Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: yuraa
Pią 20 Cze, 2014 14:00
Czego chcę od życia.....
Autor Wiadomość
barbaraproblema 
Milczek
dekadencja


Dołączyła: 18 Cze 2014
Posty: 6
Skąd: Polska
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 16:20   Czego chcę od życia.....

Witam wszystkich
Nie wiem, czy uda mi się poprawnie wysłać niniejszy post, ale kto nie próbuje, ten nic nie osiąga.
Mam na imię Baśka - jestem alkoholiczką, uczę się być trzeźwa od pięciu lat r., aczkolwiek z różnym rezultatem. Wierzę jednak, że wreszcie znajdę to czego szukam, zrozumiem pewne sprawy, zaakceptuję siebie taką jaką jestem.
Chcę zapytać jak trzeźwieje wam się w związkach (małżeństwie) , gdzie druga strona nie zamierza dokonywać w swoim życiu żadnych zmian, wręcz protestuje przeciwko nim. Czy ogólnie jest możliwe trzeźwienie (takie najprawdziwsze) w domu, gdzie alkohol bardzo często się pojawia?
Nie mogę zrozumieć, dlaczego dla osoby nieuzależnionej tak ważny jest alkohol i kategorycznie sprzeciwia się zmian, dotyczących np. zaprzestania picia alkoholu w domu?
Zastanawiam się, czy to tylko brak szacunku dla uzależnionego partnera, czy może brak chęci zmian - no bo przecież nie musi i nie chce w sobie nic zmieniać - to nie jego problem, czy też może wypalanie się związku...
Najgorsze dla mnie jest to, że kiedy zaczynałam chcieć trzeźwieć i sama podjęłam działania minęło już tyle lat, a ja ciągle zastanawiam się nad tym samym.
Czy istnieją związki , gdzie partner nieuzależniony nie dokonuje żadnych zmian, nie dopuszcza do siebie żadnych informacji o chorobie...., czy można po wieloletnim piciu pracować tylko nad sobą - osiągać rezultaty, gdzie druga strona ma prawo zatrzymać się i po swojemu sobie żyć.
Nie wiem, czy jasno się wyrażam.
Ja zrobiłam już sporo w kierunku trzeźwienia, zrobię jeszcze więcej.
Jak to jest u was?
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 16:32   

cześć Basiu :)
ja mam na imię Jacek,jestem alkoholikiem
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
matiwaldi 
[*][*][*]


Pomógł: 16 razy
Wiek: 59
Dołączył: 03 Mar 2012
Posty: 1046
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 16:53   

cześć 8)
jestem alkoholikiem i nam/mnie nie wyszło życie razem.....
_________________
To be, or not to be, that is the question:...
 
     
endriu 
(banita)

Pomógł: 18 razy
Wiek: 55
Dołączył: 06 Maj 2011
Posty: 2925
Skąd: Małopolska
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 17:18   

barbaraproblema napisał/a:
Czy ogólnie jest możliwe trzeźwienie (takie najprawdziwsze) w domu, gdzie alkohol bardzo często się pojawia?

nie jest możliwe

Cześć barbaraproblema, :)
_________________
Nie piję od 29.04.2011
 
     
KaTre 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 2 razy
Wiek: 39
Dołączyła: 23 Maj 2014
Posty: 368
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 17:55   

Cześć :)

barbaraproblema napisał/a:
Czy ogólnie jest możliwe trzeźwienie (takie najprawdziwsze) w domu, gdzie alkohol bardzo często się pojawia?

Wydaje mi się, że niestety nie :(
Ja co prawda jestem współuzależniona i DDA... ale jak moje koleżanki z pracy się odchudzają, to jest absolutny zakaz mówienia/przechowywania/jedzenia słodyczy w ich obecności - "czego oczy nie widzą, to sercu nie żal" :(
 
     
zołza 
Upierdliwiec
Zołza



Pomogła: 62 razy
Dołączyła: 03 Maj 2013
Posty: 2219
Skąd: Małopolska
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 18:07   

Witaj Barbaraproblema :)
Czytając Twoje powitanie zaskoczylam , że jesteśmy w takiej samej sytuacji . Podobny okres abstynecji , nauka pokory i trzeźwienia po dwóch czy trzech próbach kontroli lub też poddania się chorobie. Długoletnie małżeństwo z nieużależnionym partnerem. ;)
Początki mojej decyzji o trzeźwieniu były bardzo trudne. Kilka razy stawiałam małżeństwo na ostrzu noża - no bo jak to ja chce być trzeźwa , chcę przestrzegać zasad dla niepijjących alkoholików a Ty mi nie pomagasz ? Nie podoba Ci sie to , że nie chodzę z Toba na imprezy , że nie bawię sie dobrze w towarzystwie Twoich znajomych ,że nie życze sobie by w moim domu pito , że nie chce czuć od Ciebie alkoholu ...itp , itd. Pretensje i pretensje - obrzucanie sie naprzemiennie winą.
Próby zmieniania jego. :roll: Mój mąż nie wierzy w moje uzależnienie , pomimo ,ze dostał wiedzę na ten temat. Jego jedyna gadka na temat mojego nałogu to - "przecież jak nie chcesz to nie pijesz" :bezradny: Moje próby ukazania mu świata trzeźwiejących alko spezły na niczym - nie umie sie tam odnaleźć.( uszanowałam jego decyzję) Do dzisiaj ma problem gdy spotykam sie z ludźmi z branży czy z psychologiem. Nadal jesteśmy razem chociaż czasami wkurza mnie niemiłosiernie i czuje sie całkowicie niezrozumiana w tym do czego dążę - ale ...i tu ma całkowita rację
barbaraproblema napisał/a:
no bo przecież nie musi i nie chce w sobie nic zmieniać - to nie jego problem

Przez te wszystkie lata wypracowaliśmy kompromis. On nie staje na drodze mojego trzeźwienia ( to jest... nie utrudnia kontaktów , terapii , nie pije w domu , nie ma w nim alkoholu ) a ja nie reaguję pretensjami czy krzykiem na jego alkoholowe wypady czy spotkanie z kumplami.
Czy mamy szanse ? - nie wiem . Ciągle próbujemy :)
 
     
Tajga 
(konto nieaktywne)


Pomogła: 19 razy
Dołączyła: 29 Lip 2011
Posty: 1585
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 18:19   

barbaraproblema napisał/a:
gdzie druga strona nie zamierza dokonywać w swoim życiu żadnych zmian, wręcz protestuje przeciwko nim.

Mój były (na szczęście ) mąż z jednej strony mi kibicował, z czasem się pokapowałam że robi to dla ludzi :( , dla sąsiadów którzy mnie wspierali, dla ludzi z mojej pracy, dla rodziny... takim wzorowym mężem chciał być :glupek:
Z drugiej strony NIC nie robił żeby mi pomóc.
Zabierał dosłownie siłą i szantażem na spacery ze znajomymi ( kończące się zawsze ostrym piciem, i moim wyciąganiem ich z plażowych ogródków), zapraszał na wódkę do nas do domu ,awanturował się kiedy chciałam wyjść na miting, co w końcu skończyło się moim zapiciem ośmioletniej abstynencji.
Na tamten czas nie miałam w sobie dość siły żeby się mu postawić, no to jechał na moim poczuciu winy.

Zakończyłam ten koszar rozwodem, na którym i tak utrzymywał że piję nadal ( wtedy miałam 6 lat trzeźwości), a on nie widział mnie do czasu rozwodu dwa lata, ale swoje wiedział :glupek:
Nie raz zastanawiałam się, czy to jest niezgoda na partnera alkoholika, czy jakaś chora zazdrość, że można normalnie żyć bez alkoholu.
_________________
Na końcu wszystko będzie dobrze.
Jeżeli nie jest dobrze, znaczy że to jeszcze nie koniec.
J.Lennon
 
     
margo 
Trajkotka


Pomogła: 32 razy
Dołączyła: 12 Sie 2013
Posty: 1881
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 20:20   

Cześć Basiu :)
 
     
leon 
Trajkotka



Pomógł: 4 razy
Wiek: 62
Dołączył: 22 Lip 2012
Posty: 1744
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 20:22   

Czesc :>
_________________
I'm not beaten,I'm just going for a little walk
Magoichi Saika
 
     
milutka 
Trajkotka



Pomogła: 49 razy
Wiek: 45
Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 1705
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 21:14   

Cześc Basiu :)
 
 
     
rybenka1 
Uzależniony od netu



Pomogła: 92 razy
Dołączyła: 19 Wrz 2010
Posty: 3751
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 22:09   

Witaj Basiu .Ja jestem alkoholiczką mój mąż nie .Do tańca trzeba dwojga ,można zawsze się dogadać i My oboje tak zrobiliśmy .W domu nikt nie pije alkoholu ,nie trzymamy ,nawet kieliszków nie mamy .Bo nie podajemy alkoholu to też po co mi one.Od prawie szesciu lat wszystkie uroczystosci są bezalkoholowe.Mąż jeśli chce się napić to w garażu ,lub teraz to w alltanie .Jeśli idzie na imprezę alkoholową mówi mi wcześniej .Wtedy to idzie spać do drugiego pokoju.Wszystko można dopracować ,jeśli obie strony chcą i szanują nasze decyzje i poglady .Tak to u mnie jest .Dodam jeszcze ,że przyjaciele z branży są u mnie częstymi goscmi .
 
     
Słoneczko 
Gaduła
Alko/Współ.../DDA/



Pomogła: 18 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 12 Gru 2012
Posty: 735
Wysłany: Śro 18 Cze, 2014 22:22   

Witaj Basiu :)
_________________
"Alkohol może zmienić makijaż rzeczywistości, ale nie ją samą."
 
     
Czarny 
Towarzyski



Pomógł: 14 razy
Dołączył: 01 Cze 2012
Posty: 389
Wysłany: Czw 19 Cze, 2014 02:39   

Cześć Basiu. Jestem Krzysiek alkoholik.
quote="barbaraproblema"]Czy istnieją związki , gdzie partner nieuzależniony nie dokonuje żadnych zmian, nie dopuszcza do siebie żadnych informacji o chorobie....,[/quote]
Tak istnieją, mój jest tego przykładem. Nie jest łatwo gdy druga strona tak na prawdę nie wie nic o tej chorobie. Natomiast mam ten komfort że żona jest abstynentką, tak po prostu...jeszcze na studiach z Ruchem Odnowy coś miała wspólnego.
Natomiast chodzi na służbowe typowo pijane imprezy i koniecznie potrzebuje mojego towarzystwa. Nic nie kuma. Przeważnie nie chodzę, tym bardziej że ostatnio również z innych powodów.Ale kilka razy postawiła mnie w sytuacji dość trudnej, poszedłem.Kwestia mityngów, bo w pewnych sprawach by mnie musiała zastąpić, niestety odpada. Z pół roku nie byłem lub więcej. Ponieważ nie pije przeszło cztery lata to nie widzi problemu. Nie, nie wypłakuje tu się w mankiet, bo jednak o swoją trzeźwość to muszę zadbać ja. W każdym razie zrozumienia w pewnych sprawach zupełnie brak.
Ale, da się żyć. :D
_________________
Pozdrawiam serdecznie.Krzysiek. :)
Ostatnio zmieniony przez Czarny Czw 19 Cze, 2014 02:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
barbaraproblema 
Milczek
dekadencja


Dołączyła: 18 Cze 2014
Posty: 6
Skąd: Polska
Wysłany: Pią 20 Cze, 2014 08:39   

Dziękuję za przywitanie i odpowiedzi.
Zastanawiam się, czy można żądać-prosić-chcieć od partnera, aby pomógł. Uczono mnie na terapii, powtarzano po tysiąckroć na mitingu, że zmiana dotyczyć ma mnie, a reszta potem się ułoży.
Chcąc żyć powinnam przestrzegać pewnych zasad, ale z mojego doświadczenia nie da się, jeśli ma się u boku osobę, która jak twierdzi: nie zrezygnuje z alkoholu. Przecież to nie jego problem.
Nie czuję się bezpiecznie w takim związku, obawiam się każdego łykendu; dostaję rozstroju żołądka jak mam po raz kolejny tłumaczyć się , dlaczego nie chcę iść na grilla czy imieniny znajomych. Dla mnie sam fakt jest trudny, że dla własnego zdrowia muszę rezygnować z wielu rzeczy, ale dokonałam wyboru i nie czuję się na sile aby postępować inaczej.
Do tańca trzeba dwojga……………, fakt, tylko strasznie trudno żyć będąc samą z problemem, tłumaczyć, że rozwala mnie po jego libacjach. Słyszeć, że jestem niedopita czy przepita albo szalona – bo rzeczywiście zachowuję się nerwowo, inaczej kiedy w pobliżu znajduje się flaszka.
Nie chce mi się już tłumaczyć; zmęczyłam się…….z drugiej strony nie chcę niszczyć wieloletniego związku, rozwalać wszystkiego co stworzyliśmy.
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 58
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Pią 20 Cze, 2014 09:04   

barbaraproblema napisał/a:
Nie czuję się bezpiecznie w takim związku, obawiam się każdego łykendu
to może czas pomysleć o rozstaniu w trosce o własne życie ?
barbaraproblema napisał/a:
…….z drugiej strony nie chcę niszczyć wieloletniego związku, rozwalać wszystkiego co stworzyliśmy.
na pewno Ty ? z doświadczenia wiem że dla zdrowej osoby kwestia picia alkoholu nie jest ważna , picia bronią alkoholicy bo sa uzależnieni , moja żona nie pije od 20 lat a to ja jestem uzależniony
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 14