|
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"
czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
|
DDA/DDD a kobiecość |
Autor |
Wiadomość |
pterodaktyll
Moderator .....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....
Pomógł: 204 razy Dołączył: 17 Mar 2009 Posty: 15070 Skąd: z...mezozoiku
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 15:30
|
|
|
A ja przyszedłem wam powiedzieć ze postanowiłem zostać antyfeminsta |
_________________ |
|
|
|
|
pietruszka
Moderator
Pomogła: 232 razy Wiek: 54 Dołączyła: 06 Paź 2008 Posty: 5443
|
|
|
|
|
pannaJot
Trajkotka alkoholiczka,bulimiczka, DDA
Pomogła: 14 razy Wiek: 43 Dołączyła: 08 Mar 2012 Posty: 1153
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 16:23
|
|
|
szika napisał/a: | te słodkie minki to prawdopodobnie to co nazywane jest seksapilem... uwierz Stasiu - nie dla wszystkich kobiet jest on wazny... dla mnie wazny nie jest.. |
Może nie tyle nie jest dla Ciebie ważny ...bo chcąc nie chcąc emanujesz nim na kilometr w każdym geście, w sposobie poruszania sie, w usmiechu itp. Może po prostu o tym swoim seksapilu nie myslisz |
|
|
|
|
smokooka
Uzależniony od netu
Pomogła: 100 razy Wiek: 52 Dołączyła: 22 Lut 2012 Posty: 4059
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 16:53
|
|
|
Widzę, że z całej mojej wypowiedzi niektórym utkwiły w głowie tylko słodkopierdzące minki. |
_________________ Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
ka |
Ostatnio zmieniony przez smokooka Czw 30 Paź, 2014 16:56, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
staaw
Uzależniony od Dekadencji
Pomógł: 125 razy Wiek: 52 Dołączył: 18 Sie 2010 Posty: 9025
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 16:59
|
|
|
smokooka napisał/a: | Widzę, że z całej mojej wypowiedzi niektórym utkwiły w głowie tylko słodkopierdzące minki. Widać reszta była niezrozumiała |
Smoczku, jak dla mnie to tylko te minki były ważne. A właściwie bolesne.
Ja je tępiłem u córci, do teraz mi ciężko jak się wdzięczy do lustra... Ale nie mam zamiaru krzywdzić jej kobiecości.
Nie wiem dla czego Ty miałaś problem z tymi minkami... moja córcia jest bardzo kobieca... a uważam że za bardzo.
A może to ja muszę się przyzwyczaić. Mądra też jest...
Z resztą Twojego posta się zgadzam więc nie polemizuję... |
_________________ Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie |
|
|
|
|
smokooka
Uzależniony od netu
Pomogła: 100 razy Wiek: 52 Dołączyła: 22 Lut 2012 Posty: 4059
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 17:04
|
|
|
staaw napisał/a: | Nie wiem dla czego Ty miałaś problem z tymi minkami... moja córcia jest bardzo kobieca... | ja wiem i dla mnie wciąż to pole do eksploracji. Do niedawna moja mimika w ogóle nie istniała. Teraz dostrzegam ładne policzki jak się uśmiecham, fajne kości policzkowe
A i jeszcze ważna rzecz, pozbyłam się uczucia "pogardy" dla takich kobiecych atrybutów i tej specyficznej pewności siebie. Oceniactwa i pogardliwego stosunku połączonego z zawstydzeniem i speszeniem do kobiet emanujących kobiecością, seksapilem czy wręcz seksualnością. Już nie widzę w tym niczego gorszącego i niedostępnego (no chyba że jest wulgarnie - to wtedy po prostu jest wulgarnie) a i sama lubię popatrzyć na piękno kobiecego ducha i ciała, oczu, ust, uda i wnętrza. Strasznie dużo roboty zrobiłam dotąd. Jestem zadowolona |
_________________ Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
ka |
Ostatnio zmieniony przez smokooka Czw 30 Paź, 2014 17:10, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
szika
Trajkotka Uzależniona i DDA
Pomogła: 39 razy Wiek: 53 Dołączyła: 30 Sie 2013 Posty: 1649
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 20:30
|
|
|
pannaJot napisał/a: | Może nie tyle nie jest dla Ciebie ważny ...bo chcąc nie chcąc emanujesz nim na kilometr w każdym geście, w sposobie poruszania sie, w usmiechu itp. Może po prostu o tym swoim seksapilu nie myslisz |
Asiu tak mi mów chyba dla kazdej kobiety takie słowa sa miłe, dla mnie są, dziękuję
staaw napisał/a: | Smoczku, jak dla mnie to tylko te minki były ważne. A właściwie bolesne.
Ja je tępiłem u córci, do teraz mi ciężko jak się wdzięczy do lustra... Ale nie mam zamiaru krzywdzić jej kobiecości. |
Stasiu... aż mi to cięzko mówić..pisać...mam nadzieję, że się nie pogniewasz na mnie...
według mnie to bardzo krzywdzące dla dziewczynki gdy ojciec nie akceptuje jej kobiecości... ojciec czy matka...
to zadaniem ojca jest właśnie podziwianie córki, zachwycanie się nią... to ojca zadanie aby w dziewczynce kobiecość zbudować, pomóc jej w trudnym okresie dojrzewania, gdy zmienia się jej ciało, osobowość... gdy staje się a potem gdy jest kobietą...
wiedz o tym, że jesli teraz z jakiegos powodu nie możesz jej tego dac - Ona poniesie tego konsekwencje na długie lata, oby nie na całe życie..
wydaje mi się, że masz z tym jakiś problem i według mnie warto byłoby umówić sie chociaz na jakąs wizyte do psychologa, aby poprzyglądac sie temu... o ile oczywiście zalezy Ci na jak najlepszym wypełnieniu swojej roli..
ja ojca nie miałam... nie wiem co to podziw ojca... ojczym traktował mnie obrzydliwie... był zaborczy, pogardliwy, jak napisałes Stasiu o sobie od razu zobaczyłam jego własnie... nie wolno mi było się strić, malować... zabraniał mi... mówił, że wyglądam jak k**wa...
to było straszne... jeszcze do niedawna bolało mnie to bardzo na samo wspomnienie... zreszta moja matka była taka sama... tak to mi własnie wstęp do kobiecości zgotowali dorosli... a konsekwencje poniosłam ja... |
_________________
|
|
|
|
|
margo
Trajkotka
Pomogła: 32 razy Dołączyła: 12 Sie 2013 Posty: 1881
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 22:48
|
|
|
Tak czytam ten temat od jakiegoś czasu i ciągle się zastanawiam, czy coś napisać, czy może jednak nie ponieważ zastanawiam się nad tą moją kobiecością - jakby na to nie patrzeć kobietą jestem. Ale jak tylko przeczytałam temat tego wątku to pojawiła mi się pustka w głowie. Zaświtała mi myśl - gdzie jest moja kobiecość, czy ja w ogóle ją mam, czy w ogóle ją czuję?
Pustka nadal. W głowie krążą mi prześwity z dzieciństwa. Wychowana z bratem i jego kolegami, po męsku. Nie było zabaw lalkami, ale ganianie za piłką i zabawy w policjantów i złodziei. "Dziewczeńskie" zabawy uważałam za infantylne. Chodziłam w ubraniach przechodzonych po starszym bracie. Bywało, że stare dresowe spodnie, trochę przykrótkie, ścięta na krótko po chłopięcemu. Pamiętam, że wstydziłam się okropnie tych przykrótkich spodni i kolorowych skarpetek. Inne dziewczynki miały dziewczęce rzeczy, ja nie. Budziło to we mnie strasznie skrajne odczucia. Z jednej strony wstyd, zażenowanie, z drugiej poczucie bycia "ponad coś", a jeszcze z innej trochę zazdrość. Bywało, że mama, krawcowa, szyła mi różne rzeczy. Nie zapomnę nigdy, gdy uszyła mi taki komplet - bluzka z krótkim rękawkiem i całym brzuchem na wierzchu a do tego długa spódnica ale z rozporkiem takim bardzo wysokim, że jak szłam było widać prawie całą nogę. Nie wiem nawet, czy miałam wtedy chociaż 10 lat. Z ogromnym zażenowaniem to zakładałam, czułam się tragicznie. Czułam, że wszyscy na mnie patrzą, wstyd to mało powiedziane. Już wtedy miałam odczucia, że wyglądam jak spod lampy. Te same odczucia miałam, gdy zakładałam krótkie spodenki, takie powyżej kolana. Byłam dzieckiem, a czułam na sobie wzrok mężczyzn. Pamiętam to do dziś bo do dziś towarzyszy mi to odczucie, gdy ubieram się po prostu kobieco. Gdy zakładam sukienkę, spódniczkę... całkiem normalnie... i tak gdzieś z tyłu głowy czuję, że jestem ubrana nieodpowiednio. Że może ktoś sobie pomyśleć o mnie źle, że jestem jakaś pierwsza lepsza. Trudno mi się tego do tej pory pozbyć, pomimo tego, że od jakichś dwóch lat co lato funduję sobie "terapię" pod tytułem "noszę sukienki". To wcale nie takie łatwe. Ale wracając jeszcze do okresu dziecięcego... po nim już byłam nastolatką. Miałam 13, może 14 lat, miałam pierwszego chłopaka, z którym właściwie trzymaliśmy się tylko za ręce... pomimo tego moja matka pewnego dnia mnie wzięła na rozmowę i oznajmiła, że wszyscy na mnie patrzą i ja zachowuje się jak pierwsza lepsza (żeby nie pisać gorzej) i co ja w ogóle wyprawiam... ogólnie wiele moich zachowań według niej świadczyło o moim złym prowadzeniu się. Później był już moment "okresu buntu". Zaczęłam chodzić w glanach, jeansach i czarnych koszulkach. Byliśmy raz nad morzem z rodziną (ah, dwa razy się zdarzyło w całym moim życiu że byliśmy na wakacjach razem...). Ja przesiedziałam trzy dni w upał w długich spodniach, trampkach i t-shircie. Nie chciałam się rozebrać nawet. Mój ojciec ciągle mi mówił, że mam ubrać sukienkę, a moja matka była dumna z tego, że pozwala mi nosić glany. A ja ciągle miałam w pamięci tamto zażenowanie z okresu dzieciństwa, kiedy to za każdym razem, gdy zakładałam krótkie spodnie bądź sukienkę czułam się prawie naga... gdy okres buntu minął zaczęłam się ubierać po prostu "normalnie". Nic nadzwyczajnego, nic szczególnego... jednak rzadko kiedy czułam/czuję się dobrze w tym, co mam na sobie. Często czuję się źle ubrana. Wolę jednak czuć się źle ubrana w swetrze i spodniach, niż czuć to zażenowanie, gdy zakładam spódniczkę i czuję się jak spod lampy, choć wiem, że nie powinnam się tak czuć, bo nie mam ku temu podstaw i na pewno daleko mi do takich zachowań i sposobu ubierania się. Nawet, gdy zakładam buty na obcasie to tak się czuję. Zawsze wykręcam się tym, że jestem wysoka... ale ja po prostu nie potrafię założyć butów na obcasie w normalny dzień, bo czuję się jak jakaś odwalona ladacznica. To straszne, mam z tym duży problem...
Właściwie zastanawiam się jak to wszystko pożenić z tym, że dużo lepiej dogaduje mi się z mężczyznami niż z kobietami. Tak było od zawsze - zawsze wolałam wujków niż ciocie, kolegów niż koleżanki... nie umiem rozmawiać z kobietami... jest to dla mnie prawie zawsze duży wysiłek.
Natomiast ktoś ostatnio w rozmowie ze mną poruszył temat żartów o podłożu seksualnym. Czy mnie to nie boli, czy mnie to nie razi. Otóż jeszcze całkiem niedawno uznawałam takie żarty za absolutny brak szacunku do mojej osoby. Jakikolwiek żarcik w tym temacie zawsze brałam bardzo do siebie, przeżywałam to, że ktoś mnie nie szanuje... od niedawna nauczyłam się patrzeć na to zupełnie inaczej. Traktować to jak zabawę, grę słów, która nie dotyczy mnie osobiście, bo to gra dla samej gry. Tu liczy się podtekst i inteligenty rozmówca...
Nie czuję się kobieco, nie ubieram się kobieco, nie robię zalotnych min ani nie mrugam oczkiem. Nie potrafię... może nie chcę? Jedyne, co potrafię to popatrzeć i ewentualnie się zarumienić jak panienka... |
|
|
|
|
Jo-asia
Upierdliwiec miłośniczka
Pomogła: 59 razy Wiek: 53 Dołączyła: 10 Sie 2012 Posty: 2955 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 23:09
|
|
|
pietruszka napisał/a: | Czyli dorastanie, dojrzewanie przez ból tylko?
Nauka pływania poprzez wrzucenie na głęboką wodę?
Owszem, cierpienie uczy, ale czy nauka zawsze musi być bolesna, okupiona cierpieniem, poczuciem winy i wstydu? |
jeśli.. jest oparta na przekonaniach, poczuciu winy, braku akceptacji... tak
W tej sytuacji wystarczy, że jedna ze stron.. akceptuje siebie i swoje życie opiera na wyborach, zasadach a nie na przekonaniach.
Ja nie byłam buntownikiem, moja mama.. jak ja to mówie... musiała, umrzeć abym ja ... mogła odciąć pępowinę. Mój konflikt nie był zewnętrzny.. tylko i wyłącznie wewnętrzny i dopiero, po jej śmierci.
Ja zaś, doświadczyłam, konfliktu .. ze strony, mojej córki. Syna.. nie
Dziś, już po nim śladu nie ma. I nie ma wspierania. Obie wiemy, że jesteśmy .. inne. Obie.. siebie akceptujemy, takimi jakimi jesteśmy. Rzadna nie jest lepsza czy mądrzejsza. I ja równie często uczę sie czegoś od niej.. jak i ona ode mnie.
Nie raz śmiejemy się gdy jakiś problem.. opowiadamy i okazuje sie, ze myśli przy tym towarzyszące mamy takie same choć, nigdy wcześniej, nie było na ten temat rozmowy.
Wiele łez wylałam, gdy usłyszałam, zobaczyłam... jak córka mnie widziała. Co czuła. Jak bardzo czuła się skrzywdzona.
Cieszę się, .. że mogła zobaczyć, że nie jestem ideałem, że popełniam błędy i potrafię wziąć na siebie odpowiedzialność. A do tego, żyję z uśmiechem na twarzy i miłością w sercu |
_________________ ...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. |
|
|
|
|
staaw
Uzależniony od Dekadencji
Pomógł: 125 razy Wiek: 52 Dołączył: 18 Sie 2010 Posty: 9025
|
Wysłany: Pią 31 Paź, 2014 04:21
|
|
|
szika napisał/a: |
Stasiu... aż mi to cięzko mówić..pisać...mam nadzieję, że się nie pogniewasz na mnie...
według mnie to bardzo krzywdzące dla dziewczynki gdy ojciec nie akceptuje jej kobiecości... ojciec czy matka... |
Zuziu, myślę że najciężej Ci doczytać że piszę w czasie przeszłym.
Może mała powtórka z gramatyki języka polskiego?
staaw napisał/a: |
Ja je tępiłem*1 u córci, do teraz mi ciężko jak się wdzięczy do lustra... Ale nie mam zamiaru krzywdzić*2 jej kobiecości. |
*1 czas przeszły
*2 czas teraźniejszy
tępię
tępiłem
będę tępił
nie mam
nie miałem
nie będę miał
A ojciec w kształtowaniu kobiecości córki jest według mnie najważniejszym człowiekiem na Ziemi i tego będę się trzymał. |
_________________ Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie |
Ostatnio zmieniony przez staaw Pią 31 Paź, 2014 04:27, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
pietruszka
Moderator
Pomogła: 232 razy Wiek: 54 Dołączyła: 06 Paź 2008 Posty: 5443
|
Wysłany: Pią 31 Paź, 2014 09:06
|
|
|
staaw napisał/a: | A ojciec w kształtowaniu kobiecości córki jest według mnie najważniejszym człowiekiem na Ziemi i tego będę się trzymał. |
a ja powiedziałabym, że hormony |
|
|
|
|
Whiplash
Admin Techniczny
Pomógł: 43 razy Wiek: 46 Dołączył: 01 Lip 2011 Posty: 1340 Skąd: White Undercane
|
Wysłany: Pią 31 Paź, 2014 09:07
|
|
|
pietruszka napisał/a: | a ja powiedziałabym, że hormony
|
hormony najważniejszym CZŁOWIEKIEM |
_________________ Niektórym ludziom należałoby wytoczyć proces myślenia.
Szczęście nie jest celem... Jest środkiem transportu. |
|
|
|
|
Ann
Upierdliwiec
Pomogła: 22 razy Wiek: 35 Dołączyła: 11 Lip 2013 Posty: 2075
|
Wysłany: Pią 31 Paź, 2014 09:24
|
|
|
To jeszcze ja swoje 3 grosze dorzucę do tematu
Przyglądając się temu co napisała margo, nasuwają mi się takie wnioski, co do mojej osoby: matka, do mojego wieku przedszkolnego ubierała mnie w sukieneczki, kokardki i inne fiździpołki, później przywdziewała mnie w dresy, a później ja sama zapatrzona na starszego brata, chciałam być taka jak on. Silna, przywódcza, 'chłopska'. Z wyboru ubierałam się sama w ciuchy, które mogły pomóc mi te cechy ukazać. W tym samym czasie moje koleżanki nosiły obcisłe bluzeczki, w czasach gimnazjum czy liceum pokazywały biusty w obfitym choć jeszcze smacznym dekolcie. A ja patrzyłam na siebie i mówiłam: ja nigdy nie będę taka jak one, słaba, delikatna i powabna. I przez wiele lat taka nie byłam. Kiedy większość moich rówieśniczek czy też znanych mi kobiet mówiła, że poproszą mężczyznę o pomoc w naprawie czegoś, czy że zamówiły ekipę, która odmaluje im pokój, ja z dumą mówiłam: a ja sobie takie rzeczy robię sama. Przez rok pracowałam malując kamienicę dla rodziny. Wykańczane do stanu surowego mieszkania trafiały w moje ręce. A ja na drabinę, wałek w rękę, sylikon czy inny sprzęt trafiał w moją drugą dłoń i jazda. Niezależna. Twarda. Silna. Niepotrzebująca pomocy kogoś innego.
W odniesieniu do matki.
Kiedy szłam na bal gimnazjalny, przywdziała mnie w sukienkę i wypchnęła na bal, na którym moim towarzyszem był mój ówczesny chłopak, o czym matka nie wiedziała (myślała, że nas na siłę w pary połączyli). Bałam się jej powiedzieć, że ja mam chłopaka. Męczyłam się na tym balu w tej sukience, ale to inna para kaloszy.
Kiedy pracowałam w swojej pierwszej pracy, romansowałam sobie z szefem. Gość 7 lat starszy ode mnie. Kawka, lampa wina po pracy, pizza, później noc u niego i powrót do domu nad ranem lub prosto do pracy. Nigdy nie powiedziałam jej, że mam kogoś. Ona zawsze wychodziła w swoich poglądach z założenia, że ja mam na to czas, że ble ble ble itd. Do dziś mówi mi, że mam sobie poszukać kogoś takiego: i tu wylicza.. a ja mówię do niej: jak znajdę i będę miała chęć to Ci przedstawię i Twój pogląd nic do tego mieć nie będzie. Znalazłam, mam. Ona nadal o niczym nie wie. Bo nie musi. Bo po co mam słuchać, że się k***, puszczam czy jakieś takie teksty, których i tak w awanturach nigdy nie brakowało?
Co do ojca.
Mój ojciec jest pod jej pantoflem od zawsze. Nigdy chłopina nie miał swojego zdania. Jak matka powie tak ma być, czasem tylko ukradkiem popiera moje zdanie bezpośrednio do mnie, by w jej obecności udawać, że nic takiego nie miało miejsca. Matka jest kobietą, która dała mi wzorzec silnej, niezależnej (pozornie) baby, która ma wszystkich sobie podporządkowanych, która nigdy nie była szczera - przez co ja jej też swojej szczerości i zwierzeń nie okazuję. Dla ojca obojętne jest czy ja mam włosy długie, krótkie, czy postrzępione, no może jakbym przyszła całkiem łysa to by coś powiedział. Czy czuję aby przy którymś z nich rozkwitła moja kobiecość? Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że przy nich ona umarła, bo nie pokazali mi jak to zrobić.
Dziś kiedy siedzę i piłuję paznokcie, maluję, suszę.. a chwilę po tym nakładam (choć rzadko) bardzo delikatny makijaż, by chwilę dalej ubrać się elegancko choć nie w sukienkę, a po prostu delikatniej niż zwykle i bardziej kobieco, matka rzuca do mnie tekst: a cóż Ty się tak stroisz? Odpowiadam: próbuję dbać o siebie, to tyle. |
_________________ Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.
Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł |
|
|
|
|
zimna
Gaduła Księżniczka \^^^/
Pomogła: 17 razy Dołączyła: 06 Gru 2011 Posty: 783
|
Wysłany: Pią 31 Paź, 2014 09:36
|
|
|
Oczywiście wszystko zależy od tego jak zdefiniujemy kobiecość.
Rozróżnijmy zachowania kobiece od prowokacyjnych, nastolatki często odkrywając swoją kobiecość mylą te pojęcia , przerysowują, czasem jest to karykaturalne, śmieszne, czasem niebezpieczne, a to cześć dorastania. Zabawa w kobietkę, poznawanie siły kobiecości to super zabawa, przygoda źródło radości ale ma wiele pułapek. Żeby w nie nie wpasc wystarczy tylko wyniesione z domy poczucie własnej wartości i kręgosłup moralny i odrobina szczęścia.
Co do głównego tematu
Kiedyś byłam przekonana że na kobiecość, inne kobiety itd. narzekają tylko wredne jędze, koniecznie brzydkie dziś widzę że to trochę bardziej złożony temat
a w zasadzie do przewidzenia jak wszystko w DDA
Ja nie rozumiem w ogóle o co chodzi, mam zupełnie inne doświadczenia, kocham być kobietą, zawsze kochałam. Ale też nigdy nie słyszałam że dziewczynki mają gorzej nie pamiętam takich przekazów, nie przypominam sobie, żebym odebrała taki przekaz od społeczeństwa w ogóle - no zupełnie nie przyszłoby mi to do głowy
Przeciwnie, dziewczynki były, traktowanie delikatnie, z troską jak "coś" cennego a chłopcy przynieś wynieś i nie pyskuj. W dzieciństwie dla mnie problemem było zupełnie co innego - moja mama. Mama była typem chłopczycy, całe życie w spodniach, krótkie ohydne spalone trwałą włosy , niezadbane paznokcie, szro- bure bezkształtne bluzki, nigdy nie widziałam jej umalowanej, do tego niezgrabny kaczkowaty chód i za grosz wdzięku no może jak sie bardzo postarała taki bardziej, a la zawstydzona dziewczynka.
Mam takie zdjęcie z zerówki siedze przy stoliku z książką, mój mąż ma takie samo (takie czasy) i niestety wyglądamy na nich identycznie. Mamy podobne sweterki i identyczne fryzury
I to jest właśnie mój problem, mama kompletnie nie rozumiała ze ja jestem inna , nie mogłam doprosić się o sukienkę, spódniczkę, spinkę, wstążeczkę, o cokolwiek ryczałam a ona patrzyła na mnie totalnie zdziwiona, dla mamy to były jakieś bzdury, głupoty, zawracanie głowy , niewygodne i tylko kłopot
Dziś myślę, że to było jej podświadome działanie. Jej opór i zapominanie za każdym razem, że chciałam sukienkę a nie spodnie, nie były" normalne " za każdym razem kończyło się podobnie - ja w spazmach. Pamiętam na chrzciny mojego brata błagałam ją i obiecała mi sukienke - przyniosła sweterek i spodenki "ale zobacz jaki ładny komplecik" chciałam się umrzeć serio, uciekłam w spazmach z domu i długo mnie szukali, skończyło się oczywiście na tym ze dostałam wp***dol i musiałam założyć ten "śliczny komplecik jak okazało się była do niego jeszcze równie "śliczna czapeczka " (to już mię dobiło i znowu wp***dol ).
Miałam jedna sukienkę na wesele wujka, w wieku 7 lat, była szara i brzydka ale była sukienką -a ja byłam szczęśliwa, druga to komunijna, potem trzecia letnia w różyczki z falbanami jak już miałam długie włosy czyli około 11 lat . Dopiero wtedy pozwoliła mi zapuścić włosy, po wielu walkach oczywiście - nie obcięłam do dziś i do dziś chodzę w sukienkach, spódniczkach itd.
Może dlatego tak uwielbiam kobiecość we wszelkich barwach, przejawach i odsłonach i uwielbiam kobiece kobiety i dziewczęce dziewczyny.
Piękne jak okręt pod pełnymi żaglami , jak konie w galopie......
|
_________________ "jestem ciszą między parą tonów,
które niełatwo się ze sobą godzą" R.M.Rilke ..................................... |
Ostatnio zmieniony przez zimna Pią 31 Paź, 2014 09:51, w całości zmieniany 4 razy |
|
|
|
|
szika
Trajkotka Uzależniona i DDA
Pomogła: 39 razy Wiek: 53 Dołączyła: 30 Sie 2013 Posty: 1649
|
Wysłany: Pią 31 Paź, 2014 16:04
|
|
|
staaw napisał/a: | smokooka napisał/a: | Widzę, że z całej mojej wypowiedzi niektórym utkwiły w głowie tylko słodkopierdzące minki. Widać reszta była niezrozumiała |
Smoczku, jak dla mnie to tylko te minki były ważne. A właściwie bolesne.
Ja je tępiłem u córci, do teraz mi ciężko jak się wdzięczy do lustra... Ale nie mam zamiaru krzywdzić jej kobiecości.
|
Stasiu... nie trzeba tepić głośno i wyraźnie... wystarczy spojrzenie... to sie poprostu czuje..dziecko CZUJE co rodzic mysli... no ale może u Ciebie jest inaczej..
kolejna sprawa to skoro aż tyle jadu z siebie wycedziłeś aby mi odpowiedzieć... tymbardziej coś tu jest na rzeczy...
no ale to Twoje zycie, Twoje Dziecko... może ja się nie znam... napisałam co we mnie wywołał Twój post... jakie skojarzenia... jakie refleksje... |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
|