Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Moja historia
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:12   

MoNik napisał/a:
" nie mieszkam sama, jest dziecko"
"rodzina powinna się wspierać do ostatniego tchu"
"chorego na nowotwór nikt nie wyrzuca z domu"
"dla dziecka rozstanie rodziców to najgorsza rzecz na świecie"
"chcę mu zabrać życie, bo syn jest dla niego całym życiem"
"leczenie nie będzie skuteczne, jak straci nasz dom i ja go nie będę wspierać"



Wiesz - odkryłam, że jeśli sama w coś głęboko wierzę, jest moim bardzo głębokim i wdrukowanym przekonaniem, zasadą - to nie ma argumentu, który mnie przekona, że jest inaczej. Jak ktoś próbuje mi coś wmówić, co jest przeciwne moim własnym wewnętrznym przekonaniom - zwykle nawet wzruszam ramionami i nie dyskutuję, bo i po co? Szkoda energii.

I co ciekawe - nie chodzi tu o hmmm... rozumowe oparcie się na własnym światopoglądzie. Kiedy na któreś z powyższych zdań - włącza się u Ciebie poczucie winy, to tu może być jakiś konflikt. Bo choć napiszesz sobie tysiąc kontrargumentów i rozumowo uznasz, ze powyższe zdania nie są dla Ciebie prawdziwe, to coś w środku Ciebie unieruchamia, być może to właśnie poczucie winy, bo któreś z rodziców twierdziło inaczej. Jako dorosła osoba może już wypracowałaś swoje zdanie na każdy z powyższych tematów, ale jeśli nie uwolniłaś się od głosu ważnej osoby z dzieciństwa, która będzie jednak powtarzać dla przykładu "poświęć się dla dziecka, poświęć się dla rodziny" to cały rozum można wrzucić do kubła na śmieci. A wewnętrzne dziecko będzie chciało wciąż zasłużyć na miłość tego głosu z dzieciństwa.

Zwykle osoby bliskie najlepiej nas znają, a szczególnie nasze słabe strony, w sytuacji konfliktu wiedzą, gdzie wsadzić szpilkę, by najbardziej zabolało. Osoby czynnie uzależnione - niestety często wykorzystują swoją wiedzę, by chronić swój komfort. W tych zdaniach powyżej - gdzieś są twoje wrażliwsze miejsca. Możliwe, że warto sięgnąć głębiej, bardziej do uczuć niż rozumu, by umieć na siebie założyć teflonową powłoczkę, po której wszystko spłynie.
 
     
MoNik 
Małomówny


Wiek: 46
Dołączyła: 18 Sty 2015
Posty: 32
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:20   

No i jeszcze muszę wytłumaczyć dziecku wyrzucenie tatusia z domu...też mnie to przerasta na dziś...
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:23   

Pomysl czy wolisz żeby dziecko balo sie ojca, wyrosło na kolejne dda, było karta przetargową miedzy wami - przecież jednym z argumentów alko jest że , dzieciak nie będzie miał ojca a teraz to go ma? Czy może lepiej by było , ze dziecko czuło sie bezpiecznie w domu bez taty, żeby mialo spokój w domu i nie czuło tej atmosfery duszącej dla niego.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
MoNik 
Małomówny


Wiek: 46
Dołączyła: 18 Sty 2015
Posty: 32
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:25   

Pietruszka, to samo usłyszałam o terapeutki - że gdzieś jest powód, dla którego mój rozum nie dał rady emocjom... To może być kwestia poświęcania się dla rodziny, przekonanie że rodzina musi się trzymać razem, bo tylko na rodzinę zawsze można liczyć. Tak słyszałam już od swoich dziadków. Mogłaś trafić w sedno! Oczywiście, poszukam jeszcze głębiej, ale nie wiem, czy właśnie nie otworzyłaś mi oczu...Plus to, że mam powołanie, żeby pomagać ("bo przecież jesteś lekarzem, czyli chcesz pomagać ludziom")
 
     
MoNik 
Małomówny


Wiek: 46
Dołączyła: 18 Sty 2015
Posty: 32
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:32   

perełka napisał/a:
Pomysl czy wolisz żeby dziecko balo sie ojca, wyrosło na kolejne dda, było karta przetargową miedzy wami - przecież jednym z argumentów alko jest że , dzieciak nie będzie miał ojca a teraz to go ma?


Młody nie boi się ojca...choć czuje się niepewnie jak ten ostatnio zachorował, bo kiedyś jak zapił, to się Młodemu powiedziało, że tatuś się źle czuł. Więc kiedy usłyszał, że tata chory, to pomyślał, że to to samo... Ale na codzień nie ma problemu z kontaktami z ojcem i w sumie to tego ojca ma. Tylko - do kiedy???

pterodaktyll napisał/a:
Z rodziną to się najlepiej na zdjęciu wychodzi, jak powiada stare porzekadło


Znam to porzekadło...jak najbardziej prawdziwe :/
 
     
MoNik 
Małomówny


Wiek: 46
Dołączyła: 18 Sty 2015
Posty: 32
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:33   

Mam wrażenie, że najbardziej duszę się ja, na szczęście, nie Młody...
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:38   

MoNik napisał/a:
wyrzucenie tatusia z domu

Czy to Ty odbierasz dziecku ojca, czy sam ojciec po prostu nie chce dorosnąć do pełnienia tej roli?
Albo inaczej? Czy zła matka to ta która wyrzuca kochanego tatusia z domu, czy ta która dba o bezpieczeństwo emocjonalne a może i fizyczne dziecka? :mysli:
Poza tym masz prawo też go nie wyrzucać, jeśli nie jesteś gotowa z tym się zmierzyć, ale wtedy podejmij też decyzję o ponoszeniu konsekwencji swojej niegotowości, albo podejmij działania, które pozwolą Tobie koegzystować z nim w jednym domu. Czekanie, że coś się samo zmieni - jest wiecznym szarpaniem się z samym sobą, stąd rozczarowanie, żal, złość. Samo się nic nie zmieni. Podjęcie decyzji i wyznaczenie sobie terminu jej wykonania rozjaśnia drogę.
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:38   

MoNik napisał/a:
na codzień nie ma problemu z kontaktami z ojcem i w sumie to tego ojca ma.

Pozwolę sobie w to wątpić, ja też mam dzieci i dopiero po latach wyłazi jakiego to miały ojca. Na szczęście to już przeszłość. Sama siebie okłamujesz, po co?
MoNik napisał/a:
Tylko - do kiedy???

Do wtedy kiedy będzie mógł go wykorzystywać jako kartę przetargową w stosunku do Ciebie i nie łudź się, że to jakieś uczucia ojcowskie. Alkoholik "kocha" wyłącznie flachę a Wy jesteście tylko uciążliwym dodatkiem do niej i wiem co mówię......
_________________
:ptero:
 
     
evita 
[*][*][*]


Pomogła: 75 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 03 Wrz 2009
Posty: 2895
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:39   

MoNik napisał/a:
No i jeszcze muszę wytłumaczyć dziecku wyrzucenie tatusia z domu...też mnie to przerasta na dziś...

Przejdź się do poradni psychologicznej dla dzieci i poproś o poradę w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem na temat zaistniałej sytuacji. Możesz też poprosić twoją terapeutke o pomoc ale ja zdecydowanie polecam jednak specjalistyczną poradnię dziecięcą.

edit :
moja koleżanka jest psychologiem dziecięcym, poproszę ją o poradę i jeśli tylko coś mi doradzi to zaraz to tutaj wkleję :)
_________________
spragniona niecodzienności,stęskniona do nadzwyczajności ...
Ostatnio zmieniony przez evita Czw 19 Mar, 2015 11:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:39   

MoNik napisał/a:

Młody nie boi się ojca...choć czuje się niepewnie jak ten ostatnio zachorował, bo kiedyś jak zapił, to się Młodemu powiedziało, że tatuś się źle czuł. Więc kiedy usłyszał, że tata chory, to pomyślał, że to to samo... Ale na codzień nie ma problemu z kontaktami z ojcem i w sumie to tego ojca ma. Tylko - do kiedy?


Własnie, więc tatus się spisuje w roli ojca, to tak wyglada dobry kontakt z dzieckiem..... Skoro tak to pewnie , po co wywalac tate za drzwi, kazdy od czasu wypije, nie ma chatki bez zwadki, to napewno służy i rodzinie i małzeństwu a już na pewno daje komfort alkoholikowi.

Dla mnie dobry kontakt z dzieckiem to zaufanie, bezpieczeństwo, miłośc. Co z tego , ze jest ten ojciec niby fizycznie ale emocjonalnie jest na innej galaktyce, lata świetlne od dziecka. Sądzisz , ze dziecko tego nie czuje? Jeszcze te okłamywanie, tata jest chory bardzo typowe dla współuzaleznionych. Jak myślisz do kogo młody będzie miał pretensje jak dowie się prawdy?

Zastanow się jakiego życia / domu chcesz dla swego dziecka , co jest dla niego dobre.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
Maciejka 
Uzależniony od netu
dawniej perełka



Pomogła: 67 razy
Wiek: 55
Dołączyła: 28 Sty 2013
Posty: 3866
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 11:43   

MoNik napisał/a:
Mam wrażenie, że najbardziej duszę się ja, na szczęście, nie Młody...


Masz wrażenie. Ty sobie poradzisz, jestes dorosła a najwieksze koszty zawsze ponosza dzieci.
_________________
[*] [*] [*]
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Czw 19 Mar, 2015 12:02   

MoNik napisał/a:
przekonanie że rodzina musi się trzymać razem, bo tylko na rodzinę zawsze można liczyć.


Wiesz MoNik po co ludzie w innych ludziach zaszczepiają przekonania? Te wszystkie: powinien, musisz, trzeba? Po to by grupa (społeczeństwo, plemię, rodzina) mogła w miarę bezkonfliktowo egzystować. Tu nie liczy się interes jednostki, a interes grupy jako całości. Zwykle jednostki nie podważają sensu takich przekonań, gdy rzeczywiście funkcjonowanie w grupie przebiega w miarę bez konfliktów i przeważają korzyści z życia w grupie w porównaniu do życia hmmm... indywidualnego, poza grupą.

W czasach, kiedy te wszystkie stereotypy się kształtowały - dominowały rodziny wielopokoleniowe, gdzie każdy pełnił swoją rolę, nawet w przypadku indywidualnych odchyleń bardziej dysfunkcyjnych osobników - reszta rodziny mogła funkcjonować, pomagać sobie nawzajem, jak jakiś złożony mechanizm. W wychowaniu dzieci pomagały ciotki, kuzynki, babcie, cioteczne i wujeczne babcie. Jak się na przykład zdarzał w rodzinie pijak, to albo rodzina go wpasowywała w schemat pomimo jego choroby, (ale wszyscy byli na miejscu i widzieli co się dzieje) , albo zaczynała funkcjonować bez niego. I życie się toczyło. Ale łatwiej i tak było w takiej większej grupie, niż poza nią.

Teraz czasy się zmieniły, a kurczowo większość z nas trzyma się zasad i powinności, wypracowanych przed wiekami. Teraz już nie potrzebujemy w jednym miejscu 40-50 osób by zapewnić sobie byt. ba... czasem okazuje się, że łatwiej w pojedynkę niż we dwoje, kiedy jedna z tych osób nie potrafi grać w jednej drużynie, a gorzej ciągnie ku przepaści.

Ot właśnie taka analogia mi przyszła do głowy. Nad skrajem przepaści stoi czterdzieści osób, jedna z nich chce koniecznie skoczyć i pociągnąć resztę za sobą. Raczej mu się nie uda, albo go wyciągną, albo: "niech sobie skacze" - nas i tak zostanie 39 osób. Jeśli by rzecz dotyczyła trzyosobowej rodziny zdesperowanego ojca z chęcią autodestrukcji, matki z dzieckiem - to niestety najprawdopodobniej - pociągnie on za sobą i matkę i dziecko. To tak na temat : "rodzina zawsze musi trzymać się razem".
 
     
evita 
[*][*][*]


Pomogła: 75 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 03 Wrz 2009
Posty: 2895
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Pią 20 Mar, 2015 09:54   

MoNik podpytałam koleżankę o twoja sytuacje z synkiem i oto co mi przekazała :
- nie należy dziecka mieszać w sprawy dorosłych
- nie chodzi do psychologów jeśli nie ma żadnych problemów wychowawczych
- nie burzyć obrazu dobrego ojca
A synkowi powiedzieć ze czasami dorośli się rozstają bo przestają się kochać / nie zgadzają się ze sobą co prowadzi do kłótni/ muszą odpocząć trochę od siebie ( niepotrzebne skreślić lub dodać własną wersję powodu) ALE NIGDY NIE PRZESTANIEMY BYĆ TWOIMI RODZICAMI !!!
Najlepiej żeby tata tez był przy tej rozmowie co zapewne będzie bardzo trudne do zrealizowania.
_________________
spragniona niecodzienności,stęskniona do nadzwyczajności ...
 
 
     
Sandrusia 
Małomówny


Wiek: 49
Dołączyła: 09 Kwi 2016
Posty: 34
Wysłany: Czw 02 Cze, 2016 12:21   

MoNik napisał/a:
Hmm...powie że on jest z nami szczęśliwy, że bez nas by umarł i że chce przestac pic i dalej będzie chodził na terapię. Czyli, żeby było tak jak dotychczas. Wygodnie. Tylko jak ja mam zapomniec, że nawet opieka nad jego ukochanym synkiem nie motywuje go do trzeźwości? Dźwięczą mi ciagle w uszach słowa synka: "możemy już wrócic do domu? Tata już jest normalny?" :beczy:
Myślę, że jeśli nic się w domu nie zmieni, to on nie będzie miał powodu, żeby przestac pic.



DOkładnie tak jest u mnie...
Kiedy zostawał z dziećmi bo byłam w pracy- zawsze bałam sie ze wrócę i będzie pijany... i te strachy się sprawdzały- niestety...

Mnie najbardziej uderzyło, gdy mój synek- dopiero w tym roku powiedział mi że będąc z ojcem na wakacjach nad morzem- maż jest kierowcą -jeździ np z koloniami obozami i zostaje do dyspozycji, a dla mnie fajnym pomysłem było by jeśli jest miejsce syn zabrał sie z ojcem na wakacje- to on ciągle pił w autobusie... i że kiedyś dał mu kase żeby się "zajął" a on mógł chlać... Mój syn powiedział, ze będąc z nim nad morzem raz nad morze poszedł... wystarczy... DŁugo na terapii wracał do tego -nawet terapeutka stwierdziła że to musało byc dla mnie strasznie ważne- bo tak jest.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,25 sekundy. Zapytań do SQL: 12