Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Ktoś też tak miał?
Autor Wiadomość
Tajga 
(konto nieaktywne)


Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 29 Lip 2011
Posty: 1585
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 10:17   Ktoś też tak miał?

Nurtuje mnie pewna sprawa.
Na poprzednim forum też założyłam wątek
w tym temacie, ale....zostałam wyśmiana.
Odpuściłam...., i w dalszym ciągu moja ciekawość jest
nie zaspokojona.
Chodzi mi o potrzebę tłumaczenia się swoim bliskim, współpracownikom
znajomym.
W tej chwili już nie mam takiego ciśnienia opowiadania się
gdzie byłam , skąd wracam, dlaczego to tak, a nie tak...
całkiem niedawno miałam w sobie jeszcze takie lęki, "czy Oni mi wierzą?"
To była jakaś obsesja " żeby nie pomyśleli że znowu piję".
Kiedy w domowym telefonie widziałam, że ktoś z rodziny dzwonił
podczas mojej nieobecności , od razu oddzwaniałam.
To nigdy nie było nic ważnego, mogli na komórkę zadzwonić, ale ja
chciałam żeby wiedzieli , że w domu już jestem.
Trzeźwiałam już kilka lat, a jak idiotka tłumaczyłam się
skąd np. wracam.
Tak mniej więcej do roku córka podchodziła do mnie jak wracałam skądkolwiek, i wąchała mnie.
Bardzo chciałam wynagrodzić moim bliskim te troski
związane z moim piciem, że wyskakiwałam przed orkiestrę.
Oni byli szczęśliwi, że mają normalną córkę, siostrę, mogą na nią w każdej
chwili liczyć, a ja kręciłam sobie filmy.
"Może się boją?, może nie wierzą że nie piję?"
Zdarzało się, że byłam zmuszona jechać do pracy tramwajem...
i znowu scenariusze, co sobie pomyślą? pewnie znowu pije,
bo dlaczego nie samochodem tylko tramwajem???"
Tłumaczenia, że popsuło się autko, nie mogłam odpalić,itp.
tylko w jakim celu ich oświecałam?
W tamtym czasie było mi to jak najbardziej potrzebne
do spokojnej egzystencji?
Raczej nawet niezbędne.
Ktoś też tak miał?
_________________
Na końcu wszystko będzie dobrze.
Jeżeli nie jest dobrze, znaczy że to jeszcze nie koniec.
J.Lennon
 
     
Czarny 
Towarzyski



Pomógł: 14 razy
Dołączył: 01 Cze 2012
Posty: 389
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 11:30   

]
Tajga napisał/a:
To była jakaś obsesja " żeby nie pomyśleli że znowu piję".
Kiedy w domowym telefonie widziałam, że ktoś z rodziny dzwonił
podczas mojej nieobecności , od razu oddzwaniałam.
Zostało mi to, zwłaszcza w kontaktach z rodzicami, mimo że nie mieszkam z nimi 24 lata( 2 i pół roku nie pije).
Tajga napisał/a:
ak mniej więcej do roku córka podchodziła do mnie jak wracałam skądkolwiek, i wąchała mnie
W moim przypadku to żona. Twierdziła że robi to nieświadomie, odruchowo. taki nawyk :D Oczywiście nie czyniła tego ostentacyjnie, wręcz dyskretnie, natomiast ja to zauważałem mimo ze już tego dawno nie robiła. Było to epizodyczne, dlatego może niezbyt uciążliwe i niepokojące
Tajga napisał/a:
"Może się boją?, może nie wierzą że nie piję?"
Jakiś czas wręcz obsesyjnie miałem potrzebę uspokajania najbliższych że nie pije (dotyczyło to rodziców i rodziny nie mieszkającej ze mną).Dodatkowo "konieczność", tłumaczenia się żonie z moich wydatków, przez co stawałem się uciążliwy, wręcz męczący .Wynikało to u mnie z poczucia winy i chęci pokazania że już jest "dobrze, nie piję, nie będę pił, nie martwcie się"
_________________
Pozdrawiam serdecznie.Krzysiek. :)
 
     
grzesiek 
Gaduła



Pomógł: 15 razy
Wiek: 57
Dołączył: 16 Lip 2011
Posty: 850
Skąd: Kłodzko
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 11:39   

Tajga,widzę,że zainteresowanie tym tematem jest olbrzymie ,więc odpowiem ci na swoim przykładzie.
Zaraz po terapii miałem podobne odczucia,że jestem obserwowany,kontrolowany,tłumaczyłem się ,czasem na wyrost i tak jak to napisałaś wychodziłem przed orkiestrę.Zastanawiałem się ,czy oni mi wierzą?,czy nie, wyolbrzymiałem czasami swoje niepewności. Trwało to kilka miesięcy,do puki nie zrozumiałem,że ja mam własne życie i za nie odpowiadam. Uświadomiłem sobie,że jeśli nie piję i jestem uczciwy z samym sobą, to nie mam sie czemu i komu tłumaczyć.Dotarło do mnie,że zaufania nie odbuduję od razu. Stwierdziłem też,że jeśli ktoś mi nie ufa,nie wierzy i o coś podejrzewa bezpodstawnie ,to jego problem,a nie mój.
Przestałem sie tłumaczyć i nadskakiwać,"wychodzić przed szereg" ,bo stwierdziłem,że takie zachowanie jest sztuczne i daje do myślenia,jakbym chciał się za coś,czego nie zrobiłem usprawiedliwiać.Najważniejsze to być sobą i robić swoje,a zaufanie kiedyś zostanie odbudowane w oparciu o prawdę i szczerość wobec innych.
_________________
dzisiaj nie pije
Każdy człowiek może wejść na lepszą drogę, do puki żyje
 
     
Tajga 
(konto nieaktywne)


Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 29 Lip 2011
Posty: 1585
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 11:51   

Moi bliscy nigdy nie dali mi do zrozumienia, że nie wierzą.
Poza mężem oczywiście, ale inna historia.
Mój tato, siostra, córka, po raz kolejny mi uwierzyli.
Dali nowy kredyt zaufania, i miłości.
Nie wracali do przeszłości, to tylko JA miałam tę obsesję.
:bezradny:
_________________
Na końcu wszystko będzie dobrze.
Jeżeli nie jest dobrze, znaczy że to jeszcze nie koniec.
J.Lennon
 
     
szymon 
Uzależniony od netu



Pomógł: 112 razy
Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 4907
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 11:52   

dużo czasu upłynęło, odkąd odzyskałem tych, których mogłem odzyskać...
dużo czasu upłynęło, zanim sam odzyskałem siebie.

nie tłumaczę się przed rodziną i bliskimi
dlaczego wróciłem później,
dlaczego wyszedłem ze swojego domu do garażu,
dlaczego poszedłem cichaczem wieczorem na spacer.

uświadomiłem ich, ze to moje życie, moje wybory i moje konsekwencje.
jakbym ja się przejmował i zadręczał tym, co o mnie ktoś myśli...
no sorry ale dla mnie to paranoja.
nie zależy mi na opinii jaką posiadam, co o mnie mówią i myślą,
nie pytam o to a pracuję na nią powoli, skutecznie, efektywnie i efektownie.
robię swoje

bardzo zależało mi na opinii w pierwszym roku niepicia - teraz mi nie zależy
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 12:04   

Temat bardziej mnie porusza od strony współuzależnienia.
Po wyczekaniu się już na mojego Jarka zawsze "musiałam" sprawdzić czy pił, jeśli nie było to ewidentnie widoczne (poza tym świetnie ulegałam manipulacjom i swojemu systemowi iluzji i zaprzeczeń, często chciałam widzieć co innego niż było) to obwąchiwałam go przy powitaniu buziakiem. To było niezbędnym rytuałem, sama nie zrezygnowałam z tego buziakowania, aby móc być pewną czy coś walnął dziś czy nie. Sygnałem, że pił było tez jego żucie gumy. Jak on się nagimnastykował, żeby mi udowodnić, że nie pił!!! Teraz to śmieszne, ale i straszne. Teraz po ośmiu miesiącach leczenia, czasem się "sztachnę" i daje mi to niemal rozkosz, że jest w porządku. Dopiero od niedawna czuję, że bardzo powoli wraca we mnie taka naturalna potrzeba bliskości, seksu, przytulenia. Cały ten okres aktywnej choroby i wyczekiwania na zmiany coraz bardziej się zamykałam w sobie. W pierwszych mniej więcej trzech miesiącach Jarka trzeźwienia, byłam bardzo napięta i skoncentrowana jeszcze na jego powrotach do domu, potrzebowałam czasu, żeby się upewnić, czy nie kłamie, czy poważnie traktuje trzeźwienie, czy nic nie kombinuje. Ta koncentracja już odeszła, prawie całkiem mnie opuściła.

Co do mojego trzeźwienia, to terapię psychologiczną mam skierowaną na współuzależnienie, póki co terapeutka nie zmieniła mojego profilu leczenia, o trzeźwieniu i piciu też rozmawiamy. Moja rodzina nie jest i nie była tak skoncentrowana na moim piciu/nie piciu (rozmawiałam o tym z synem, bo jego szczególnie mógłby ten temat dotyczyć) i nie odczuwałam i nadal nie odczuwam potrzeby tłumaczenia się z każdej minuty "ukradzionego" czasu w kontekście wcześniejszego picia. Moje poczucie winy dotyczy głównie mnie samej i wewnętrznych dylematów, nie wiem jeszcze czy to egocentryzm, czy iluzja, czy dojrzewam powoli do ujawnienia przed sobą ewentualnych konsekwencji jakie ponieśli moi bliscy. Tak czy inaczej przestrzegam zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików i nie piję od dziewięciu miesięcy, już ten "balast" donosiłam ;) nie zacznę więc nagle się tłumaczyć z poczucia winy wobec najbliższych. Dobrze się prowadzę, dbam o siebie, staram się niczego nie zaniedbać w temacie alkoholizmu, jestem w stałym kontakcie z terapeutką, z którą otwarcie przerabiam dosłownie wszystko. Nie dostrzegam w żadnym z domowników napięcia związanego z moim "podkradanym" na rozmowy po terapii czasem ani podejrzeń że szyję coś na boczku.
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 12:57   

Tajga napisał/a:
gdzie byłam , skąd wracam, dlaczego to tak, a nie tak...
całkiem niedawno miałam w sobie jeszcze takie lęki, "czy Oni mi wierzą?"

neu :nie: nie miałem tak
ale to może z tego że ja byłem sam przez 2 lata
i nikomu się nie musiałem tłumaczyć
Tajguś,ale myślę ze to jest wpisane w nasz obronny instynkt
gdyż w innych sprawach i sytuacjach nie raz się łapałem na takim "wybieganiu przed orkiestrę"
a gdy już to u siebie dostrzegłem,to sam se zadawałem takie pytanie ,,, po co ja się tłumaczę
walczyłem z tym nie potrzebnym incydentem - bo przeca to nikogo nie interesowało
a moje "ja" jedynie narzucało więcej podejrzeń ,,, no i samo moje "ja" to widziało
a inni i tak to widzą inaczej
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
jal 
Gaduła
Alkoholik dozgonny.



Pomógł: 13 razy
Wiek: 76
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 814
Skąd: świętokrzyskie
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 14:35   

Tajga... mam wrażenie ,że moi najbliżsi bali się zaakceptować mnie innego - bo tyle razy się na mnie zawiedli,że nie chcieli jeszcze raz przezywać goryczy porażki,rozczarowania...

Po kilku latach samo to przeszło w normalność...
Pozdr. :)
_________________
Mam bardzo silną wolę... robi ze mną co jej się tylko podoba.
Mój fotoblog
 
     
wampirzyca 
Trajkotka
praca nad samym sobą jest najtrudniejsza



Pomogła: 15 razy
Wiek: 50
Dołączyła: 08 Cze 2011
Posty: 1792
Skąd: Transylwania
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 18:12   

chciałam coś napisać ...ale wątek mi uciekł z głowy :p
_________________
wampirzyca
Ostatnio zmieniony przez wampirzyca Pią 05 Paź, 2012 18:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
jolkajolka 
Trajkotka



Pomogła: 8 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 07 Sie 2009
Posty: 1388
Skąd: Warszawa
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 21:56   

Nie miałam tak i nadal nie mam. Ale to może dlatego,że nas tylko dwoje w domu :bezradny:
_________________
"Potykając się można zajść daleko;nie wolno tylko upaść i nie podnieść się." Goethe
 
     
piotr7 
Gaduła


Pomógł: 9 razy
Wiek: 70
Dołączył: 10 Kwi 2012
Posty: 949
Skąd: lubuskie
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 22:20   

Ja traktuje takie ,rzadkie u moich bliskich ,zachowania jako rodzaj czyśćca .
Po latach moich krętactw mają niestety wyrobione odruchy sprawdzania .
Prawdę mówiąc czasami przechodzę kolo żony na bezdechu również odruchowo .
Zasada że nie słowa ale czyny pozwala mi znosić takie sytuacje z pokorą a resztę załatwi czas . Dużo a właściwie coraz więcej szczerze rozmawiamy a ja odpowiadam na wszystkie nawet trudne pytania i trzezwiejemy razem .
 
     
JaKaJA 
Trajkotka
Niespodzianka!-ja czuję!! ;)



Pomogła: 53 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 18 Wrz 2010
Posty: 1650
Skąd: Moje miasto
Wysłany: Pią 05 Paź, 2012 22:33   

a ja mówię moim bliskim gdzie idę i kiedy wrócę a wynika to z szacunku dla ich uczuć,ja wymagam od córki by się "meldowała" nie z potrzeby kontroli ale z troski i lęku o nią i wiem,ze przeżywa podobne uczucia gdy nie wie co się dzieje bo np. mnie nie ma długo i wcale nie myśli,że piję-wiem bo rozmawiałam z Nią o tym. Co innego rodzina z jaką nie mieszkam,teściowa (ta powinna w CIA pracować :p ) itd. im mówię tylko tyle ile chcę powiedzieć albo nie mówię nic bo nie mam takiego obowiązku tłumaczyć sie gdzie,z kim,po co,dlaczego itd.
to ie jest paranoja,tylko moim zdaniem bardzo silny lęk przed tym by nie zawieźć innych....
_________________
Cała jestem z miłości :)
 
     
grzesiek 
Gaduła



Pomógł: 15 razy
Wiek: 57
Dołączył: 16 Lip 2011
Posty: 850
Skąd: Kłodzko
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 10:00   

Tajga napisał/a:
Mój tato, siostra, córka, po raz kolejny mi uwierzyli.
Dali nowy kredyt zaufania, i miłości.
Nie wracali do przeszłości, to tylko JA miałam tę obsesję.

Żeby się jej pozbyć włóż w swoje trzeźwienie,trochę egoizmu.
To Twój problem,twoja choroba,twoja droga trzeźwienia i twoje życie.
Tłumaczyć się i zastanawiać ,czy dobrze robisz powinnaś tylko przed sobą, a wątpliwości
omawiać z terapeutą lub innym alkoholikiem.
_________________
dzisiaj nie pije
Każdy człowiek może wejść na lepszą drogę, do puki żyje
 
     
Tajga 
(konto nieaktywne)


Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 29 Lip 2011
Posty: 1585
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 13:10   

Grzesiu, te moje lęki były na początku trzeźwienia ;)
Wszystko się już uspokoiło.
Zadałam to pytanie, gdyż ciekawiło mnie, czy tyko JA tak miałam?
_________________
Na końcu wszystko będzie dobrze.
Jeżeli nie jest dobrze, znaczy że to jeszcze nie koniec.
J.Lennon
 
     
cool 
Gaduła



Pomógł: 16 razy
Wiek: 47
Dołączył: 06 Sty 2012
Posty: 920
Skąd: warm.-mazu.
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 17:03   

Tajga napisał/a:
"Może się boją?, może nie wierzą że nie piję?"
Zdarzało się, że byłam zmuszona jechać do pracy tramwajem...
i znowu scenariusze, co sobie pomyślą? pewnie znowu pije,


ja też na początku 6 lat temu miałem poczucie ,sprawdzania ,ale w moim mniemaniu to było normalne ,fakt też że wyszedłem z założenie , że sam muszę zobaczyć czego chcę i po roku nie picia ,odważyłem się na przeproszenie rodziny za swoje zachowania ,fakt też że moje trzeźwienie zaczęło się poza domem rodzinnym , wyprowadziłem się (tam bym nie trzeźwiał ) Fakt też że jak zapiłem po 21 miesiącach wszystko wróciło (miesiąc mojej manipulacji że niby nie pije ) zrobiło swoje łzy matki (jak wróciłem pijany po wyrzuceniu ze stancji ) i pojawił SIĘ PRZEŁOM teraz mam gorzej odzyskać zaufanie mimo że nie pije Dłużej ostatnio siostra pożyczała mi kasę , z warszawy i przekazała mi przez siostrę z Olsztyna osobiście sądzę że to była kontrola czy nie pije , a po dwóch dniach telefon od siostry z warszawy co nie często dzwoni też jakby kontrola .mimo że nie wchodzą na temat picia wiem że to sprawdzanie ,ale cóż ponad 3 lata temu dałem im powód aby mi nie ufali .

ale tak ap ropo już nie zawracam sobie głowy tym czy oni zastanawiają się czy czasem nie pije ważne abym ja był w porządku wobec siebie i Moniki :)
_________________
I jest szóstka ;-)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 12