Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie wiem co robić ;(
Autor Wiadomość
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Nie 21 Lis, 2010 23:21   

piotrrrr napisał/a:
mogę OBIECAĆ, że będę robić wszystko, aby nie sięgnąć po alkohol i narkotyki

i o to chodzi,
kiedys miałem w podpisie; postanowiłem nie pić i szanuje swoja decyzję.
i naprawdę ja szanuję.

przestałem pic kiedy syn miał 4 lata, niedługo 12 bedzie mial wiem że pamieta mnie pijacego , naprawde warto nie pić i prostować to co sie nabalaganiło
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Nie 21 Lis, 2010 23:23   

a obiecać to mozesz tylko sobie, innym już sie naobiecywałeś. niech widzą czyny a nie obiecanki
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Nie 21 Lis, 2010 23:30   

piotrrrr napisał/a:
cyt "a ja szczerze danej obietnicy,dotrzymałem nie piję do dziś"

NIE WIEM JAK TO ROBICIE, ALE NIE JESTEM W STANIE OBIECAĆ CZEGOŚ PODOBNEGO

coś ci powiem Piotrek
mówisz takie cuś
piotrrrr napisał/a:
Jestem jej wdzięczny za wszystko, ale nie pozwolę sobą pomiatać, mam swą wartość

powiedz mnie w którym miejscu ta twoja wartość ???
czy w tym że głupio ci powiedzieć ukochanej osobie słowa przepraszam
a z drugiej strony gdzie ta wartość jak sam siebie oszukujesz i nie szanujesz
ty nie musisz niczego obiecać jej - ale gdzie ta twoja wartość jak ty sam przed sobą wypowiadasz tak
piotrrrr napisał/a:
ALE NIE JESTEM W STANIE OBIECAĆ CZEGOŚ PODOBNEGO

w takich momentach jesteś zero -zupełnej braku wartości
Piotrek,weź się w garść i zaczni trzeźwieć
bo trzeźwienie zależy właśnie od dotrzymania słowa w postanowieniu
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
evita 
[*][*][*]


Pomogła: 75 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 03 Wrz 2009
Posty: 2895
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Pon 22 Lis, 2010 09:54   

Witaj Piotrku :) może i ja dołoże swoje trzy grosze w twoim wątku. Wydaje mi się, że twoja żona przechodzi okres bardzo zbliżony do mojego. Dzięki terapii zdała sobie sprawę z tego co to jest uzależnienie, nauczyła się, że ona nic nie musi ale może, może być wolna i robić to co chce a nie to co jej dyktuje współuzależnienie czyli życie pod dyktando twojego nałogu. Już wie, że jej życie leży tylko i wyłącznie w jej rękach. Wie, że może się spotykać z koleżankami wtedy kiedy tylko chce i wie, że może się z nimi zapić w trupa bo tak jej się podoba. To jest tak jakby nagle wyrwała się na wolność z z pudła i cały świat leżał u jej stóp. Teraz spogląda wstecz na wszystkie krzywdy jakie jej wyrządziłeś w przeszłości z inną świadomością , nie z poczuciem żalu i rozgoryczenia tylko z coraz większą nienawiścią. Nie pamięta chwil dobrych tylko te najgorsze przelatują jej przed oczami. Ona teraz dopiero dostrzega kolory, zauważa że słońce i dla nie świeci, kładzie spać rozmyślając o tym jak to wcześniej było a jak może być. Snuje plany na przyszłość, być może już nawet wie co będzie robić pierwszego dnia wolności od ciebie z dokładnością co do minuty. Jeśli jeszcze jest w stanie osiągnąć swoją niezależność finansową to masz przesr**e :/ ale być może z czasem, gdy pozna nowego ciebie, gdy będzie widziała, że starasz się ... teraz nie narzucaj się jej bo tylko pogarszasz tym swoją sytuację . Działasz na nią niczym płachta na byka bo ona nadal widzi siebie wolną, być może marzy jej się kolejny mężczyzna u jej boku taki co to kocha, jest odpowiedzialny i który to będzie ją bronił i chronił przed złem całego świata a nie na odwrót. Teraz żyje marzeniami o lepszym życiu pytanie tylko czy je znajdzie ? czy współuzależnienie nie popchnie ją w ślepą uliczkę ? a może jednak stwierdzi, że to jednak ty byłeś jej jedyną miłością ...

Pisałam co wyżej na podstawie moich prywatnych odczuć osoby współuzlażnionej ale myślę, że nie wiele się mylę jeśli chodzi o twoją żonę bo my tak jak i alko żyjemy nieomalże wg tego samego schematu z zaledwie małymi odchyłkami od normy ;)
 
 
     
piotrrrr 
Małomówny


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 25
Wysłany: Pon 22 Lis, 2010 11:35   

Dzieki evita ;)

Dziś pojęłem, dokładnie to co napisałaś, ale serce boli jak widzę jak się męczy, chciałbym jej pomóc, ale nie chce mojej pomocy.
Może się to wywodzić z lęku, że gdy jej kiedyś pomagałem, to zawsze wyżucałem jej to, jaki jestem cudowny, bo coś dla niej robię.
Każdy musi odnaleść własną drogę, szukając pomocy ją otrzymuję i uczę się z niej korzystać, a ONA jest sama w swoim cierpieniu, z nikim nie pogada, tylko za wszystko mnie obwinia,
a JA już tego nie chce od niej, jestem winny, ale nie dam się katować.
2 lata jest niezależna finansowo, wiec mam przesra...

Raz jest dobrze raz źle, wiem że też mam dosyć i nie chce już sobie tym głowy zawracać bo zwariuję lub zapiję

Dzięki spojrzeniu drugiej strony, dużo do mnie dociera, bo od żony nic nie słyszę co ją denerwuje, tylko że cały ja ją wkurzam - pierwszy raz mam słucham kogoś współuzależnionego

Moje poczucie wartości pewnie sięga zeru jak napisał jacek, lecz nie potrafię sobie postanowić i się tego trzymać
Byłem i jestem wygodny, zostawiam sobie furtki i jak coś mi się nie podoba to obrażam się i to zostawiam
To moja największa wada, staram się trzeźwieć, ale nie potrafie się wziąść w garść

Całe życie, ktoś podejmował za mnie decyzje, uczę się tego, że wszystko zależy odemnie i że pójście na łatwiznę nic nie da, a tylko mnie pogrąży

Widzę fakty, ale mi się nie podobają i zaczynam snuć swoje kosmiczne teorie na temat życia

Wiem że najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie zwinąć du.. do ośrodka zamkniętego na rok czasu, konkretne pranie mózgu powinno przynieść efekt
Chce pozałatwiać wszystkie sprawy i wyjechać, a do tego czasu, korzystać z terapii popołudniowej, meetingów i waszego forum ;)
 
     
evita 
[*][*][*]


Pomogła: 75 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 03 Wrz 2009
Posty: 2895
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Pon 22 Lis, 2010 11:43   

piotrrrr napisał/a:
chciałbym jej pomóc, ale nie chce mojej pomocy.

Piotrze ona nadal tobie nie wierzy po prostu i długo jeszcze nie uwierzy :/ to jest tak jakby stąpać po cienkim lodzie, który w każdej chwili może się zarwać pode mną więc po co na niego włazić i ryzykować ? jeśli potrafi już choć odrobinę samodzielnie myśleć a przy tym jeszcze rozsądnie to nie wlezie na ten lód coby się nie utopić :)
Ty myśl o sobie teraz. Zacznij tak jak ona przyjmować to swoje trzeźwienie z całym jego dobrodziejstwem. Poddaj się chorobie a nie walcz z nią i naucz się z nią żyć . Też przecież w jakimś sensie odzyskujesz wolność jeśli nawet ją wkrótce stracisz w świetle prawa ;)
_________________
spragniona niecodzienności,stęskniona do nadzwyczajności ...
 
 
     
rufio 
Uzależniony od netu
rozkojarzony



Pomógł: 57 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 3387
Skąd: Wyższy Śląsk
Wysłany: Pon 22 Lis, 2010 11:54   

piotrrrr napisał/a:
chciałbym jej pomóc, ale nie chce mojej pomocy.

Nie chce bo Ci nie wierzy - bo widzi że nie jestes jeszcze gotowy aby sam sobie pomóc za duzó za często myliłes sie w ocenach siebei i innych - sam sobie nie dotrzymywałes słowa -
Nie dyskutuj - nie kłóc sie - nie potwierdzaj ani nie zaprzeczaj jezeli bedzie mówic - patrz i słuchaj, i rób swoje - słowa nic nie znacza na te chwile - rób co masz robic i i czekaj - czekanie nie jest łatwa sprawa - zona czekała ileś tam godzin i dni i przewaznie sie nie doczekała - teraz złapała jakis tam wiatr w zagle i próbuje uspokoic swój okret - swój a nie twój czy wasz - jak poczuje spokój pod stopami moze wezmie i twój na hol a moze sie przesiadzie - może -
A moze tez widzi że cos rzeczywiście w tobie sie skonczyło ale jeszcze drugie nie zaczęło i nie chce nic planowac i sie łudzic ? Picie jest lub było proste teraz jest źle a bedzie jeszcze gorzej zanim bedzie lepiej jezeli bedzie lepiej - na pewno jest inaczej .
_________________
I tak wszyscy skończymy w zupie .
 
     
dromax 
Gaduła
abstynencki styl życia



Pomógł: 2 razy
Wiek: 73
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 525
Skąd: Zielona Góra
Wysłany: Nie 28 Lis, 2010 14:56   

Piotr. wasze małżeństwo już jest w trakcie rozpadu. Ale zawsze warto ratować. wam po prostu potrzebne warsztaty udrożnienia komunikacji małżeńskiej - bo jej nie ma.
8) A gdy nie ma komunikacji - to i małżeństwa nie ma.
czy ona by się zgodzila na takie warsztaty?
jeśli tak - napisz do mnie na priv - to powiem gdzie się zgłosić.
_________________
http://bez-dymka.cba.pl
 
     
piotrrrr 
Małomówny


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 25
Wysłany: Pon 10 Sty, 2011 21:36   

Witam, po przerwie.
Dzieje się u Mnie dużo, więc może się podzielę i poradzę.
Żona się wyprowadziła, przed wyprowadzką prosiłem Ją o przemyślenie z bukietem 50 róż.
Do porozumienia w sprawie opieki nad synem, nie możemy dojść.

Ma być jak chce, rozmawiać niechce "BO NIE"

Wg Niej wszystkiemu Ja jestem winien, dziecko jest karane, wywożone, oby tylko nie spędzału czasu ze Mną, efekty terapi i kontaktu z koleżankami, które są samotnymi matkami. Po raz kolejny konto na portalu randkowym, szukanie szczęścia wszędzie, ucieczkowa metoda.
Sylwester u babci, abym syna nie zobaczył, syn chwali mi się, że cyt. "pił to co spełnia marzenia" czyli szampana dla dzieci, byłem z Nim na urodzinach u siostry, to chciał pić pepsi z kieliszka, bo tak w domu robi, Zona nie bierze pod uwagę Mojej próśby, aby tak nie robiła.

W piątek poinformowała Mnie, że złożyła pozew o rozwód i ograniczenie praw rodzicielskich, na podstawie uzależnienia i kary więzienia, oraz tego że chce mieć wpływ na wychowanie dziecka. Twierdzi że ojcem jestem dobrym, ale nie mam jej w życiu przeszkadzać i lepiej wychowa syna sama - paranoja ;(

Mi jedyne co pozostaje to pogodzić się z tym i żyć dalej
Nie wiem jak z Nią uzgodnić, częstsze kontakty z synem

102 dzień abstynencji
Terapia, meetingi, klub, oby niepopłynąć

Pozdrawiam
 
     
piotrrrr 
Małomówny


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 25
Wysłany: Pon 10 Sty, 2011 21:38   

Na terapię umówioną z terapeutami nie ma ochoty, o warsztatach nie wspominam, bo Mnie wyśmieje
 
     
milutka 
Trajkotka



Pomogła: 49 razy
Wiek: 45
Dołączyła: 19 Lut 2010
Posty: 1705
Wysłany: Pon 10 Sty, 2011 22:23   

piotrrrr napisał/a:
Wg Niej wszystkiemu Ja jestem winien, dziecko jest karane, wywożone, oby tylko nie spędzału czasu ze Mną, efekty terapi i kontaktu z koleżankami, które są samotnymi matkami. Po raz kolejny konto na portalu randkowym, szukanie szczęścia wszędzie, ucieczkowa metoda.
Witam Cię Piotrze :) Czytam Cię i tak dużo podobieństw widzę we własnym małżeństwie :roll: I chyba mi łatwiej będzie ocenić Twoją sytuację niżeli własna .Powiem tak ...to ,że Twoja zona wyprowadziła się to najlepsze rozwiązanie jakie mogło Cię-Was- spotkać ...Pomyśl co by dalej było jakbyście byli razem ?Jaki by to miało wpływ na Waszego syna ?To wszystko o czym ty teraz piszesz rzeczywiście z Twojego punktu widzenia jest nie "hallo" i masz do niej o to żal i do jej koleżanek :roll: A pomyślałeś jak ona sie czuła przez ten czas jak Ty byłeś nie w porządku wobec niej ?Ile było sytuacji ,kłótni ,spotkań przy alkoholu na które patrzył Twój syn i do tej pory Ci to nie przeszkadzało ?Wiem ,że ona tak nie powinna postępować ale w tej sytuacji robicie sobie na złość i to do niczego dobrego by nie doprowadziło ...Mój mąż bardzo często odbierał moje inne zachowania jako "atak" na niego i sytuacja się unormowała dopiero wtedy kiedy zrozumiał ,że zachowuje się tak a nie inaczej dla tego ,że mam do tego prawo a nie dla tego ,że robię mu na złość ...ale uwierz mi ,że długo nie potrafił tego pojąć i nadal ma jeszcze czasem dziwne reakcje gdy coś zrobię nie po jego myśli ,również obwinia czasem o to moje koleżanki :roll: Piotrze moja rada jest taka -oczywiście to tylko rada a Ty zrobisz co uważasz za słuszne ...Daj trochę czasu żonie ,pozwól jej decydować co jest dobre a co nie a przede wszystkim -zaufaj jej- do tej pory wychowywała sama syna i mu sie krzywda nie stała to i pewnie dalej tak będzie :) ...a Ty zajmij się sobą ,nie rób nic na siłę ...przekonasz ją swoimi czynami a nie słowami .... i tego Ci z całego serca życzę ..powodzenia :) ...uf ...ale się rozpisałam ;) ;)
 
 
     
piotrrrr 
Małomówny


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 25
Wysłany: Pon 10 Sty, 2011 23:42   

Gdybyśmy mieszkali razem, aby żyć normalnie wystarczy trochę wysiłku z obu stron.
Od uzależnionych wymaga się wielu rzeczy, wkładają masę pracy, aby powrócić do życia, a współuzależnieni nie mają żadnych obowiązków, w dodatku za wszysko mogą obwinić 2 stronę, a my zazwyczaj jesteśmy wrażliwi na cierpienie jak nigdy wcześniej i przyjmujemy to, a w chwili gdy przestajemy zaczynają się schody.
Nikt nie da obietnicy, że wspólna terapia przyniesie pożądany efekt, może się nie dobraliśmy pod względem charakterów.
Moja żona uważa się za skrzywdzoną, z tym się zgodzę, krzywdziłem Ją i prosiłem o wybaczenie, rozumię, może Mi nie wybaczyć, ma do tego prawo.
Ale nie rozumię mściwych zachwań, CO KIERUJE KOBIETAMI, chęć zemsty?
Jest to bardziej chore niż moje wyskoki pod wpływem
Nie można zagrywać dziećmi, aby się odegrać na partnerze.
Prawo ma do wychowania naszego syna, takie samo jak Ja, lecz go nadużywa, bo widzi, że cierpię.

Nie robię Jej na złość, chcę utrzymywać kontakt z dzieckiem, który Mi utrudnia.
Wystarczająco cierpiała, pozatym, jaka w tym satysfakcja, krzywdzić drugiego człowieka.

Nikt nie zmuszał Jej do mieszkania ze Mną jak piłem, zresztą sam się wyprowadziłem, bo psuła mi komfort picia, wiec jak mogę myśleć o jej uczuciach z tamtego okresu, to Jej nie daję prawa do takiego postępowania.

Ufam żonie, bo wychowywała Naszego syna, miała rok czasu i z każdym dniem fundowała Mi coraz większe piekło, nie piję alkoholu od 15 kwietnia, sięgnąłem po marihuanę i nie uwierzysz, ale wspomina ten okres jako szansę na powrót do siebie (siedząc na portalach randkowych), bo robiłem co chciała i byłem zamulony. Do rozpadu związku przyczyniają się obie strony.

Po roku nie chcę już Jej przekonywać do siebie, pomimo miłości którą ją dażę i szacunku dla rodziny, mam dość udowodniania że się zmieniłem.
Zmieniłem sposób życia, bycia, przyzwyczajenia dla SIEBIE I SYNA.

Brak Mi cierpliwości, oraz chęci do słuchania, co robiłem źle, to Mnie strasznie niszczyło.
Tak jak napisałaś, zajmuję się sobą i staram się poświęcić jak najwięcej czasu synkowi
Może zmienię zdanie za pół roku :)

Dzięki za odpowiedź, mam nadzieję że Cię nie uraziłem
Rownież Wam życzę wszystkiego dobrego
 
     
Mario 
[*][*][*]

Pomógł: 5 razy
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 860
Wysłany: Wto 11 Sty, 2011 06:58   

piotrrrr napisał/a:
Nigdy nie dbałem o to co się dzieje i było dobrze, a jak zaczęłem stawiać granice i być konsekwentny w postępowaniu to zaczęły się jeszcze wieksze kłopoty,

Cześć.
W rodzinach dysfunkcyjnych często dzieje się tak, że cała " maszyneria" działa póki oliwi ją alkohol.
Wszyscy przywykają do takiej sytuacji, wszystko działa i funkcjonuje, a każdy zna w tym układzie swoje miejsce.
Na chorych wprawdzie zasadach, ale zawsze.
Z chwilą, kiedy z tej skomplikowanej układanki wypada czynnik, który - w pewnym sensie - cementuje ją i wiąże .......... wszystko się sypie.
Role życiowe każdego z członków rodziny- układane z takim mozołem i przez całe lata zaczynają trzeszczeć, nikt nie wie co ma robić, każdy widzi pewne sprawy inaczej, jedno chce coś zmienić a drugie nie widzi takiej potrzeby.
Ponoć wiele małżenstw przechodzi wtedy kryzys.

To dośc powszechny standard
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Wto 11 Sty, 2011 07:01   

piotrrrr napisał/a:
Ale nie rozumię mściwych zachwań, CO KIERUJE KOBIETAMI, chęć zemsty?

Witaj Piotrze. Ta chęć odwetu ma swoje źródło w poczuciu krzywdy. Trochę to tak jakby w końcu miało się prawo opluć kata, bo się wie, że teraz jest na tyle przytomny, że zrozumie wagę tego gestu. Tak się i ja czułam, kiedy Pietruszkowy zaczął trzeźwieć. I ogromne pokłady złości, które ruszyły jak kra na rzece wraz z odwilżą. To potężne siły.
I choć wiedziałam, że Pietruszkowy też borykał się z wieloma problemami, konsekwencjami swojego picia, to we mnie wzbierała tylko złość, bo ja się męczyłam z życiem bez dopalaczy przez kilka lat, kiedy on w moim mniemaniu całkiem fajnie się bawił :? Właściwie wtedy to miałam wrażenie, że się obudziłam po latach, popatrzyłam wstecz na zmarnowane życie i dotarły do mnie z całą wyrazistą uczucia, które normalnie na co dzień dusiłam w sobie. A on mi tu jeszcze zgrywał bohatera trzeźwości i wciąż podkreślał, że nie wracajmy do przeszłości, a ja właśnie wtedy tę przeszłość dopiero zobaczyłam w pełnej krasie., tak jakby ktoś obudził mnie ze snu. To był trudny czas.
Tak pokrótce starałam się opisać, jak było ze mną w tych pierwszych miesiącach.

Proces wybaczania trwał i nie był to tydzień, czy dwa, a 2-3 lata.
Wcale w momencie, kiedy partner przestaje pić , nie zaczyna się raj i euforia. Przynajmniej nie było tak w moim przypadku. Czasem dopiero wtedy zaczyna się widzieć wszystko wyraźnie, bez zniekształceń. Wcześniej, żeby przeżyć , nie dało się inaczej, jak żyć w iluzji.

Pozdrawiam Piotrze i mam nadzieje, że poukładasz swoje ścieżki :)
_________________

 
     
piotrrrr 
Małomówny


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 25
Wysłany: Wto 11 Sty, 2011 09:01   

Dzięki ;) szkoda że nie można edytować tematu

Jej złośc na mnie jest uzasadniona, najbardziej przykre jest to, że synek musi przez to cierpieć

Nie wiem jak twoj mąż

cyt." bo ja się męczyłam z życiem bez dopalaczy przez kilka lat, kiedy on w moim mniemaniu całkiem fajnie się bawił "

ale Ja się fajnie nie bawiłem
spoglądam na stracone lata i jedyne co mogę to pogodzić się z tym i żyć inaczej
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 11