czy inne współuzależnione też atakują swoich alko tak jak ja??
czekam na wasze opinie
Sabatko.Każdemu czasem puszczą nerwy i wyskoczy na kogoś całkiem niepotrzebnie.Bywa.
Ja na początku także czy mąż miły czy nie warczałam na Niego jak wściekły pies.Czasami wręcz miałam przed oczami jakąś dawną scenę w której mąż mnie zranił i wtedy szalałam.
Tylko,że z biegiem czasu odwykałam od takiego zachowania.A w momencie rozpoczęcia przeze mnie terapii nie zareagowałam tak ani razu.Zresztą teraz wydaje mi się to po prostu dziecinne.
Sabatko.Ty nigdzie nie chodzisz,nic ze sobą nie robisz.I pewnie oczekujesz,ze samo się zmieni.Ale tak nie będzie.Czasami jak czytam Twoje posty mam przed oczami scenę z filmu "I kto to mówi".Chodzi mi o ten moment gdy główna bohaterka wyobraża sobie życie z tym taksówkarzem.Ona w domu zaniedbana maksymalnie,przy stole gromadka dzieciaków i pan i władca wracający łaskawie do domu.
Tak wyobrażam sobie Ciebie za parę lat....jeśli nic ze swoim życiem nie zrobisz.
_________________
"Każdy ranek daje szansę na to, by wieczorem móc powiedzieć, że to był dobry i szczęśliwy dzień… "
Miłego dnia życzę wszystkim.
nawet potrafi normalnie się sprzeciwić czy zwrócić uwagę.
wiem dokładnie o czym mówisz... tego trzeba się uczyć a do tego mówić prawdę i w zgodzie ze sobą.
sabatka napisał/a:
dziś zwrócił mi uwagę że nie zrobiłam czegoś o co mnie tydzień temu prosił
powiem ci, że Ci zazdroszczę bo takie zdania wypowiadałam tylko ja. Mój mąż obiecywał i obiecuje do dziś, że coś zrobi ale nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia ponieważ niemalże na 100% wiem, że tego nie zrobi. Więc przestałam reagowac lub mówię tak, tak. Kiedyś się wściekałam a teraz olewam. Jak chce to robi a jak nie to nie. Tylę, że ja teraz też jak chcę to robię a jak nie to nie.
_________________ cały czas beznadziejna nadzieja...
czy inne współuzależnione też atakują swoich alko tak jak ja??
czekam na wasze opinie
Sabatko u mnie sytuacja jest na tyle beznadziejna ,że mój alko tylko obiecuje ,że nie będzie pił ...ale to sa tylko słowa -nic więcej .....tak więc ja już puściłam na luz i w ogóle nie zwracam na niego uwagi ,żyję swoim życiem ...i prawda jest taka ,że coraz gorzej jest nam się ze sobą dogadać ,ja nie krzyczę bo to i tak nie ma sensu ....choć nie ukrywam ,że sa sytuacje w których mam chęć to zrobić -ale po co ?
Flandria Uzależniony od netu DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)
Pomogła: 69 razy Dołączyła: 28 Mar 2009 Posty: 3233
Wysłany: Pon 21 Cze, 2010 17:40
beata napisał/a:
Chodzi mi o ten moment gdy główna bohaterka wyobraża sobie życie z tym taksówkarzem.Ona w domu zaniedbana maksymalnie,przy stole gromadka dzieciaków i pan i władca wracający łaskawie do domu
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum