbie kangura

Marczyńscy dużo pracują. Ale wszystko tak urządzili, żeby ciągle być w kontakcie z córką, żeby nigdy nie była sama. Jest z nią niania Martyna, przychodzą obie babcie. Martyna (lat 46) ma na głowie cały dom: odkurzanie, pranie, prasowanie, obiad. Babcie przychodzą na chwilę. W ciągu dnia Ani nazbiera się tysiąc pytań: dlaczego jestem dziewczynką, po co są piersi, jak się oddycha, dlaczego trzeba chodzić w butach... Martyna nie ma czasu na odpowiadanie. Każe Ani siedzieć przed telewizorem, zostawia ją w pokoju matki ("Pogrzeb sobie w ciuchach mamy, kiedyś też będziesz damą"), znosi do salonu zabawki. Kiedy Ania rozbije kolano, Martyna przykleja jej plaster i wraca do swoich zajęć.

Ania chciałaby, żeby ktoś z nią posiedział, porozmawiał. Ale ciągle jest sama, nudzi się, płacze do lusterka. Wtedy jej się przypomina, że po różowym soku, który piją panie, nikt nie płacze. Niezdarnie wlewa likier do kieliszka. Moczy w nim palec, oblizuje. Raz, drugi, trzeci. Pan z obrazu w salonie już uśmiecha się do niej i figura z komody też.

Dziewczynka zasypia na dywanie. Budzi się, kiedy przychodzą rodzice. Oczy jej błyszczą, głowa trochę boli. Przytula się do matki i do ojca. Dziesięć sekund, bo zaraz idą się kąpać. Przyjdą goście.

- Jak było dziś? - pyta córkę Edyta.

- Spałam długo.

- Blada jesteś. Martyna, daj Ani aspirynę.

Przychodzą goście. Barek jeździ po całym salonie - od osoby do osoby. Ania wie, że do niej nie podjedzie, ale "może będzie zabawa w pijaczka". Goście wychodzą przed północą. Dziewczynka jest w swoim pokoju. Budzi się. Rodzice żegnają znajomych w przedpokoju. Wtedy Ania idzie do salonu i udaje, że wyjada z miski resztki sałatki. Rzeczywiście wyjada, ale dopiero na samym końcu. Najpierw wylizuje kieliszki.

Minął rok. Edyta domyśliła się wreszcie, że Ania za bardzo lubi różowy likier.

Edyta: - Dzieci bawią się w dorosłych. Chcą być takie, jak oni. Myślę, że Ania nie wiedziała, co pije. To było nieświadome. Taki odruch.

Z jeżdżących barków zniknęły butelki z likierem. I była rozmowa.

- To różowe to jest alkohol. Alkohol jest dla dorosłych. Nie wolno go pić - Edyta tłumaczyła córce.

Raz dziewczynka zobaczyła, że tata nalewa do szklanki coś, co śmiesznie się pieni. Zastanawiała się, czy jak wypije, to będzie miała taką samą pianę w środku. Wypiła trochę, kiedy nikt nie widział. I szybko poszła do łóżka.

Puszek piwa Bogdan nigdy nie liczył. Po prostu kupował, żeby było. Ania szybko nauczyła się podważać środkowym palcem aluminiową zawleczkę. "Alkohol to jest to różowe. A to jest żółte i nie jest alkoholem" - tłumaczyła sobie. Na wszelki wypadek chowała puszkę w torbie wielkiego kangura wiszącego na ścianie w jej pokoju.

Zabiję jak psa

Do Krajczyków przyszła wychowawczyni Jarka: - On śmierdzi alkoholem. Wczoraj się zataczał na korytarzu. Proszę coś zrobić, bo sąd się tym zajmie.

- Śmierdzieć może mój mąż, on pije. A Jarek nie. Syna znam lepiej niż pani - zaparła się matka.

Nauczycielka wyszła. Bożena przeszukała pokój dzieci. Znalazła sześć butelek po winie. Były pod łóżkiem Jarka, ale ona pomyślała: "To na pewno Tomka. Ma siedemnaście lat, to sobie czasem podpija, a potem podrzuca bratu, żeby nie było na niego".

Później przyszła pani pedagog, potem ktoś z kuratorium. Wypytywali Bożenę.

Bożena: - Mówiłam, że niemożliwe, żeby dziewięciolatek pił. Kazałam im się odczepić. Wreszcie nasłali na mnie lekarza od uzależnień.

Doktor Wacław Janczarski długo opowiadał: rodzice nie widzą, że ich dzieci piją, bo nie mogą sobie tego wyobrazić. Organizm dziecka uzależnia się kilka razy szybciej niż organizm dorosłego. Dziecko może uzależnić się w ciągu trzech miesięcy, jeżeli na przykład pije jedno piwo dziennie. Wyjście z uzależnienia jest trudniejsze niż w przypadku dorosłego.

Bożena zaczęła obserwować syna. Zauważyła, że ma skórę w kolorze wosku, a oczy rozbiegane. Codziennie robiła rewizję. Jak znalazła butelkę, wyrzucała. Myślała, że sama rozwiąże problem. Stefanowi nic nie powiedziała: "Jeszcze by wszystkich pozabijał". Jarek uczył się coraz gorzej. Nie mógł zapamiętać nawet jednej zwrotki wiersza. Nie odróżniał szóstki od dziewiątki. Bożena wpadała wtedy w szał i krzyczała, że dwóch alkoholików w domu nie zniesie: - Masz przestać pić, bo cię zabiję. Jak psa.

Teresa Szopińska, kierownik Krakowskiego Centrum Terapii Uzależnień: - Najgorsze, co można zrobić, to straszyć. Pijące dziecko i tak jest wystarczająco wystraszone, do tego jeszcze dochodzi nieustanny emocjonalny lęk. Leczyć trzeba całą rodzinę. Nie tylko dziecko.

Bożena Krajczyk: - To, że u nas jest niedobrze, ja wiem. Ale tyle rodzin żyje z takim problemem i dzieci wyrastają na normalne. Jak na terapię mam pójść z mężem? Żeby coś zdemolował. Wstyd taki.

Gdyby Bożena poszła do poradni, usłyszałaby, że winna jest ona i mąż. Bo dziecko potrzebuje być w centrum uwagi, bo chce być wyróżniane, chce czuć się bezpiecznie, bo musi mieć rodziców, którzy się kochają. Mieć rodziców, a nie tylko "ich czasową obecność".

Półtora promila

Martyna znalazła Anię leżącą na schodach (to było w lutym tego roku). Na sukience miała wymiociny, wokół - plama moczu. Dziewczynka cuchnęła piwem. Zaniosła małą do łazienki, polewała zimną wodą. Kazała jej wymiotować. Ale Ania nic już w żołądku nie miała.

Martyna: - Postanowiłam, że nie będę mówić rodzicom, bo by mnie wyrzucili. Stało się i tyle. Nie bałam się, że Ania może coś powiedzieć. Od kilku miesięcy mało mówiła i najlepiej czuła się sama ze sobą. Dla mnie to był przypadek. Dziecko po prostu eksperymentowało.

Edyta czasem pytała Martynę: - Czemu Ania taka cicha? Zmieniła się.

Martyna odpowiadała Edycie: - Nabiega się przez cały dzień, to później jest zmęczona. Dobre dziecko to takie, które umie zająć się sobą.

Bogdan czasem pytał Edytę: - Miałem dwa piwa w lodówce, a jest jedno, piłaś?

- Wiesz, że piwa nie piję. Może Martyna? - odpowiadała Edyta.

- Nie mam czasu na picie piwa - wyjaśniała Martyna.

Bogdan tłumaczył sobie: - Może się pomyliłem...

Ania w swoim pokoju pociągała piwo z kubka na mleko (w niebieskie rybki).

Żadne z nich nigdy nic nie widziało. Tylko Edyta dwa razy poczuła piwo od córki, gdy przyszła ją pocałować na dobranoc. I pomyślała: "Zdaje mi się, to pewnie farby plakatowe tak śmierdzą. Wiadomo, z czego są zrobione?". Ania schodziła na dół do łazienki i bekała. Wtedy Bogdan mówił do Edyty: - Niech tyle nie je na noc.

Rano, gdy tylko Martyna wychodziła na zakupy, Ania wstawała i szła do kuchni. Na samo dno kosza na śmieci wciskała puszkę.

W niedzielę 25 lutego Edytę o ósmej rano obudził hałas. Wydawało się jej, że coś toczy się po schodach. Obudziła męża. Ania ledwo trzymała się poręczy. Chwiała się i szeptała: "Krzywe są te schody, takie dookoła". Straciła przytomność. Bogdan zadzwonił po pogotowie.

- Pijana - lekarz postawił diagnozę.

Edyta: - Zdębiałam i kazałam mu się popukać w czoło. A on: "Na toksykologię, na sygnale!".

W szpitalu ten sam lekarz powiedział do Marczyńskich: - Wiele razy widziałem pijane dzieci. Z reguły mają po czternaście lat, ale takiego malucha jeszcze nie widziałem. Absolutny rekord. Od kiedy córka pije?

Bogdan wytrzeszczył oczy: - Jak to pije? Przecież to dziecko.

- Co się państwo tak dziwicie? Musi pić od dawna, bo gdyby to było pierwszy raz, to nie miałaby we krwi prawie półtora promila alkoholu.

Tylko szybka terapia

W prywatnej klinice pod Krakowem pielęgniarki i lekarze też się dziwili (dotąd najmłodszy pacjent miał dziesięć lat). Ania była na odtruciu tydzień. Na początku wyniszczony organizm przyjmował tylko witaminę B1. Zrobiono jej wiele badań. Edyta i Bogdan przyjeżdżali dwa razy dziennie. Kiedy szli korytarzem, wydawało im się, że wszyscy na nich patrzą.

Edyta: - Nie powinnam być matką. Nie potrafiłam zająć się dzieckiem.

Bogdan: - To, co czuję, to coś więcej niż wina.

W gabinecie ordynatora usłyszeli: - Trochę uszkodzona wątroba, migotanie przedsionków, lekki nieżyt żołądka. Ale będzie dobrze. Proszę szybko zacząć terapię.

Teraz Ania przychodzi do psychiatry codziennie.

Jarek drugi raz nie poszedł do pedagoga - matka zapisała go do innej szkoły. Poszła też do zakładu męża i powiedziała, że Stefan jest alkoholikiem i trzeba go zabrać na odwyk. Krajczyk poszedł. Bożena zaprowadziła syna do poradni. Poprosiła o pomoc. Zastanawia się jednak, co będzie, jak Stefan wróci.

Marczyńscy opróżnili jeżdżące barki. Czasem podsłuchują pod gabinetem doktora Bednarskiego. Chcieliby usłyszeć, skąd wzięło się picie Ani. Drzwi są obite grubą gąbką i nie usłyszą, jak Ania pyta: - Różowy płyn zły, żółty zły, a taki bez koloru?

PS Imiona i nazwiska głównych bohaterów zostały zmienione.

Objawy nadużywania alkoholu to: brak apetytu, poranne wymioty (rzadko), migotanie przedsionków, rozszerzenie naczyń krwionośnych (głównie skóry), obrzęki wątroby, zmieniony kolor skóry.

Dzieci szybciej uzależniają się od alkoholu, ponieważ ich układ metaboliczny nie jest w pełni rozwinięty, podobnie jak i układ nerwowy. Mężczyzna, który waży 70 kg i wypił pięć piw, ma we krwi około 1,6 promila alkoholu. Dziecko ważące 30 kg, które wypiło jedno piwo, ma 1 promil.

W Polsce coraz mniejsze dzieci są zachęcane lub namawiane do próbowania alkoholu. Według danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych ok. 70 proc. niepełnoletnich miało kontakt z alkoholem. Na przykład w ciągu jednego miesiąca w 1999 r. alkohol piło 68 proc. 15-letnich chłopców i 54 proc. 15-letnich dziewcząt. Statystyki nic nie mówią o pijących kilkulatkach, ale wiadomo, że wiek pijących dzieci się obniża.

Rodzice, których dzieci piją, mogą szukać pomocy w każdej poradni dla uzależnionych. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych uruchomiła dla nich specjalną linię telefoniczną: 0-800 14 00 68 ("Pomarańczowa linia").

http://kobieta.gazeta.pl/...901,176988.html
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Pomogła: 69 razy
Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Nie 24 Maj, 2009 18:58   

yuraa napisał/a:
odnalazłem i wklejam. wnioski samemu mozna wyciągnąc.


tekst niesamowity
dzięki :)
 
     
Jagna 
Gaduła


Pomogła: 16 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 09 Paź 2008
Posty: 932
Wysłany: Nie 24 Maj, 2009 21:14   

Dziękuję Yurra :)
Wstrząsające...ale sporo odnajduję w swojej przeszłości. 8|
_________________
Rozwój zaczyna się w momencie wyjścia ze strefy wygody.
 
     
jacek1954 
Małomówny
jacek1954


Pomógł: 1 raz
Wiek: 70
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 51
Skąd: Kutno
Wysłany: Nie 24 Maj, 2009 22:06   

kiedyś za moich młodych lat szokiem było zobaczyć na ulicy kobietę z papierosem w ustach . Teraz młode dziewczyny nic sobie z tego nie robią. Jeszcze większym szokiem było zobaczyć pijaną kobietę, a teraz?Młoda matka( z tz.. DOBREGO DOMU) 23 lata jedno dziecko prowadziła za rękę drugie było w wózku. Zatrzymała ją policja -- miała 1,2 promila.
Ci młodzi ludzie w internecie piszą jestem uzależniona(ony) ale na mityng nie przyjdą --wstyd Wielkie spustoszenie robi reklama piwa. Wszystko jest lepsze pełniejsze jeżeli jest podlane piwem. Miłość ,zabawa , seks sport wszystko ma kojarzyć się z butelką piwa a to też alkohol. Pijani młodzi ludzie to teraz plaga naszych ulic. Dodatkowo ci co sprzedają nie patrzą na wiek ale na zyski. Ja zobaczyłem u siebie na wsi jak chłopcy 10 - 12 lat piją przed sklepem piwo. Każdy trzymał swoja butelke -- jak starzy. Wszedłem do sklepu zwróciłem uwagę i usłyszałem TO PIWO KUPIŁ DOROSŁY. Jle razy w tej sprawie dzwoniłem do gminy nic się nie zmieniło. Efekty widzimy na ulicach-- coraz więcej pijanych młodych ludzi
_________________
Dobry Boże, bądź dla mnie łaskaw.Bezmiar wód jest taki przepastny,a mój stateczek-taki mały
jacek1954
 
 
     
rufio 
Uzależniony od netu
rozkojarzony



Pomógł: 57 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 3387
Skąd: Wyższy Śląsk
Wysłany: Pon 25 Maj, 2009 20:17   

Reklamy - reklamami - styl - moda - szpan - dobra
Kiedys kazde osiedle miało swój klub sportowy - dom tzw kultury - były druzyny harcerskie w szkolach - były zajecia SKS-u . Boiska no moze za odwaznie boiska ale kawałek placu i heja piłki w dłoń .Nikt nie gonił nie zabranial - a teraz - Zakaz gry w piłke prawie na kazdym bloku - place zamienione na parkingi - zajecia wszedzie platne . Brak instruktorow - brak checi . a PIWO TAKIE TANIE I JEST WSZEDZIE .
_________________
I tak wszyscy skończymy w zupie .
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Pon 25 Maj, 2009 21:02   

Cytat:
Kiedys kazde osiedle miało swój klub sportowy - dom tzw kultury - były druzyny harcerskie w szkolach - były zajecia SKS-u

No i w tym właśnie czasie, a konkretnie w latach siedemdziesiątych w czasie uroczystości zakończenia roku szkolnego ósmej klasy zobaczyłam chłopców wychodzących zygzakiem z toalety. Nikt z dorosłych - opiekunów dzieci nie przejął się tym faktem. Uważali, że to taki sobie młodzieńczy wybryk. Zresztą, obecni "starzy" alko też zaczynali mniej więcej w tamtych czasach, a zobacz Rufio ilu ich jest... :szok:
Nie było reklam, ale były budki z piwem, a wokół nich pełno ludzi cf2423f
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Wiedźma 
Administrator


Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 04 Paź 2008
Posty: 9686
Wysłany: Pon 25 Maj, 2009 21:08   

Klara napisał/a:
Nie było reklam, ale były budki z piwem, a wokół nich pełno ludzi

To by wskazywało na to, Klaro, że jednak obecnie mamy do czynienia
ze wzrostem świadomości uzależnienia u młodzieży a nie z przyrostem uzależnionych młodych ludzi...
A skoro tak, to powinniśmy raczej cieszyć się niż niepokoić... :shock:
_________________
Anioły dlatego latają, że lekce sobie ważą...
Co Wiedźma robi po godzinach
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Pon 25 Maj, 2009 21:15   

Nie mówię o tym, że nie ma przyrostu młodych uzależnionych ludzi, bo tego nie wiem.
Chodzi mi o to, że mimo różnych świetlic, zajęć pozalekcyjnych i innych zajęć dla młodzieży, nie było tak różowo jak się to teraz wydaje.
Po prostu nie mówiło się że ktoś jest alkoholikiem, mówiło się że jest pijakiem, albo jak tu w poznańskim że "lubi sobie wypić".
No i przede wszystkim o młodych mówiło się że jak się wyszumią to im przejdzie.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Wiedźma 
Administrator


Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 04 Paź 2008
Posty: 9686
Wysłany: Pon 25 Maj, 2009 21:16   

Niektórym faktycznie przeszło, innych zassało... :/ Tak jak mnie...
_________________
Anioły dlatego latają, że lekce sobie ważą...
Co Wiedźma robi po godzinach
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Pon 25 Maj, 2009 21:19   

Wiedźma napisał/a:
:/ Tak jak mnie...

Mnie nie, ale chyba głównie dlatego, że wyszłam za mąż za faceta, którego zassało (i to jak!) :?
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,42 sekundy. Zapytań do SQL: 12