Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Na Zachodzie bez zmian...
Autor Wiadomość
baracca 
Towarzyski



Pomógł: 4 razy
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 190
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 08:26   Na Zachodzie bez zmian...

Osiem miesięcy temu powiedziałem dość i wypiłem ostatnie piwo. Wytoczyłem na stanowiska artylerię, poryłem linie okopów, ustawiłem zasieki, miny, karabiny maszynowe i czekam na atak, który nie nadchodzi.

Zacząłem zachłannie ryć na temat alkoholizmu, czytać, szukać informacji. Pilnie słuchałem na mityngach, uważałem na terapii, przygotowałem się na twardą i bezwzględną walkę z nałogiem po czym okazało się, że to zupełnie inaczej. Nie ma żadnych jazd w głowie, alkohol nigdzie dookoła się nie czai a w zdrowieniu z podstepnej i śmiertelnej choroby nie ma nic z mistycyzmu ani heroizmu. Ot defekt osobowości, objawiający się użyciem substancji chemicznej i tyle...

Przez osiem miesięcy obserwuję się dzień po dniu, szukam, badam i analizuję co mi w głowie siedzi i dochodzę do konkluzji, że z całego alkoholizmu mam uzależnienie na poziomie fizycznym (chyba???) - co objawiło się zespołem abstynencyjnym po odstawieniu. I co wyłączyłem sobie przestrzegając HALTu i unikając wyzwalaczy*. Nie mam głodów, nawrotów, żadnych obsesji, nic mnie w środku nie kręci ani nie ssie.

Przez osiem miesięcy nie stwierdziłem u siebie żadnych schematów myślowych czy defektów, które powstałyby z powodu alkoholu albo alkoholowi były dedykowane. Owszem - mam problemy wynikające z niedostatków mojej osobowości, ale nie jest to nic co powstało w trakcie/z powodu picia i co jest stałe i niezmienne.
Odrzuciłem alkohol jako sposób rozwiązywania problemów czy środek na zmniejszanie napięcia emocjonalnego - potraktowałem go jako ślepą uliczkę ewolucji i stracił dla mnie jakąkolwiek atrakcyjność.

Wychodzi na to, że jestem najnormalniejszym pod słońcem facetem, w wieku 41 lat, który musi pamiętać tylko o tym, że stracił kontrolę i po wypiciu kieliszka może na tym poprzestać albo polecieć po zeropół. I do tego się moja choroba tak naprawdę na chwilę obecną sprowadza.
Chociaż nie powiem - tkwi mi gdzieś tam z tyłu głowy pytanie, które mnie nurtuje - to już? to tak po prostu?...

Zamiast szturmów i masakr - nudne siedzenie w okopie i five o'clock każdego popołudnia, a wojny jak nie widać tak nie widać.
Więc - na Zachodzie bez zmian... :mgreen:

*z tych wyzwalaczy to mam jeden potencjalny, którego nie weryfikowałem - imprezy nierodzinne, mniej grzeczne; poza tym nic mnie nie wkręca.
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 08:49   

ja uważam że picie alkoholu nie jest wcale problemem alkoholika
tylko chodzi o ten
baracca napisał/a:
defekt osobowości, objawiający się użyciem substancji chemicznej i tyle...

jeśli znalazlem nowy sposób na życie , a chyba znalazłem picie przestaje być do czegokolwiek potrzebne, mało tego, teraz
siedzenie z butelką wydaje mi sie bezsensowna stratą czasu.
pamiętam jak powiedzialem po roku terapii że nie miałem nawrotów to niektorzy byli oburzeni.
a ja nie mialem

wydaje mnie sie baracco żeś na dobrej drodze
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
endriu 
(banita)

Pomógł: 18 razy
Wiek: 55
Dołączył: 06 Maj 2011
Posty: 2925
Skąd: Małopolska
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 09:04   

baracca napisał/a:
Zacząłem zachłannie ryć na temat alkoholizmu, czytać, szukać informacji. Pilnie słuchałem na mityngach, uważałem na terapii,


ja miałem podobnie, i dalej chodzę na terapię i mitingi mimo, że właśnie minęło mi 2 lata nie picia... :okok:
_________________
Nie piję od 29.04.2011
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 09:07   

baracca napisał/a:
Wychodzi na to, że jestem najnormalniejszym pod słońcem facetem, w wieku 41 lat, który musi pamiętać tylko o tym, że stracił kontrolę i po wypiciu kieliszka może na tym poprzestać albo polecieć po zeropół. I do tego się moja choroba tak naprawdę na chwilę obecną sprowadza.
Chociaż nie powiem - tkwi mi gdzieś tam z tyłu głowy pytanie, które mnie nurtuje - to już? to tak po prostu?...

no tak, jednym przychodzi..to tak po prostu...drugi trochę się nagimnastykuje, aż do tego dojdzie...a niektórzy...no cóż
cieszę się, że należysz do tej pierwszej grupy :)
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
szymon 
Uzależniony od netu



Pomógł: 112 razy
Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 4907
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 09:47   

baracca napisał/a:
nudne siedzenie w okopie i five o'clock każdego popołudnia, a wojny jak nie widać tak nie widać.
Więc - na Zachodzie bez zmian... :mgreen:


ciekawe porównanie, podoba się ;)
PS
ogólnie siedzenie w okopie jest nudne, to się nie dziw :mgreen:
ja miałem szafe do siedzenia i było nudno, ciasno, ciemno, także hełm na karabinie podnieś, zobacz czy kule nie świstają i najnormalniej sobie wyjdź z okopów :rotfl:
 
     
wampirzyca 
Trajkotka
praca nad samym sobą jest najtrudniejsza



Pomogła: 15 razy
Wiek: 50
Dołączyła: 08 Cze 2011
Posty: 1792
Skąd: Transylwania
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 10:18   

yuraa napisał/a:
siedzenie z butelką wydaje mi sie bezsensowna stratą czasu.


bo to jest bez sensu
_________________
wampirzyca
 
     
leon 
Trajkotka



Pomógł: 4 razy
Wiek: 62
Dołączył: 22 Lip 2012
Posty: 1744
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 10:36   

Czesc baracca,podczes ponad 30-tu lat alkoholizmu mialem dziesiatki przerw w piciu,od tygodnia do dwoch lat,ale byly po przerwy "regeneracyjne" i zawsze wiadzialem,ze wroce do flaszki...,teraz nie pije 6-ty miesiac,moja motywacja abstynancji jest regeneracja nerwow uszkodzonych przez alkohol,wyglada to jak kolejna przerwa regeneracyjna,lecz obecnie,tez nie widze sensu siedzenia przed kompem z flaszka,czy samotnego chlania w parku,zobacze,jak mi pojdzie tym razem,jestem optymista :>
_________________
I'm not beaten,I'm just going for a little walk
Magoichi Saika
Ostatnio zmieniony przez leon Sob 04 Maj, 2013 10:37, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
baracca 
Towarzyski



Pomógł: 4 razy
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 190
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 13:11   

yuraa napisał/a:
ja uważam że picie alkoholu nie jest wcale problemem alkoholika

No właśnie - sama nazwa tego zjawiska jest bardzo myląca - choroba alkoholowa - bo mówi tylko o alkoholu. A to jest akurat najpłytszy i najbardziej powierzchowny aspekt choroby. Fakt, że najbardziej widowiskowy i najbardziej zauważalny, ale niestety zbyt dużo ludzi się z nim utożsamia. I tylko z nim.
Dla mnie to niedojrzała osobowość, dziecięca psychika czy nadwrażliwość - można to określić różnie, ale alkohol był w tym o tyle, że uzewnętrzniał problem.
Równie dobrze mógłbym być nałogowym skakaczem na bungee, spadochroniarzem ryzykantem albo najemnym żołnierzem - mechanizm byłby ten sam. Kwestia protezy jakiej się używa, kalectwo pozostaje to samo :mgreen:
endriu napisał/a:
ja miałem podobnie, i dalej chodzę na terapię i mitingi mimo, że właśnie minęło mi 2 lata nie picia... :okok:

Ja wymiksowałem się z mityngów po dwóch miesiącach chodzenia. Wysłuchałem wielu historii, każda podobna do drugiej. Owszem - w moim chlaniu jako chlaniu nic wyjątkowego nie było, z drugiej zamiast radości z życia - ciągle słyszałem o niepiciu, o trzeźwości, ile to już dni i takietamy. No i strach, potworny paraliżujący strach, przed alkoholem, przed zapiciem, przed światem. Dałem sobie spokój.
Z terapią zaczyna robić się podobnie. Zamiast wiedzy o chorobie, ludzkiej psychice, osobowości, tożsamości - znowu wzajemne straszenie się, nakręcanie, albo albo rozważania czy to już trzeźwość czy jeszcze abstynencja. Zaczynam się zastanawiać czy i z terapią nie dać sobie spokoju.
wampirzyca napisał/a:
yuraa napisał/a:
siedzenie z butelką wydaje mi sie bezsensowna stratą czasu.

bo to jest bez sensu

To jest tak bez sensu, że normalny zdrowy człowiek zupełnie się nie zastanawia czy jest z sensem czy bez sensu, w ogóle tego nie zauważa. Na mojej terapii mnóstwo jest takich rozważań - jak to cudownie, że nie piję, tyle dni już nie piję, flacha jest bez sensu, moja trzeźwość jest najważniejsza, trzeźwość jest największą wartością. Przyznam się, że coraz bardziej jestem w tym zagubiony - wszyscy chcą trzeźwieć tylko nie wytrzeźwieć. Postawić sobie flaszkę na pomniku i modlić się do niej. Co z tego, że dzisiaj jest pusta jak to dalej jest... flaszka. Nie kupuję tego - trzeźwość to jest narzędzie, a nie cel.
leon napisał/a:
zobacze,jak mi pojdzie tym razem,jestem optymista :>

leon - wywal to zobaczę i będzie dobrze :mgreen: :mgreen:
Zobaczę, spróbuję, postaram się...
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 13:23   

baracca napisał/a:
Zamiast wiedzy o chorobie, ludzkiej psychice, osobowości, tożsamości - znowu wzajemne straszenie się, nakręcanie, albo albo rozważania czy to już trzeźwość czy jeszcze abstynencja. Zaczynam się zastanawiać czy i z terapią nie dać sobie spokoju.

ja nie długo kończę...tyle, że moje wrażenia są zupełnie inne...
początkowo gdy skupiałam się na niepiciu....pomagała mi wt tym..tzn. pokazywała gdzie szukać wyzwalaczy...jak rozbrajać moje głody
gdy potrzebowałam wsparcia w odnalezieniu poczucia wartości..dała mi to...
gdy potrzebowałam nauczyć się mówić o uczuciach...dała mi to...
a teraz gdy kończę utwierdza mnie w tym....że to moje myślenie...ma wpływ na moje życie
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
leon 
Trajkotka



Pomógł: 4 razy
Wiek: 62
Dołączył: 22 Lip 2012
Posty: 1744
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 13:47   

baracca napisał/a:
leon - wywal to zobaczę i będzie dobrze :mgreen: :mgreen:

Przy tak dlugiej historii uzaleznienia w moim przypadku,mowie zobacze,bo jestam realista,aczkowiek tym razem chce byc trzezwy,bo,jak pisalem,nie widze sensu w marnowaniu czasu na watpliwa przyjemnosc obcowania z flaszka,znudzilo mi sie juz.
_________________
I'm not beaten,I'm just going for a little walk
Magoichi Saika
 
     
baracca 
Towarzyski



Pomógł: 4 razy
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 190
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 14:09   

leon napisał/a:

Przy tak dlugiej historii uzaleznienia w moim przypadku,mowie zobacze,bo jestam realista,aczkowiek tym razem chce byc trzezwy,bo,jak pisalem,nie widze sensu w marnowaniu czasu na watpliwa przyjemnosc obcowania z flaszka,znudzilo mi sie juz.

Porzuć realizm zatem :mgreen:
Najpierw przerzuć swoje serce nad tą poprzeczką, a ciało pójdzie za nim samo czy jak to tam było. :mgreen:
"Moc pozytywnego myślenia" - mała książeczka, ale bardzo ciekawa.
 
     
leon 
Trajkotka



Pomógł: 4 razy
Wiek: 62
Dołączył: 22 Lip 2012
Posty: 1744
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 14:13   

baracca napisał/a:
Porzuć realizm zatem :mgreen:

Zycie pokaze :>
_________________
I'm not beaten,I'm just going for a little walk
Magoichi Saika
 
     
cool 
Gaduła



Pomógł: 16 razy
Wiek: 47
Dołączył: 06 Sty 2012
Posty: 920
Skąd: warm.-mazu.
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 14:15   

baracca napisał/a:
Na mojej terapii mnóstwo jest takich rozważań - jak to cudownie, że nie piję, tyle dni już nie piję, flacha jest bez sensu, moja trzeźwość jest najważniejsza, trzeźwość jest największą wartością. Przyznam się, że coraz bardziej jestem w tym zagubiony - wszyscy chcą trzeźwieć tylko nie wytrzeźwieć.



hej :) na początku uwierz każdy mój dzień bez picia to by wielki sukces nauka radzenia sobie na trzeźwo w życiu , a nie miałem łatwo :) moim zdaniem też jako wartość trzeźwość jest najważniejsza , już raz zapominałem kim jestem alko. i co jest najważniejsze i popłynąłem koło 2 lat abstynencji :( po zapiciu dotarło do mnie że trzeźwość dla mnie najważniejsza i od jakiegoś czasu z tym nastawieniem lepiej mi się żyje przynajmniej wiem że nie narobię sobie bałaganu w życiu a dodatkowo mam profity z trzeźwienia i do przodu :) :)
_________________
I jest szóstka ;-)
 
     
baracca 
Towarzyski



Pomógł: 4 razy
Dołączył: 27 Kwi 2013
Posty: 190
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 15:40   

nawrocik napisał/a:
na początku uwierz każdy mój dzień bez picia to by wielki sukces

Wierzę Ci, dla mnie na początku też, tylko doszedłem do wniosku, że mi nie o dni bez picia chodzi.
Czy jestem człowiekiem w oparciu o to, że nie piję czy też są jakieś inne rzeczy, które mnie określają jako człowieka... lub nie.
nawrocik napisał/a:
jako wartość trzeźwość jest najważniejsza

Nie potrafię do tego podejść w ten sposób, na terapii mnie na to namawiają, ale dla mnie trzeźwość ma taką samą wartość jak młotek na przykład.
nawrocik napisał/a:
już raz zapominałem kim jestem alko. i co jest najważniejsze

Ciężko mi zapomnieć, ze jestem alko bo sam nie wiem czy nim jestem i co to w ogóle znaczy. Jestem uzależniony, ale czy jestem alko?
Na potrzeby jakiejś klasyfikacji pewnie tak - mogę powiedzieć, że jestem alkoholik, ale treść tego stwierdzenia jest dla mnie bardzo niejasna, etykietka i nic więcej.

nawrocik napisał/a:
a dodatkowo mam profity z trzeźwienia

:mysli:
Właśnie takiego stwierdzenia nie rozumiem. Ja nie mam profitów z trzeźwienia.
Dla mnie to powrót do stanu równowagi, który jest naturalny i tyle. I który umożliwia mi autonomiczne funkcjonowanie w rzeczywistości.

Dużo rzeczy mi się kłębi w głowie, jest sporo pytań, na które może odpowiedzieć tylko czas. Natomiast nie jestem w stanie stworzyć sobie tożsamości alkoholika i w jakikolwiek sposób utożsamiać się albo identyfikować z chorobą.
Kiedy podzieliłem się swoimi przemyśleniami z grupą padło stwierdzenie - nawrót. Im bardziej zaprzeczałem i przedstawiałem argumenty tym bardziej się pogrążałem - intelektualizowanie, iluzje, zaprzeczanie. No nawrót jak cholera...
Przecież po to wytrzeźwiałem, żeby między innymi zacząć używać mózgu i myśleć samodzielnie.
 
     
endriu 
(banita)

Pomógł: 18 razy
Wiek: 55
Dołączył: 06 Maj 2011
Posty: 2925
Skąd: Małopolska
Wysłany: Sob 04 Maj, 2013 17:11   

baracca napisał/a:
Z terapią zaczyna robić się podobnie. Zamiast wiedzy o chorobie, ludzkiej psychice, osobowości, tożsamości - znowu wzajemne straszenie się, nakręcanie, albo albo rozważania czy to już trzeźwość czy jeszcze abstynencja.


też tak miałem jak kończyłem 1,5 roczną grupę, tym bardziej, że dochodzili wciąż nowi a starzy zapijali i już powoli miałem dość, ale skończyłem a teraz mam indywidualną psychoterapię psychodynamiczną i ona już nie jest związana z uzależnieniem...
_________________
Nie piję od 29.04.2011
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,32 sekundy. Zapytań do SQL: 12