Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: pietruszka
Nie 30 Sie, 2015 12:21
Czy warto bylo?
Autor Wiadomość
biegnacazwilkami 
Towarzyski


Pomogła: 1 raz
Wiek: 73
Dołączyła: 06 Sie 2014
Posty: 357
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Nie 25 Sty, 2015 02:52   Czy warto bylo?

W ostatnich czasach to pytanie najczęściej mnie nachodzi,dotyczy wszelkich dziedzin zycia, nie tylko osobistego,może nawet bardziej zawodowego. Warto dbać o dobre wspomnienia, takie perelki szczęścia, które w trudnych chwilach pocieszą, rozgrzeją zimne dłonie i ożywią serce...,są też jednak i te inne, czarne perły które z czasem ciążą jak kamienie...
W imię spokojnego dzieciństwa swoich dzieci utrzymałam długo swe nieudane małżeństwo, jeszcze na odleglość ciągnąc je kilka lat, żeby dzieci spokojnie mogły pokończyć szkoly.Wtedy spotkałam miłość swego zycia, niestety, za duża różnica wieku i to że byl alko, spowodowało że moje młode nie zaakceptowały mojego przyjaciela, że nie wspomnę o byłym...tak więc gdy rodzina zjeżdżala na święta czy zwyczajnie na weekendy przyjaciel wracal do swego skonfliktowanego domu rodzinnego. Źle się to skończyło, W. zmarl w nie wyjasnionych okolicznościach pogrążając mnie w ciężkim żalu. Gdy myslalam, że nic gorszego już mnie nie spotka, zachorował nagle mój były, ojciec moich dzieci, zmarl po 3 tygodniach choroby....w między czasie z powodu kryzysu gospodarczego popadłam w kłopoty finansowe, komornik ,sądy, odwolania to moja zwykła codzienność....te doświadczenia zmieniły dość mocno poglądy moich młodych na niektore sprawy, zintegrowaly nas jako rodzinę, dziś po nie wczasie jest przyzwolenie na większą tolerancje...,dowodem tego jest obecność kolejnego alko w naszym domu, oczywiście nie pijącego. Został zaakceptowany, jest szanowanym członkiem rodziny od jakichś ośmiu miesięcy, dużo mi pomaga w pracy i....jest z kazdym dniem bardziej obcy niż kiedy tu przyjechał :( Na początek tyle, nawet sowy w końcu musza iść spac...
 
     
matiwaldi 
[*][*][*]


Pomógł: 16 razy
Wiek: 59
Dołączył: 03 Mar 2012
Posty: 1046
Wysłany: Nie 25 Sty, 2015 08:49   

biegnacazwilkami napisał/a:
Wtedy spotkałam miłość swego zycia, niestety, za duża różnica wieku



jak duża .....?
:mysli:
_________________
To be, or not to be, that is the question:...
 
     
zołza 
Upierdliwiec
Zołza



Pomogła: 62 razy
Dołączyła: 03 Maj 2013
Posty: 2219
Skąd: Małopolska
Wysłany: Nie 25 Sty, 2015 09:07   

biegnacazwilkami napisał/a:
jest z kazdym dniem bardziej obcy niż kiedy tu przyjechał

Więc po co ? Dlaczego ?
 
     
OSSA 
Upierdliwiec


Pomogła: 29 razy
Dołączyła: 20 Wrz 2011
Posty: 2272
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Nie 25 Sty, 2015 09:18   

matiwaldi napisał/a:
biegnacazwilkami napisał/a:
Wtedy spotkałam miłość swego zycia, niestety, za duża różnica wieku



jak duża .....?
:mysli:


Każdy czyta co chce .... ty wiek ... a ja że ten pan był alkoholikiem .... może nie wiek przeszkadzał rodzinie tylko alkoholizm partnera, bliscy często bardziej realnie widzą , w końcu nie mają różowych okularów.
Mój były też jest starszy ode mnie i co z tego, mi to nigdy nie przeszkadzało, niestety jego choroba już tak.


Kolejny uzależniony partner :shock: , trzeźwiejącego od pijącego alkoholika dzieli tylko jeden kieliszek, więc znowu stąpasz po cienkiej linie.
Ostatnio zmieniony przez OSSA Nie 25 Sty, 2015 09:19, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Nie 25 Sty, 2015 09:32   

biegnacazwilkami napisał/a:

W ostatnich czasach to pytanie najczęściej mnie nachodzi,dotyczy wszelkich dziedzin zycia, nie tylko osobistego,może nawet bardziej zawodowego. Warto dbać o dobre wspomnienia, takie perelki szczęścia, które w trudnych chwilach pocieszą, rozgrzeją zimne dłonie i ożywią serce...,są też jednak i te inne, czarne perły które z czasem ciążą jak kamienie...


Chcesz przez to powiedzieć , ze masz poczucie zmarnowanego zycia, że Ci zycie nie wyszlo, jestes nim rozczarowana? Na całej linii?
_________________
[*] [*] [*]
 
     
biegnacazwilkami 
Towarzyski


Pomogła: 1 raz
Wiek: 73
Dołączyła: 06 Sie 2014
Posty: 357
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Pon 26 Sty, 2015 01:50   Czy warto bylo?

szkoda że nie mam czasu więcej tu zaglądać, poczytać inne wątki, kiedyś to nadrobię,dziś tak na szybko tylko: różnica wieku nie przyzwoicie duża:), życia swego nie uważam za zmarnowane,analizuję różne sytuacje z przeszlości, fakt,głównie dlatego,że konsekwencje wcześniejszych decyzji ,czasem poswięceń nie są takie jak kiedyś myślałam...,czemu jestem z obecnym partnerem...pewnie dlatego,że potrzebowałam pomocy,towarzystwa a on sugerowal swym postepowaniem, głównie listami że jest własciwym człowiekiem do tego. Zanim tu trafiłam, rozmawiałam nie raz z nim, że oczekuję od niego tego co wczesniej obiecywało jego zachowanie, że zaprosiłam inteligentnego, wrazliwego człowieka będącego również w potrzebie,a tu co mam?Zanosi się na to, że nie zaprzyjaźnimy sie mówię, nie zbiżyliśmy się, jestem otwartą osobą i tego oczekuję,głównie przyjaźni,bliskości...potem jednak patrzę na to jak się stara mi pomóc w pracy i....cóż myślę:"nikt nie jest doskonały"...i na razie czekam chociaż nadzieję mam coraz mniejszą.W alternatywie :więcej pracy ,samotność ale i mniej rozczarowań,palpitacji serca od których zdążyłam już odwyknąć.
Podczytuję mimo braku czasu trochę i Wasze historie, rozterki, emocje,złe sny...dziewczyny, to się nazywa samoobrona organizmu przed krzywdą i gwałtem, czasem psychicznym często fizycnzym, dobrze że organizm sie broni i nie dopuszcza żeby do końca dac soba pomiatac.Taka np gorączka-zwalczamy ją tabletkami, ale gdy jej nie ma, to jest dopiero kłopot, organizm się nie broni, prawda?Najwyższym dobrem człowieka jest wolność,gdy ją utracimy,trzeba o nią walczyć i cenić ,cieszyć się gdy ją odzyskamy.Po rozwodzie dziewczyna w kazdym wieku powinna zrobić wszystkie te rzeczy na które toksyczny związek nie pozwalał i starac się jak najdłużej żyć pelnią zycia, sprawdzić co jeszcze warto przeżyć, iść do ludzi, poznawac nowych ludzi, poszukać kogoś, czegoś czym warto się zająć,kojnsekwentnie dążyć do szczęścia,czego Wam wszystkim życzę:)
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pon 26 Sty, 2015 08:25   

biegnacazwilkami napisał/a:
W imię spokojnego dzieciństwa swoich dzieci utrzymałam długo swe nieudane małżeństwo,

pomimo, że nie było z ich strony akceptacji
biegnacazwilkami napisał/a:
że nie wspomnę o byłym

biegnacazwilkami napisał/a:
za duża różnica wieku i to że byl alko, spowodowało że moje młode nie zaakceptowały mojego przyjaciela

potem piszesz:
biegnacazwilkami napisał/a:
.te doświadczenia zmieniły dość mocno poglądy moich młodych na niektore sprawy, zintegrowaly nas jako rodzinę, dziś po nie wczasie jest przyzwolenie na większą tolerancje (!!!)...,dowodem tego jest obecność kolejnego alko w naszym domu

biegnacazwilkami napisał/a:
Został zaakceptowany, jest szanowanym członkiem rodziny od jakichś ośmiu miesięcy

moja pierwsza refleksja po przeczytaniu jest taka (tak w skrócie) że Tobie dzieci wybierają partnerów i ich zdanie ma w zasadzie decydujące znaczenie.. Ty sie dostosowujesz, dopasowujesz..
i druga, wynikająca z tej pierwszej - moze zabrzmi okrutnie - żaden facet nie ma praktycznie szans u Ciebie...
gdzie właściwie jestes w tym wszystkim Ty??
_________________

Ostatnio zmieniony przez szika Pon 26 Sty, 2015 08:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
biegnacazwilkami 
Towarzyski


Pomogła: 1 raz
Wiek: 73
Dołączyła: 06 Sie 2014
Posty: 357
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 15:16   Czy warto bylo?

Dzięki za wpisy, analizując je powoli rozwinę pewnie co mnie trapi czy raczej nad czym rozmyslam gdy ręce są zajęte pracą a głowa mimo woli wraca do przeszłości i wybiega w przyszłość...może mój temat mogłam ująć inaczej, np:"Czy alkoholik potrafi kochać?", ale również :"Czy dzieci alkoholika potrafią kochać?" albo :" Czy rozwód z alko to rzeczywiście droga do nowego szczęścia?" itd,itp.
Na pewno chodzi mi o to wszystko razem wziete i jeszcze parę kolejych problemów, nie wszystko trzeba alkoholem tłumaczyć,ale...w kręgu bliższej i dalszej rodziny chyba tylko jeden człowiek w ogóle nie znosił alkoholu,to mój ojciec,poza tym twierdzę że "lubość" przynajmniej do okazjonalnego picia ma większość i dorosłych wkoło i bardzo dużo młodziezy, nie ma więc co udawać że istnieją jacyś mężczyźni i kobiety nie nadużywający alkoholu, bo jak wsponiała moja rozmówczyni, tylko jeden kieliszek dzieli...i to w obie strony proszę koleżanki działa.Właśnie się dowiedziałam np,że znajoma dentystka jest po trzech odwykach i ma zakaz wykonywania zawodu, hm, nie podejrzewałabym jej w żadnym razie,współczuję.A znów para młodych znajomych alko i narko razem się wspierając nie pije, nie ćpa i świetnie wychowuje córeczkę wciąż robiąc sobie domówki-mityngi jakby:)gdzie się przypomina że nie po to jedno drugiego z nałogu wyciągalo,żeby teraz tolerować itd-oni mają bazę ,bardzo się kochają.
A odnosząc się do ostatniego postu:
czy żaden facet nie ma u mnie szans,bo dzieci itd...
No,akurat trafiłas w punkt, taka już ze mnie matka polka, że uważam,że nie darmo Bóg kobiecie powierzył rodzenie dzieci i tego się trzymam całe życie podobnie jak moja i bardzo wiele innych matek:skoro urodziłam, to i wychować powinnam i zadbać o utrzymanie więzów rodzinnych do końca swoich dni...no i tu to już własnie życie weryfikuje ten pomysł, bo to co dla mnie wychowanej w rodzinie bez alkoholu jest normą , w mojej obecnej rodzinie jest INNE.
Ale, może od początku:z latami zmienia się wiele w obrębie problemu alkoholizmu, gdy wychodziłam za mąż, wiedziałam że narzeczony pije więcej i chętniej niż inni,ale o alkohloźmie długo nie wiedziałam nic, sądziłam że to kwestia zdrowego rozsądku i potrzeby chwili:ma puste zycie, kolegów, to pije, a jak się ożeni to się odmieni,tak wszyscy naokoło mówili, nie były to żadne slamsy, inteligenckie rodziny z wykształceniem.
Czy gdybym wtedy miała tę wiedzę o temacie co teraz mam i o współuzaleznieniu, to ???
Nie raz sobie zadawałam to pytanie, różnie na nie odpowiadałam, w dodatku dziś nie zyje ojciec moich dzieci....
A kończąc tymczasem swój post, bo praca czeka, uważam że żaden związek bez akceptacji rodziny, dzieci przede wszystkim ,nie ma szans na przetrwanie, nie ma sensu po prostu,a dla alko, wstydliwie ukrywanego przed tą "porządną" rodziną jest wręcz szkodliwy.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 15:52   

biegnacazwilkami napisał/a:
nie ma więc co udawać że istnieją jacyś mężczyźni i kobiety nie nadużywający alkoholu

Istnieją :tak:
Jest ich całkiem sporo. Wszędzie.
biegnacazwilkami napisał/a:
gdybym wtedy miała tę wiedzę o temacie co teraz mam i o współuzaleznieniu, to ???

No właśnie! To co?
Masz wiedzę, ale z niej nie korzystasz, celownika nie wyprostowałaś i ustrzeliłaś trzeciego z rzędu uzależnionego :bezradny:
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
nieufna 
Towarzyski
nieufna


Dołączyła: 14 Cze 2014
Posty: 131
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 17:25   

--------uważam że żaden związek bez akceptacji rodziny, dzieci przede wszystkim ,nie ma szans na przetrwanie, nie ma sensu po prostu,a dla alko, wstydliwie ukrywanego przed tą "porządną" rodziną jest wręcz szkodliwy.--------Nawiązując do tego zdania a także do twojego podejścia do rodziny ,które przypomina moje-ja też ,nie chciałam rozbijać rodziny z powodu dzieci itd...,mogę powiedzieć,że trwanie w związku dla dobra dzieci a nie swojego ,też nie ma sensu.Moje dziecko płci ,żenskiej tak przyzwyczaiło się,do tego,że mnie i moich potrzeb nie ma a są tylko jej,że teraz kiedy próbuję coś zmienić, a to psuje jej komfort życia,ma pretensje do mnie.
 
     
biegnacazwilkami 
Towarzyski


Pomogła: 1 raz
Wiek: 73
Dołączyła: 06 Sie 2014
Posty: 357
Skąd: zachodniopomorskie
Wysłany: Pią 30 Sty, 2015 02:16   Czy warto bylo?

Cześć,
nic nie ustrzeliłam, raczej sama wpadłam w sieć jak sam o sobie czasem lubi mówić,"cwaniaczka"...,a było tak:
mijała pierwsza rocznica śmierci W., w Święta zarządziłam że są bez choinki,ku pamięci kogoś, kto od lat spędzał je samotnie, osoba mi najbliższa , jednak do rodziny nie należąca...
nikt nie zaprotestował, nie zmuszając nikogo do towarzystwa jakiego nie chcieli w zamian mam wielki posłuch i szacunek dzieci, być może tak rozumieją miłość.Był ich ojciec, wtedy ostatni raz w naszym domu....schudł, jednak w zasadzie na nic nie narzekal, nawet nie kaszlał. Po rozwodzie zostaliśmy przyjaciółmi, wspólne dzieci, zawsze zapraszany na wszystkie Święta, zawsze pod telefonem, gdy potrzebował użalić się na jakieś niepowodzenie...ale od śmierci W. nie odebrałam od m. żadnego telefonu tłumacząc sobie, że nie muszę, wszak opłakuję, mam żałobę...dzwonił nie natarczywie, jednak kilka razy dzwonił...już się nie dowiem, co chciał mi powiedzieć...2 miesiące po Świętach BN,nagle zaczął się dusić, pojechał z nim syn do szpitala, pod tlen, wyniki były szokujące:rozsypany po obydwu płucach brodawczak płuc, chorował 3 tygodnie...odszedł...
Nikt nie zauważył,że choruje, mieszkał sam, w dodatku kilka miesięcy wczesniej za namową syna podjął terapię, mieszaną dla alko ale głównie dla hazard, pod wpływem pań z ośrodka syn starał się jedynie dowieźć go na terapię i zrobić zakupy, hasło:on musi sam ...dziecko zrozumiało dosłownie...czy jadł,czy schudl...szkoda gadania...dopiero w szpitalu okazało się,że był totalnie zaniedbany....
Tymczasem SAM tzn tylko:w sobie być przekonanym ,twierdzę że żaden alko pozostawiony sam sobie w dosłownym tego słowa znaczeniu nie poradzi sobie, to śmierć prędzej czy później.Dlatego rodzina jest ważna, lub choćby jedna zaprzyjaźniona osoba zainteresowana jak sobie radzi...Moje dzieci zwłaszcza syn mieszkający kilka ulic dalej, muszą sobie poradzić teraz z tym problemem, brakiem zainteresowania trudnym czasami w kontaktach ojcem...,oraz ja,nie odebrałam żadnego telefonu,może o pomoc...
gdy odwiedziłam m. w szpitalu kilka razy, wspominał wciąż okres gdy mieszkalismy razem z dziećmi na wsi, zero wyrzutu, oraz zero dramatu że odchodzi...umierał jako kochany, szanowany człowiek, gdy żył, słyszałam jedynie o jego potknięciach...co za hipokryzja...
Złamane nagłą smiercią ojca alko dzieci nagle muszą przewartościwać swoje dotychczasowe utarte slogany:alko to smieć , człowiek słaby, sam sobie winien to niech ponosi konsekwencje itd...niby tylko w stosunku do swego ojca ta zmiana zachodzi,jednak tworzą się warunki,żeby uznać że może jakiś inny alko też zasługuje na pomoc..
W czasie głębokiej żałoby będąc sama w domu pisywałam czasami na internecie, cóż, głównie z ludźmi z branzy, to oczywiste, z czasem z jednym więcej..., tak to jest, że wzajemnie współczucie rodzi więź, Trzeci ma swoją nietuzinkową historię, życie pisze takie opowiesci jakich by żaden pisarz nie wymysli:
dziadek Czech, babcia(matka jego )Ukrainka, nie żyła długo, dziadek ożenił się więc po raz drugi , tym razem z Polką, ta kolejna przyszywana w gruncie rzeczy babcia adoptowała Trzeciego, gdy jego rodzona matka w imię miłości pozostawiła synka swej macosze i wyjechała szukac szczęścia...dziadka nie pamięta,ojca nie znał, był żonaty 10 lat,ale....no i tu opowieść o rozwalonym alkoholem małżeństwie, rozwód...sam z własnej inicjatywy zapisal się na terapię stacjonarna i pyta,czy na czas tej terapii może rzeczy u mnie zostawic...wymyśliłam,że zobaczę na własne oczy co to za jakiś "biedny misio", spotkamy sie , poznamy, może tego mi potrzeba ,zająć się kimś i nawzajem być zaopiekowaną...
Misio okazał się być wspomnianym Baranem słusznej wagi, sporo młodszy(tak już pewnie mam przeznaczone), z branży równiez zawodowej, myślę sobie:cóż, będzie pomoc w gospodarstwie i będzie się do czego przytulic....no i tu się kompletnie pomyliłam, o żadnym przytulaniu mowy nie ma:(, ani nawet o kumplowaniu...
Na czym polega alkoholowy problem Trzeciego, nie wiem, nigdy go pijanego nie widziałam,mówi że pił dużo piwa, mnóstwo , zawiozłam go sama na terapię i słyszałam jak zapytany odparł:jestem alkoholikiem i chce się leczyć...po trzech tygodniach zadzwonił,że to nie dla niego i chce wyjść, co zresztą zrobił.
no, tyle na dziś...
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 30 Sty, 2015 08:22   

biegnacazwilkami napisał/a:
,jednak tworzą się warunki,żeby uznać że może jakiś inny alko też zasługuje na pomoc..



Tak wyrzuty sumienia czy inaczej poczucie winy szczególnie te toksyczne ma ogromną moc, to przeze umarl bo nie pomogłam, nie zainteresowałam się , nie zadbałam itp.
Prawda jest taka że umarł bo był chory. Alkoholik znajdzie i tak sobie pomocników, ja mu nie pomagałam , zostawilam samemu sobie . To dobry sąsiad pomógł, przywiózł jedzenie ale alko złapał za piwo to jego zupa chmielowa. To kuzynek tragany poczuciem winy że nie dopilnował kogoś na swoim podwórku albo jeszcze żeby być dobrym bo co ludzie powiedzą to w koncu rodzina itp. Dorosły człowiek ma obowiązek sam dba o siebie i poprosic o pomoc jak jej potrzebuje. Syn postępował dobrze , robił tyle ile trzeba i na tym koniec.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Pią 30 Sty, 2015 09:09   

biegnacazwilkami napisał/a:
(tak już pewnie mam przeznaczone)

skoro tak masz przeznaczone to;
biegnacazwilkami napisał/a:
Był ich ojciec,


Potem był partner, który zmarł i to
biegnacazwilkami napisał/a:
uznać że może jakiś inny alko też zasługuje na pomoc..
;

pociągnęło za sobą to;
biegnacazwilkami napisał/a:
Trzeci

Wyszukujesz sobie ludzi niedojrzałych, niedostępnych emocjonalnie i oczekujesz od nich;
biegnacazwilkami napisał/a:
myślę sobie:cóż, będzie pomoc w gospodarstwie i będzie się do czego przytulic....no i tu się kompletnie pomyliłam, o żadnym przytulaniu mowy nie ma:(, ani nawet o kumplowaniu...


to tak jak od dziecka oczekiwac dorosłych zachowan i myslenia.

biegnacazwilkami napisał/a:
Na czym polega alkoholowy problem Trzeciego, nie wiem, nigdy go pijanego nie widziałam,mówi że pił dużo piwa, mnóstwo , zawiozłam go sama na terapię i słyszałam jak zapytany odparł:jestem alkoholikiem i chce się leczyć...po trzech tygodniach zadzwonił,że to nie dla niego i chce wyjść, co zresztą zrobił.
no, tyle na dziś...


A czyj to problem? Gdzie w tym wszystkim jestes Ty? Gdzie sa Twoje potrzeby?
Stawiasz innych wyżej od siebie i poswięcasz się dla nich a potem dziwisz się , ze nci z tego nie masz. W kazdej relacji ma byc równo , tyle samo daję ile biorę jak jest inaczej to nie dzieje się dobrze i sa kłopoty, nie am szacunku, nie ma zrozumienia, wsparcia jest wykorzystywanie i dojenie jak krowy , bo jak się daje to sie kraje,
_________________
[*] [*] [*]
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Pią 30 Sty, 2015 10:25   

perełka napisał/a:
A czyj to problem? Gdzie w tym wszystkim jestes Ty? Gdzie sa Twoje potrzeby?

tak właściwie to Ciebie nie ma... w tych postach są dzieci, potem jeden,drugi, trzeci, a Ciebie nie ma :bezradny:
 
     
zołza 
Upierdliwiec
Zołza



Pomogła: 62 razy
Dołączyła: 03 Maj 2013
Posty: 2219
Skąd: Małopolska
Wysłany: Pią 30 Sty, 2015 10:55   

Biegnąca " z " wilkami . A może raczej za nimi :(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,79 sekundy. Zapytań do SQL: 14