Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Bajki z morałem
Autor Wiadomość
DanaN 
Towarzyski
Współuzależniona



Pomogła: 19 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 24 Sie 2011
Posty: 473
Wysłany: Pią 10 Sty, 2014 16:26   

Wybór

"- Czy ja umarłem? – zapytał człowiek.
- Tak. – skinął głową Kronikarz, nie odrywając oczu od wielkiej księgi. – Umarłeś. Niewątpliwie.
- Człowiek niepewnie przesunął się nieco do przodu.
- I co teraz?
Kronikarz spojrzał na człowieka i ponownie zajął się studiowaniem księgi.
- Teraz musisz iść tam, - powiedział, wskazując palcem niepozorne drzwi. – Albo tam, - palec Kronikarza zwrócił się w stronę innych, identycznych, drzwi.
- A co tam jest? – zainteresował się człowiek.
- Piekło, - odpowiedział Kronikarz. – Albo raj. Zależnie od okoliczności.
Człowiek stał i patrzył raz na jedne drzwi, raz na drugie, nie mogąc się zdecydować.
- A ja dokąd mam iść?
- To ty sam nie wiesz? – Kronikarz uniósł brew.
- No… - zawahał się człowiek. – Nie wiem. Chyba tam, gdzie mnie skierujecie, zgodnie z moimi czynami…
- Uhm. – Kronikarz włożył do księgi zakładkę i po raz pierwszy dokładnie przyjrzał się człowiekowi. – Czynami, powiadasz…
- No bo jak inaczej?
- Dobrze, - Kronikarz otworzył księgę na pierwszych stronach i zaczął czytać nagłos. – Tu jest napisane, że w wieku dwunastu lat przeprowadziłeś staruszkę przez jezdnię. To prawda?
- Prawda, - potaknął człowiek.
- To dobry uczynek czy zły?
- Dobry!
- Zaraz sprawdzimy… - Kronikarz przerzucił stronę. – Pięć minut później ta staruszka wpadła pod tramwaj na następnej ulicy. Gdybyś jej nie pomógł, to minęłaby się z tramwajem i żyła by jeszcze jakieś 10 lat. Więc?
Człowiek słuchał z przerażeniem.
- Albo tutaj, - Kronikarz otworzył księgę na kolejnej stronie, - w wieku dwudziestu trzech lat wraz z kolegami pobiliście kilku chłopaków.
- To oni zaczęli!
- Ja mam tu napisane co innego, - zaprotestował Kronikarz. – Tak czy inaczej, złamałeś siedemnastolatkowi dwa palce i nos. Za nic. To dobrze czy źle?
Człowiek milczał.
- W wyniku czego chłopak nie mógł już grać na skrzypcach, a zapowiadał się całkiem dobrze. Zniszczyłeś mu karierę.
- Niechcący… - wyszeptał człowiek.
- No jasne, - przytaknął Kronikarz. – Szczerze mówiąc, chłopak nienawidził tej gry na skrzypcach od dziecka. Po waszej bójce został zajął się sztukami walki, żeby umieć się bronić, a po latach został mistrzem świata. Kontynuujemy?
Człowiek skinął głową.
- Uwiodłeś dziewczynę. Zaszła z tobą w ciążę, a ty uciekłeś. To było dobre czy złe?
- Ale…
- Urodził się chłopczyk. Został chirurgiem i uratował życie setek ludzi. Dobrze czy źle?
- Chyba dobrze…
- Wśród uratowanych osób był zabójca-psychopata. Dobrze czy źle?
- Przecież…
- Ten zabójca wkrótce udusi kobietę, która mogła zostać matką wielkiego naukowca. Dobrze? Źle?
- Ja…
- Naukowiec, gdyby się urodził, skonstruowałby bombę, mogącą unicestwić połowę kontynentu. Źle? Czy dobrze?
- Ale ja przecież nie mogłem tego wiedzieć! – krzyknął człowiek.
- No jasne, - przytaknął Kronikarz. – Albo tutaj, strona 272, - nadepnąłeś na motylka!
- I co z tego?
Kronikarz w milczeniu przewrócił kilka kartek i pokazał człowiekowi zapisaną stronę. Człowiek przeczytał i włosy stanęły mu dęba na głowie.
- Co za koszmar… - wyszeptał.
- A gdybyś nie rozdeptał motylka, to byłoby tak, - Kronikarz wskazał kolejną stronę.
Człowiek spojrzał i zamarł.
- Wygląda na to, że uratowałem świat?
- Tak. Cztery razy, - powiedział Kronikarz. – Kiedy nadepnąłeś na motyla, kiedy popchnąłeś staruszka, kiedy zdradziłeś przyjaciela i kiedy ukradłeś babci portmonetkę. Za każdym razem zapobiegłeś katastrofie, ocaliłeś miliony ludzi.
- A… - człowiek zaczął się jąkać. – A do tej katastrofy to ja też się przyłożyłem…?
- Tak, ty, bez wątpienia. Dwa razy. Kiedy nakarmiłeś głodnego kociaka i kiedy uratowałeś tonącą kobietę.
Pod człowiekiem ugięły się nogi.
- Nic nie rozumiem, - powiedział kompletnie zbity z tropu. – Wszystko, co zrobiłem w życiu… wszystko, z czego byłem dumny i czego się wstydziłem… wszystko odwrotnie, do góry nogami, na lewą stronę… nic nie jest tym, czym się wydaje…
- Dlatego właśnie nie możemy w żaden sposób sądzić cię według czynów, - powiedział Kronikarz. – Tylko według intencji… ale w tym zakresie sam sobie jesteś sędzią.
Kronikarz zamknął księgę i odstawił ją na regał, między inne księgi.
- Więc jak się zdecydujesz, dokąd iść, to wejdziesz w te drzwi, które wybierzesz. A ja muszę już iść, mam masę pracy.
Człowiek podniósł głowę i spojrzał na Kronikarza.
- Ale ja nie wiem które drzwi są do piekła, a które do raju.
- A to już zależy od tego, co wybierzesz. – odpowiedział Kronikarz". Piotr Bormor. Przekład I.Z.

Po Pierwsze Ludzie
 
     
DanaN 
Towarzyski
Współuzależniona



Pomogła: 19 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 24 Sie 2011
Posty: 473
Wysłany: Sob 22 Mar, 2014 09:19   

Kłamstwo

"- Moje serce zostało złamane. Okłamał mnie. Zdobył moje zaufanie, przeniknął w moje życie, zajął moją przestrzeń, dostał się do mojej duszy! Ukradł mi serce, a teraz…
Nie był mi wcale potrzebny, miałam przecież wszystko: kwiaty, wielbicieli, ciekawe życie! Nie miałam tylko stałego partnera, ale dlatego, że sama nie chciałam. Miałam za to wybór, że ho-ho! On… Nie, najpierw nawet go nie zauważyłam, specjalnie się w oczy nie rzucał. Ale tak pięknie mnie adorował! Kwiaty, prezenty, komplementy! Nie miałam głowy do żadnego związku – jestem jednostką twórczą, bardziej mnie zajmowały moje projekty, niż jego osoba. Jestem spontaniczna, robię to, na co mam ochotę, ciężko mnie nawet w domu zastać, czasu wolnego mam może ze trzy minuty… Jakoś mu się udało wstrzelić.
Z czasem odkryłam, że jest coraz częściej obok. Sympatyczny, z poczuciem humoru, taki wrażliwy… Pewnie miał jakieś wady, ale nie dostrzegłam, nie wnikałam. Zakochałam się!!! Jak jakaś pannica, chociaż swoje lata przecież mam! Teraz już chciałam, żeby był cały czas blisko. Żeby płaszczyk podał, drzwi otworzył, łzy otarł…
Sama zaproponowałam, żebyśmy zamieszkali razem. Już wiedziałam, że spotkałam swój Ideał. Pozwoliłam sobie na miłość – taką bezgraniczną, całkowitą, wszechogarniającą. Chciałam na zawsze, ciągle, tylko on i ja, żeby nigdy się nie rozstawać.
To było piękne, zachwycające, wspaniałe! Zamieszkaliśmy razem i zaczęłam urządzać nasze gniazdko. Jestem mistrzem w tworzeniu komfortu, jak mam się dla kogo starać! Gotowałam wymyślne dania, przestałam się miotać, odnalazłam sens w życiu. Troszczyłam się o Niego, podawałam wszystko pod nos, głaskałam po głowie, zasypiałam na Jego ramieniu… Modliłam się do Niego, ustawiłam Go na lśniącym piedestale, zbudowałam kapliczkę.
Ale szczęście nie trwało długo, jedynie jakichś parę lat. Bo on mnie okłamał. Zaczął uciekać. Nie wiem dokąd, chyba do swojego życia, w którym mnie nie było. Najpierw rzadko, potem coraz częściej… Mówił, że kocha i chce być ze mną, ale… Co to za miłość, od której się ucieka???
Oczywiście, próbowałam rozmawiać. Ale on ciągle wzdychał i mówił, że przesadzam, że się nakręcam. Ja tylko chciałam wyrazić swoje uczucia! Przecież mam do tego prawo! Nie, on się nigdy nie kłócił, nie obrażał… Ja się obrażałam. Zrobiłam się poirytowana i ponura i miłość zaczęła gasnąć. Pewnego dnia spojrzałam na niego i zobaczyłam przeciętnego człowieka, który nie jest wart funta kłaków. Co ja z nim robię? Po co mi on?
Zrzuciłam go z piedestału. Tak, bolało i było przykro, wylałam wiele łez, ale musiałam to zrobić, bo zaczęłam się rozsypywać.
Teraz znów jestem sama. Moje życie trwa. Mam ukochaną pracę, wspaniałych przyjaciół i kochającą duszę. Tylko jedno pytanie mnie męczy: dlaczego? Dlaczego mnie okłamał?

*********************************

- Teraz jestem sam. Liżę rany. Nie, błagam, żadnych związków, żadnych znajomości. Na razie muszę przemyśleć i zrozumieć, dlaczego ona mnie tak przebiegle okłamała?

Gdy Ją zobaczyłem – moje serce zatrzepotało. Co za kobieta! Nie jakaś siksa, młodziutka laska, a prawdziwa, dojrzała, piękna kobieta – zdecydowana, a jednocześnie czuła, delikatna, tajemnicza, z pasją. Marzenie!
Nie było łatwo Ją zdobyć – wciąż się czymś zajmowała, coś tworzyła, gdzieś biegła. Była jak motyl. Zbudziła we mnie zapomnianą czułość – chciałem Jej bronić, chronić, osłaniać, być blisko. Czasem udawało mi się zwrócić na siebie Jej uwagę, gdy bardzo się starałem. To było jak zew natury – o taką kobietę warto było zabiegać! Najbardziej podobało mi się to, że każdego dnia zaczynałem swoje starania od początku i marzyłem, by robić to przez całe życie.
Coraz częściej pozwalała się zbliżyć do siebie. Leciałem na każdą randkę jak młodzieniaszek! Zachwycała mnie – za każdym razem odkrywałem coś nowego, jak kolejny level skomplikowanej zagadki.
To Ona zaproponowała wspólne zamieszkanie. Aż mi dech zaparło! Najbardziej mi się podobała jej wewnętrzna wolność. Zwykle samotne kobiety czepiają się wolnego faceta, w oczach już im się świeci napis „i żyli długo i szczęśliwie i umarli tego samego dnia”. Ona tego nie miała. Wiedziałem, że jest Jej dobrze ze mną, ale także dobrze beze mnie. Dlatego tak bardzo się starałem i Ona to doceniła. Zamieszkaliśmy razem.
Najpierw było cudownie, jak we śnie. Dbałem o dom, czułem się Tarzanem. Ale!!! Coś się zaczęło zmieniać. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, po prostu Jej robiło się coraz więcej, a mnie – coraz mniej… Czułem to nawet fizycznie, jakby mnie wypełniała, wypierała… Potworne uczucie. Rozwalające. Miałem ochotę uciekać – natychmiast i jak najdalej.
Nie, nie mam Jej nic do zarzucenia. W domu – porządek i komfort, Ona wciąż piękna, zadbana. Karmiła mnie niesamowitymi daniami, żadnych „gotowych” posiłków, wszystko świeże, własnoręcznie zrobione… Patrzyła na mnie, jakbym nie był człowiekiem z krwi i kości, tylko posągiem jakimś Michała Anioła albo czymś w tym rodzaju… Pięknie, ale to nie ja.
Tak, przyznaję się – zacząłem się odsuwać. Nie, nie miałem innej kobiety. Po prostu starałem się zorganizować sobie życie, żeby od czasu do czasu wyrwać się do innej przestrzeni. Tam, gdzie Jej nie było i gdzie znowu mogłem być sobą. Kochałem Ją, próbowałem tłumaczyć, ale nie słuchała. Taka już Jej twórcza natura – wymyśli sobie jakiś scenariusz, a potem się dziwi, że wychodzi inaczej. Idealizowała mnie, a ja nie jestem ideałem!
W dalszym ciągu dbałem o Nią, przynosiłem prezenty, nie chciałem rozstania. Chciałem tylko oddzielić Ją od siebie, ustanowić jakieś granice. Obrażała się, próbowała się pokłócić. Mówiłem, że kocham, że się nakręca, że nasze relacje mogą być wspaniałe, jeśli tylko nieco się rozdzielimy. Że my już nawet nie „przylegamy” do siebie, tylko „się przenikamy” i zatracamy…
Pewnego razu pękło i się rozstaliśmy.
- Zrzuciłam cię z piedestału, mój bohaterze, - powiedziała. – Zburzyłam kapliczkę.
- A po co mnie tam postawiłaś? – chciałem zapytać, ale się powstrzymałem. Widocznie nie potrafiła inaczej.
- Okłamałeś mnie, - powiedziała z płaczem.
Patrzyłem na nią i myślałem: „ty też mnie okłamałaś. Pokochałem tamtą, krążącą w przestworzach kobietę, o lśniących oczach, niedościgłą pasjonatkę życia, o którą zabiegałem każdego dnia i marzyłem, by zabiegać do końca życia. Gdzie jesteś, piękny motylu?” Zobaczyłem, że jestem źródłem jej cierpienia i odszedłem.
Teraz jestem sam, liże rany. W zasadzie, wszystko w porządku. Tylko jedno pytanie mnie męczy: dlaczego? Jakim cudem tak przebiegle mnie okłamała?"
Na motywach opowiadania I.Sieminoj. Przekład I.Z. jest objęty prawami autorskimi.
Po Pierwsze Ludzie
 
     
Duszek 
Gaduła
coraz częściej szczęśliwa



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 07 Gru 2012
Posty: 719
Wysłany: Nie 27 Lip, 2014 10:14   

"Zimny drań. Dlaczego z nim jesteś?

„Sylwia Kubryńska jest autorką bloga Najlepszy Blog na Świecie - kubrynska.com

On cię zdradza, oszukuje na każdym kroku, lekceważy. Bywa szorstki, okrutny, a nawet brutalny. Jest wyjątkowym draniem. Ale ty wciąż nie możesz od niego odejść, coś cię przy nim trzyma. Jakaś niewidzialna siła nie pozwala ci z tym skończyć. Cierpisz, ale tkwisz w tym związku, bo:

1. Kochasz go. A może raczej dlatego że nie kochasz siebie? Gdybyś kochała choć trochę, nie pozwoliłabyś siebie tak krzywdzić.

2. On jest taki czarujący. A może tylko ty jesteś nim oczarowana? Bo oprócz ciebie jakoś nikt się nim nie zachwyca. Twoi rodzice są załamani, a przyjaciele od lat próbują otworzyć ci oczy. Bez skutku. Jest tylko jedna osoba na świecie, która może zdjąć z ciebie ten czar. Ty sama.

3. Potrafi być romantyczny. Nie opłaca rachunków, zapomina o wywiadówce, nie odebrał cię ze szpitala, ale za to nazrywał kwiatków w parku? Romantyczność to twoja pułapka. Sprostać zadaniom w świecie realnym jest dużo trudniej niż odstawić romantyczną szopkę. Twój drań to wie.

4. Ma wyjątkowe poczucie humoru. Dlatego wciąż nie traktuje cię poważnie? Boki zrywać.

5. Jest inteligentny, mądry, wie wszystko. Zwłaszcza, gdzie leżą jego skarpetki, kaszka dla dziecka, czy pampersy. I dziesięć razy dzwoni z supermarketu, bo nie potrafi sam zrobić prostych zakupów. Geniusz.

6. Czasem traktuje cię jak królewnę. Konkretnie: Śpiącą Królewnę. A ty jak Śpiąca Królewna czekasz w letargu na zbawienny pocałunek księcia. Problem w tym, że on księciem nie jest i jak tak dalej pójdzie, prześpisz całe życie. Może warto się obudzić?

7. To zbój, ale twój. Prawda jest taka, że ten zbój wcale nie należy do ciebie. Dla odmiany – ty należysz do niego.

8. Nie jest TAKI zły. A raczej: ty jesteś TAKA dobra. Szkoda tylko, że nie dla siebie.

9. Macie dzieci. A dokładnie: ty masz dzieci, bo on gwiżdże na tego typu obowiązki. Swoją drogą, czy dzieciom jest potrzebny do szczęścia wzorzec matki męczennicy? Zastanów się nad tym, zanim twoja córka zacznie się rozglądać za jakimś draniem.

10 Obiecuje, że się zmieni. Albo inaczej: ty wciąż sobie wmawiasz, że on się zmieni. Nie zmieni się. Podaj chociaż jeden racjonalny powód (dla niego), żeby się zmienił.

11. Jest cudowny w łóżku. Tylko pytanie, w czyim łóżku? W twoim, czy tej rudej z wyjazdu integracyjnego? Bo jeśli chodzi o twoje łóżko, to jedyną cudowną osobą w nim jesteś ty. To naprawdę cud, że tyle wytrzymujesz.

12. Nie dasz sobie bez niego rady. Skoro dałaś sobie radę z nim, jesteś silna, niezniszczalna, zaprawiona w bojach. Przeszłaś prawdziwą szkołę przetrwania. Bez niego może być już tylko łatwiej.

źródło: http://uciekamydoprzodu.blog.pl/
_________________
Nie można stracić tego, czego nie ma. Nie można zburzyć tego, co nie zostało zbudowane. Można jedynie rozwiać iluzję tego, co wydawało się realne.
Ostatnio zmieniony przez Duszek Nie 27 Lip, 2014 10:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 13