Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
życie mnie przerosło...
Autor Wiadomość
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 14:57   życie mnie przerosło...

Witam Was wszystkich,
Od jakiegoś czasu przyglądam się forum. Znalazłam na nim wiele ważnych dla mnie informacji, jednak teraz postanowiłam napisać swoja historie, bo sobie totalnie nie radze z tym co dzieje się w mojej głowie i sercu. Nazywam się Monika, mój ojciec jest alkoholikiem, który nigdy nie przyznał ze ma problem, zawsze uważał że funkcjonuje normalnie, a mnie wychowano w przekonaniu, ze każdy pije. Dwa lata temu na mojej drodze życiowej stanął Kuba…alkoholik, na początku totalnie nie zorientowałam się jaki ma problem, gdy zaczął coraz bardziej wychodzić zaczęłam swoją terapię, na której dowiedziałam się, że mój dom był dysfunkcyjny. Kuba wtedy pił i nie dawał się przekonać, że ma problem, mimo że oczywiście próbowałam to robić na wiele sposobów. Rozstaliśmy się pierwszy raz, gdy w Sylwestra którego mieliśmy razem spędzić postanowił się nie odezwać. Zeszliśmy się po kilku tygodniach, żeby znów się rozstać za kolejne dwa…bardzo cierpiałam, on był już winien mi oczywiście jakieś pieniądze, których nie mogłam odzyskać…słysząc że za tydzień, za dwa odda, ale nie oddawał. Zeszyliśmy się po paru miesiącach, aby po kolejnych trzech czy czterech, gdy znów stanęłam mu na drodze w piciu usłyszeć że mnie nie kocha i to koniec. Oczywiście za każdym razem schodziliśmy się bo on przestawał pic, ale ani razu nie poszedł się leczyć. Ja naiwnie wierzyłam, że da radę. Ostatnio rozstaliśmy się we wrześniu, po to aby w styczniu znów się do mnie odezwał, ale tym razem nie dawał sobie rady z alkoholem , wiec przyszedł do mnie…oczywiście słuchałam, wspierałam, pomogłam mu znaleźć odwyk zamknięty. Przed wyjazdem na jego odwyk zerwaliśmy kontakt, bo ja zrozumiałam że zbyt wiele energii i emocji mnie to kosztuje, gdy on uświadomił mnie, że to nie jest story naszego powrotu do siebie. Pojechał do Smażyna, wrócił po miesiącu. Wyszedł wcześniej, bo niby nie pasował, nie mógł się dogadać…oczywiście na drugi dzień po powrocie przyjechał do mnie, totalnie inny, totalnie zmieniony…znów byliśmy razem, na początku był naprawdę super, mimo że się bałam, ale poszedł na terapię – grupa, indywidualna, mitingi AA…jednak w ciągu ostatniego miesiąca znów zaczęłam czuć, że nie mogę na niego liczyć, ciągle mówił tylko o pracy, ja czułam, że wszystko jest na mojej głowie…mieszkaliśmy razem, ja słuchałam, radziłam…sama czułam, że ze swoimi problemami muszę sobie radzić sama. Kuba trzy razy opuścił terapię grupową, więc został usunięty…miał nadrobić mitingami AA, ale na te regularne zdarzało mu się nie chodzić jeśli go nie obudziłam (były w niedziele o 8 rano), przez ostatni miesiąc nie chodził też na terapię indywidualną – mieliśmy na ten temat dyskusję, ale usłyszałam, że przecież to nie jego wina bo jego psycholog była na urlopie lub odwoływała, on odwołał tylko raz…ja czułam się mega przybita, obciążona ciągnięciem jego i radzeniem sobie ze sobą i dwa tygodnie temu postanowiłam poruszyć ten temat. Niestety zrobiłam to w swój niedojrzały emocjonalnie sposób, za co czuję się mega winna…bo zrobiła się wielka awantura, na moje stwierdzenie, że nie daje mi poczucia bezpieczeństwa usłyszałam że to puste słowa…pech chciał, że tego samego dnia wywróciłam się i musiałam jechać do szpitala…gdy napisałam do Kuby czy ze mną pojedzie dostałam odpowiedź, żeby moja koleżanka z która byłam to zrobiła…wtedy poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy…automatycznie usunęłam Kuby numer, usnęłam go z fejsbooka odpisując mu w międzyczasie, że na drugi dzień zabiorę swoje rzeczy…zabrałam je po dwóch dniach….próbując w międzyczasie z nim się kontaktować, ale traktował mnie olewczo, robiąc łaskę…miałam poczucie, że on czeka aż się wyprowadzę…nie zrobił nic, żeby mnie zatrzymać, w kłótni powiedział tylko że ma dość ciągłych awantur i że ja na siłę lubię się unieszczęśliwiać…Dziś siedzę z tym całym mentlikiem w głowie, karuzelą emocji, bo oczywiście próbowałam do niego pisać, przepraszać, prosić o rozmowę…ale na ani jedną tego typu wiadomość nie uzyskałam odpowiedzi…jedynie na emaila w którym proszę go o zwrot pieniędzy (które po raz kolejny jest mi winien). Są momenty kiedy czuję się dobrze z tym, że nie muszę już go ciągnąć do góry, ale generalnie większość czasu czuję się mega winna, że on się starał, nie pił, a mi zabrakło siły i pękłam…i teraz już nić nie mogę z tym zrobić…zarazem jest mi mega przykro że się tak zachowuje wobec mnie, czyli olewa lub jest stanowczo niemiły, że mimo że ja wiele razy dałam mu szansę to nawet jeśli teraz faktycznie to moja wina on mi jej dać nie chce…ze nawet jeśli nasza relacja nie miała szans to fajnie by było porozmawiać o tym i się jakoś sensownie rozstać a nie tak jak teraz…sto tysięcy myśli na minute…najbardziej przykro mi jest ze napisał mojej koleżance która niepotrzebnie się wtracila, ze po prostu mnie nie kocha…zabolało mnie strasznie, bo znow odebral mi cos czego nigdy nie dostałam w domu…milosc, ta jedyna rzecz która od niego potrzebowałam…w sumie swoją kłotnią chciałam sprawdzić w ten mega niedojrzały sposób jak on bardzo mnie kocha i chyba mam odpowiedź…aczkolwiek cały czas czuję/boje się, że znow za kilka tygodniu będę mu potrzebna i wroci, a ja nie będę potrafila powiedzieć odejdź, nie chce znow się czuc tak jak czuje się dziś…
Mój post pewnie jest mega chaotyczny, ale tez to dobrze zobrazuje chaos jaki panuje we mnie…jak bardzo się gnebie tym wszystkim, z jednej strony winie a z drugiej czuje ze nie powinnam. Pytanie co powinnam…
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:16   

Moniqa napisał/a:
chaos jaki panuje we mnie…j

Witaj Moniqa.
Masz prawo czuć to co czujesz, a nie tylko to co powinnaś. Masz prawo do smutku, do rozżalenia, w końcu najwyraźniej zakończył się (?) dla Ciebie ważny związek z innym człowiekiem. Mam nadzieję, że kiedyś stwierdzisz z ulgą, że to nie był ten człowiek, bo nie znam szczęśliwego związku z czynnym alkoholikiem, a ten Twój były najwyraźniej nie zaczął wytrzymywać stałej abstynencji, a co dopiero mówić tu o zdrowieniu.

Smutne, że tyle znajdowałaś (mimo wszystko) profitów w tym dysfunkcyjnym układzie. Ale znam to z własnego doświadczenia. Na początku trudno odróżnić współuzależnienie od miłości, przy czym jedno nie wyklucza drugiego. U mnie ten skrzywiony celownik skrzywił się już w dzieciństwie. Normalni, spokojni, poukładani mężczyźni mnie nie kręcili, wręcz wydawali nudni, mdli i jacyś tacy... przewidywalni... A jakiś trudny, nadwrażliwy, skomplikowany szajbus to było TO! Dzisiaj już wiem, ze to moja skrzywiona psychika pchała mnie w toksyczne związki, moje niskie poczucie wartości (o które rzadko kto by mnie posądził, bo maski umiałam wdziewać), lęk przed bliskością pchnął mnie wprost w ramiona w stronę nieodpowiedzialnych, a zarazem niedostępnych emocjonalnie facetów.

Czy myślałaś Moniqa o terapii DDA?
_________________

 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:21   

pietruszka napisał/a:
Czy myślałaś Moniqa o terapii DDA?


Pieruszko bardzo dziękuję Ci za odpowiedź. Jesli chodzi o terapie dla DDA chodzę juz od roku, a we wrzesniu zaczynam grupę. Nie mogę się doczekać, bo tak jak Ty doszłaś do swoijej mądrości tak u mnie narazie tylko pojawiają się przebłyski, że to nie miłość tylko współuzależnienie, że jesli to miłość to miłość, którą chciałam zdobyć na siłę...mam nadzieję, że grupa mi pomoże to zrozumieć, bo mam już swój cel na nią...nauczyć się nie szukać miłości na siłę.

Nie zmienia to faktu, że na dzień dzisiejszy mam mega poczucie winy, że to ja schrzaniłam...i to jest słabe.
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:23   

no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego... :(
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 58
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:40   

Moniqa napisał/a:
no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego...
to już czarnowidztwo ale pocieszę Cię ...przechodzi :)
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:42   

Moniqa napisał/a:
Nie zmienia to faktu, że na dzień dzisiejszy mam mega poczucie winy, że to ja schrzaniłam...i to jest słabe.

No akurat to dobrze byłoby sobie przepracować, bo zapewne jest to nieadekwatne do sytuacji.
Z drugiej strony poczucie winy zwykle pojawia się na którymś z etapów przeżywania straty, czy żałoby. I jest normalne. Na szczęście mija i życzę, byś za długo się w tym nie pławiła.
A i na pewno zasługujesz na szczęśliwy, stabilny związek.

Kiedyś mi ktoś powiedział, że w umniejszaniu siebie, swoich zdolności, wartości jest pewien rodzaj pychy. Zdziwiłam się, jak to, w niskim poczuciu wartości, w poczuciu, że nie zasługuję na to, czy na tamto, gdzie tu może być pycha? - Ano - próbujesz zastąpić Boga w jego planach wobec siebie. On lepiej wie, na co zasługujesz, jaka jest Twoja wartość, a i w Tobie jest jego cząstka, więc z pokorą przyjmij to, co Ci przeznaczone. Mnie kiedyś bardzo te słowa przywróciły do pionu.

Bądź łagodna dla siebie Moniqa. No i świetnie, że już ruszyłaś temat terapii.:brawo:
_________________

 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:43   

cześć Moniko :)
Moniqa napisał/a:
no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego...

masz i zasługujesz na kogoś lepszego
właśnie teraz,,kiego pozbyłaś się tego koszmarnego
Moniqa napisał/a:
że ja na siłę lubię się unieszczęśliwiać…

i miał rację :tak: nie powtarzaj więcej tych powrotów
zwróć uwagę co Ty wypisujesz - tylko On i On ,,,a gdzie Ty w tym wszystkim
otwórz okno,nabierz głęboko powietrza i zrozum że to też dla Ciebie
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:52   

Moniqa napisał/a:
pech chciał, że tego samego dnia wywróciłam się i musiałam jechać do szpitala…gdy napisałam do Kuby czy ze mną pojedzie dostałam odpowiedź, żeby moja koleżanka z która byłam to zrobiła…wtedy poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy

Ile razy jeszcze chcesz się tak czuć ? Jak długo jeszcze?
Dla takiej namiastki miłości jaką on Ci daje?
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 15:59   

Witaj Moniko :)

Moniqa napisał/a:
zrobiłam to w swój niedojrzały emocjonalnie sposób, za co czuję się mega winna…bo zrobiła się wielka awantura, na moje stwierdzenie, że nie daje mi poczucia bezpieczeństwa usłyszałam że to puste słowa

Masz wprawdzie prawo do takich uczuć jakie Ciebie opanowały, ale moim zdaniem pielęgnowanie poczucia winy za to, że wyraziłaś wobec osoby bliskiej swoje zaniepokojenie jego stanem, jest niepotrzebne.
To, ze zlekceważył Twoją potrzebę poczucia bezpieczeństwa powinno go dyskwalifikować w Twoich oczach jako ewentualnego życiowego partnera.
To, że Ci nie pomógł dyskwalifikuje go w sposób zwielokrotniony.
Oprócz terapii DDA jest Ci potrzebna druga - dla współuzależnionych i wcale nie wykluczone, że najpierw.
Nie dzwoń do niego, nie kajaj się! On nie jest tego wart! :pocieszacz:
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
MILA50 
Towarzyski
nadzieja



Pomogła: 5 razy
Wiek: 67
Dołączyła: 09 Sie 2010
Posty: 454
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 16:36   

Moniqa napisał/a:
bo znow odebral mi cos czego nigdy nie dostałam w domu…milosc, ta jedyna rzecz która od niego potrzebowałam


cytat z książki "Kobiety ,które kochają za bardzo" autor-Robin Norwood

'Nie oferowała więcej siebie-w zamian za ból i odrzucenie.Ale jednocześnie nie miała
bladego pojęcia o życiu w cieple i obopólnym zaangażowaniu"

witaj...doskonale Ciebie rozumiem a siebie poznałam na wskroś przy tej lekturze.
polecam na dobry początek :)
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 19:26   

Dziękuję Wam bardzo za komentarze...sprowadzanie na ziemię i otwieranie mi oczu(tego chyba teraz najbardziej potrzebuję), jak rowniez za slowa otuchy...jest mi strasznie ciezko z tym co się ze mną teraz dzieje. Są momenty gdy rozumiem, że tak jest dla mnie lepiej (w koncu przerobiłam to już przy poprzednich rozstaniach), ale są też chwile gdy przychdzi ta najgorsza mysl...ze nie zasluguje na miłość, że muszę być beznadziejna skoro tak bardzo się starałam, a on mnie nie kocha...

Janioł napisał/a:
Moniqa napisał/a:
no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego...

to już czarnowidztwo ale pocieszę Cię ...przechodzi


dlatego Janioł mam nadzieję, że to czarnowidztwo mi jaknajszybciej przejdzie - to o tym ze na nikogo innego nie zasluguje, jak i ze w ogole nie zasluguje na milość. Boje sie tylko ze nie potrafię zrozumiec, że przede wszystkim nie potrzebuję milości od kogoś z zewnątrz, ale od samej siebie.

Jacek napisał/a:
i miał rację nie powtarzaj więcej tych powrotów
zwróć uwagę co Ty wypisujesz - tylko On i On ,,,a gdzie Ty w tym wszystkim
otwórz okno,nabierz głęboko powietrza i zrozum że to też dla Ciebie

Jacku...usmiechnelam sie na twoje "i miał rację" - jakie to oczywiste i obawiam sie ze pod skora wlasnie czulam ze sie unieszczesliwiam probujac wszystkim udowodnic jak jest za***iscie stad tupnelam noga mowiac, ze nie moge na niego liczyc...ze nie daje mi poczucia bezpieczenstwa....jednak liczylam na to ze on cos z tym zrobi, a nie da mi odejsc, ze nie bedzie walczyl :(
Wiem, ze pisze ciagle on, on, on...wiem ze musze pokochac siebie i o sobie zaczac myslec. Po rozstaniu we wrzesniu juz do tego doszlam...warsztaty z kochania siebie, ksiazki potrafilam powiedziec "juz nie moge wiecej Ci pomagac" to wtedy wrocil, niby zdrowy...i ja teraz wrocilam do tej nie kochajacej siebie Moniki...

Linka napisał/a:
Ile razy jeszcze chcesz się tak czuć ? Jak długo jeszcze?
Dla takiej namiastki miłości jaką on Ci daje?

Linko...wlasnie nei chce. Dlatego sie wyprowadzilam, odeszlam....ale po chwili pojawila sie mysl, ktora nie daje mi spokoju, ze podjelam decyzje pod wplywem emocji, pochopnie i zle...

MILA50 napisał/a:
cytat z książki "Kobiety ,które kochają za bardzo" autor-Robin Norwood

MIla...tak jak pisalam wyzej, terapia, ksiazki, warsztaty o kochaniu siebie...wszystko przerobilam przy poprzednim rozstaniu, te ksiazke tez czytalam...ale jak widac wiedza niepielegnowana i wiedza nie cwiczona sprawia ze sie cofamy i popelniamy te same bledy...
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 58
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 20:02   

Moniqa napisał/a:
ale od samej siebie.
mój guru(terapeuta i sponsor i przyajciel w jednej osobie) rzecze tak : jak możesz kogoś kochać nie kochając siebie ? i burzyłem się strasznie bo to czysty egoizm ale taki właśnie ma być , kiedy jestem z siebie zadowolony kiedy się całkowicie akceptuje wtedy moge oddawać wszystko co najlepsze innym
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 20:05   

to prawda...paskudne jest to ze bylam swiecie przekonana, że kocham siebie...chyba tak bylo gdy znow sie schodzilismy w marcu...czy znaczyloby to, ze w tej relacji tak bardzo oddaje siebie, ze zapominam o milosci do siebie samej....ehhh...dzieje sie ze mna cos okropnego, czego nie ogarniam
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 20:09   

Moniko, tu jest dla Ciebie lektura: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026
Szczególnie polecam "Zaczarowane koło zaprzeczeń" - jest pod jednym z przycisków.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 58
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Śro 21 Sie, 2013 20:22   

Moniqa napisał/a:
dzieje sie ze mna cos okropnego, czego nie ogarniam
no to dobrze trafiłaś , są tu ludziska którzy pomogą a zwłaszcza te panie od współuzależnień
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 11