Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Komu ma służyć terapia? Praca na mitingach?
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 10:16   Komu ma służyć terapia? Praca na mitingach?

Z wątku:

http://komudzwonia.pl/vie...p=835246#835246

szika napisał/a:
olga napisał/a:
rzuć go, wyrzuć z domu, rozwiedz się.

na terapii nie, ale w moim mieście jest poradnia dla rodzin z problemami - taka "ogólna" - przy której działa grupa dla współuzaleznionych... poradnia ta ma niestety juz taką sławę, mówi sie o tym to tu to tam: "rzuć go, odejdź, rozwiedź się"..to słyszy żona alkoholika na wejściu...
pamiętam jak na mojej terapii chłopaki żalili się, że żona poszła tam i że chłop ma w domu piekło..
małżeństwa z mojej grupy terapeutycznej w dużej liczbie sie porozstawały, łącznie z moim.. ale to były decyzje po jakimś dłuższym czasie, chyba wszystkie pary próbowały przynajmniej małżenstwa ratować..


Przenoszę w osobny temat, bo moim zdaniem ciekawy wątek może być.


szika napisał/a:
pamiętam jak na mojej terapii chłopaki żalili się, że żona poszła tam i że chłop ma w domu piekło..

nie mówię, że w tym konkretnym przypadku tak jest, ale dość często spotykam się z opiniami ze strony alkoholików, że terapia żony czy jej chodzenie na Al-anon - nie spełniły ich oczekiwań . Czasem nawet są przerażeni zmianami, które widzą. Ciekawe, bo podobnie jest z terapią alkoholową, czy mitingami AA widzianymi oczami współuzależnionych partnerek/ów :wysmiewacz:

No... niestety... a może na szczęście :( ... zdrowienie zmienia układ zastany, na przykład zdrowiejący mąż/żona chce mieć nagle więcej do powiedzenia na przykład w kwestii finansów (jeśli podczas picia był niejako "zwolniony" od podejmowania decyzji) i już ambaras gotowy. Współuzależniona, lecząca się żona nagle przestaje się kręcić wokół biednego misia - i kolejny ambaras. A jeśli w tym układzie są jeszcze dorastające dzieci, nadal współuzależnione/toksyczne teściowe i reszta rodziny, co nadal ciągnie cały układ w kierunku starego, ale znanego, bagienka? To jest kilka ambarasów naraz.

Nie wiem, na ile posunęła się w Polsce wiedza terapeutyczna nad tzw. rekonstrukcją rodziny. O ile dobrze pamiętam, w Stanach Zjednoczonych były programy terapeutyczne, zalecające po dwóch latach od rozpoczęcia trzeźwienia nad tzw. rekonstrukcją rodziny. Wpierw zalecano, by alkoholik, a szczególnie alkoholik przemocowiec (w większości rodzin jednak ta przemoc w jakiejś formie istniała przecież i to nie zawsze ze strony osoby uzależnionej) wyprowadzał się na czas około 2 lat z domu, by po tym czasie przystąpić do tzw. rekonstrukcji rodziny. Z moich doświadczeń, to ma swój całkiem niegłupi sens.

Kiedy ja podjęłam terapię i zaczęłam uczęszczać na mitingi... To rzeczywiście było podobnych mnie niewiele. Na terapii byłam jedyną, której partner podjął abstynencję i leczenie, niewiele osób z podobnym doświadczeniem spotykałam też na Al-anon. Dziś, co ogromnie cieszy, spotykam coraz więcej, młodych par, w których oboje coś ze sobą robią. Cieszy mnie to, bo wiem, jak to doświadczenie wzajemna możliwość dzielenia się jest ważna.

Wtedy miałam do dyspozycji tylko pomoc w czasie indywidualnych spotkań, kilka osób z Al-anon i cienką książeczkę Anny Dodziuk "Trzeźwieć Razem" (o problemach takich małżeństw). A i oczywiście Alanonowska literatura "Problemy w małżeństwie z alkoholikiem". Nie wiem, czy coś konkretnego ukazało się w tym temacie od tego czasu. Może komuś coś wpadło w ręce?

Wracając jednak do tego

Cytat:
że żona poszła tam i że chłop ma w domu piekło..


Często to słysząc zastanawiam się, dla kogo i czyje oczekiwania ma spełniać terapia?
Czy terapia ma "zrobić dobrze" samej osobie, podejmującej proces leczenia? Partnerowi/partnerce? Rodzinie? Społeczeństwu? Czy da się to połączyć? Czy należy to łączyć?
 
     
Mała 
Trajkotka



Pomogła: 34 razy
Wiek: 49
Dołączyła: 18 Cze 2013
Posty: 1017
Skąd: Moja Wiocha :D
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 10:55   

Kiedy byłam na warsztatach, terapeutka od razu nam powiedziała, że bardzo trudno jest utrzymać związek - w którym "trzeźwieje" tylko 1 ...Że raczej obydwoje powinni iść na każdą ze swoich terapii, a dopiero po ukończeniu - podejmować decyzje - co dalej...
Narysowała nam ciekawy wykres - jak funkcjonuje czynny alkoholik (nastroje - góra dół) i jak potem, w trakcie trzeźwienia, jego zachowanie przechodzi w linię ciągłą (bez gwałtownych wzlotów i upadków). Nielecząca się natomiast rodzina - dalej podąża za starym wykresem (góra dół) i często jest to powodem rozpadów związków :(
...
Trudne to wszystko. Ale warte poznania :)
_________________
"Nigdy się nie nie bój" - Krudowie <3
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 11:04   

ja to zawsze inny byłem, moja żona chyba też.
była tylko na trzech spotkaniach alanonu i stwierdziła że to nie dla niej, po prostu jakoś instynktownie dopasowuje sie do sytuacji i bez terapii wie co trzeba robić i tak
żyjemy razem już 33 lata minęło
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
She 
Gaduła



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 24 Lip 2014
Posty: 646
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 11:09   

pietruszka napisał/a:
Czy terapia ma "zrobić dobrze" samej osobie, podejmującej proces leczenia? Partnerowi/partnerce? Rodzinie? Społeczeństwu? Czy da się to połączyć? Czy należy to łączyć?

Tak sobie myślę że terapia ma służyć przede wszystkim poukładaniu siebie - swoich uczuć, odczuć, godności... jednym słowem ma służyć osobie która jest podmiotem w tej sytuacji :)
Dopiero potem jest czas na układanie (lub nie) na nowo stosunków z rodzicami, teściami, synowymi, zięciami i całą resztą wujków i cioć wszelakich.

Zdrowa emocjonalnie rodzina to zdrowe społeczeństwo, a z tego są już same plusy.
Nie wiem czy należy łączyć i czy w ogóle da się połączyć wszystkie ogniwa. Zawsze znajdzie się ktoś komu będzie nie po drodze z innymi i na to już nikt nie ma wpływu :bezradny:

Ja dziś dziękuję mojej SW za to że swego czasu, dzięki wspaniałym ludziom :buzki: (z wielkim oporem i niechęcią :paluszkiem: ) poszłam na terapię.
Dzięki temu jestem dziś tu gdzie jestem i w życiu nie chciałabym być znowu tam, gdzie byłam 3-4 lata temu :blee:
:glupek:
_________________
Mądre myśli przychodzą do głowy wtedy, gdy wszystkie głupoty zostały już zrobione.
 
     
margo 
Trajkotka


Pomogła: 32 razy
Dołączyła: 12 Sie 2013
Posty: 1881
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 11:27   

:mgreen:

Ostatnio zmieniony przez pietruszka Sob 07 Maj, 2016 10:46, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Maltarosa 
Towarzyski


Dołączyła: 03 Maj 2016
Posty: 133
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 11:39   

Margo super...to samo od meza slysze..czasem mowi ze mi gorzej..a ja lepiej sie czuje... :wysmiewacz:
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 11:43   

Pietruszka poruszyłas - jak dla mnie - temat rzekę..
_________________

 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 11:45   

szika napisał/a:
Pietruszka poruszyłas - jak dla mnie - temat rzekę..

dlatego wydzieliłam w osobny wątek :)
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 12:16   

mnie jest trudno jakoś to jednoznacznie pookreślać, ponazywać..
sama nie wiem kim jestem "bardziej".. alkoholiczką, współuzależnioną czy DDA..
najpierw leczyłam uzaleznienie (to jest akurat naturalne) i tę terapię pamietam najlepiej, poświęciłam jej najwięcej czasu i też najwięcej kosztowała mnie pracy i energii..
głody alkoholowe to było straszne doświadczenie.. pamiętam siebie zwijającą się na podłodze w łazience w środku nocy z płaczem - tak strasznie chciało mi sie pić.. wyłam wręcz..
tak szczerze to nie wiem.. nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji gdyby wtedy mój mąż, ta moja druga połówka miała zajmować się wyłącznie sobą, albo np w takim momencie walnęłaby mi pozew na stół.. nie wiem czy bym dała radę.. byłam strzępem człowieka a tu takie wstrząsy i turbulencje.. nie wiem czy bym utrzymała abstynencję i w ogóle całe to postanowienie, że chcę przestac pić..
mąż, który mnie wspierał dobrym słowem, który tak poprostu był, bez roszczeń, żądań, bez rewolucji w domu, dawał mi poczucie bezpieczeństwa, miałam motywację żeby jednak wytrwać pomimo że było bardzo trudno.. fakt - były jeszcze dzieci, ale one akurat totalnie sie ode mnie poodwracały, raz, że piłam i nie ufały mi, dwa że były w okresie dojrzewania...
po wielu miesiącach dopiero byłam gotowa na zmiany.. pomału, kolejne kroki, kolejne sprawy małe i duże..
na terapii zajmowałam się sobą, ale Bóg mi świadkiem, że moje relacje z innymi ludźmi, z moimi bliskimi były dla mnie bardzo ważne, bardzo potrzebowałam wtedy akceptacji bo może nawet nie miłości, co akceptacji i lgnęłam do każdego kto mi ja okazywał z wielka wdzięcznością.. powoli wstawałam z kolan, powoli wychodziłam z dna..
kurde jak ja to pamiętam.. pamiętam wszystkich tych ludzi, którzy mnie nie odrzucili, którzy zaakceptowali, wspierali, szanowali.. czesto bardziej niż ja samą siebie..
_________________

 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 12:52   

She napisał/a:
Zdrowa emocjonalnie rodzina to zdrowe społeczeństwo, a z tego są już same plusy.

tu... czasem mam wątpliwości... bo wiele stereotypów... w rzeczywistości właśnie służy bardziej grupie, pewnej społeczności, ma za zadanie właśnie trzymać wszystkie trybiki w określonym miejscu, według jakiś tam zewnętrznych założeń... czasem nie do końca to co dobre dla jednostki jest dobre dla zbiorowości

Ot, jak to było: "oto butelka, do której nalewano gorzałkę, za pomocą której pan rozpijał chłopa"? Panu akurat było wygodnie, gdy chłop rozpity był, nieprawdaż? Nawet rzesze nieleczonych są wręcz niezbędne są przydatne w społeczeństwie, jakby się zastanowić... zwykle pracują potem w przeróżnych MOPSach, domach opieki społecznej, resocjalizacjach, wolontariatach, często za darmo, lub za psie pieniądze, bo wychowanie w domu alkoholowym tak pięknie wpisuje się w chęć ratowania świata, często kosztem owych DDA? Może i to patologiczne społeczeństwo, ale działa jak naoliwione trybiki w maszynie, dopóki, ktoś nie trafi na dobrego terapeutę ;)

Związek - to już są puzzle do poukładania na nowo... Na trzeźwo to nie jest łatwe, bo to zawsze spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, a do tego miłość, lub co gorsza zauroczenie w tle... Współuzależnienie/alkoholizm wbrew pozorom dość szybko sprawia, ze mechanizm funkcjonuje (no może ze zgrzytami, ale potrafi przez lata funkcjonować niczym perpetuum mobile). Leczenie uzależnienia/ współuzależnienia/syndromu DDA to jak włożenie patyka w trybiki tej machiny. A tu jeszcze alkoholicy oczekują, że żony/mężowie się wskutek leczenia naprawią (czytaj dopasują) według ich widzimisię, żony/mężowie w terapii czy mitingach uzależnionych partnerów widzą kolejną iluzję raju dla siebie. Podobnie wyterapeutyzowani rodzice modlą się o zbawienie dla własnych dzieci i podjęcie terapii DDA, a gdy to następuje... zwykle są zaskoczeni wynikiem tego zbawienia.

Myślę, że to rozczarowanie wynikiem zdrowienia drugiej strony jest dość naturalne, jest niejako częścią procesu i jest zwykle skutkiem niewiedzy, co tak naprawdę dzieje się z drugim człowiekiem. No i oczywiście głównym powodem są nieco egoistyczne oczekiwania, ze terapia drugiego człowieka coś nam da. Pewnie i da, ale zwykle po jakimś dopiero czasie, gdy zasklepią się wielkie rany, po wszystkim przejedzie walec i wyrówna. A czasem bywa i tak, że po prostu ze związku nici... Autostrady z tego nie da się wybudować na tym gruncie.

Mała napisał/a:
Kiedy byłam na warsztatach, terapeutka od razu nam powiedziała, że bardzo trudno jest utrzymać związek - w którym "trzeźwieje" tylko 1 ...Że raczej obydwoje powinni iść na każdą ze swoich terapii, a dopiero po ukończeniu - podejmować decyzje - co dalej...
Narysowała nam ciekawy wykres - jak funkcjonuje czynny alkoholik (nastroje - góra dół) i jak potem, w trakcie trzeźwienia, jego zachowanie przechodzi w linię ciągłą (bez gwałtownych wzlotów i upadków). Nielecząca się natomiast rodzina - dalej podąża za starym wykresem (góra dół) i często jest to powodem rozpadów związków :(

O fajnie, że się zaczyna o tym mówić...

yuraa napisał/a:
ja to zawsze inny byłem, moja żona chyba też.


Yuraa, bo Wy oboje to jesteście ewenementy dwa, takie fajne ewenementy... ergr
 
     
Kami 
Trajkotka
Jak wyczerpać temat, zanim nas wyczerpie K.C.B.



Pomogła: 38 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 03 Sty 2014
Posty: 1039
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 13:02   

She napisał/a:
terapia ma służyć przede wszystkim poukładaniu siebie - swoich uczuć, odczuć, godności...

też tak myślę, skoro sami siebie nie znamy, trudno o jakąkolwiek stabilność czy racjonalność
She napisał/a:
Dopiero potem jest czas na układanie (lub nie) na nowo stosunków z rodzicami, teściami, synowymi, zięciami i całą resztą wujków i cioć wszelakich.

jeśli się da, bo nie zawsze tak jest
She napisał/a:
Nie wiem czy należy łączyć i czy w ogóle da się połączyć wszystkie ogniwa

no właśnie .......
She napisał/a:
Zawsze znajdzie się ktoś komu będzie nie po drodze z innymi i na to już nikt nie ma wpływu

dlatego jesteśmy w punkcie wyjścia, że przede wszystkim należy myśleć właśnie o sobie
szika napisał/a:
nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji gdyby wtedy mój mąż, ta moja druga połówka miała zajmować się wyłącznie sobą, albo np w takim momencie walnęłaby mi pozew na stół.. nie wiem czy bym dała radę..

widzisz szika, właśnie wtedy kiedy potrzebowałaś pomocy, nie odszedł od Ciebie były małżonek, ale kiedy zaczęliście się podnosić ..... małżeństwo się skończyło .... ( dobrze piszę, bo nie pamiętam całego twojego wątku???!!! )
Ja zauważyłam u siebie ogromne zmiany i nigdy ale to nigdy nie związałabym się z kimś z "naszej branży" i nie dlatego, że mi odbiło.... ale !!!
wiem już na czym polegał mój problem i zrobiłam wszystko, żeby sobie pomóc. Teraz, kiedy mam już za sobą straszne momenty z mojego życia, nigdy !!! przenigdy!! nie chciałabym mieć "powtórki z rozrywki" bo wiem ile mnie to kosztowało zdrowia, nerw, palpitacji serca, nieprzespanych lat aż do choroby nowotworowej włącznie.
Do niedawna wiedziałam czego nie chcę w moim życiu, teraz też już wiem czego chcę, mając jednocześnie świadomość, że jestem i będę poniekąd "uszkodzona" do końca życia.
Jakikolwiek nowy związek z niepijącym alko spowodowałby u mnie "powrót wspomnieniami do przeszłości" w związku z czym wiem, że kochając kogoś takiego powróciłyby u mnie stany "rozchwiania emocjonalnego".
_________________
To nie droga prowadzi do celu, ale cel wskazuje Ci drogę...K.C.Buszman
Ostatnio zmieniony przez Kami Pią 06 Maj, 2016 13:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 13:02   

yuraa napisał/a:

była tylko na trzech spotkaniach alanonu i stwierdziła że to nie dla niej, po prostu jakoś instynktownie dopasowuje sie do sytuacji i bez terapii wie co trzeba robić i tak
żyjemy razem już 33 lata minęło

Jakbym czytał o swojej.
Złota kobieta jest :chmurka:
Wytrzymała ze mną 20 lat a ja czasem sam ze sobą nie mogę :bezradny:
 
     
margo 
Trajkotka


Pomogła: 32 razy
Dołączyła: 12 Sie 2013
Posty: 1881
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 13:07   

Kami napisał/a:
Jakikolwiek nowy związek z niepijącym alko spowodowałby u mnie "powrót wspomnieniami do przeszłości" w związku z czym wiem, że kochając kogoś takiego powróciłyby u mnie stany "rozchwiania emocjonalnego"


Do tego dodam swoje trzy grosze ;) otóż nie tylko chodzi o trzeźwych/nietrzeźwych alkoholików. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że można mieć powtórkę z rozrywki (ze współuzależnienia) z kimś, kto jest po prostu nieposkładany emocjonalnie, niedostępny i niedojrzały. Nie trzeba żadnych alkoholików do tego...
 
     
Kami 
Trajkotka
Jak wyczerpać temat, zanim nas wyczerpie K.C.B.



Pomogła: 38 razy
Wiek: 57
Dołączyła: 03 Sty 2014
Posty: 1039
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 13:12   

margo napisał/a:
że można mieć powtórkę z rozrywki (ze współuzależnienia) z kimś, kto jest po prostu nieposkładany emocjonalnie, niedostępny i niedojrzały. Nie trzeba żadnych alkoholików do tego...

naturalnie, że tak ale poznając kogoś nowego masz już zaostrzone "czujki" i reagujesz zupełnie inaczej.
Ja odkąd się za siebie wzięłam reaguję zupełnie inaczej. Kiedyś bałam się buzię otworzyć ( mimo, że nie raz nawijałam bez sensu jak nakręcona) to kiedy przyszło do konkretów, bałam się, że mogę obrazić.
Dziś już tak nie jest ... jestem wyciszona, sporo obserwuję i reaguję w czasie ale bez emocji.
_________________
To nie droga prowadzi do celu, ale cel wskazuje Ci drogę...K.C.Buszman
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pią 06 Maj, 2016 13:44   

Kami napisał/a:
Jakikolwiek nowy związek z niepijącym alko spowodowałby u mnie "powrót wspomnieniami do przeszłości" w związku z czym wiem, że kochając kogoś takiego powróciłyby u mnie stany "rozchwiania emocjonalnego".

wiesz co Kami? wydaje mi się, że tego nie wiesz.. albo.. pokutują jakieś stereotypy.. kręci się jakiś scenariusz..
ja nie jestem łatwą do życia partnerką ale nie dlatego, że jestem uzależniona.. z innych powodów.. gdy rozmawialiśmy z moim partnerem o tym to min on mówi, że jestem jak rentgen, że nic się przede mną nie ukryje, albo, że jestem taka cholernie konkretna i asertywna, że on się czuje gorszy czasami bo tak nie potrafi.. bywa, że to go przytłacza.. zatem takie zgłasza reklamancje jeśli już, a nie to, że nie piję, że nie bywam itd.. tylko, że to sa jego problemy, a nie moje prawda?
ale nie dziwię się z drugiej strony tak trochę.. ja sama kiedyś podobnie uważałam - że alkoholik to skrzywiony bedzie do końca życia.. sama nie wiem kiedy zmieniłam zdanie.. może wraz z wybaczeniem sobie samej?
_________________

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 13