Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak radzić sobie z emocjami? ciąg dalszy..
Autor Wiadomość
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Śro 27 Cze, 2018 12:58   

Linka, wakacje? Kochanie ja od 3 lat nie znam pojęcia wakacje.
Mój tegoroczny urlop = zabieg i zwolnienie.
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Śro 27 Cze, 2018 14:02   

Ann, ja przecież zdaje sobie sprawę, że pracujesz.
Myślałam raczej o studiach, ale tez i o tym , ze tam gdzie pracujesz, może być mniej zajęć.
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Czw 28 Cze, 2018 10:37   

Kilka miesięcy temu miałem również sen alkoholowy. I w zasadzie tyle w temacie. Po prostu był. Może dlatego, że byłem / jestem alkoholikiem, a może z innego powodu? Nie wiem. Nie ma sensu zawracać sobie tym głowy.

Gdyby tak sny zaczęły pojawiać się częściej, to warto byłoby pokusić się o jakąś refleksję ;)

Być może w twoim śnie nie jest problemem "sen alkoholowy" a "były facet".
Przy takim jednorazowym śnie chyba jednak nie ma sensu psuć sobie pogody ducha ;)
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Czw 08 Sie, 2024 22:03   

Witajcie, nie było mnie tutaj kilka lat.
Kilka długich lat, w czasie których w moim życiu bardzo dużo się wydarzyło, zmieniło, przestało istnieć lub powstało na nowo.
Zacznę od tego, że na przełomie 2020/2021 zakończyłam terapię indywidualną behawioralna, która pozwoliła mi uporać się z własnym największych ciężarem i koszmarem mojego życia, tj. z wykorzystaniem seksualnym w dzieciństwie. Ta terapia pozwoliła mi uporać się z ciążącym na mnie poczuciem winy i krzywdy, które nie pozwalało mi sięgać po życie, ani się rozwijać, poprzez ciągłe poczucie bycia gorszym, nijakim, brudnym i potępionym człowiekiem przez siebie samą. Zrzuciłam z siebie ogromny kamień. W trakcie terapii jednak w jej najcięższym momencie zapiłam ówczesny ból alkoholem, mając spierniczony doszczętnie komfort picia.
Skończyłam ją i uwolniłam się od mojego oprawcy na zawsze, nie ma on nade mną już władzy, ani nad moimi myslami, a dla mnie samej jest człowiekiem, który nie istnieje. A spotkany nie wzbudza żadnych emocji.
W 2020 skończyłam studia, jestem pielęgniarka. Nadal pracuje w domu pomocy społecznej z "moimi" seniorami. Awansowałam na kierowniczkę 3 lata temu. Lubię moją pracę i spełniam się w niej na dzień dzisiejszy.

W styczniu 2021 za pośrednictwem aplikacji randkowej poznałam swojego obecnego narzeczonego. Najpierw przez 4 miesiące rozmawialiśmy wieczorami po kilka godzin, aż w końcu spotkaliśmy się na żywo. Miałam wrażenie że znam tego człowieka całe swoje życie. Może to głupio zabrzmi ale mam w sobie poczucie, że nasze drogi już w jakimś wcześniejszym życiu się przecięły.
To człowiek, który moja potłuczona i kiedyś skrzywdzona naturę w najdelikatniejszej sferze, poskładał przez wielki szacunek, delikatność, uczucie i nie przekraczanie granic.
Od 15 miesięcy jesteśmy narzeczeństwem. Póki co bez szczegółowego planu ślubu. Bardziej z planem budowy domu i innych punktów życia, ale o tym za chwilę.
Nasze rodziny już się poznały. Teściowa póki co wydaje się być mądra kobietą, bo mówi się że głupia teściowa traci syna, a mądra zyskuje córkę... I zdaje się że tak jest w naszej relacji.
Moi rodzice są szczęśliwi, że ułożyłam i dalej układam swoje życie. Nasze relacje mają zupełnie inny lvl niż kiedyś. Oni się zmienili, postrzeli, zrozumieli, nie walczą ze światem, a charakterek mamusi, to dziś przeszłość. Nigdy przez ponad 3.5 roku nie wtracila się w nasz związek. I o dziwo mimo moich dawnych lęków "pozwoliła" mi żyć po swojemu. Dziś się raczej wspieramy, po wielu trudnych i wartościowych rozmowach.
Narzeczony pochodzi z miejscowości okolo 90 km od mojej. Pracuje jeszcze dalej, ale musi tam jechac tylko 7 razy w miesiącu. Reszta przy komputerze. Tygodniami mieszka u mnie, mamy swój kąt na poddaszu, urządzony pod nas, w domu moich rodzicow. Ale często weekendy spędzany na jego wsi.
W obecnej sytuacji wracając do innych planów z powyżej, jesteśmy na etapie, w którym bardzo chcielibyśmy powiększyć naszą rodzinę. Temat jednak okazuje się być bardzo trudny i skomplikowany. I myślę, że to on skłonił mnie do odezwania się tutaj w celu "radzenia sobie z emocjami", chociaż dziś nazwałabym ten wątek: jak żyć w zgodzie z analizowaniem ponad miarę.
Podjęliśmy decyzję, która też opiewała w długie rozmowy, docierania się charakterów i spojrzeń na życie (on jedynak, ja z rodzeństwem na bakier), ale uznaliśmy, że chcemy spróbować dać ewentualnemu dziecku te wszystkie pokłady niewykorzystanej miłości i wrażliwości jakie są w nas. Pojawił się jednak problem. Gienkologicznie miewałam problemy od lat nastoletnich. Być może jako pokłosie dzieciństwa lub nienawisci do swojego ciała. W medycznym świecie ma to swoje nazwy takie jak pcos, insulinoopornosc, zdiagnozowana hiperinsulinemia i choroba niedoczynności tarczycy. Wprowadzono mi farmakologię. Wprowadziłam inne odżywianie. Lekarka dała nam pół roku na starania wykonując mi kolejne badania wszelkiej maści. Po pół roku uzyskałam jednak jednoznaczna diagnozę. Niepłodność kobieca z powodu braku jajeczkowania. Nie uda się wam naturalnie. Nie ma szans. Nie w pani wieku. Nie ma rezerwy jajeczek blablabla.. zostaje in vitro. I tu pojawiły się schody nie do przejścia. Lęk że nasz związek tego nie wytrzyma. Że ja niekoniecznie jestem gotowa na bycie członkiem procedury medycznej.
Diagnoza ma dopiero 2 miesiące. Więc temat jest świeży. Aczkolwiek powoduje on we mnie pewnie zachwiania, których już nie było. Tzn lubię siebie mniej. Chociaż już stabilnie wypracowałam poczucie swojej wartości przez ostatnie lata. Podważam swoją kobiecość. I znów mam masywny overthinking.
Być może powinnam skorzystać z powrotu na terapię i przejść to w bezpiecznym miejscu. Ale pojawia się bunt że przecież nie można całe życie się terapeutyzowac. Trzeba żyć.

Co do alkoholu.
Na przestrzeni tych lat sporadycznie wypijalam znikome ilości alkoholu, w sytuacjach raczej okazjonalnych. Nie występuje u mnie obsesja picia z jaką mierzyłam się przez lata, w których nie piłam i żyłam w niezgodzie ze sobą samą rozgoryczona z powodu życia jakie mnie spotkało od maleńkości. Alkohol jest mi obojętny. Nie mam potrzeby wypicia kolejnej i kolejnej porcji kiedy wypije pierwszy. Nie rozczulam się nad tym. Myślę sobie, że to co było u mnie traumą było tym co pchało mnie do zniszczenia, samozagłady i chęci zapicia się na śmierć. Teraz tego nie ma. Bogu dzięki.
Nie znaczy to jednak, że promuje picie alkoholu wśród osób uzależnionych. To wyłącznie moja droga. I nawet jeśli okaże się kiedyś, że się dziś mylę, to wiem gdzie i jak udać się po wsparcie.
Pozdrawiam was ciepło
ergr ergr
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Czw 08 Sie, 2024 22:54   

Ale fajnie Ciebie widzieć, Ann :buziak:

Ann napisał/a:
Ale pojawia się bunt że przecież nie można całe życie się terapeutyzowac. Trzeba żyć.


E... nieraz to słyszałam w swoim życiu. A może to jakiś dziwny stereotyp, dopasowany do innych czasów, gdy niektórzy negowali w ogóle pomoc terapeutyczna lub się jej bali?

Obecnie nie żadną terapię od lat nie chodzę, ale był taki moment, kiedy w życiu mi się tak rozchwiało, że poleciałam do mojej terapeutki z dawnych czasów. I okazało się, że w 3 sesje ogarnęłam poważny życiowy kryzys. Raz, że nie musiałam na nowo budować zaufania (bo moją psycholog już znałam i po prostu była ta chemia), dwa- w czasie kryzysu nie zawsze trzeba się samej męczyć.

W dawnych czasach, w wielopokoleniowych rodzinach, z setkami znajomych, zawsze była szansa, że znajdziemy kogoś, kto nas wesprze w trudnym, życiowym momencie. Wśród sióstr, ciotek, kuzynek, ciotecznych babć - zawsze była szansa, że ktoś będzie nas umiał wesprzeć, wspomóc, często podzielić się swoim problemem.

Dziś - zwykle nie mamy aż takiego kręgu wsparcia, ale za to mamy właśnie -psychologów, terapeutów, a jak ktoś lubi to jeszcze coachów/przewodników duchowych/uzdrawiaczy (i co tam kto woli). Myślę, że korzystanie z takiej, dostępnej pomocy - jest często rozsądnym rozwiązaniem w tych czasach. Szczególnie - w kryzysie, szczególnie w żałobie, momentach przejścia, trudnych życiowych zmianach.

Ann, a spojrzałaś na obecną sytuację, że przeżywasz właśnie proces żałoby? W życiu żegnamy się wiele razy, a rozstanie się z możliwością posiadania w naturalny sposób dziecka to też jest trudny czas. I co z tego, że być może masz jeszcze inne drogi otwarte? Z nową drogą zwykle mamy siłę się zmierzyć, gdy pożegnamy się z dawnym.

Bardzo Cie przytulam :pocieszacz:
 
     
jal 
Gaduła
Alkoholik dozgonny.



Pomógł: 13 razy
Wiek: 76
Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 814
Skąd: świętokrzyskie
Wysłany: Pią 09 Sie, 2024 06:22   

Ann fajnie że jesteś... wspieram jak zwykle ciepło :)
_________________
Mam bardzo silną wolę... robi ze mną co jej się tylko podoba.
Mój fotoblog
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Pią 09 Sie, 2024 06:29   

Jestem pod absolutnym wrażeniem tego co zrobiłaś :okok:

:brawo: :brawo: :brawo:
_________________
:ptero:
 
     
Matinka 
Trajkotka



Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 20 Cze 2013
Posty: 1002
Wysłany: Pią 09 Sie, 2024 22:16   

Ann, jak fajnie Cię widzieć! :lol2: Myślałam o Tobie, co słychać, jak się miewasz, a tu taka niespodzianka!
Widać z nami tak jest, że nawet jak nas los porwie, życie wciągnie to jednak wracamy, bo Dekadencja jest dla nas ważna :tak:
Cieszę się, że tyle opowiedziałaś i że wiele dobrego zdarzyło się w Twoim życiu, a co istotne poukładałaś sobie wiele spraw i zyskałaś wiele dobra, spokoju, równowagi. Ale rzeczywistość nie rozpieszcza i zawsze pojawią się jakieś problemy i trudne doświadczenia.
Zgadzam się z tym, co napisała Pietruszka, że to poczucie straty wymaga swojego przejścia, wybrzmienia, czasu. Dopiero potem można szukać rozwiązań, planować i działać. Sama czujesz ten kryzys i potrzebę wsparcia :pocieszacz:
Pamiętasz, że razem zaczynałyśmy trzeżwienie? I ja nieźle sobie radzę, żyję w poukładany sposób, z przyjemnościami i smutkami. Jednak nie mogłabym sięgnąć po alkohol. Nie wiem, może jednak w środku mam tę iskrę, która z materiałem palnym doprowadziłaby do samozapłonu... :krzyk:
Mam też ewidentnie nawroty.
Ściskam mocno!
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Sob 10 Sie, 2024 07:44   

Dobrze Cię tu widzieć Ann.
Widzę Twoje szczęście jak czasem wrzucisz jakąś relację na Fb.
Tak wiele spraw sobie poukładałaś. Tak wiele pracy za Tobą. Podziwiam.
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
Wiedźma 
Administrator


Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 04 Paź 2008
Posty: 9686
Wysłany: Sob 10 Sie, 2024 07:44   

Ann napisał/a:
W styczniu 2021 za pośrednictwem aplikacji randkowej poznałam swojego obecnego narzeczonego. Najpierw przez 4 miesiące rozmawialiśmy wieczorami po kilka godzin, aż w końcu spotkaliśmy się na żywo. Miałam wrażenie że znam tego człowieka całe swoje życie. Może to głupio zabrzmi ale mam w sobie poczucie, że nasze drogi już w jakimś wcześniejszym życiu się przecięły.

Coś w tym jest, bo poza innymi aspektami - bardzo do siebie pasujecie wizualnie.
Widziałam Wasze fotki na fb, aż miło na Was popatrzeć :)

Cześć Annka! Fajnie, że wróciłaś :sztama:
_________________
Anioły dlatego latają, że lekce sobie ważą...
Co Wiedźma robi po godzinach
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 11