Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
moja historia...końca nie widać....
Autor Wiadomość
Vejda 
Małomówny


Dołączyła: 05 Kwi 2010
Posty: 13
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 11:02   moja historia...końca nie widać....

Witam wszystkich, po przekopaniu prawie całego forum i ja postanowiłam w końcu napisać. Moje życie to obecnie taki mały chaos, który powoli staram się uporządkować ale nie zawsze udaje mi się postąpić tak jak powinnam bo górę nade mną bierze moje współuzależnienie i moje DDA. Postaram się w miarę zwięźle przedstawić swoja historię. Tak jak wspomniałam jestem DDA (mój ojciec jest trzeźwym alkoholikiem, po terapii, od prawie 15 lat) i żyje w prawie 7 letnim związku z osobą uzależnioną od alkoholu i również DDA (w jego domu oboje rodzice nadal piją). Niedługo minie pół roku jak po jednej z kolejnych awantur po alkoholu zerwałam zaręczyny i dotarło do mnie w końcu co wyprawiam ze swoim życiem. Wydawało mi się,że osiągnęłam swoje dno upokorzenia...Zaczęłam szukać pomocy i trafiłam do ośrodka leczenia uzależnień i współuzależnień w swoim mieście. Od kilku miesięcy uczęszczam na spotkania Alanon i na terapię indywidualna gdzie staram się zrobić porządek ze sobą. W końcu uświadomiłam sobie, że TYLKO i WYŁĄCZNIE ze sobą ten porządek mogę zrobić. Nie zawsze podoba mi się to co usłyszę na terapii, właściwie to rzadko ;) wielokrotnie wychodząc miałam ochotę już nigdy nie wrócić i dalej udawać, że sama sobie ze wszystkim poradzę ale staram się podchodzić to tego z pokorą i pracować nad sobą, chociaż ciężko mi bardzo...Wiem,że będąc DDA i tyle lat żyjąc według znanych mi schematów zachowań i myślenia, nie da rady tak po prostu odciąć się od nich jednym szybkim bezbolesnym cięciem, ale chyba liczyłam,że będzie mi łatwiej. Co więcej zaczynając terapię liczyłam też na to po cichu,że zmieniając siebie (podobno wg mojego byłego narzeczonego zmieniłam się strasznie - na gorsze...) stanie się cud i on tez zechce coś zmienić w swoim życiu, ale tak się nie stało, właściwie to jest coraz gorzej...Pomału stawiam kolejne granice i staram się ze wszystkich sił być konsekwentna i stanowcza (nie zawsze mi się to udaje, upadam ale zaraz podnoszę się i próbuję dalej) staram się walczyć z moim wybujałym Ego, które za cel postawiło sobie zbawienie i opiekę na drugim człowiekiem - to jest chyba dla mnie najtrudniejsze, bo dalej daje się zaplatać w sieć manipulacji, obietnic bez pokrycia - on próbuje pic kontrolowanie, obwiniania, choć mechanizmy choroby są mi już dobrze znane... Tego nie rozumiem, widzę co się dzieje i nie potrafię powiedzieć stop, już dosyć, dopóki nie weźmiesz swojego życia w swoje ręce (mieszkamy oddzielnie, praktycznie wszystko za niego robi jego mama inie mowie tylko o sprzątaniu, gotowaniu czy praniu, ona nawet lekarza mu załatwia i leki kupuje wiedząc,ze pije), i zamiast gadać i obiecywać nie zaczniesz działać, nie mamy o czym rozmawiać...Nie potrafię tego zrobić, chociaż on mi mówi,że na terapie nie pójdzie, że nie ma takiej opcji...Jestem jedyna osobą w jego otoczeniu, która z nim nigdy nie siadała do kieliszka i to jest smutne...gdzieś w tej mojej główce utworzyła się iluzja, że go uratuję, dręczą mnie wyrzuty sumienia,że wcześniej nie zareagowałam tak jak powinnam, może nie zaszło by to tak daleko, z drugiej strony bez końca powtarzam sobie jedno zdanie "on nie przez ciebie pije i nie dla ciebie przestanie!!!!".

Przepraszam za ten bełkot ale dzisiaj mam ten gorszy dzień właśnie, trzy dni był trzeźwy i wczoraj mieliśmy mała sprzeczkę o *p****, dzisiaj miałam nadzieję wszystko obgadać na spokojnie ale ubiegł mnie i poszedł się napić, wcześniej mnie o tym informując oczywiście. Mieliśmy się dzisiaj spotkać ale jedna z granic jakie postawiłam było, że nie spotykam się i nie rozmawiam z tobą kiedy jesteś pod wpływem alkoholu, nawet najmniejszej ilości...mam zamiar się tego trzymać. Zastanawiam się,kiedy ja w końcu zacznę trzeźwo myśleć i jak daleko sięga moja tolerancja na niego i uzależnienie od negatywnych emocji i moje współuzależnienie...ech, ciężkie to wszystko..czasami mam wrażenie ,że zapadam się jeszcze głębiej, zamiast się odbijać.

pozdrawiam!!
_________________
tertium non datur
Ostatnio zmieniony przez Vejda Wto 06 Kwi, 2010 11:07, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 11:23   

Witaj Vejdo! :)
Dobrze że się do nas odezwałaś :tak:
Vejda napisał/a:
wczoraj mieliśmy mała sprzeczkę o *p****,

Sprzeczka o *p****, to stały repertuar alkoholika, który zamierza popić.
Mój mąż mawiał, że do tego "każdy powód jest dobry".
Nie przejmuj się pijanym gościem! Żyj swoim życiem :pocieszacz:
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 11:24   

Witaj Vejdo.
moze i chaotycznie napisałaś ale z ciekawością przeczytałem. wniosek jaki mi się nasunął:
masz wiedzę z terapii, z Alanonu a jak masz ją zastosowac w praktyce to kicha z tego wychodzi. cały czas kręcisz się wokół jego picia, ponosząc straty, bo zgrzytanie zębami i złość na siebie to też strata.
dziś go pogoniłas bo sobie wypił , za trzy dni przyjdzie trzeźwy i z nową nadzieją go przyjmiesz.
a jak znowu zechce mu się pic to Cię poinformuje jak dzis i pójdzie bo wie że znowu będzie mógł wrócić.
tylko Ty tracisz z powodu jego picia, on nie ponosi żadnych konsekwencji
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 11:47   

witaj
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
Vejda 
Małomówny


Dołączyła: 05 Kwi 2010
Posty: 13
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 11:50   

Dziękuję wam, za miłe powitanie, :) To prawda,żadnych konsekwencji nie ponosi a ja nie potrafię się zdobyć na ostre ciecie i chyba nawet ostatnio odkryłam dlaczego...Mieliśmy kilka cichych dni ostatnio (wściekłam się bo znowu dałam się zmanipulować - tym razem wziął mnie na litość, a on szczebioczący zakomunikował mi,że idzie się napić z kolegami) i w ciągu tych cichych dni, dopóki trawiłam złość i rozpamiętywałam to co się stało (nawet nie wiem czy byłam bardziej zła na to,że pije czy na to, że dałam się zmanipulować) to jakoś się trzymałam,kiedy nerwy i emocje opadły, zaczęło się...duszności, bóle i zawroty głowy, tysiące myśli nakierowanych na niego, nawet jak na siłę próbowałam się zając czymś innym to tylko na chwile udawało mi się zapomnieć, tak jakby wychodził ze nie wszystkimi otworami ciała, jak trucizna...Ja wiem jak to brzmi ale tak się właśnie czułam, pomyślałam wtedy,że podobnie musi się chyba czuć człowiek na odtruciu, dopóki alkohol czy jakakolwiek inna substancja krąży w organizmie to jako tako się trzyma , kiedy zaczyna jej brakować to wariuje...Trwało to jakieś dwa dni, i w sumie ciekawa byłam jak to się dalej potoczy, jak się będę czuć, ale na trzeci dzień się odezwał, powtórzył się typowy scenariusz, przeprosiny, a nawet płacz-to mnie zawsze bierze =/, na koniec obietnica zmiany i co?...... dolegliwości minęły jak ręka odjął =/ Z przerażeniem stwierdziłam,że chyba nie tylko jestem współuzależniona ale wręcz uzależniona od niego emocjonalnie.
_________________
tertium non datur
Ostatnio zmieniony przez Vejda Wto 06 Kwi, 2010 11:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 11:53   

Vejda napisał/a:
ale wręcz uzależniona od niego emocjonalnie.

to nie jest dobre dla ciebie ani zdrowe.
może spróbuj powoli odciąć tę pępowinke. nie emocjami ale wiedzą działaj i konsekwentnie
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 11:58   

gdzieś na innym forum przeczytalem kiedyś że współuzależniona "pije" wraz ze swoim partnerem. "pije" wirtualnie i ma normalne objawy odstawienne.
Twój post to potwierdza.
tylko Ty możesz przestać
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Vejda 
Małomówny


Dołączyła: 05 Kwi 2010
Posty: 13
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 12:03   

Wiem o tym sabatko, staram się, ale kiepsko mi to wychodzi =/ im bardziej próbuje robić coś samodzielnie, np planuje jakiś wyjazd (finansowo jestem całkowicie niezależna, mieszkamy tez oddzielnie) tym na większy opór napotykam, moje pokłady współczucia są moim największym wrogiem w tym momencie, prawie za każdym razem daje się złapać.On dokładnie wie gdzie uderzyć, żeby mieć mnie w garści, twierdzi, ze mnie nic nie obchodzi, że się nim nie interesuje, ze jestem bezduszna....opowiada jakieś bzdury wspólnym znajomym, tzn przedstawia swój punkt widzenia, pijany punkt,ze ja mu wielką krzywdę robię...a ja robię mu krzywdę chyba właśnie taką szarpaniną, dając się złapać i stwarzając mu mimo wszystko parasol ochronny, nieustanną możliwość powrotu...


yuraa to by się zgadzało...
_________________
tertium non datur
Ostatnio zmieniony przez Vejda Wto 06 Kwi, 2010 12:06, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
sabatka 
Trajkotka
I`m going.... współuzależniona



Pomogła: 12 razy
Wiek: 37
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 1236
Skąd: okolice Wrocławia
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 12:05   

ty robisz krzywde sobie i on ci też ropbi krzywde. znajdz sobie jakiś wolontariat np mops czy schronisko dla psów a od niego odetnij się całkowicie na jakiś czas choć na tyle żeby sobie w głowie poukładać
_________________
Na skradający się smutek znam skuteczny sposób: stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz do siebie "Kocham cię"
http://obrazyhaftowane.blogspot.com/
https://zrzutka.pl/rcta3k
 
 
     
beata 
Szefowa Al-Kaidy
współuzależniona,ddd

Pomogła: 83 razy
Wiek: 47
Dołączyła: 07 Sty 2009
Posty: 2806
Skąd: 51°38'51N
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 13:06   

Vejda napisał/a:
on nie przez ciebie pije i nie dla ciebie przestanie!!!!".
I to zdanie powinnaś wyryć sobie w głowie i często je sobie powtarzać.Tak często,aż w to uwierzysz i to zrozumiesz,bo jak na razie widzę,że to są tylko słowa....i nic więcej,nadal się obwiniasz za Jego picie,nadal kręcisz się wokół butelki.
Vejda napisał/a:
gdzieś w tej mojej główce utworzyła się iluzja, że go uratuję, dręczą mnie wyrzuty sumienia,że wcześniej nie zareagowałam tak jak powinnam, może nie zaszło by to tak daleko,
Słuchaj...a może gdybyś poznała Go w przedszkolu,to byś Go uchroniła przed chorobą alkoholową i nigdy by nie zaczął pić? :roll: Przepraszam za cyniczne słowa,ale nie mogłam się powstrzymać.

Vejda....zajmij się sobą,a On niech sobie radzi sam...chociaż dopóki mamusia będzie Go we wszystkim wyręczać,to chyba nigdy sam się nie podniesie.Za wygodne życie ma. :szok:

A tak w ogóle...to witaj na forum.Cieszę się,że z Nami jesteś.
_________________

"Każdy ranek daje szansę na to, by wieczorem móc powiedzieć, że to był dobry i szczęśliwy dzień… "
Miłego dnia życzę wszystkim. :)
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 13:12   

Vejda napisał/a:
staram się, ale kiepsko mi to wychodzi

Dopóki alkoholik mówi że się stara, a w rzeczywistości nie odstawia alkoholu, dopóty pije.
Jeżeli więc jesteś AŻ TAK uzależniona od tego manipulanta, to analogicznie do uzależnienia alkoholowego powinnaś pewnie uciąć kontakty z tym człowiekiem. Po prostu ODSTAWIĆ go całkowicie, tak jak alkoholik który ma dość, odstawia alkohol.
Przez jakiś czas cierpi, ale stopniowo przychodzi ulga i życie nabiera kolorów.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 13:42   

czołem Vejda :)
widzę że fachowo się tobą zajęły panie
w razie czego jestem tuż obok :skromny:
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Vejda 
Małomówny


Dołączyła: 05 Kwi 2010
Posty: 13
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 13:43   

Dzięki,macie rację,muszę się w końcu na to zdobyć i co więcej trzymać się tego. Nie wiem czy dam radę =/ w ten kołowrotek uzależnienia i współuzależnienia wplatane są tez różnorakie uczucia, które ja dopiero uczę się rozpoznawać i z nimi żyć. Nie wiem czy moje pewne zachowania wynikają z miłości czy może litości, która znowu jest wynikiem manipulacji, gubię się w tym wszystkim czasem. Ale chyba tak jak Klaro napisałaś, najlepszym sposobem byłoby całkowite odcięcie się, i z perspektywy czasu ocenienie co jest dla mnie dobre a co nie, bez użalania się nad sobą i obwiniania za całe zło tej drugiej osoby, która przecież tez jest zaburzona. Ja chyba czasami tak robię nawet, w w chwilach jego trzeźwości, a raczej abstynencji bo o trzeźwości to chyba nie można mówić, bardziej podświadomie niż świadomie próbuje mu dokopać...Łapie się na tym, w każdym razie. Chyba tak długo grałam rolę ofiary i zbawiciela na zmianę, ze próba wyrwania się choćby na chwilę z tego układu jest dla mnie zbyt przerażająca. Dla niego zresztą tez bo widzę jak się męczy,z jednej strony chciałby mieć spokój i komfort picia, który ja mu zabieram od jakiegoś czasu a z drugiej jego nieśmiałe próby zakończenia (tylko po pijanemu) tego związku kończą się jego płaczem, ale nie wiem czy jest to płacz za mną czy za wygodą, którą ze mną ma jakby nie było...tak czy inaczej łapie się na to zawsze...Pewne jest jedno, jako DDA obydwoje dążymy do pełnej akceptacji i bezwarunkowej miłości pomieszanej z kontrolą, mamy wobec siebie oczekiwania, które na chwile obecna nie mogą zostać spełnione (on się leczyć nie zacznie a jak nie przestanę walczyć, sama już nie wiem o co bo z dnia na dzień mam coraz mniej złudzeń i wraz z postępem mojej terapii narasta we mnie frustracja,że ja coś robię, działam, a on nic nie chce zmienić i ja go do tego nie zmuszę..). Najgorsze jest to,że ja zdaje sobie z tego sprawę i chyba tylko ja jestem w stanie to uciąć, mimo to działam jak sparaliżowana =/ (strach przed konsekwencjami , odpowiedzialnością za te decyzję...?) A chciałoby się tak w białych rękawiczkach, pozamiatać pod dywan i jeszcze najlepiej żeby wyszło na moje hehe ale nie da się, zawsze ktoś ucierpi...
_________________
tertium non datur
Ostatnio zmieniony przez Vejda Wto 06 Kwi, 2010 13:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 14:19   

Wejda, być może to czytałaś, ale tak na wszelki wypadek: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=962
Vejda napisał/a:
strach przed konsekwencjami , odpowiedzialnością za te decyzję...?

Przepraszam, czego się boisz?
Co by było, gdybyś jemu, temu dorosłemu chłopu w krótkich gaciach powiedziała: Masz dwa tygodnie (tydzień, miesiąc - *niepotrzebne skreślić :mgreen: ) i jeżeli w tym czasie nie podejmiesz terapii, odchodzę od Ciebie. Jeżeli tego nie zrobisz, to znaczy, że nie zależy Ci na związku.
Czy wtedy mogłabyś sobie powiedzieć, że go skrzywdziłaś?
Jak długo chcesz być dla niego drugą mamą? Czy nie zasługujesz na NORMALNEGO partnera?
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
rufio 
Uzależniony od netu
rozkojarzony



Pomógł: 57 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 3387
Skąd: Wyższy Śląsk
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 14:46   

To sie nie uda - nie ma jak na razie perspektyw na to aby Vejda się odcieła - jeszcze nie jej czas - jak dostanie po nosie - dosłownie to moze wtedy ."Szkoda" ze ja nie poznałem takiej miłej pani kiedy pilem - pił bym do dzisiaj albo juz nie mógłbym pisac takich pierdół - powaznych pierdół . Vejda masz wybór i tylko taki zaden inny
Jestes z nim do swoich dni ostatnich i przestań zawracac gitare osrodkom - terapeutom i sieciom albo majac na uwadze wiedzy która juz masz i wkrótce jescze nabedziesz dasz mu siana i zaczniesz zyc - nie mozna miec ciastko i zjeść ciastko - chyba ze......... - zafundujemy sobie dwa ciastka - ale to juz inna para kaloszy .prsk
_________________
I tak wszyscy skończymy w zupie .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,44 sekundy. Zapytań do SQL: 12