Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Wyszłam i nie wracam
Autor Wiadomość
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Wto 27 Sty, 2015 07:43   

She napisał/a:
Nagle okazuje się że nie znam swojego męża po 18 latach małżeństwa.

Może sprawdza się to, co piszą nasi trzeźwi koledzy - Twój mąż zaczyna trzeźwieć i nagle okazuje się, że masz w domu zupełnie nowego faceta?
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Kami 
Trajkotka
Jak wyczerpać temat, zanim nas wyczerpie K.C.B.



Pomogła: 38 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 03 Sty 2014
Posty: 1039
Wysłany: Wto 27 Sty, 2015 08:06   

She napisał/a:
"nic dla innych, wszystko pod zadowolenie siebie"

ja już tak robię, wiesz She ciężko po ponad 40 latach z dnia na dzień się przestawić i łapię się cały czas na tym, że działam jak automat....ktoś coś chce, narzuca a ja to robię ale kiedy pomyślę daję wsteczny, cofam się i zaczynam od siebie ..... :)
_________________
To nie droga prowadzi do celu, ale cel wskazuje Ci drogę...K.C.Buszman
 
     
She 
Gaduła



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 24 Lip 2014
Posty: 646
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 16:35   

Klara napisał/a:
Twój mąż zaczyna trzeźwieć i nagle okazuje się, że masz w domu zupełnie nowego faceta?

Być może...
Ale wkurza mnie (strasznie) jego podejście do niektórych spraw.
Wszędzie musi wetknąć swoje trzy grosze, nie ma takiej sprawy w której nie miałby czegoś do dodania/poprawienia/skomentowania.
Nawet jak nie ma racji i dobrze o tym wie (bo dany temat był już "na tapecie"), musi wtrącić swoje zdanie :tupie:
I tak w kółko.

Musi być wszędzie na raz, wszystko wiedzieć... drażni mnie to 8|

Czy to możliwe że dwa lata picia zabrały mi na zawsze faceta którego znam przez połowę swojego życia?
:(
_________________
Mądre myśli przychodzą do głowy wtedy, gdy wszystkie głupoty zostały już zrobione.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 16:40   

She napisał/a:
Czy to możliwe że dwa lata picia zabrały mi na zawsze faceta którego znam przez połowę swojego życia?
:(

Pogdybam, bo nie wiem - może przez te dwa lata, kiedy o wszystkim musiałaś sama decydować przyzwyczaiły Ciebie do tego tak bardzo, że teraz nie chcesz się podzielić tzw. władzą?
Pytam, mając w pamięci zwierzenia trzeźwiejących alko o tym, że partnerki denerwują się tym, że oni w którymś momencie zaczynają mieć swoje zdanie i na tym tle wybuchają awantury, a nawet rozpadają się długoletnie małżeństwa.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 16:48   

She napisał/a:
Wszędzie musi wetknąć swoje trzy grosze, nie ma takiej sprawy w której nie miałby czegoś do dodania/poprawienia/skomentowania.

to jest "odzyskiwanie terenu" - taki jeden z etapów "przywracania normalności".
Nie zazdroszczę, bo to trudny czas... Ale z drugiej strony, ja przynajmniej, - chciałam "odzyskać" raczej odpowiedzialnego, świadomego swoich racji, mężczyznę, a nie chłopczyka, którym da się pokierować w wymaganym kierunku, prawda?
Niestety - facet, który zaczyna trzeźwieć, zwykle nie jest tym aniołem, który na kacu, bądź/i poczuciu winy próbuje wynagrodzić/złagodzić okres picia.
W pewien sposób She - teraz kształtujecie na nowo, a możliwe, ze i na nowo swój związek, układ sił, prawa do decyzyjności, podział obowiązków, zwykle w takich związkach nie było wcześniej drobiny normalności, normalnego rozwoju, ścierania się na trzeźwo sił, ustalania wzajemnych praw, obowiązków, itd.
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 16:48   

She napisał/a:
Wszędzie musi wetknąć swoje trzy grosze, nie ma takiej sprawy w której nie miałby czegoś do dodania/poprawienia/skomentowania.
Nawet jak nie ma racji i dobrze o tym wie (bo dany temat był już "na tapecie"), musi wtrącić swoje zdanie
I tak w kółko.

Musi być wszędzie na raz, wszystko wiedzieć... drażni mnie to

to tak jak mój.. identiko :)
_________________

 
     
aniad 
Małomówny
aniad


Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 26 Lut 2014
Posty: 18
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 18:12   

Dziewczyny mają rację - facet chce wreszcie mieć coś do powiedzenia we własnym domu ;)
Moja terapia przyniosła taki skutek, że w takich sytuacjach jeśli uznam, że nie ma o co kruszyć kopii umiem już włączyć przycisk "ignoruj" w swojej głowie, pozwalam sobie się zezłościć a potem odpuszczam ;) Co i Tobie polecam - bo tego typu sytuacji będzie jeszcze bardzo dużo :)
_________________
"Władowano nam na plecy garb, a ten garb przyrósł, przyssał się taki ciepławy i śmierdzący. Można się przyzwyczaić. Odrywany bardzo boli. Ale gdy boli to czujesz, że żyjesz".
 
     
She 
Gaduła



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 24 Lip 2014
Posty: 646
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 18:12   

pietruszka napisał/a:
Ale z drugiej strony, ja przynajmniej, - chciałam "odzyskać" raczej odpowiedzialnego, świadomego swoich racji, mężczyznę, a nie chłopczyka, którym da się pokierować w wymaganym kierunku, prawda?

Zdecydowanie TAK :okok:

Na swoim-starym i swoim-nowym terenie niech sobie rządzi, tym bardziej że facet ma łeb na karku i wiele potrafi jeśli chce :) A ja lubię patrzeć na to co uda mu się stworzyć, tym bardziej że nasza praca jest połączeniem wspólnych pasji i celów :)
Z ogromną ulgą oddawałam mu krok po kroku "wspólny" teren którym wcześniej z przymusu opiekowałam/zajmowałam się sama.

Strasznie się w tym pogubiliśmy, minęło trochę czasu zanim udało się jakoś to wszystko w miarę od nowa i z grubsza poukładać.

Poza tym - jest kochany, ciepły, uczciwy... ale jednocześnie tak bardzo inny niż ten którego kiedyś pokochałam.

Moim zdaniem problem polega na tym że dochodzi do sytuacji w których on próbuje wejść na "tylko mój" teren.
I to właśnie jest strasznie... wnerwiające.
Słucham i biorę pod uwagę też to co ma do powiedzenia w jakiejkolwiek sprawie która dotyczy nas we wszelkich aspektach wspólnego życia.
Rozmawiamy, sprzeczamy się, negocjujemy, próbujemy swoich sił ale dochodzimy do konsensusu za każdym razem :) także na tym polu jest ok :)

Ale mam prawo do własnych decyzji które dotyczą TYLKO mnie i nie mają wpływu na nasze wspólne życie.
Klara napisał/a:
może przez te dwa lata, kiedy o wszystkim musiałaś sama decydować przyzwyczaiły Ciebie do tego tak bardzo, że teraz nie chcesz się podzielić tzw. władzą?


Klarciu - tzw. władzy mam serdecznie dość... naprawdę. Dziesiątki, setki decyzji które były do podjęcia podejmowałam sama i było mi z tym cholernie źle. Bywałam wściekła, rozżalona, zła że "inni" mogą liczyć na partnera a ja nie :(

Nie było to łatwe ani przyjemne gdyż od tych decyzji zależało często nasze "być albo nie być"...
Kamień odpowiedzialności jaki mi ciążył, był zbyt duży żebym mogła pozwolić sobie bez dalszych uszczerbków na zdrowiu na jego dźwiganie.
Wtedy pękłam.

Miałam serdecznie dość wszystkiego i wszystkich, marzyłam chyba nawet przez chwilę o tym żeby wreszcie mieć święty spokój, wyjść z pracy o 16 i mieć ją z głowy do następnego dnia.
Nie dążyłam do tego aby uzyskać władzę absolutną, moja "władza" wynikała bardziej z sytuacji która zrodziła się dzięki nałogowi męża.

Chcę być partnerem, żoną itp itd i takiego faceta właśnie chcę, ale z racji wewnętrznej potrzeby chcę też własnego azylu do którego dostęp mam tylko ja.

Czy nie jest to forma odseparowywania się w związku?
Tylko że ten związek tworzy się od nowa. Wchodzi w niego dwoje ludzi którzy niby się znają a tak naprawdę to poznają się na nowo...
Trudne to jest.
_________________
Mądre myśli przychodzą do głowy wtedy, gdy wszystkie głupoty zostały już zrobione.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 18:21   

She napisał/a:
Chcę być partnerem, żoną itp itd i takiego faceta właśnie chcę, ale z racji wewnętrznej potrzeby chcę też własnego azylu do którego dostęp mam tylko ja.

Może już rozmawialiście o tym, jakie jest jego "chcę"?
Da się pogadać, a następnie ustalić granice poza które druga strona ma wstęp tylko podczas specjalnych okazji?
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 19:03   

She napisał/a:
Trudne to jest.

nie wiem, czy to Ciebie pocieszy, że jak to układanie na nowo życia boli, to większe szanse są, żeby zmiany były trwałe. Przynajmniej ja jestem zwolenniczką takiej teorii. Jak to całe trzeźwienie związku jakoś tak za ładnie przechodzi to hmmm... jest jakieś takie nierzeczywiste.
No i asertywność jest potrzebna :tak:
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 19:34   

She napisał/a:
Czy to możliwe że dwa lata picia zabrały mi na zawsze faceta którego znam przez połowę swojego życia?

Jak najbardziej
_________________
:ptero:
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 21:26   

She napisał/a:
z racji wewnętrznej potrzeby chcę też własnego azylu do którego dostęp mam tylko ja.

Czy nie jest to forma odseparowywania się w związku? .

nie

"wnerwianie"....stąd się właśnie bierze. ...i sluchaj tego głosu
bez wlasnego azylu...świadomego i tak go, wywalczysz...tylko bedziesz sie za niego obwiniać
I nie da Ci tego. ...co da swiadomosc, że to jak najbardziej NORMALNE
:)
Do tego...ten azyl, daje...regeneruje energie
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
She 
Gaduła



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 24 Lip 2014
Posty: 646
Wysłany: Śro 28 Sty, 2015 22:19   

Klara napisał/a:
Może już rozmawialiście o tym, jakie jest jego "chcę"?

I tak i nie. Mąż nie pije raptem od kilku miesięcy, a ja mam czasami wrażenie że dopiero teraz zaczyna dostrzegać pierwsze promyki rzeczywistości :drapie:
Smuci i jednocześnie przeraża mnie jedna rzecz - mianowicie to, że tak krótki okres niszczenia sobie zdrowia na własne życzenie może poczynić tak wielkie zmiany w człowieku.

pietruszka napisał/a:
nie wiem, czy to Ciebie pocieszy, że jak to układanie na nowo życia boli, to większe szanse są, żeby zmiany były trwałe.

Nie myślałam o tym w taki sposób. Na dziś żyję chwilą, teraźniejszością i cieszę się z tego co mam :)
Zaakceptowałam fakt że w życiu są pewne dwie rzeczy - śmierć i podatki ;) a i jeszcze dekadenckie zloty :)

Jo-asia napisał/a:
i sluchaj tego głosu

Jo-asiu, :buziak: słucham, może to głupio zabrzmi ale ten wewnętrzny głos stał się czymś w rodzaju mojego przewodnika.
Gdy idę za nim, jakimś cudem wszystko układa się tak jak sobie wymarzyłam.
Kiedyś ten głos był stłumiony, zamknięty w smutnej, przerażającej wręcz codzienności. Jak miałam go słuchać gdy moje myśli, słowa i czyny wciąż kręciły się wokół pijącego męża?
Teraz to MÓJ wewnętrzny głos jest dla mnie najważniejszy. To on wraz z moją prostowaną przez terapię podświadomość, zmiana własnych zachowań, szacunek dla siebie i pozostałych członków rodziny - to wszystko mówi mi co jest dobre dla mnie.
Teraz po 7 miesiącach terapii wciąż uczę się go słuchać :)
Jo-asia napisał/a:
Do tego...ten azyl, daje...regeneruje energie

Zgadza się :tak: :)
_________________
Mądre myśli przychodzą do głowy wtedy, gdy wszystkie głupoty zostały już zrobione.
 
     
She 
Gaduła



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 24 Lip 2014
Posty: 646
Wysłany: Czw 29 Sty, 2015 07:59   

Klara napisał/a:
Da się pogadać, a następnie ustalić granice poza które druga strona ma wstęp tylko podczas specjalnych okazji?

Da się, jednak to wszystko wymaga czasu.
To wszystko jest jeszcze bardzo świeże, nie dotarte, nie do końca poukładane bo nie da się poukładać na nowo spapranego fragmentu życia w kilka miesięcy :bezradny:
_________________
Mądre myśli przychodzą do głowy wtedy, gdy wszystkie głupoty zostały już zrobione.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Czw 29 Sty, 2015 08:14   

She napisał/a:
Da się, jednak to wszystko wymaga czasu.

Oczywiście, że to wiem.
Uczepiłam się jednak tego:
She napisał/a:
Poza tym - jest kochany, ciepły, uczciwy...

...a to by oznaczało, że rozmawiacie, a nie tylko mieszkacie i pracujecie razem, a zatem pewnie jest wymiana poglądów na różne tematy, więc może i tę sprawę da się poruszyć.
Po prostu zapytałam.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,32 sekundy. Zapytań do SQL: 11