Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak postępować?
Autor Wiadomość
Ambiwalencja 
Małomówny
poszukująca


Wiek: 35
Dołączyła: 20 Sty 2014
Posty: 43
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 11:19   Jak postępować?

W Przywitalni napisałam kilka słów o sobie. A w szeregach koalkoholików chciałabym odnaleźć trochę praktycznych porad, sugestii.
On wydzwania z detoxu i prosi o moje odwiedziny, tymczasem ja w najbliższym czasie takowych nie planuje, jestem zmęczona, nie chcę. On się oburza, bo "co mi takiego zrobił, że nie chce z nim rozmawiać" - pyta. W zaledwie 4 dniu pobytu na detoksie była u niego jego mama i nasza 5 letnia córka. Nie widziała taty przeszło dwa tygodnie, w trakcie których on miał ciąg. Zaraz po nim został przyjęty do ośrodka leczenia.
Nie wiem, czy nawet jeśli zechcę - powinnam za, powiedzmy, 3 tygodnie pojechać, czy to nie zaszkodzi trwającej już wówczas terapii? On wbrew mojej postawie żywi przeświadczenie, że po odwyku przyjmę go z powrotem, chyba jest pełen nadziei, że się uda. Chyba dlatego tak chciał żebym przyjechała, bo poczuł ze traci kontrolę nade mną, wszak złożyłam pozew o alimenty, czemu wielokrotnie wyrażał sprzeciw.
Może i ze względu na dzieci, powinnam ten raz spróbować jeszcze cos posklejać, skoro nigdy wcześniej on się nie leczył. Myślę nad tym. Czy na odwyku uda im się przekonać go do uczestnictwa w AA, kontynuowania terapii poza ośrodkiem ? Jeśli nie, to chyba stratą czasu jest w ogóle rozważanie kwestii czy się uda. Piszę tutaj, bo pewnie niejedna osoba z wątku wspoluzaleznionych miała podobne rozterki i dylematy... Pozdrawiam
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 11:32   

Ambiwalencja napisał/a:
prosi o moje odwiedziny, tymczasem ja w najbliższym czasie takowych nie planuje, jestem zmęczona, nie chcę

Moim zdaniem, masz rację. Sam pił, to niech sam trzeźwieje. Jest dorosły i nie musisz go trzymać za rączkę, żeby się nie czuł samotny.
Ambiwalencja napisał/a:
złożyłam pozew o alimenty

:brawo: Nie wycofuj się nawet wtedy, gdybyś zdecydowała się ponownie z nim zamieszkać.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 11:37   

Ambiwalencja napisał/a:
Może i ze względu na dzieci, powinnam ten raz spróbować jeszcze cos posklejać

tak :tak: jak najbardziej
ale broń boshe ,tak od razu go przyjmuj w ramiona
powiedz jemu szczerze,,że to jego ostatnia szansa
ze jest sprawa o alimenty,następna będzie o rozwód
i nie przyjmuj go do siebie,daj jemu czas na przemyślenie
ja tego czasu nie miałem,była sprawa o alimenty i zaraz o rozwód
i odeszła ...z dziećmi
a ja mimo tego miałem cichą nadzieję
dostałem czasu aż dwa lata - na przemyślenie ,, jak się okazało
bo wróciła po tych dwóch latach
a mnie się odechciało picia
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Ambiwalencja 
Małomówny
poszukująca


Wiek: 35
Dołączyła: 20 Sty 2014
Posty: 43
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 13:31   

Jacek napisał/a:
powiedz jemu szczerze,,że to jego ostatnia szansa
ze jest sprawa o alimenty,następna będzie o rozwód


Rozwodu u mnie nie będzie, bo nie ma małżeństwa. Już nie wiem ile było tych 'ostatnich' szans, nie wiem więc czy się zastanowi nad moim rozprawianiem, ale myślę, że przekaz wzmocni choćby fakt, że w końcu wystąpiłam o te nieszczęsne alimenty. To, że podejmę pomoc w grupie wsparcia. To, że mam wokół siebie bliskich ludzi dających mi wsparcie - nie boję się rozstania z nim, boje się popełnić błąd. Za dużo błędnych wyborów już dokonałam.
Jacku Twój przykład mnie krzepi, dziękuję za wskazówki. Osobiście nie znam żadnego trzeźwego alkoholika, za to wielu czynnych. Chciałabym wierzyć, że rzeczywiście się da. Obawiam się tylko trochę, że 'mój' alkoholik nie jest pogodzony z tym, że musi definitywnie rozstać się z alkoholem; że nigdy nie będzie pić w sposób kontrolowany. Póki co, on chyba to lubi - pić, szlajać się, jakaś jego część najwyraźniej lubi taki tryb życia. Pod wpływem alkoholu nie ma wstępu ani do mnie, ani do swojej mamy, więc sypia wówczas gdzie się da. Wraca po tripie, myje się, przebiera i udaje, że wszystko jest w porządku.
Zastanawia mnie jak to jest, że potrafi, nie mając pieniędzy powstrzymywać się od picia nawet przez 3 tygodnie, albo w trakcie między ciągami wypić np. piwo (kilka razy taka sytuacja miała miejsce i go nie pociągnęło). Wówczas żyje na mój rachunek, chodzi do pracy, planuje co kupi - zrobi po wypłacie, a jeśli następnego dnia dostaje premie w kopercie, albo wypłatę to przy najbliższej okazji zapija i cokolwiek ze sobą ma, czy jest to 100 czy 1000 zł - wraca goły i wesoły w towarzystwie koleżanki-padaczki, która go niestety coraz częściej nęka. Wtedy domaga się praw, chce widywać dzieci, decydować o nich, kiedy nie ma nic poza sobą do zaoferowania. Kocha je i kocha mnie, tak twierdzi - ale czynami tego nie dowodzi, nie ponosi za nas żadnej odpowiedzialności, ani materialnej ani emocjonalnej. Wykorzystuje moje uczucia, to że kiedy jest trzeźwy, to w końcu mu ulegam, odpuszczam i staram się tych kilka-kilkanaście dni stwarzać dzieciom pozory normalności, sobie chyba trochę też, ale wtedy się okazuje, że się duszę oczekiwaniem na zapicie.


Klara napisał/a:
Moim zdaniem, masz rację. Sam pił, to niech sam trzeźwieje. Jest dorosły i nie musisz go trzymać za rączkę, żeby się nie czuł samotny.


Nie pojechałam na widzenie w niedziele, mimo że od piątku dzwonił dwadzieścia kilka razy. Odebrałam w końcu i powiedziałam, że nie przyjadę, rzucił słuchawką. Pojechała jego mama z naszą córką, zawieźli mu jedzenie, ubrania, książki. Córce kazał przekazać, że za mną tęskni. Powiedział jej, że przyjedzie na urodziny, które ma w lutym - jeszcze nawet nie zaczął terapii, a już planuje przepustkę. Na razie zaprzestał dzwonienia, mama dosadnie wytłumaczyła mu, że skoro nie odbieram za drugim i trzecim razem, to najwyraźniej zwyczajnie nie chcę z nim rozmawiać.
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 13:40   

Utkwiło mi w pamięci, że według pewnych amerykańskich pomysłów zaleca się, by podjąć się czegoś takiego jak rekonstrukcja rodziny (czyli wspólnego zamieszkania) :shock: nie wcześniej niż po dwóch latach od podjęcia abstynencji i leczenie przez alkoholika. I w sumie, biorąc pod uwagę, moje własne doświadczenia - w tym jest pewien sens... Sama nie wspominam najlepiej tego pierwszego okresu trzeźwienia mojego Pietrucha. Szczęściem, że zajęłam się w tamtym okresie sobą, swoim zdrowieniem, bo zostałyby ze mnie pewnikiem nędzne resztki...
_________________

 
     
Ambiwalencja 
Małomówny
poszukująca


Wiek: 35
Dołączyła: 20 Sty 2014
Posty: 43
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 14:31   

To bardzo cenne wskazówki, wobec tego co piszecie - mimo wszystko nie powinnam zaraz po odwyku o niczym inwazyjnym decydować - jak choćby o jego powrocie do mieszkania z nami. Wiem, że w praktyce - jeśli nie będzie pić, będzie z nami spędzać większość wolnego czasu, ale chce mieć też jakąś przestrzeń dla siebie, na spotkania z moimi znajomymi, jeszcze z czasów sprzed związku, którzy przyjeżdżając do mnie choćby raz na 3 miesiące lubią rekreacyjnie napić się piwa, mimo że ja tego nie robię. Wiem że w naszej kulturze mnóstwo ludzi tak spędza czas i nie zacznę nagle szukać sobie nowych znajomych w kręgach abstynencyjnych, bo cenie sobie tych wieloletnich. Nie chce się stresować tym, że ktoś przyjeżdża do mnie i czy przypadkiem nie kupi sobie piwa czy dwóch. Przeraża mnie wizja zawężenie świata do jego osoby, bo niestety moja najbliższa rodzina i zaprzyjaźnione osoby piją małe ilości ale przy większości towarzyskich spotkań, okazji i nie wiem jak to miałoby wspólnie funkcjonować.
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 15:11   

cześć Ambiwalencjo...
ja Ci powiem tak: mój dom jest czysty od alkoholu... jest to jeden z najważniejszych warunków jakie postawiłam w moim domu...
teraz w Twojej sytuacji to takie trochę "gdyby babcia miała wąsy" jednakże jesli zakładasz jeszcze ewentualność bycia z Twoim mężczyzną należałoby wziąć pod uwagę jakieś rozwiązania w tej kwestii...
u mnie jest tak, że czasem gdy moje dzieci chcą sobie zrobić imprezkę z alkoholem to umawiamy się jakoś, że ja wybędę z domu... albo z kolei oni planują na wtedy gdy wiedzą że ja gdzieś wyjadę...
natomiast dla pozostałej rodziny i znajomych spotkanie bez alkoholu nie stanowi żadnego problemu, wszyscy wiedzą o co kaman i nikt się ani nie domaga, ani nie burzy..
owszem bywa, że w domu alkoholika jednak imprezki alkoholowe się odbywają i alkoholik jakoś sobie z tym radzi, jest to jednak wbrew zaleceniom terapeutycznym...
_________________

 
     
Ambiwalencja 
Małomówny
poszukująca


Wiek: 35
Dołączyła: 20 Sty 2014
Posty: 43
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 15:33   

Owszem, na razie to gdybanie ale jednak rzecz jest istotna. Jest jeszcze czas by się tym zaprzątać w teorii, ale mnie to interesuje w kontekście dezorganizacji życia towarzyskiego, które dopiero co zaczęłam jakoś odnawiać.
szika rozumiem założenie i znajome są mi owe zalecenia terapeutyczne, stąd moje zakłopotanie w sprawie.
Widzisz, u mnie wygląda to tak, że mieszkam w piętrowym domu jak kamiennica (z klatką schodową i osobnym pokojem z kuchnią na każdym piętrze) oprócz mnie i moich dzieci, a okazjonalnie mojego A., w pozostałych piętrach domu mieszka moja dorosła siostra z narzeczonym oraz rodzice z młodszą siostrą. Możemy się nie widywać, jeśli nie chcemy, natomiast przychodzą święta, urodziny itp. Wszyscy oni lubią pić alkohol i nie ma takiej możliwości, żeby przestali to robić na wszystkich rodzinnych imprezach, czy zwyczajnie w weekendy, ze względu na A. Za całe zaniedbanie, którego względem mnie i dzieci dopuszcza się od tylu lat mój A. moja rodzina i on, średnio się tolerują, szczególnie ten antagonizm występuje na linii mój tata - A. przy czym butna wrogość jest ze strony A. do mojego taty, chyba ze względu na moje poważanie jego zdania. A. chciałby mieć w moich oczach taką pozycję, jaką ma mój tata. Tymczasem tata potrafi swoje zdanie przemilczeć, nie okazać tego co o postępowaniu A. uważa. Jeśli wprost pytam, waży słowa by mnie nie napuszczać, podjudzać, a jedynie skłonić do ewentualnej refleksji. Bez zbędnych komentarzy, tylko merytorycznie odpowiadając w temacie.
Tak czy siak moja rodzina i A. praktycznie obchodzą się łukiem, a ja jestem między młotem a kowadłem, bo przychodzi np. sylwester, mój A. akurat ma okres niepicia, więc jest u mnie (wymusza na mnie spędzenie sylwestra z nim wzbudzaniem poczucia winy i obowiązku uczynienia tego) moja rodzina spędza czas piętro niżej, razem, moja córka chce tam być z dziadkami, ciociami, wujkiem, bo jest fajnie, a w domu nuda.
A. chce oglądać serial, bo coś trzeba robić skoro się, jak A., nie lubi sylwestra, toteż ja także mam nie lubić i nie obchodzić. A. jest pozbawiony autorytetów, wychował się bez ojca (btw alkoholika). Jest niewierzący, nie lubi świąt, nie lubi dzielenia się opłatkiem, ma krytyczny stosunek niemal do wszystkiego, tylko kiedy jeszcze pił w domu, przynosił alkohol i szedł do moich rodziców, to nic z tych rzeczy szczególnie mu nie przeszkadzało, a teraz ostentacyjnie wyraża swoje niezadowolenie i z premedytacją nie uczestniczy w rodzinnych imprezach z mojej strony.
Druga rzecz to są odwiedziny nasze u moich przyjaciół, będę musiała je odbywać sama, bo nie mogę oczekiwać, że jadąc do kogoś zaprzyjaźnionego na kilka dni, cały pobyt i nawyki podporządkuje on A. Mówię tutaj o naprawdę bliskich relacjach, zaledwie z kilkoma osobami takowe utrzymuje. Trudno mi tutaj się rozwodzić nad złożonością problemu, bo A. jest abstrahując od nałogu, dość trudną osobą i jestem w stanie stwierdzić, jak wielu trudności będzie nastręczać okiełznanie tej sprawy, choć trudno to w kilku zdaniach wyrazić.
Ostatnio zmieniony przez Ambiwalencja Pon 20 Sty, 2014 15:43, w całości zmieniany 3 razy  
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 15:43   

Ambiwalencja napisał/a:
a ja jestem między młotem a kowadłem, bo przychodzi np. sylwester, mój A. akurat ma okres niepicia, więc jest u mnie (wymusza na mnie spędzenie sylwestra z nim wzbudzaniem poczucia winy i obowiązku uczynienia tego

tutaj to widać jak szwankuje Wasza komunikacja... ja nie wyobrażam sobie partnera do czegokolwiek zmuszać :) ani on mnie :)
_________________

 
     
Ambiwalencja 
Małomówny
poszukująca


Wiek: 35
Dołączyła: 20 Sty 2014
Posty: 43
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 15:44   

szika napisał/a:
tutaj to widać jak szwankuje Wasza komunikacja...
bardzo szwankuje.
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 16:05   

Kobitko ja mam rade dla Ciebie............on niech sobie trzeźwieje (bądź nie bo nie wiadomo co będzie). Ja jestem bardzo sceptyczna bo takie mam doświadczenia. Zostaw go samemu sobie dokładnie tak jak napisała moja przedmówczyni kilka postów wyżej - sam pił sam musi trzeźwieć. Ty zajmij się sobą i dziećmi. Co będzie dalej okaże się za kilkanaście miesięcy. Wtedy będzie czas na zastanawianie się jak układać relacje między soba. Teraz jest jak w powiedzeniu " Jeszcze Maciek w d..... już mu kaszkę studzą".
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 16:18   

a w razie czego - to on ma przede wszystkim nauczyć się dbać o siebie...
_________________

 
     
Ambiwalencja 
Małomówny
poszukująca


Wiek: 35
Dołączyła: 20 Sty 2014
Posty: 43
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 23:32   

A mnie cholera, jak tą ćmę do ogarka cięgle ciągnie ku sabotowaniu własnych celów, na ślepo, nierozsądnie. Pisałam w cudzym wątku, że wątpliwości choć czasem wskazane i pożyteczne, podstępną są bestią. Służą niejednokrotnie tylko temu, by poszukiwać oczekiwanej odpowiedzi, tak długo, aż się w końcu przytrafi. Choćby była głosem aprobaty niknącym wśród krzyku zaprzeczenia - to ją się słyszy niczym szept wprost do ucha.
Tak chyba mam z tymi odwiedzinami, choć póki co mam tylko gorycz i złość w sobie, zatrzymuję się intuicyjnie nad tymi głosami, które pobrzmiewają o zagrożeniu wynikającym z porzucenia osoby, która u progu leczenia stawia sobie nas jako filar motywacji do życia w trzeźwości. Asekuracyjnie więc próbuję się przygotować merytorycznie dla siebie samej, gdybym przed sobą wywołana do odpowiedzi wytłumaczyć miała, po co tam właściwie jadę. Na wypadek, gdybym znając siebie i swe stare zwyczaje - zechciała, uznała to za wskazane. A jednak należałoby może porzucić te myśli.
Ostatnio zmieniony przez Ambiwalencja Pon 20 Sty, 2014 23:42, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ambiwalencja 
Małomówny
poszukująca


Wiek: 35
Dołączyła: 20 Sty 2014
Posty: 43
Skąd: Górny Śląsk
Wysłany: Pon 20 Sty, 2014 23:41   

Kolejną nockę zarywam siedząc na forum. Dzieci śpią smacznie, póki mały żarłok o cyca nie zawoła. W domu robi się zimno, że gile z nosa lecą. Brak ogrzewania centralnego i kuchenne piece węglowe starego typu mają to do siebie, że pomieszczenie szybko się wyziębia, a ja dziś palaczem byłam kiepskim, w piecu wygasało, bo się tu zaczytywałam w chwilach między czytaniem córce wierszyków, karmieniem, przewijaniem i piastowaniem ogólnym synka :)
A takie miałam ambitne zamysły, żeby wszystko dziś ogarnąć, sprzątanie, obiad, forum, palenie jak trza, nawet 3 wiadra węgla i dwa worki drewna z upiornej piwnicy na górę przydarłam, tak chciałam hajcować sprytnie, a tymczasem borem lasem zimno mnie do łóżka gna, a w telefonie forum mi się w Operze niezadowalająco wyświetla ;)
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Wto 21 Sty, 2014 00:23   

Ambiwalencja napisał/a:
Zastanawia mnie jak to jest, że potrafi, nie mając pieniędzy powstrzymywać się od picia nawet przez 3 tygodnie,

ja zaobserwowałem,trzy rodzaje ciągów biernych alkoholików
pierwszy to taki co ma ciąg ,powiedzmy miesiąc,,a potem z trzy miesiące przerwy
drugi to taki co sączy ,w małych ilościach,ale przez cały dzień i tak co dzień
ja mówiąc ze wstydem,zaliczam się do tej trzeciej grupy
co dzień,dużo i na umór
co nie znaczyło że nie miałem przerw
lecz one były makabrycznie mylnie odbierane,,gdyż wtenczas odbierałem to że ja to kontroluję,co często dumnie podkreślałem
a dziś po prostu to odbieram jak chory mój rozum wtenczas to odbierał
no możliwe że ten twój ,by się zaliczał do tych pierwszych
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 13