Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
życie mnie przerosło...
Autor Wiadomość
matiwaldi 
[*][*][*]


Pomógł: 16 razy
Wiek: 59
Dołączył: 03 Mar 2012
Posty: 1046
Wysłany: Pon 09 Wrz, 2013 16:30   

Moniqa napisał/a:
a tu prosze okazuje sie ze to ja jestem ta najgorsza



tego nie wiem ......nie znamy się......
ale jednego jestem pewien ,o ile mogę zmienić moje zachowanie wynikające z uzależnienia od alkoholu nie pijąc go ,o tyle nie mogę zmienić swoich własnych przekonań wynikających z moich doświadczeń,wiedzy,emocji.......
innymi słowy jeżeli jestem* cham i mam chamstwo w naturze ,to niepicie nie zmieni tego......



*napisałem w pierwszej osobie ,aby nikogo nie urazić ,choć nie uważam siebie samego za chama złośliwego......
8)
_________________
To be, or not to be, that is the question:...
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Wto 10 Wrz, 2013 14:36   

aaamen ;)
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Śro 30 Paź, 2013 23:13   

wróciłam...bo on wrócił...po kolei...zakończyło się 2 sierpnia kłotnią, moja wyprowadzką jego brakiem zainteresowania, moją próbą walki przez kolejne dwa tygodnie, na którą dostałam tylko jedną odpowiedź "zajmij się swoim życiem"...no to się zajełam...rozpoczęłąm akurat we wrześniu terapię grupową, kontynuowałam indywidualną, czytałam mądre książki, rozmawiałam z Wami...podniosłam się, spowrotem moje poczucie własnej wartości wzrosło powyżej zera, zrozumiałam, że to ni ejest wszystko na co mnie stać, że nie muszę walczyć o niczyją miłośc, nikomu nie muszę nić udowadniać....zaczełam uczyć się być sama ze sobą, zaczeli pojawiać się inni faceci pokazujący mi że można mnie traktować wyjątkowo...jednym słowem zrozumiałam, że jest mi lepiej bez niego, bo też zaczęłam znó podróżować, spędzać czas ze znajomymi nie tylko czasem tylko zawsze gdy tylko ja i tylko ja miałam na to ochotę...piątek trzy, może już cztery tygodnie temu dzwonił ok północy, trzy razy...nie oderbałam, nie oddzwoniłam...w nocy tylko napisałam mu smsa "nie pij, proszę" (sama nie wiem po co), ale już nie odpisałam na jego smsa...zapomniałam....wyjechałam na tydzień wakacji....kolejny piątek godzina 21 dostaję smsa "porozmawiamy"...i oczywiście ja nie wiem po co , na co i dlaczego to sobie robię....pisałam, spotkałam się w końcu...chciałam powiedzieć to czego nie mogłam powiedzieć w sierpniu...to była dla mnie neisamowita rozmowa, pozytywna....uświadomił mi jak ogromny ma problem, uświadomił mi tym co mówił jak ja mało wiem na temat alkoholizmu i że nigdy (przynajmniej na dzień dzisiejszy przy moch własnych problemach) nie dałabym sobie z tym rady...uświadomiło mi to co mówił, że traciłam czas wymagając od niego empatii, emocji, uczuć, zrozumienia, gdy ten chłopak każdego dnia prowadzi walkę z tym, żeby przeżyc kolejny dzień bez alkohlu...dwa razy mu nie wyszło, ale nie pije dalej, wróćił na terapię, wrócił na grupę, pozedł na studia z czym zwlekał bardzo długo...jest taki jaki był za każdym razem gdy wracaliśmy do siebie, ale ja wiem, że ja nie chcę tak jak on żyć ilościowo, nie chcę po prostu przęzywać każdego dnia, ja chcę wnosić jakość do mojego życia, spełniać marzenia, czuć, uczyć się emocji...gdy on jest dzieckiem które uczy się chodzić, jest emocjonalnym analfabetą z ogromym problemem i wiem już dziś, że może to zmieni, ale potrzeba na to wiele czasu, a nawet może okazać się, że nigdy mu się to nie uda..ja tak nie chcę, ja już zrozumiałam, że nie należy żyć marzeniem że on kiedyś bedzie inny...jest taki jaki jest...jest huśtawką nastrojów, huśtawką którą tworzy jego choroba...jego, nie moja...właśnie ona nie jest już moja...wszystko byłoby fajnie, bylabym z siebie dumna i w pełni szczęśliwa, ale niestety od 6 dni mamy codziennie kontakt...słucham o jego problemach (mimo że momentami już mnie to straznie męczy), zaskakuje mnie pozytywnie, gdy on nagle pyta czy u mnie wszystko ok bo mam słaby głos przez telefon...burzy to moje podejscie, że nie ma dla niego nadziei, bo okazuje swego rodzaju empatię, ale wiem też że jedna jaskółka wiosny nie czyni...wiem, że to nie jest facet dla mnie, ale nie wiem czy potrafimy się tylko kolegować...boję się że znów będziemy razem, on znów bedzie kochany, a po kilku miesiącach będzie miał nawrót i znów zostanę potraktowana tak jak zawsze...niby jestem bardziej do tego zdystansowana niż kiedyś, ale wiem, że ta linia po któej stąpam jest cienka...tylko skąd wziąć siłę, żeby to całkiem uciąc...
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 00:43   

Moniqa napisał/a:
.tylko skąd wziąć siłę, żeby to całkiem uciąc...

jak będziesz tak się nad tym zastanawiać, skąd wziąć to zmarnujesz rok, dwa lata... to może znajdziesz siłę... albo i nie :zalamka: Siłę masz w sobie.
Zapytam się tak: chcesz z nim się związać na całe życie? Chcesz mieć z nim dzieci? Naprawdę uważasz, że nie masz szans spotkać kogoś zdrowszego? Kogoś z kim naprawdę warto by założyć rodzinę?
A jak tam Twoja terapia? Jakoś tak piszesz o niej w czasie przeszłym...
Ostatnio zmieniony przez pietruszka Czw 31 Paź, 2013 00:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 09:00   

Pietruszko...dziekuje za twoja odpowiedz...ale sprobuje jasniej to z czym sobie nie radze to brak sily zeby calkiem zerwac kontakt...to jest tak ze ja nie chce z nim byc...wiem to na pewno...ale nie potrafie sie od niego odciac...lubie spedzac z nim czas...seks jest za***isty tak to jest dosc wazne i pora powiedziec to na glos...no i dzis jest ok bo jego problemy mnie nie dotycza biore z tej znajomosci co chce ale wiem ze stapam po kruchym lodzie ze zaraz znow sie pewnie wkrece...pytanie czy moze uda mi sie nie...boje sie tego a zerwac kontaktu z nim nie umiem...
tak caly czas jak najbardziej chodze na terapie i sluchajac terapeuty wiem ze powinnam to uciac...nie potrafie
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 09:03   

Może tak nie powinnam to uciąć a czy chce to uciąć i kiedy . Może po prostu wziąść kartkę papieru podzielić j a na pół i wypisac plusy i minusy zostania w tej sytuacji i wyjścia w niej. Pracujesz na przewodniku? Jakie masz korzyści żeby zyc tak jak do tej pory a jakie żeby to zmienić ?
_________________
[*] [*] [*]
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 09:45   

Moniqa napisał/a:
wiem ze powinnam to uciac...

e tam... powinnaś :beba: pytanie czy chcesz... zwykle jak mówimy sobie :powinnam, trzeba, należy... to mówimy o tym, co tak naprawdę uważamy, że inni by chcieli, byśmy zrobili, tak jakby na zewnątrz był jakiś ośrodek decyzyjny, który nam narzuca określone wybory, a w rzeczywistości czujemy jakiś zewnętrzny przymus, a nie jest to naszym, świadomym wyborem.
Powiem Moniko tak: ja tam nie słyszę (nie czytam) determinacji u Ciebie, potrzebnej do odejścia, czytam natomiast usprawiedliwienia, by z nim zostać, bo może on w cudowny sposób wyzdrowieje. Masz prawo z nim zostać Moniko, przecież to Twoje życie, Twoje wybory i Twoje konsekwencje... Mi ani komuś innemu nic do tego... jak to współuzależniona - lecisz jak ćma do świecy :bezradny:
_________________

 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 10:07   

Moniqa napisał/a:
wiem ze stapam po kruchym lodzie

A tak przeważnie się to kończy.....



:bezradny:
_________________
:ptero:
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 13:17   

Pietruszko...to nie jest kwestia przymusu z zewnatrz...ja dzis wiem ze mi bez niego jest lepiej...widze ze spedzanie z nim czasu sprawia ze czuje sie gorzej...ale cos mnie do tego ciagnie...to pewnie jak alkoholika do wodki. Mysle sobie ze jestem na etapie w ktorym walcze o sile w sobie do abstynencji i niestety narazie przegrywam....i nie chodzi o to ze to moje zycie i ja je przezyje to wiem i zgadzam sie z nim...ale przeraza mnie to ze dzis nie potrafie uciac z nim kontaktu mimo ze bym chciala bo chce byc szvzesliwa....tak jakbym faktycznie liczyla ciagle na cud ze on sie zmieni.

i wiem to takie proste ze wystarczy ni3 odpisywac i noe kontaktowac sie ale wiadac jestem slaba..
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 13:21   

Odpowiedz sobie jakie masz korzyści z utrzymywania z nim kontaktu. Nie potrafię , nie moge to tylko wymówki naprawdę mówisz nie chcę . Pytanie dlaczego nie chcesz?

U nas było takie powiedzenie; Przez noge i dalej moge :mgreen:
_________________
[*] [*] [*]
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 13:23   

Wlasnie ostatnio doszlam do tego ze generalnie faceci z ktorymi sie zadaje to typy ktore obciazaja mnie swoimi problemami...i tu mam bledne kolo...ze wtedy reqlizuja moja potrzebe bycia potrzebna...wiec to mi to daje....
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 13:28   

Jesteś potrzebna samej sobie a faceci są dorośli sami moga zająć sie sobą , ty masz prawo byc szczęśliwa i zajmować sie sobą , dbac o siebie. Chcesz być potrzebną to może zajmij się wolontariatem w wolnej chwili zamiast mamusiowac biednemu misiowi.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 13:32   

Wylacz telefon, schowaj go, wytrzymaj. Nie odbierzesz raz, drugi, kolejny i on da sobie spokoj. Nie czytaj esemesow, od razu usuwaj. Tez bylam kiedys w takiej samej sytuacji, tez bylo mi trudno sie powstrzymac. Po co odbieralam? Tak bardzo tesknilam? Niee. Dawalo mi to wielka satysfakcje, to bylo cos w sensie zemsty...kiedys to ja wydzwanialam, prosilam zeby wrocil do domu, zeby nie pil a teraz on dzwoni a ja go nie chce, on prosi a ja odmawiam. Tylko po co to? Co pozytywnego daje? Nic. Tylko nakrecalam sie, denerwowalam. Wracaly wspomnienia....
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 13:34   

Moniqa napisał/a:
to nie jest kwestia przymusu z zewnatrz...
zwykle sami to sobie robimy, bo w głowie nam huczy... głos matki, ciotki, koleżanki, sąsiadki... stereotypy narzucone przez społeczeństwo , powinności narzucone z zewnątrz, które przyjmujemy jako swoje wartości, a które... bywają dla nas szkoliwe...

Moniqa napisał/a:
Wlasnie ostatnio doszlam do tego ze generalnie faceci z ktorymi sie zadaje to typy ktore obciazaja mnie swoimi problemami...i tu mam bledne kolo...ze wtedy reqlizuja moja potrzebe bycia potrzebna...wiec to mi to daje....

czasem na forum pojawiają się takie określenie "skrzywiony celownik " i "p*na siostra miłosierdzia"

O to chodzi w tym całym współuzależnieniu, że szukamy osób toksycznych, dysfunkcyjnych, próbując zrealizować niespełnione własne potrzeby z dzieciństwa (nakłonić, wyleczyć, uratować, pokierować, zbawić... itd - niepotrzebne skreślić) Mnie normalni, ustabilizowani faceci po prostu nudzili... Takie zwykłe życie? Taaakie noormalne? I co więcej nic? I zwiewałam gdzie pieprz rośnie. No i w końcu znalazłam sobie alkoholika i tak patrząc z perspektywy tych lat... na nudę to nie mogłam narzekać... ale o normalnym życiu też zapomniałam...
 
     
Moniqa 
Małomówny


Dołączyła: 21 Sie 2013
Posty: 80
Wysłany: Czw 31 Paź, 2013 13:36   

Perelko...i tu wlasnie nie do konca tylko o to chodzi...bo pewnie wchodze zarazem w problem z dziecinstwa czyli pracowanie na milosc...ja ich bede wspierac a oni w zamian mnienpokochaja...pewnie cos w tym jest


Olgo...ja nie odbieralam i nie odpisywalam az zaczelam...problem jest w tym ze on jest teraz w swojej dobrej fazie...czyli jest fajnie...jest mily, slucha mnie, rozmawia...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 11