Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
depresja vs jasna strona mocy
Autor Wiadomość
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 01:48   depresja vs jasna strona mocy

Chciałem napisać trochę o sobie, taki miałem cel gdy się rejestrowałem na forum.

Tylko jak zacząć...
Kiedyś poszedłem na wagary. Byłem wtedy zdemoralizowanym nastolatkiem z wojną światów przed oczami. Wyjałowionym z samorealizacji, samoakceptacji, i bez kontaktu z emocjami oraz z tym wszystkim co funduje dzieciom patologiczne środowisko. Na wagarach poznałem smak narkotyków (żeby się nie rozpisywać dodam że alkohol to też narkotyk) i wtedy moje problemy zmalały do minimum. Szarość życia zmieniła się w kolorowy świat imaginacji i tak przez ładne kilka lat.

Terapia to czas kiedy niedojrzały nastolatek (w skórze dorosłego faceta) wraca z wagarów aby zmierzyć się ze światem. Terapia, mityngi, sponsorzy, nowi ludzie, nowe mocne wrażenia i czas pracy nad sobą. Było ok przez pewien czas. Program trzeba wcielać w życie, program życia nie zastąpi. O ile narkotyki zwiększały dopływ dopaminy i tych innych szczęśliwych związków do mózgu o jakieś 1000% o tyle już życie w stylu praca (zbieranie śmieci), jedzenie, mycie się i spanie, i tak w kółko (z ciągłym niedoborem snu) już takiego szczęścia nie dawało. Dni wolne w rozsypce, bez pomysłu, bez relaksu, nuda (stres) i mityngowa rutyna.

Krótki epizod z psychiatrą i antydepresantami, chwile lepsze i gorsze. A było nawet nawet, pisząc program poznałem lepiej siebie i co mnie podnosi na duchu, a gdy mam doła czuje bezsens podejmowania jakiejkolwiek aktywności. I tylko słyszę na mityngach że ten był gdzieś na zlocie, tamten na warsztatach kilka dni, a ja uwiązany do konsekwencji picia zasuwam kolejne nadgodziny których nie chce bo i tak g**** z tego mam, by umrzeć za dużo, by godnie żyć za mało. Poczucie zapętlenia, frustracja. Ale można z drugiej strony-akceptacja, pragnij mniej, trenuj wdzięczność-głoszą mędrcy ze wschodu. Tyle że akceptacją kiedyś dziecka nie wykarmię. Weź się w garść mówią bliscy, a mi ciągle chce się spać, czuje bezsilność do wszystkiego, brak sensu i perspektyw. Wstaje rano i nawet jest ok, a do wieczora entuzjazm spada, zamienia się w uczucie którego nie umiem nazwać, oraz wszechobecność śmierci, patrze na sąsiada widzę śmierć, potrze na żonę to samo.

Koncentracja życia wokół narkotyków-to było u mnie bardzo silne, i chyba nie wypełniłem pustki po narkotykach. Taki słomiany zapał mam do tego. Czego się nie dotknę zaraz łapie doła. Pytają co u ciebie-nigdy nie było lepiej-odpowiadam.

Fajnie że mogłem się wygadać (trochę po użalać), jak na to patrze to widzę co jest nie tak i mądrości same nasuwają się do głowy ale...
 
     
endriu 
(banita)

Pomógł: 18 razy
Wiek: 55
Dołączył: 06 Maj 2011
Posty: 2925
Skąd: Małopolska
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 05:45   

Cześć Thomasson, :)
moim zdaniem za dużo kontemplujesz
żyj, działaj, czuj....
mądry jesteś
_________________
Nie piję od 29.04.2011
 
     
Kami 
Trajkotka
Jak wyczerpać temat, zanim nas wyczerpie K.C.B.



Pomogła: 38 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 03 Sty 2014
Posty: 1039
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 06:21   Re: depresja vs jasna strona mocy

[quote="Thomasson"]
O ile narkotyki zwiększały dopływ dopaminy i tych innych szczęśliwych związków do mózgu o jakieś 1000% o tyle już życie w stylu praca (zbieranie śmieci), jedzenie, mycie się i spanie, i tak w kółko (z ciągłym niedoborem snu) już takiego szczęścia nie dawało. Dni wolne w rozsypce, bez pomysłu, bez relaksu, nuda (stres) i mityngowa rutyna.

Krótki epizod z psychiatrą i antydepresantami, chwile lepsze i gorsze. A było nawet nawet, pisząc program poznałem lepiej siebie i co mnie podnosi na duchu,

Witaj Thomasson ...... krótki epizod z psychiatrą po długim okresie brania Ci nie pomoże, by było lepiej - musi być gorzej. Dobrym znakiem jest to, że chcesz SAM coś z tym zrobić więc rób to natychmiast ...
Witaj jestem Kami współuzalezniona
_________________
To nie droga prowadzi do celu, ale cel wskazuje Ci drogę...K.C.Buszman
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 08:57   

cześć Thomass :)
ja mam na imię Jacek,jestem alkoholikiem
Thomasson napisał/a:
Fajnie że mogłem się wygadać (trochę po użalać), jak na to patrze to widzę co jest nie tak i mądrości same nasuwają się do głowy ale...

fajnie piszesz :okok: tak czytelnie,wciąga - a zapewniam ze moją mocną stroną nie jest czytanie
pozwolisz ze ocenię ,ale zarazem powiem ze mogę się mylić
starasz się aby twoja opowieść ,była przejrzejcie piękna - i nie ma w tym nic złego
lecz co do czynu,się jeszcze postaraj,do wypełnienia tej pustki - może jakie hobby
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 09:34   

Cześć wszystkim fsdf43t i dzięki za słowa wsparcia.
Zapewne napisze co jeszcze ale nie teraz, mam ograniczony dostęp do komputera.
Racja, kilka lat brania bez echa nie przejdzie. A szkoda.
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 09:38   

Thomasson napisał/a:
Racja, kilka lat brania bez echa nie przejdzie. A szkoda.

szkoda to będzie gdy nic z tym nie zrobisz
muj kolega na meetingu mawia tak
"nie jest twoją winą,że wpadłeś w naług
taki się urodziłeś
winą zaś jest,jeśli z tym nic nie zrobisz"
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Duszek 
Gaduła
coraz częściej szczęśliwa



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 07 Gru 2012
Posty: 719
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 09:47   

Witaj Thomasson, :)

Thomasson napisał/a:
Koncentracja życia wokół narkotyków-to było u mnie bardzo silne, i chyba nie wypełniłem pustki po narkotykach

Znasz już swój "problem', a teraz czas na zmianę; na usunięcie tego, co Ci przeszkadza żyć.
A może jakieś zajęcie, które pochłaniałoby Twój czas i przy okazji dawało satysfakcję... :mysli:
_________________
Nie można stracić tego, czego nie ma. Nie można zburzyć tego, co nie zostało zbudowane. Można jedynie rozwiać iluzję tego, co wydawało się realne.
 
     
esaneta 
Moderator


Pomogła: 94 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 12 Lip 2011
Posty: 3397
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 09:51   

Thomasson napisał/a:
ja uwiązany do konsekwencji picia zasuwam kolejne nadgodziny których nie chce bo i tak g**** z tego mam, by umrzeć za dużo, by godnie żyć za mało.

A może warto poczynić starania w tym kierunku, by to właśnie zmienić?
Miałbys absorbujący cel, który na pewno wypełniłby te nieznośna pustkę a przy okazji mógłbys poprawić swój status materialny na taki, który byłby dla Ciebie satysfakcjonujący :)

Witaj na Dekadencji :)
_________________
I Love gołąbki Klarci.

:esa:
 
     
margo 
Trajkotka


Pomogła: 32 razy
Dołączyła: 12 Sie 2013
Posty: 1881
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 17:51   

Cześć Thomasson!
Tak Cię czytam i się zastanawiam, na ile to jest uzależnienie od narkotyków, a na ile w ogóle od mocnych wrażeń? Terapia była ok na początku, kiedy była nowością, kiedy dawała nowe przeżycia, a później stała się po prostu nudna? To nie sugestia, tylko pytanie... od razu skojarzył mi się mój eks partner, który popadał z jednego uzależnienia w drugie, bo życie było tak strasznie nudne, że raz był alkoholikiem, raz narkomanem, raz uzależniony od pornografii, nawet w sumie można by go podejrzewać o zakupoholizm... tylko nagły przypływ adrenaliny dawał mu to "szczęście" o którym piszesz :mysli: Zastanawiam się, jak jest u Ciebie?
Tak w ogóle, to miło Cię u nas widzieć :) Czuj się jak u siebie :)
 
     
Amy1983 
Małomówny


Dołączyła: 27 Lip 2014
Posty: 61
Skąd: Skątowni
Wysłany: Pią 08 Sie, 2014 20:24   

Thomasson,
Witaj.
Doskonale Cię rozumiem w temacie pustki po utracie centrum wokół którego kręciło się życie. Marny ze mnie doradca, bo sama próbuję wypełnić czymś swoje życie. Pomaga mi praca nad miłością własną, planowanie każdego dnia,modlitwa o pogodę ducha i Dezyderata. Pozdrawiam
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Śro 13 Sie, 2014 12:50   

esaneta napisał/a:
A może warto poczynić starania w tym kierunku, by to właśnie zmienić?

Trochę już zrobiłem ale owoców jeszcze nie zebrałem. Zaocznie skończyłem liceum ale na maturze uwaliłem pisemny angielski (w sumie planowałem to, skupiłem się na innych przedmiotach), tegoroczną maturę odpuściłem ale w maju będę pisał ten kochany angielski. Po drodze próbowałem szkoły policealnej w zawodzie kucharza ale okazało się że to nie moja bajka, a i czasu miałem mało i ogółem nauka w ławce to porażka dla mnie. Teraz mocuje się z angielskim i trochę uczę się z tematu IT (html, JS) ale też mało czasu na to poświęcam. Dodam że wcześniej budowałem "karierę" w sektorze budowlanym, w brukarstwie umiem bardzo dużo ale robić całe życie na czarno, miedzy pijanymi też nie chce, i zdrowie nie te co kiedyś ( kariery na lekach przeciwbólowych nie zbuduje).

Duszek napisał/a:
Znasz już swój "problem', a teraz czas na zmianę; na usunięcie tego, co Ci przeszkadza żyć.

Dzielę problem depresji na dwa aspekty: redukcja stresu i czynniki depresyjne ( nie mam fachowej wiedzy). Redukowanie stresu to wszelkie aktywności które dają satysfakcję, dla każdego to coś innego. Szwagier lubi drzeć mordę na meczach, a inny znajomy przebiera się za powstańca i tarza w błocie razem z innymi podobnymi zapaleńcami. U mnie takich rzeczy w życiu raczej nie było, i nie chodzi o wielką adrenalinę tylko o to że człowiek potrzebuje oderwać się od życia typu praca-dom, praca-dom, zapomnieć o problemach.
W kroku 2 robiłem listę rzeczy które podnoszą mnie na duchu ale gdy mam doła to wszystko jest bleee. Kiedyś trochę biegałem, lubię szachy i muzykę instrumentalną. Ale to nie zawsze działa.

Program halt też ma dla mnie znaczenie. Jestem entuzjastą złotego środka, chciałbym aby w moim życiu była równowaga: praca-odpoczynek, towarzyskość-samotność, środek między pobłażaniem sobie a katowaniem siebie itp. A halt mówi że mam prawo do towarzystwa, do pożywienia, do spokoju, do odpoczynku ( mój ex-pracodawca był innego zdania). To właśnie popadanie w skrajności sprzyja depresji.

Czynniki depresyjne, tzw. problemy. Myślę że moja depresja wzięła się z o jednego problemu za dużo. I tutaj mógłbym długo narzekać a i w leczeniu depresji dobrze jest się wygadać i być wysłuchanym. Zawsze przeszkadzała mi bieda ( może było by inaczej gdyby wszyscy byli biedni), już w dzieciństwie w jednym pokoju z rodzicami, rodzeństwem, w domu bez wc i wody z kranu. Ojciec zarabiał najniższą krajową, a matka ciągle piła i robiła długi. Jak wpadłem w narkotyki to wyczyściłem dom z wartościowych rzeczy, a później kradłem na ulicy. W pierwszym miesiącu abstynencji gdy wróciłem do domu zły na swój los, zrobiłem renament wszystkich rzeczy co posiadam i wyszło około 600zł majątku. Dzisiaj jest o kilka stów lepiej ale potrzeby konsumpcyjne są ogromne. Chciałbym zamieszkać z żoną, zdecydować się na dziecko ale za 7zł na godzinę wiele nie zwojuje. Kiedyś wynajmowałem ale koszty były zbyt duże. Odpowiedzialność kosztuje=spłacanie komorników. Za rok ich spłacę i odetchnę z ulgą. Tak czy owak pieniądze dają szczęście.

Druga sprawa to relacje z ludźmi. Brakuje mi przyjaźni, tak po ludzku. Miałem przyjaciela, poznałem jeszcze w piaskownicy, wspólna ławka przez całą edukacje, dokarmiał mnie gdy było ciężko, pierwsze narkotyki, kradzieże itd... Umarł na nowotwór w pierwszym roku mojej abstynencji. Innych przyjaciół chyba nie miałem. Ci od kieliszka? (nie powiem żeby były cyniczne, powierzchowne) zerwałem kontakt ze wszystkimi w pierwszym dniu abstynencji (oprócz kolegi który poszedł za mną na terapie ale umarł na alkoholizm pół roku później). Ostałem się sam przy żonie bo i z rodziną to średnio, każdy się wokół własnego uzależnienia kręci. A wspólnota, oni są starsi o jedno pokolenie, ustawieni, trudno mi śmiać się razem z nimi i mówić że jest ok. Bo nie jest ok.

Trzecia sprawa to lęki egzystencjonalne, znane chyba każdemu. Szukanie sensu życia, radzenie sobie z poczuciem śmiertelności. Tutaj program pomaga mi, siła większa.

Tak to widzę, brzmi to jak wyzwanie, nierówna walka z kapitalizmem o własną godność, niosąc ze sobą pakiet nałogów. Tyle że czasami nie chce być bohaterem, i rozmyślam nad zakończeniem życia. I sorry że tak się rozpisałem, pisze to bardziej dla siebie niż by wrażenie robić więc i czytać nikt nie musi. Znajdę kiedy chwilę to dopisze coś więcej, jak sobie radzę.
 
     
muzyka11111 
Towarzyski


Pomogła: 1 raz
Wiek: 55
Dołączyła: 30 Lip 2014
Posty: 109
Wysłany: Śro 13 Sie, 2014 13:48   

Witaj Thomasson,
A ja mam pytanie do ciebie; ile czasu juz nie bierzesz i czy dobrze rozumiem ze tez nie pijesz...?
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Śro 13 Sie, 2014 14:29   

4 lata abstynencji czyli zero narkotyków i alkoholu. Skończyłem terapię podstawową i pogłębioną, oraz radzenia sobie ze złością. Dodatkowo mityngi średnio raz w tygodniu i praca ze sponsorem. Uzależniony jestem od wszystkich popularnych narkotyków, czyli od leków o podobnym składzie też, oraz od seksu. No i od negatywnych emocji (depresja).
 
     
muzyka11111 
Towarzyski


Pomogła: 1 raz
Wiek: 55
Dołączyła: 30 Lip 2014
Posty: 109
Wysłany: Śro 13 Sie, 2014 14:43   

Nie myslales o tym aby zrobic sobie pare wizyt u psychologa...ot tak pogadac skoro cos ci na glowe weszlo.
4 lata abstynencji...super...i ciekawie o tym wszystkim piszesz. Ja jestem wspoluzalezniona weic nie do konca rozumiem uzaleznionych, znam "zasady" ich dzialania i myslenia, ale mimo wszystko nigdy nie moglam zrozumiec jak mozna przedkladac dobro zony matki dzieci po to zeby sie np. napic...W kazdym razie do czego zmierzam ciesze sie z tymi wszystkimi tutaj, ktorzy chca i robia cos za soba i swoim zyciem, naprawde zycze tobie i wszystkim trzymania sie tej drogi...
Idz moze do terapeuty.. moze pisanie tutaj bedzie odskocznia albo brakujacym "hooby"...bo jakos tak mylsle ze cos "zlego" ci chodzi po glowie...mam nadzieje ze sie myle bo tak jak wspomnialam nie znam sie na tym dobrze.
 
     
zołza 
Upierdliwiec
Zołza



Pomogła: 62 razy
Dołączyła: 03 Maj 2013
Posty: 2219
Skąd: Małopolska
Wysłany: Śro 13 Sie, 2014 20:24   

Thomasson napisał/a:
a ja uwiązany do konsekwencji picia zasuwam kolejne nadgodziny których nie chce bo i tak g**** z tego mam, by umrzeć za dużo, by godnie żyć za mało. Poczucie zapętlenia, frustracja.


Nikt niepowiedział , że będzie łatwo . Realne życie to nie samo pasmo sukcesów i błogości. :nie: Moim skromnym zdaniem nadal poruszasz sie w tunelu mechanizmow uzależnień ( marzeniowe myślenie). :P
Nie od razu Rzym zbudowano... potrzebujesz po prostu czasu , czasu i jeszcze raz czasu . ;) Konsekwencje picia czy też brania nie znikają w momencie machnięcia czarodziejską różdżka( podjęcia abstynencji ) Trzeba je po prostu ponieść - wziąć na klatę , zacisnąć zęby i działać. Będzie lepiej - zawsze jest lepiej gdy masz włączony , nie znieczulony niczym mózg :) Powoli i spokojnie , niczego nie przyspieszaj . TO PRZYJDZIE :okok:
:oops: Zapomniałam się przywitać :glupek: Cześć Thomasson :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,27 sekundy. Zapytań do SQL: 11