Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Kultywowanie alkoholizmu
Autor Wiadomość
wolf 
(konto nieaktywne)

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 1208
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 07:31   Kultywowanie alkoholizmu

Jagna napisał/a:
Ale paradoksalnie gdyby nie to, nie nasza choroba często nie zmienilibysmy naszego życia, na lepsze

z calym szacunkiem Jagna...........ale brzmi to jak myslenie magiczne, jak zaklinanie rzeczywistosci.
nasze zycie staje sie lepsze, lub gorsze........bo podejmujemy jakies dzialania, lub zaniechania.

"paradoksalnie"............to ja nigdy bym nie chcial zachorowac na swoja "chorobe"........i wtedy moje zycie byloby lepsze juz 30 lat temu
a gdzie bym byl dzis?............diabli wiedza
ludzi lepszych i dobrych ...........tez czsami trafia szlag w najmniej oczekiwanym momencie..........z nadmiaru dobroci chociazby.
nie lubie tych wszystkich ekspiacji i tego calego kultywowania choroby alkoholowej. bo coz moze byc dobrego w tym ,ze urwalo mi jedna noge?...............moge to uznac za paradoks ,ze gdyby urwalo mi dwie, byl bym jeszcze bardziej szczesliwy z lepszego zycia
 
     
Jagna 
Gaduła


Pomogła: 16 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 09 Paź 2008
Posty: 932
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 07:43   

Wolf, ale to jest Twój punkt widzenia.

A gdzie widzisz w mojej wypowiedzi myślenie magiczne? Mój alkoholizm to fakt, moja zmiana siebie i mojego życia również. Wiec...?
Ja nie planuję, to już się stało. To wcale nie było moim marzeniem, zachorować.
Ale się stało i potrafię dostrzec także profity z tego faktu.
Mam wrażenie, że nadal boisz się swoich uczuć. Często mowisz o ekspiacji uczuć i kultywowaniu choroby alkoholowej.
A żyjże sobie, jak chcesz...ale pozwól też żyć innym...jak chcą.
_________________
Rozwój zaczyna się w momencie wyjścia ze strefy wygody.
 
     
wolf 
(konto nieaktywne)

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 1208
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 07:47   

Jagna napisał/a:
Mam wrażenie, że nadal boisz się swoich uczuć

to nie kwestia strachu..tylko plci :D
a jak kto sobie wystroi wlasna kapliczke-to jego sprawa.
dla mnie to myslenie magiczne. i pielegnowanie zasuszonej urwanej nogi...........jako amuletu. cos w rodzaju relikwii :wysmiewacz:
za nic nie jestem wdzieczny swojemu alkoholizmowi
wrecz odwrotnie.
od paradoksow trzymam sie w zyciu realnym jak najdalej :D

ps ......napisalas poprostu "nasza choroba, nasze zycie " itd etc...i to mnie sklonilo do wypowiedzi.
moze i wasze, ale niekoniecznie moje :lol:
Ostatnio zmieniony przez wolf Śro 15 Lip, 2009 07:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jagna 
Gaduła


Pomogła: 16 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 09 Paź 2008
Posty: 932
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 07:51   

wolf napisał/a:
ps ......napisalas poprostu "nasza choroba, nasze zycie " itd etc...i to mnie sklonilo do wypowiedzi.
moze i wasze, ale niekoniecznie moje :lol:


I OK, powinnam pisać o sobie 8)

Jak na mitingu :szok:
_________________
Rozwój zaczyna się w momencie wyjścia ze strefy wygody.
 
     
utopia
[Usunięty]

Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 08:22   

na meetingach czasem słyszę że ludzie cieszą się z choroby bo to im pozwoliło zmienić życie, ja tego nie pojmuję, fajnie można cieszyć się że zmieniłam życie ale żeby "dziękować Bogu za chorobę alkoholową" (to był cytat) to zahacza mi o jakieś sekciarstwo ....
 
     
wolf 
(konto nieaktywne)

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 1208
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 08:37   

koniobojcy :wysmiewacz:
zabili destriera
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 09:25   

Jeszcze na terapii stacjonarnej zostałem "poproszony" przez terapeutę abym poszedł na mityng, który odbywał się zresztą w tym samym budynku. Wrażenie było piorunujące, gość na mityngu zaczął opowiadać, że dla niego najważniejsze jest żeby mógł przyjść na mityng i zaparzyć kawę wszystkim. Myślałem że ktoś tu zwariował albo ja albo on, no bo co to za szczęście? Na następnym powtórzyło się to samo, gościu znowu unosił się nad swoim szczęściem a ja miałem ochotę stamtąd zwiać ale po trzecim mityngu zacząłem się jednak nad tym wszystkim zastanawiać. Z oporami ale w końcu zrozumiałem, że facetowi nie chodzi o parzenie kawy tylko o to, że utrzymuje trzeźwość a ta kawa jest dla niego czymś w rodzaju "małego celu"czy jakiegoś symbolu i żeby ją zaparzyć musi przyjść trzeźwy na mityng. Dzisiaj wiem, po kolejnych terapiach, że nie jest to najlepszy sposób na trzeźwienie, a mianowicie wyznaczanie sobie abstynencji jako celu, ale jak powiada nasz Stary Wilk, to już zupełnie inna bajka
_________________
:ptero:
 
     
wolf 
(konto nieaktywne)

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 1208
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 10:38   

troche mnie nie bylo-----zalatwialem bilety kolejowe, co nie jest takie proste w wakacyjny szczyt
ale.........wyjasnie skad u mnie sie wzielo kiedys i czasami nadal sie ozywa: moja niechec do pewnych frazesow aaowsko terapiowych.
ja sie osobiscie ciesze, ze jakis facet, lub facetka znalexli sobie "maly cel"......ciesze sie jak sobie znajda "duzy cel", a nawet laza bez celu , bo na trzexwo to fajne zajecie.
moja niechec dotyczy tylko i wylacznie wszystkich, ktorzy usiluja swoje cele---ukazac jako jedyne warte zachodu i wartosciowe w sposob ewidentny, oraz glosza wszem i wobec, ze ktos, kto ma inne cele, zmierza do nikad, traci czas na bezduchowe nierozwoje i inne takie epitety.
poprostu:.........".parzysz swoja kawe.........to sobie ja parz, ale nie oceniaj smaku mojej lury fsdf43t "
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 14:33   

utopia napisał/a:
ale żeby "dziękować Bogu za chorobę alkoholową"

też słyszałem takie teksty
i tez pojąc nie mogę . to jakby zrzucanie odpowiedzialności na pana B. za swój alkoholizm.
takie - może i bym alkoholikiem nie został ale siła wyższa tak kierowała moimi drogami ze zostałem.
pewnie mu polewał jeszcze.

osobiście dumny z alkoholizmu nie jestem ale życ z nim musze, jest to jakieś kryterium determinujące moje dalsze losy. zaakceptowałem i żyję.

a że splot okoliczności pozwolił mi trafić na terapię i AA,.
no i na forum to z tego zadowolony jestem.
być może stoi za tym jakaś SW ( nie samobieżna wyrzutnia Wolfie)
choć z księdzem AA kiedyś gadałem i twierdził że to pan B. powołuje niektórych alkoholików do trzeźwości bo ma plan jakis
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 14:38   

wolf napisał/a:
moja niechec dotyczy tylko i wylacznie wszystkich, ktorzy usiluja swoje cele---ukazac jako jedyne warte zachodu

to ja mam tak samo, idę swoją drogą, owszem obserwuję tych co obok maszerują ale mam swoje tempo i po swojemu znaki drogowe odczytuję i interpretuję
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
wolf 
(konto nieaktywne)

Pomógł: 10 razy
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 1208
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 14:39   

yuraa napisał/a:
twierdził że to pan B. powołuje niektórych alkoholików do trzeźwości bo ma plan jakis


tez o tym kiedys gadalem z pewnym ksiedzem ,tylko w nieco innym konteskcie.
i wnioski byly takie:
jako ku czemu dobremu.........to boskie powolanie
jak ku czemu zlemu..........to ulomna ludzka wolna wola
i tak gadajac sobie..........ksiadz pozostal przy swoim, a ja przy samobieznej wyrzutni sumienia

ale.........oltarz ksiedzu pomoglem naprawiac, bo piekny, drzewiany , starodawny i ksiadz pieknie opowiadal o swojej parafii

tam byl taki stary obraz matki boskiej.......z szwedzka kula w desce.
obraz malarsko paskudny..........ale jakis taki uroczy i pelen tradycji. majestatu nawet, jednak najwazniejsze byly wota wokol niego........kazde woto to czyjes dziekczynienie, czyjs bol, radosc---------i tak niezmiennie przez 350 lat bodaj
takl mi sie przypomnialo to dopisalem :lol:
Ostatnio zmieniony przez wolf Śro 15 Lip, 2009 14:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 14:43   

no i o to chodzi niech każdy pozostanie przy swoim i drugiemu nie imputuje swojej racji na siłę
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 16:19   

utopia napisał/a:
czasem słyszę że ludzie cieszą się z choroby bo to im pozwoliło zmienić życie, ja tego nie pojmuję, fajnie można cieszyć się że zmieniłam życie

pozostają pytania:
gdy bym nie został alkoholikiem,to zmieniał bym swe życie ???
czy zastanawiał bym się wtenczas wogle nad zmianą swego życia???
ja jestem z tych,którzy się cieszą,(nie mylić że ja się raduje z samego alkoholizmu)
ale z tego że po przez alkoholizm ,mogłem zajrzeć w głąb siebie i zrozumieć siebie
nigdy bym tego nie zrobił,gdyby nie został wcześnie alkoholikiem
Nie wielu może utrzymać trzeźwość:
czy tacy potrafią zajrzeć w głąb siebie i zrozumieć siebie???
a czym że jest utrzymanie trzeźwości???
to radość,to zrozumienie zmiany siebie w lepsze
to wreszcie wyeliminowanie swego egoizmu,po przez polubienie siebie jakim jestem naprawdę
co mam na myśli mówiąc "swego egoizmu"
to po prostu lubienie siebie takiego jakim by się chciało widzieć
żadnej pokory,zrozumienia dla innych - tylko moja racja jest prawdziwa
i z niektórymi ludźmi tu w realu,którzy uważają się za normalnych
a piją alkohol okazjonalnie,nigdy nie będą mieli dane to doświadczyć
a nawet nie będą próbować
dlatego więc ta radość z otarcia się o zostanie alkoholikiem
a nie z samego nim bycia
miejsca i postacie zostały zmienione dla dobra występujących tu osób :]
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Beniamin 
Towarzyski


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 475
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 16:57   

Jacek napisał/a:
gdy bym nie został alkoholikiem,to zmieniał bym swe życie ???


ot to

bez zagłębiania
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Śro 15 Lip, 2009 17:07   

to są czysto teoretyczne rozważania
co by było gdyby???
nie zostałbym alkoholikiem to może ćpunem bym był.
albo życie by mi w inny sposób doj***ło i bym musiał zmienić
znam niealkoholików co są niezłymi scoorvensenami
i co??/ zrobić z takiego alkohola żeby potem wytrzeźwiał i baranka się zamienił??
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 12