Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Łatwo powiedzieć
Autor Wiadomość
Kasia9645 
Towarzyski
współuzależniona



Wiek: 41
Dołączyła: 09 Wrz 2013
Posty: 103
Skąd: szczecin
Wysłany: Czw 12 Wrz, 2013 15:06   

Cytat:
mąż to nie tata i w drugą stronę.


Tak masz rację, wiem o tym dlatego zeby móc ułożyc sobie życie terzeba zmierzyć się z przeszlością. Z tym co doprowadziło nas do taiego a nie innego stanu. Tata - właśnie. od niego zacznę. Bo mimo , że go nie było bo zostawił nas jak miałam 5 lat to zawsze go potrzebowała, zazdrościłam koleżanką, że idą na spacery,lody, że ojcowie dzwonią pytają co i jak, ze byli. Mój odszedł i tylko udawał , że chce być.... był gdzieś przypadkiem bo obiad u babci, bo święta u babci , ale zawsze przypadkiem. Długo wmawiałam sobie, że nie jest mi potrzebny, że dam rade bez niego..... Dawałam sobie rade, ale jak??? założyłam maskę i udawałam, że jest ok i ze ja będe miała rodzinę taką pełną, potem urodziłam syna po 6 latach córkę i już byłam w pułapce własnej osobowości bo wszystko na siłę, wszystko dosłownie. Zamieszkanie razem , ślub potem już znowu udawanie, że jest ok. Nic nie było ok. Bo na siłe sie nie da. Mój mąż jest chory jest alkoholikiem doprowadziło go do tego jego zycie i jego doświadczenia, i tez tego nie pokonał ani się z tym nie zmierzył - a ja to samo tyle tylko, ze on chował sie za alkoholem a ja za nim i za swoim mysleniem, ze byle do przodu nie warzne jak. Staram się już nie wracać do przeszłości, nie wypominać nie drążyc. Co los da to bede brała, ale po terapi i upożadkownaniu tego co ppowinnam byla zrobic dawno, bede wtedy bardziej świdomo, bardziej na JA, już nie na kogos bo to moje życie to ja mam prawo byc szczęśliwa. Zaprosze ojca mojego na spotkanie i zmierzę się z nim, porozmawiam, uświadomie jak bardzo go potzeboałam zawsze i dalej potrzebuje mimo wszystko. Może nie jest za późno, żeby go mieć. Czy mój mąż bedzie chciał trzeźwiec pokaże czas, zglosił się na terapie sam, co bedzie to będzie. Kto wie może nauczymy się siebie na nowo a może oboje dojdziemy potem do wniowsku, że chcemy zyc osobno. NIe wiemm tego, czas pokaze. Wiem jedno dopuki ja nie upożądkuję siebie nie będe umiała iśc dalej czy z nim czy bez niego. Mamy dzieci, mamy córkę z wadą serrca ma 3 latka, dla niej spróbujemy, alle to potem. Narazie on walczy o siebie i dla siebie ja tez o siebie i dla siebie. JUZ RAZ ZACZĘLIŚMY OD du** STRONY I NIE WYSZŁO. WSZYSTKO POWOLI.....
_________________
kasik
 
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Czw 12 Wrz, 2013 18:12   

Kasia9645 napisał/a:
Zaprosze ojca mojego na spotkanie i zmierzę się z nim, porozmawiam, uświadomie jak bardzo go potzeboałam zawsze i dalej potrzebuje mimo wszystko. Może nie jest za późno, żeby go mieć.

spróbować zawsze można... choć moje największe odkrycie to jest to, że próżno latami szukałam szczęścia naokoło: we wsparciu rodziców, którego nie było, w miłości, której nie potrafili okazać, w partnerze, w pracy i uznaniu zwierzchników, które też było warte pół funta kłaków, w akceptacji znajomych, których nazywałam przyjaciółmi, itd...
Długo trwało, zanim zrozumiałam, że to co najważniejsze: zrozumienie, wsparcie, miłość przede wszystkim warto znaleźć w samej sobie. To niełatwe, ale najbardziej trwałe i możliwe do wykonania, bo na to mam wpływ. Mogę zaakceptować, polubić czy pokochać samą siebie. To niełatwe zadanie, ale ma znacznie więcej sensu niż szukanie wsparcia tam, gdzie go nie ma, lub ktoś nie potrafi go dać.
_________________

 
     
Kasia9645 
Towarzyski
współuzależniona



Wiek: 41
Dołączyła: 09 Wrz 2013
Posty: 103
Skąd: szczecin
Wysłany: Czw 12 Wrz, 2013 22:51   

pietruszka napisał/a:
zrozumienie, wsparcie, miłość przede wszystkim warto znaleźć w samej sobie.


wiem, ale nie bez powiedzenia tak prosto w oczy komuś od kogo się to wszystko zaczęło. Czy to coś da nie wiem, czy obudzi się ze śpiączki, he he chłop 60 lat a wiecznie zawsze wpatrzony w siebie jak w obrazek, duże dziecko, zawsze widział tylko czubek własnego nosa nic po za tym. Ja mu tylko powiem na spokojnie i z opanowaniem co myślę , co zrobił jak robił a co mógłby zrobić, czy będzie chciał mi pomóc nie wiem, pewnie na gadaniu moim się skończy w końcu i tak powie, ze pewnie matka ją nasłała, bo to takie duże dziecko ( he he to już pisałam) :radocha:

Ja zrzucę z wątroby co mi na niej leży i tyle, da mi to odwagę bo się go zawsze bałam, łatwiej było udawać dla świętego spokoju , zawsze bałam się mówić co myślę i czego ja chcę tak naprawdę.

On na początek - he he he to nie koniec mojej chwili prawdy. Jest jeszcze mama, która kochała, zawsze była i jest teraz, z którą mieszkam i która pomaga mi z dziećmi i nie tylko. To ona przez całe życie nas wychowywała sama ( ja + siostra bliźniaczka (dwu jajowa :lol: ) i brat 6 lat starszy).

Ja byłam zawsze ta najsłabsza, ta która musiała ustępować, bo siostra się uczy to ty sprzątnij, ona ma 6-stki a ty 3 - jki, ona nie musi a ty zrób dla spokoju świętego. I tak dla " spokoju świętego" mi zostało już na całe resztę mojego życia.

Wmawiała nam , że ona wychowała trójkę dzieci sama i dała radę, że po co chłop potrzebny, he he he jasne tylko odkąd pamiętam to kręciło się po domu kilku w ciągu kilku lat, takich jak ich nazywała przyjaciele. Jak zawał tak zwał, co jeden to lepszy, pijaki wszyscy prawie. Jeden został na 10 lat z nią. I było dobrze jakiś czas apotem nie wytrzymał i pił, bo przecież ona taka zaradna i piękna i ma tylu adoratorów i się mu tym na każdym kroku chwaliła. Nie usprawiedliwiam go ani jego picia i koszmaru jaki dał nam wszystkim, ani nie obwiniam jej, ale chodzi mi tylko o to, ze ona odwrotnie nie dawała nic z siebie dla związku zawsze myślała, ze jest mądrzejsza, najmądrzejsza i wszyscy mają tańczyć jak ona zagra. On był mainkutem, straci prawą rękę w wypadku już ta świadomość, ze jest kaleką go niszczyła a ona jeszcze paradowała z tym uśmiechem i opowiadała codziennie kto jej co w pracy powiedział. Nie ważne to ni o nich tu chodzi. Ja miałam 16 lat i obserwowałam. On się staczał ona udawała, że nie widzi, był jej obojętny chyba nie wiem teraz tak myślę. Jak próbował mnie molestować - tak to był przełom chyba. bo wtedy właśnie wyszłam z domu i powiedziałam sobie, ze zrobie wszystko żeby tam nie wrócić. NOooooo i zrobiłam, spotkałam chłopaka byłam z nim 7 lat, urodziłam syna mając 21 lat i...... klapa, nie wypał, nie dojrzały, dziecko, zostałam sama z 2 letnim synem, i co wróciłam do mamy, która co powiedziała A NIE MÓWIŁAM...... ZABOLAŁO. Ale byłam przyzwyczajona już ,nauczona, żeby się nie odzywać tylko robić, "dla świętego spokoju". Potem poznałam Jarka i było jak było a teraz jest jak jest.

CHODZI MI O TO< ZE WŁAŚNIE TO CO BYŁO NAS UKSZTAŁTOWAŁO. Osobowość dziecka rozwija się średnio do 7 - 8 roku życia. A potem uczy się, obserwuje i nabiera nawyków.

Ja nie roszę dalej jak nie nauczę się nie robić już nic wbrew sobie dla świętego spokoju. Tylko muszę zmierzyć się i z nią ( mamą - powiedzieć jej to co dusiłam w sobie tyle lat). Pomoże mi bo będę czysta a potem........

Potem już nauka wiary w siebie i własne siły, szukanie w sobie potencjału, energii, a z czasem pewnie nawet szczęścia..... DAJ BÓG.
Dobra druga nocka w pracy jutro dzień trzeba przetrwać- przedszkole, szkoła, obiad, zakupy, plac zabaw :szok:

DOBRANOC WSZYSTKIM :papa2:
_________________
kasik
 
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 13 Wrz, 2013 04:07   

No nie wiem Kasiu Czy jak powiesz mamie o swoich uczuciach to będzie ci lzej . Jak czytałam ciebie to widziałam w tym część swojej historii. Twoja mama jest podobna emocjonalnie do mojego ojca i ja na początku terapii powiedziałam mu o swoich uczuciach i wcale nie było mi lżej. Oczekiwałam, że mnie wysłucha , przyzna sie do blędu i zrozumie ale on wyszedł do drugiego pokoju, chodził w kółko był na mnie wściekły i odrzucił mnie jako dziecko jako człowieka uznał, że jestem głupia i dosłownie wyrzucił mnie z rodziny od tego momentu stałam sie jego wrogiem bo zburzyłam mu jego idealny obraz siebie jako człowieka jako rodzica już nie był taki czysty i przejrzysty za jakiego sie uważał. Powtarzał w kółko; ja niedobry, ja niedobry , chyba ja cie skrzywdził ja to robił dla twojego dobra.
A ja sie czułam jak podwójnie przegrana , miałam ogromne poczucie winy, zdradziłam ojca i straciłam go na zawsze.
Po kilku latach zrozumiałam, że tak naprawde nigdy nie miałam ojca, że ta silna więź za jaką uważałam moją relację z nim to było silne i mocne uzaleznienie on silnie uzależnia ludzi od siebie , że po zerwaniu uzależnienia od ojca nie ma nic nie zanm ojca, nie znam tego człowieka , który przez 20 lat mnie chował bo nie wychowywał, nie wiem kim jest mój ojciec. Strata rodzica bardzo bolała i długo musiałam przezyć pewnego rodzaju żałobę po stracie ojca i żeby ulżyć sobie w bólu powtarzałam sobie sobie, że moi rodzice wyginęli na wojnie domowej zostali obcy mi emocjonalnie ludzie , którzy tylko na papierze są moimi rodzicami w realu nimi nie sa , nie zachowuja się jak rodzice.

Teraz nawet jak bym gdzieś zobaczyła sojego ojca i on by przeszedł na druga stronę albo charakterystycznie odwrócił głowę na mój widok to bym tylko się roześmiala i powiedziała do siebie; każdy sądzi wdł siebie i ten typ tak ma , co mnie ta osoba obchodzi.Wiem , bo przetrenowałam na własnej siostrze , swego czasu namieszała w rodzinie i chciałą zwalic odpowiedzialnośc za to na mnie ale ja sie nie dałam. Widząc mnie na ulicy udawała, ze mnie nie zna nie przyznawałam sie , że jesteśmy rodziną, że się znamy ona to ja tez nie. Pewnego razu jadę sobie rowerem chodnikiem a ona do mnie mach a i mówi cześć . Była mi obojętna ot po prostu ktoś z otoczenia a teraz jak się widzimy to mówimy te uprzejme część ale nie wpuszczam jej do swojego życia i nie udzielam informacji o swoich sprawach ani na temat swoich dzieci mówię , że jak ciekawa to niech zapyta moją córkę i tyle.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Pią 13 Wrz, 2013 07:12   

Kasia9645 napisał/a:
On na początek - he he he to nie koniec mojej chwili prawdy. Jest jeszcze mama,

Ja bym Ci Kasiu poradziła, żebyś się jeszcze wstrzymała z porządkowaniem życia innych, żebyś najpierw się do tego przygotowała i jeśli już to ma nastąpić, żebyś zrobiła to w bardziej odpowiednim czasie.
Alkoholik, jeśli ciągle pije i tak ani nie zrozumie, ani nie przyjmie Twoich wyrzutów.
Na pewno robiłaś to wielokrotnie bez żadnego efektu?
Mama.... Pewnie jej się należy, ale gwarantuję Ci, że też nie zrozumie i potraktuje jako niewdzięczność, jako gryzienie ręki, która pomaga.
Zacznij najpierw terapię, poznaj zachowania ludzi dysfunkcyjnych i wszelkie zmiany zacznij OD SIEBIE.
Jakiś czas musiałam sobie powtarzać, aż wreszcie do mnie dotarła mądrość, że zmienić możemy tylko SIEBIE, nikogo więcej :bezradny:
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pią 13 Wrz, 2013 19:55   

Kasia9645 napisał/a:
Czy to coś da nie wiem, czy obudzi się ze śpiączki,

perełka napisał/a:
Oczekiwałam, że

Zero oczekiwań = zero rozczarowań.

Kiedy nauczyłam się nie oczekiwać od rodziców tego, co nie umieli mi dać, poczułam się lepiej. Widać gdzieś podświadomie obarczałam się winą, że dzieje się to z tego powodu, że nie jestem dość dobra, że nie zasługuję itd...
Potem przyszło zrozumienie, że ktoś nie potrafi dać tego, czego sam nie miał. Zarówno mój ojciec jak i matka również pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, więc sami wyszli ze swych domów pokiereszowani emocjonalnie.

Paradoksalnie, gdy przestałam oczekiwać, od tego czasu nieraz zaskoczyli mnie pozytywnie, tak, że nie spodziewałam się po nich takich zachowań. Były to miłe niespodzianki. Może jednak coś w tym jest, że kiedy coś się we mnie zmieniło, w jakiś sposób dałam im prawo do popełniania błędów, przestałam na nich liczyć, w jakiś sposób "zwolniłam ich z obowiązku" bycia tymi najlepszymi rodzicami, to wpłynęło to na nasze wzajemne stosunki? Co ciekawe - był to taki miły efekt uboczny poukładania sobie spraw we własnej głowie.
_________________

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,23 sekundy. Zapytań do SQL: 12