Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: pietruszka
Nie 15 Cze, 2014 21:29
niby wszystko było na dobrej drodze :(
Autor Wiadomość
KaTre 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 2 razy
Wiek: 39
Dołączyła: 23 Maj 2014
Posty: 368
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 17:19   

Witam,
Jestem na forum po raz pierwszy i przepraszam, jeśli piszę "nie w temacie".

Potrzebuję pomocy kobiet, które są wolne.
W grudniu rozstałam się z mężem tzn. ja (po ponad roku spotkań indywidualnych i grupowych dla osób współuzależnionych i rozpoczęciu leczenia depresji) postawiłam ultimatum a on... się wyprowadził. Od tej pory mieszkamy osobno. Na początku było bardzo źle - totalna rozsypka. Dni mijały, ja czułam się coraz lepiej - spokojniejsza, silniejsza, zaczęłam sobie całkiem nieźle radzić, "złapałam wiatr w żagle"... Od jakiegoś miesiąca jest gorzej :( Znów nie mam siły wstać z łóżka, płaczę bez konkretnej przyczyny, a życie wydaje mi się bezsensowne. Nie wiem, co się stało, niby wszystko było na dobrej drodze :( Czy Wy też tak miałyście? Co mogę z tym zrobić?

Pozdrawiam wszystkich, KaTre.
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 17:43   

Witaj KaTre :)
Wydzieliłam Twój temat, będziesz miała swój osobny, jeśli chcesz, by zmienić tytuł Twojego wątku, to daj znać.

KaTre napisał/a:
postawiłam ultimatum a on... się wyprowadził.

przypuszczam, że dużo było w Tobie jednak nadziei, że jednak ultimatum podziała jak zimny prysznic i się opamięta? Niestety - alkoholizm częściej jest silniejszy... stawiając ultimatum dobrze mieć świadomość, że z alkoholizmem nie ma co się boksować, zwykle rozkłada on przeciwnika na łopatki, a szanse, że w obliczu wyboru - alkoholik zwykle jednak wybiera... butelkę. :bezradny: i nie ma tu znaczenia, że jesteśmy wystarczająco piękne, kochane, współczujące, kochające, cieple, miłe i po prostu warte tego, by odstawić dla nas butelkę. Butelka zwykle nie puszcza - taka jest ta choroba... :bezradny:

A co do wychodzenie ze współuzależnienia, a szczególnie gdy obok doplącze się do nas dodatkowo jakieś zaburzenie lękowo-depresyjne. Bywa, że długo leczeniu towarzyszy euforia i odkrywanie na nowo świata, siebie, zakopanych głęboko i nierozwiązanych spraw z dzieciństwa, zwykle potem sinusoida opada, by zamienić się w spokojne, już nie tak nerwowe spoglądanie na świat z pogodą ducha. Czasem jednak organizm dopomina się adrenalinki, żąda wręcz powrotu do życia pełnego napięcia, bo potrafi dobrze funkcjonować na wysokich obrotach, a czasem dopiero depresja daje o sobie znać, bo organizm może sobie pozwolić na zwolnienie. U mnie było i tak i tak...
Piszesz, że zaczęłaś leczenie depresji. Jesteś pod opieką lekarza?
 
     
margo 
Trajkotka


Pomogła: 32 razy
Dołączyła: 12 Sie 2013
Posty: 1881
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 17:48   

Cześć KaTre! Miło Cię widzieć, czuj się jak u siebie :)
 
     
KaTre 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 2 razy
Wiek: 39
Dołączyła: 23 Maj 2014
Posty: 368
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 18:11   

Dziękuję za wydzielenie tematu :) tytuł jest ok :)

Pod koniec naszego bycia razem byłam już tak bardzo zmęczona tym wszystkim, że chciałam by się po prostu skończyło. Jasne, że miałam nadzieję, że on wreszcie się "ogarnie" i "przejrzy na oczy". Ale byłam świadoma, że to on musi podjąć decyzję, bo to jego życie. I liczyłam się z tym, że przegram z jego uzależnieniem. Wsparcie terapeutki, przyjaciół i osób z pracy było nieocenione - bez nich nie dałabym sobie rady. A tak udało mi się (choć było to bardzo bolesne) nie dzwonić, nie przepraszać, nie prosić o powrót. Ryczałam, przesypiałam większość czasu (żeby nie myśleć), gdy chciałam zadzwonić do niego, dzwoniłam do przyjaciółki, zaczęłam "na siłę" wychodzić z domu - do kina, w odwiedziny do znajomych. Przetrwałam najgorsze. Twarda byłam i nie przyjęłam propozycji bycia znów razem - powiedziałam mu, że główny problem nadal się nie zmienił, a ja nie chcę tak żyć.
Z czasem zaczęło być coraz lepiej. Nadal jestem pod opieką lekarza ale już było lepiej i dostałam recepty na dłużej. A teraz znowu w dół :(
 
     
KaTre 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 2 razy
Wiek: 39
Dołączyła: 23 Maj 2014
Posty: 368
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 18:12   

Witaj Margo :D dziękuję :D
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 18:48   

Witaj KaTre (Kasiu?, Karolino?) :)
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
KaTre 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 2 razy
Wiek: 39
Dołączyła: 23 Maj 2014
Posty: 368
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 18:53   

Klara napisał/a:
Witaj KaTre (Kasiu?, Karolino?) :)


Karolina :)
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 19:00   

KaTre napisał/a:
Karolina :)

Masz bardzo ładne imię :buziak:
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
KaTre 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 2 razy
Wiek: 39
Dołączyła: 23 Maj 2014
Posty: 368
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 19:04   

Dziękuję :D
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 19:15   

cześć Karolińcia :)
prosisz o wsparcie dziewczyn o podobnych problemach
lecz masz je również odemnie - ja mam na imię Jacek,,jestem alkoholikiem
alkoholikiem - który nie pije alkoholu,,właśnie dzięki takiej decyzji jaką ty podjęłaś
moja żona ,otworzyła mnie oczy,dzięki takiej decyzji
nie byliśmy razem dwa lata,zanim się na powrót zeszliśmy ,,a ja w tym czasie,miałem czas na uporządkowanie swego życia
na zrozumienie że alkohol,niszczył moje życie i tych w okuł mnie
co jo godum :szok: ,,to ja niszczyłem ,pijąc ,se te życie i tych co kochałem
jeszcze raz witam cię w śrud nas,w śrud tych co chcą coś robić ze swoim życiem :buziak:
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
JaKaJA 
Trajkotka
Niespodzianka!-ja czuję!! ;)



Pomogła: 53 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 18 Wrz 2010
Posty: 1650
Skąd: Moje miasto
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 19:31   

KaTre napisał/a:
Przetrwałam najgorsze. Twarda byłam i nie przyjęłam propozycji bycia znów razem - powiedziałam mu, że główny problem nadal się nie zmienił, a ja nie chcę tak żyć.
Z czasem zaczęło być coraz lepiej.
WItaj Karolino :) Znaczy,że pokazałaś Jemu i sobie,że jesteś konsekwentna ;) Teraz jest dół bo nie odnalazłaś,nie nazwałas i nie wyeliminowałaś tego co spowodowało,że to był własnie TEN- i twoja głowa całą sobą chce wrócić do punktu wyjścia by potwierdzić to,że ta "prawda" jest oczywista :bezradny: U mnie było to przekonanie(jedno z wielu),że nie jestem dość dobra by mnie kochać :bezradny: puki go nie odkryłam wiecznie ładowałam się w związki z facetami niedostepnym emocjonalnie,uzależnonym ,kobieciarzami,kłamcami itd. zasługiwałam na ich miłość i robiłam wiele nnych durnych rzeczy :glupek: Badaj swoje mysli,przekonania,emocje,zadawaj sobie pytania co NAPRAWDĘ cię ciągnie w dół itd. powodzenia i trzymaj się ciepło :buziak:
_________________
Cała jestem z miłości :)
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Pią 23 Maj, 2014 19:32   

witaj :)

ja swojego eksa wyrzucilam ponad dwa lata temu, zyje mi sie dobrze :]
 
     
KaTre 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 2 razy
Wiek: 39
Dołączyła: 23 Maj 2014
Posty: 368
Wysłany: Sob 24 Maj, 2014 15:35   

Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa i wsparcie :buziak:

JaKaJA napisał/a:
U mnie było to przekonanie(jedno z wielu),że nie jestem dość dobra by mnie kochać

W moim przypadku chyba też coś w tym siedzi, bo ostatnio jak terapeutka poruszyła ten temat to się rozryczałam - sama się zdziwiłam, że tak mocno mnie to ruszyło.

Jacek napisał/a:
jestem alkoholikiem
alkoholikiem - który nie pije alkoholu,,właśnie dzięki takiej decyzji jaką ty podjęłaś
moja żona ,otworzyła mnie oczy,dzięki takiej decyzji
nie byliśmy razem dwa lata,zanim się na powrót zeszliśmy

Jacku jeśli mogłabym Cię prosić o pomoc w kwestii powrotu do bycia razem - jak określić co wolno, a czego nie i jak to konsekwentnie egzekwować. "Mój" chciałby, żebyśmy znów byli razem, razem mieszkali. Mówi, że już "nie załatwia" narkotyków, od jakiegoś czasu nie bierze i unika towarzystwa dawnych kumpli. Mówi, że ograniczył piwo (ale abstynencji sobie nie wyobraża). Słucham tych rewelacji i nie komentuje, bo nie wiem co powiedzieć :| A mimo tego wszystkiego jak przychodzi do mnie w odwiedziny to kupuje 1-2 piwo, dla siebie oczywiście.
Przerasta mnie to :zmeczony:
 
     
Duszek 
Gaduła
coraz częściej szczęśliwa



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 07 Gru 2012
Posty: 719
Wysłany: Sob 24 Maj, 2014 15:57   

Witaj KaTre, w sumie fizycznie nie jestem
KaTre napisał/a:
kobiet, które są wolne
, ale podzielę się swoim doświadczeniem.
Też rozstałam się ze swoim alko i przez pierwsze miesiące zachłysnęłam się tą wolnością, było tak spokojnie, cicho i przede wszystkim przewidywalnie. Po jakimś czasie przyszły uczucia żalu, smutku, mój świat runął a ja nie widziałam sensu dalszego życia. Wydawało mi się że tak bardzo tęsknię za nim...wtedy nie wiedziałam, że tęskniłam za moimi wyobrażeniami o nim...
Mimo wielu przeżyć (w tym zdrady) wróciłam do niego i wtedy rozpoczął się ciąg dalszy...Przez kolejne lata w tym związku nieraz zastanawiałam się czy ja jestem normalna...i gdyby nie moja terapia to dziś jeśli byłabym na tym świecie to chyba tylko jako wrak człowieka...i wiesz słuchałam tych wszystkich rad innych, ale one nie docierały, jakoś trudno było mi uwierzyć, że ktoś tak bliski może mnie skrzywdzić...
Łatwo było wejść, ale bardzo trudno uwolnić się...
_________________
Nie można stracić tego, czego nie ma. Nie można zburzyć tego, co nie zostało zbudowane. Można jedynie rozwiać iluzję tego, co wydawało się realne.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Sob 24 Maj, 2014 16:03   

KaTre napisał/a:
Mówi, że już "nie załatwia" narkotyków, od jakiegoś czasu nie bierze i unika towarzystwa dawnych kumpli. Mówi, że ograniczył piwo (ale abstynencji sobie nie wyobraża).

Nie jestem Jackiem, ale z własnego doświadczenia mogę Ci napisać, że informacja: "od jakiegoś czasu" nic nie znaczy, a jeśli nie wyobraża sobie abstynencji, to spokojnie możesz dać sobie z nim spokój de-fi-ni-ty-wnie.
Ewentualne wspólne zamieszkanie jest możliwe po minimum dwuletniej CAŁKOWITEJ abstynencji połączonej z leczeniem.
Bez tego nie rób sobie ŻADNYCH nadziei, bo po ponownym wspólnym zamieszkaniu szybko wróci do picia.
O narkotykach się nie wypowiadam, ale przypuszczam, że i jedno i drugie uzależnienie należy traktować tak samo.

Chyba niedawno korzystasz z terapii? :(
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 12