Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
"O wspaniałym rycerzu i zaklętej w zamek królewnie"
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 13:39   

migotka351 napisał/a:
Uznałam, ze lepiej być grubym i szczęsliwym niż chudym i smutnym.
Zauważyłam że wiele -pomimo swej tuszy-atrakcyjnych i radosnych kobiet jest zadowolonych z zycia. A mnostwo szczupłych, odpicowanych, robiących dramat z każdego grama tłuszczu i jednego wyprysku na buzi załamanych i wiecznie niezadowolonych.
Więc jesli ktoś akceptuje siebie to będzie lubił zarówno chude jak i grube swoje ciało.

tak, myślę sobie, że w akceptacji siebie, w tym kształtowaniu się obrazu samej siebie, lubieniu siebie, szacunku do siebie i tej zdrowej miłości własnej jest właśnie klucz. I tak sobie właśnie pomyślałam, że nie bez sensu tyle sobie poczytałam o samoakceptacji krągłości swego ciała, kiedy było we mnie trochę więcej zdrowej siły wewnętrznej to znalazłam dużo siły by zadbać o swoje zdrowie. Kiedy teraz ostatnio zaczęłam mieć gorszy okres, to zaczęło to niestety owocować niestety znów tym, że waga poszła mi do góry. Ot moje wewnętrzne głaski to niestety nakarmienie siebie i innych. Lubię jeść. Niestety czasem sobie za bardzo folguję. Teraz, kiedy już trochę się sobą znów zaopiekowałam znów mam ochotę troszkę zadbać i odrobić te przybyłe kg. Bo na nie nie mam zgody. Nie wiem tylko dlaczego wracają szybciej niż się człowiek ich pozbywa. Dobra wiem... yoyo.

Tylko zimą tak trudno się rozruszać. Mam bardzo silną dysfunkcję systemu motywacji. Może ktoś mnie kopnie?

Lubię Cię czytać Migotko, cieszę się, że ostatnio częściej się odzywasz :)
_________________

 
     
migotka351 
Małomówny



Wiek: 55
Dołączyła: 30 Paź 2008
Posty: 95
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 15:18   

pietruszka napisał/a:
Tylko zimą tak trudno się rozruszać. Mam bardzo silną dysfunkcję systemu motywacji. Może ktoś mnie kopnie?


Pietruszko może im bardziej chcesz sobie narzucić jarzmo mobilizacji do zrobienia czegoś to organizm wręcz przeciwnie - broni się.
Tak jak z odchudzaniem.Ty swoje a organizm chce czego innego i się buntuje.
Ja ostatnio nie pilnuje wagi.Mam ochotę na coś to chapnę.Przestałam sie tak kontrolować.Nie obżeram się, ale nie stosuje żadnych diet.
I zauważyłam, ze przestają mnie dopadać te dzikie głody kiedy starałam się ograniczać czy odchudzać.
Staram się nie koncentrowac na jedzeniu.Jem to co lubię , co mi smakuje, bez względu na godzinę itd. ale rozsądnie.
Jest mi radosniej, szczęsliwiej. A kiedyś wciąz diety, było mi zimno, ssało mnie w żołądku i na dokładkę jak coś zjadłam to miałam wyrzuty sumienia bo za późno, albo za dużo i może nie powinnam.

Może częsciowo ma to związek z tym co pisze w tym artykule.
Pzreczytałam go pobieżnie, bo to samo mniej więcej jest w ksiązce "Być kobieta i nie zwariować".Do mnie to przemawia.
http://zwierciadlo.pl/art...e-byc-rozlazlym

pietruszka napisał/a:
Lubię Cię czytać Migotko, cieszę się, że ostatnio częściej się odzywasz :)


:) a mi się bardzo miło pisze tutaj z Wami :)
pozdrawiam
ela:)
_________________
"Nie jest łatwo znaleźć Szczęście w sobie, ale nie można Go znaleźć nigdzie indziej.. "
"..masz TO, na CO godzisz się.."
Ostatnio zmieniony przez migotka351 Śro 15 Gru, 2010 15:24, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
migotka351 
Małomówny



Wiek: 55
Dołączyła: 30 Paź 2008
Posty: 95
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 15:49   

A w nawiązaniu do otyłości dziś na onecie artykuł :
http://zdrowie.onet.pl/zy...77,artykul.html
_________________
"Nie jest łatwo znaleźć Szczęście w sobie, ale nie można Go znaleźć nigdzie indziej.. "
"..masz TO, na CO godzisz się.."
 
     
pietruszka 
Moderator


Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 16:00   

Migotko, ja też po prostu staram się mieć zdrowe nawyki żywieniowe, ale ostatnio to nie mogę się opanować :bezradny: I jakby mi rozsądku brakowało. I tak zamiast dwóch kostek czekolady pożeram tabliczkę, albo o zgrozo kupiłam ostatnio majonez. I nie byłoby nic w tym strasznego, gdybym umiała zjeść trochę, ale ostatnio za dużo jem i mam tego świadomość. No a przede wszystkim skończyło mi się członkostwo w klubie, gdzie ćwiczyłam i chyba od dwóch miesięcy nie mogę wybrać się nowego klubu, który sobie upatrzyłam, a to pogoda nie ta, a to coś mnie strzyka w kościach. I coś nie mogę sama w sobie znaleźć mobilizacji. :bezradny:
No niech mnie ktoś kopnie
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 16:12   

pietruszka napisał/a:
I tak zamiast dwóch kostek czekolady pożeram tabliczkę, albo o zgrozo kupiłam ostatnio majonez. I nie byłoby nic w tym strasznego, gdybym umiała zjeść trochę, ale ostatnio za dużo jem i mam tego świadomość.


może Twój organizm tyle tego właśnie potrzebuje ?
pietruszka napisał/a:
No a przede wszystkim skończyło mi się członkostwo w klubie, gdzie ćwiczyłam i chyba od dwóch miesięcy nie mogę wybrać się nowego klubu, który sobie upatrzyłam, a to pogoda nie ta, a to coś mnie strzyka w kościach. I coś nie mogę sama w sobie znaleźć mobilizacji.

to może potrzebujesz odmiany?
zamiast do jakiegoś klubu wybierz się na lodowisko albo basen ?

albo ...
"członkostwo w klubie" brzmi strasznie - jak rozumiem to zobowiązanie na dłuższy czas ....
może wystarczyłoby zmienić nastawienie ? nie iść "po członkostwo" tylko iść po prostu przetestować kluby w pobliżu ? :)

moja podstawowa zasada automotywacji to taka, żeby dzielić duże projekty na małe zadania - łatwiej do nich podejść, mniej przerażają
czasem po prostu mówię sobie "popracuję przez 10 minut tylko" - 10 minut to dla mojej podświadomości niewiele, czasem to 10 minut przeradza się w wiele godzin, a czasem kończy się na tych 10 minutach i to też jest ok

a co do ćwiczeń, to można też ćwiczyć w domu
są różne fajne ćwiczenia na DVD - np. zestawy ćwiczeń z Carmen Elektrą "striptease aerobic" :mgreen:
polecam :)
 
     
komiwojażer 
Towarzyski



Wiek: 65
Dołączył: 08 Cze 2009
Posty: 231
Skąd: Polska-Niemcy
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 16:23   

Flandra napisał/a:
zestawy ćwiczeń z Carmen Elektrą "striptease aerobic"
- :rotfl: wow
_________________
Freedom...
 
     
pietruszka 
Moderator


Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 16:28   

Mam w domu pewnie z10 płyt do areobicu i innych ćwiczeń, i trochę sprzętu do ćwiczeń też. Nie, nie zmobilizuję się sama do ćwiczenia.
Znam zasadę "salami" czyli krojenia zadań na małe kawałki, metodę 10 minut.
I mnie wcale nie przeraża kwestia wykupienia karnetu, czy dłuższego zobowiązania w formie członkostwa w klubie (to nawet bardziej zobowiązuje).

Domyślam co się dzieje, mam gorszy okres w życiu, a co za tym idzie spadło mi trochę poczucie własnej wartości, a co tym idzie coś mi przestało na samej sobie zależeć, ale już jestem w trakcie "ratowania się". Co nie zmienia faktu, ze smutno mi, że te paskudne nadmiarowe kilogramy wracają. A to sie zauważa z opóźnieniem, pierwszych nadmiarowych gramów nie widać, ale po miesiącu widzę, że znów królewna się robi pulchna :evil: Niedługo nie zmieszczę się w żadnym zamku :zalamka:

Dzięki Migotko szczególnie za ten artykuł Kasi Miller.
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 16:28   

komiwojażer napisał/a:
Flandra napisał/a:
zestawy ćwiczeń z Carmen Elektrą "striptease aerobic"
- :rotfl: wow


no!
można ćwiczyć dla samego kształtowania sylwetki ...
ale można też to później wykorzystać w alkowie fny
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 17:00   

pietruszka napisał/a:
Domyślam co się dzieje, mam gorszy okres w życiu, a co za tym idzie spadło mi trochę poczucie własnej wartości, a co tym idzie coś mi przestało na samej sobie zależeć


pamiętaj, że sport uwalnia endorfiny (hormony szczęścia) :)
czasem wystarczy choć trochę poćwiczyć, żeby następnego dnia wprawić się w lepszy nastrój i nie myśleć o czekoladach i majonezach :)
 
     
Tomoe 
(banita)


Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 17:32   

pietruszka napisał/a:
I tak zamiast dwóch kostek czekolady pożeram tabliczkę, albo o zgrozo kupiłam ostatnio majonez.


Chyba coś wisi w powietrzu, bo ja mam ostatnio w lodówce świeżo zakupione - nie wiadomo dlaczego - aż dwa słoiki majonezu!!! :shock:
A jak tak sobie poczytałam o tym błogim "rozmemłaniu", to sobie posłodziłam herbatkę dwiema łyżeczkami miodu gryczanego, zjadłam sześć kostek czekolady (po dwie białej, gorzkiej i mlecznej z bakaliami) plus dwa ptasie mleczka, do tego łyknęłam dwie tabletki magnezowo-potasowe i zaraz idę się zdrzemnąć.
I co mnie dziwi, nie mam ani odrobiny poczucia winy!!! :skromny:

Kiedyś czytałam, że nasi praprapraprzodkowie okres zimowy przesypiali - jak niedźwiedzie - w jaskiniach. A wcześniej gromadzili sobie wartstwę tłuszczyku na zimę.
Może my mamy po nich taki atawistyczny odruch, żeby obrosnąć tłuszczykiem i zaszyć się na zimę do gawry? :lol2:
 
 
     
Małgoś 
Upierdliwiec
Forumoholiczka



Wiek: 58
Dołączyła: 30 Kwi 2010
Posty: 2191
Skąd: z miasta mojego
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 19:59   

Hmmm... bankowo coś wisi, bo i ja jak nigdy do kanapek z jajkiem na twardo jak nigdy dowalałam sobie majonezu :shock:
Ale ja to mam takie napady, że na coś mam smaka i wtedy zajadam to coś, potem o tym całkowicie zapominam i tym sposobem w lodówce leży np nienaruszona tabliczka czekolady, gniją niezjedzone grapefruty... :bezradny:

Co do nadwagi, to słyszałam teorię, że to efekt niezałatwiania spraw, odkładania ich na później i wydaje mi się że coś w tym jest :mysli:
Ja całe życie miałam tendencje, a autentycznie roztyłam się gdy przestałam karmić młodszego syna czyli ok 11 lat temu. Ale po analizie doszłam do wniosku, że to właśnie wtedy zaczęłam sobie dogadzać piwkami, pizzą, kubełkami z KFC... a schudnąć udawało mi się niejako przypadkiem np podczas choroby rodziców, wtedy zupełnie nie myślałam o jedzeniu. Po ich śmierci znów przytyłam... Ale wciąż ciągnął się za mną motyw nie załatwionych spraw, których obawiałam się ruszyć...
Ćwiczyć, tańczyć lubię, na aerobiku lubię ten największy wycisk, gdy pot oczy zalewa.. ale wybrać się tam sama za cholerę nie mogę.... Chodziłam kilka miesięcy z koleżanką, która czasem siłą mnie wyciągała z domu (za co byłam jej bardzo wdzięczna), ale teraz koleżanka się przeprowadziła na drugi koniec miasta i zrobiła się lipa... Brakuje mi ruchu, bo schudłam trochę, ale mięśnie wołają o pomstę do nieba... :zalamka:
_________________
Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje życie
 
     
migotka351 
Małomówny



Wiek: 55
Dołączyła: 30 Paź 2008
Posty: 95
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 20:09   

pietruszka napisał/a:
I tak zamiast dwóch kostek czekolady pożeram tabliczkę, albo o zgrozo kupiłam ostatnio majonez. I nie byłoby nic w tym strasznego, gdybym umiała zjeść trochę, ale ostatnio za dużo jem i mam tego świadomość


Tomoe napisał/a:
Kiedyś czytałam, że nasi praprapraprzodkowie okres zimowy przesypiali - jak niedźwiedzie - w jaskiniach. A wcześniej gromadzili sobie wartstwę tłuszczyku na zimę.
Może my mamy po nich taki atawistyczny odruch, żeby obrosnąć tłuszczykiem i zaszyć się na zimę do gawry?


Teoria Tomoe wydaje mi się nadzwyczaj trafna logiczna.
Ja też teraz więcej jem, ale tłumaczę sobie to większą utratą ciepła-że mój organizm domaga się wiecej, bo więcej kalorii traci na ogrzanie organizmu w mrozy.

A co do objadania się, to moze Pietruszko udałoby CI się wypozyczyć lub w jakiś inny sposób zdobyć "żarłoczny mózg" Ronalda Rudena
http://www.twojaksiazka.c...152-410003.html
albo "leczenie uzaleznionej osobowości" Lee Janpolskiego.
http://www.empik.com/lecz...70010,ksiazka-p

Podobno w tych ksiązkach jest super wyjaśniony mechanizm wszelkich uzaleznień i wtedy łatwiej nam je obezwładnić.
Ja tych ksiązek nie czytałam,gdzieś był fragment na necie "załocznego mózgu" i do mnie przemówił - w zasadzie to jakoś tak wtedy po przeczytaniu tego fragmentu zaczęłam sobie lepiej radzić z tym objadaniem się.
Kiedy miałam chęć się najeść to widziałam w swojej głowie takiego "głoda" jak w jakiejś reklamie który wrzeszczy 'jeść,jeść" ;)
Śmiać mi się wtedy z siebie chce , bo zdaje sobie sprawę, ze to nie mój żołądek, któy już w danym momencie protestuje, bo ma dość, ale właśnie ten "głodek" się domaga "jeszcze".

Poza tym oglądałam film "What the bleep do we know"
http://www.youtube.com/wa...3162D5A868FD15B

w filmie tym wyjaśnione sa pewne zachowania, nawyki jako utrwalone połaczenie nerwowe, jakby stały zestaw chemiczny, który dostarczamy do mózgu - nasz mózg to jakby samochód przyzwyczajony np. do Pb95 , jakiejś mieszanki olejów itd.
Jak mu tam wody wlać czy jakiegoś świństwa, to zaczyna fikać.
Nasz mózg też się domaga tego paliwa.
Paliwem jest nie tylko jedzenie i zawarte w nim składniki odżywcze jak i endorfiny itd powodujące pewne zadowolenie ale również zachowania, reakcje, myśli powodują uwalnianie się róznych innych hormonów, które tworzą i umacniają połaczenia w naszym mózgu.
Nasze zachowania,reakcje, myśli tworzą jakby tor wiązek chemicznych po którym poruszają się cząsteczki w naszym mózgu, a tor ten się utrwala - każda ta sama myśl, zachowanie, reakcja.Taka kwadratura koła robi się i zmiana jest dlatego tak trudna (np.wyjście ze wspóluzależnienia) bo ten stary tor trzeba zerwać i z nowych wiązek chemicznych o innym składzie tworzy się nowy po którym coraz częsciej uczymy się jeżdzić.
Ja to tak zagmatwałam trochę bo w filmie używają fachowych okresleń na to wszystko.
Trzeba by znaleźc ten fragment na youtube i sobie samemu przeczytać.
Film ma rózne opinie, ogólnie mi ten fragment o tych cząsteczkach podziałał na wyobrażnię.

A co do majonezu.. ja też mam 2 słoje po 700ml..kupiłam ostatnio..
Nie jadłam majonezu kilka miesięcy, a ostatnio jem kanapki z wędliną smarowane majonezem :)
Ale staram się nad tym nie rozwodzić.
Najwyżej będę gruba.
Czy ja się musze podobać??
Czy ja musze być niewolnikiem czyiś upodobań i gustów??

pzdr
ela:)
ps. a co do ćwiczeń polecam holahop.
Można sobie przy muzie pokręcić i na lenistwo nie pozwala, bo jak się przestanie kręcić to kólko z bioder spada ;)
_________________
"Nie jest łatwo znaleźć Szczęście w sobie, ale nie można Go znaleźć nigdzie indziej.. "
"..masz TO, na CO godzisz się.."
Ostatnio zmieniony przez migotka351 Śro 15 Gru, 2010 20:19, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Śro 15 Gru, 2010 20:40   

pietruszka napisał/a:
skończyło mi się członkostwo w klubie, gdzie ćwiczyłam i chyba od dwóch miesięcy nie mogę wybrać się nowego klubu, który sobie upatrzyłam, a to pogoda nie ta, a to coś mnie strzyka w kościach. I coś nie mogę sama w sobie znaleźć mobilizacji. :bezradny:
No niech mnie ktoś kopnie

pfffi tam :beba:
widziałem cię na zdjęciach - masz śliczne oczy :skromny:
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Tomoe 
(banita)


Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Czw 16 Gru, 2010 01:01   


No i z czego się tak cieszysz?

Ewa: Jest znana prawda, że każdy pretekst jest dobry, żeby opieprzyć dziecko.
Kasia: Każdy pretekst jest dobry, żeby swoje napięcie wewnętrzne upuścić na dziecko, ponieważ ono się do tego najlepiej nadaje ze wszystkich ludzi na świecie.
E: A czy potem się to samo robi ze swoim wewnętrznym dzieckiem?
K: Tak. Mamusia krytykowała mnie, a ja potem to robię ze swoim wewnętrznym dzieckiem, o ile się nie spostrzegam, że to robię!
E: Czy to jest tak, że potem, gdy czujesz napięcie z jakiegoś powodu...
K: ...a nawet nienazwane napięcie. Bardzo często nasze nieokreślone napięcia są niezadowoleniem z siebie, które w jakiś subtelny sposób skojarzyło nam się z czymś, co właśnie robimy lub nie robimy.
E: Kasiu, to znaczyłoby, że, twoim zdaniem, zadowolenie z siebie jest stanem zdrowym i - że tak powiem - głęboko ludzkim?
K: Tak. Wyłącznie zadowolenie z siebie jest stanem zdrowym. Tyle, że nie wyklucza ono samokrytyki.
E: No właśnie, bo ja zaraz myslę o tych zadowolonych z siebie, którzy mnie po prostu tak wkurzają!
K: Mogą być tego dwa powody. Albo myślisz o bezkrytycznych zarozumialcach, albo wkurzają cię zadowoleni z siebie, bo oni to mają, a ty nie.
E: zadowoleni z siebie, którzy mają jeszcze rację. Ci mnie najbardziej wkurzają.
K: A, ci cię wkurzają! Może jeszcze czasem mówisz, że oni tylko udają.
E: Czasem tak mówię.
K: No właśnie. Ale ty nie wiesz, czy taki ktoś udaje, czy jest naprawdę zadowolony. Jeśli sama nie jesteś zadowolona, to nie możesz poczuć, czy on jest zadowolony, czy tylko się zgrywa.
E: A najbardziej mnie irytuje, kiedy ci zadowoleni z siebie mówią mi, co mam robić, żebym też była zadowolona.
K: Czemu ci mówią, skoro ich nie pytasz?
E: Nie wiem. Może, żeby się jeszcze lepiej poczuć.
K: A może ty ich jednak pytasz: "Coś ty taki zadowolony z siebie?" A on ci mówi: "Bo sobie zrobiłem to, i to, i to, i ty też możesz".
E: Tak.
K: Więc nie mówią ci, co masz robić, tylko co możesz zrobić. Prawdziwie zadowoleni z siebie dobrze wiedzą, że nie ma sensu komuś mówić. I tak tego nie zrobi, po co sobie język strzępić?
E: To prawda.
K: Oni ci tylko mówią: możesz tak sobie zrobić. Jak będziesz chciała. Od ciebie to zależy.
E: Ale i tak mnie to wkurza!
K: Wierzę ci, głęboko ci wierzę. Ale to dla ciebie ma być sygnał: co mnie tak wkurza? Tu trzeba rozmawiać o Cieniu. Wkurza cię to co ty masz w Cieniu.
E: Wydawałoby się, że to inni mnie wkurzają.
K: Jest ci bardzo przyjemnie, bo wydaje ci się, że to oni cię wkurzają. To ci pozwala umknąć od tego, że sama siebie wkurzasz. Bo brakuje ci tego zadowolenia.
Gdy jesteś początkującą zadowoloną z siebie, takie wkurzenia mogą cię zatrzymywać na drodze do zadowolenia. To znaczy: jeśli się dopiero uczysz być zadowoloną z siebie, a ktoś jest zły na to, możesz się poczuć nieswojo i pomyśleć: "Ojej, czy ja mam prawo być zadowolona z siebie, bo ktoś inny jest z tego niezadowolony, że j jestem zadowolona?" Gdy mamusia była niezadowolona, że ja jestem zadowolona, mówiła mi: "Z czego się tak cieszysz? Co się tak głupio śmiejesz? Idź do lekcji. Myślisz, że jak bedziesz w moim wieku, to będzie ci tak fajnie?" albo: "Zobaczysz, jak sama będziesz miała dzieci, wtedy porozmawiamy." I już dobry humor pryskał, prawda? Bo podzieliliśmy z naszą matką trudy i znoje jej życia, o co właśnie jej chodziło. Zamiast ona dzielić z nami naszą radość, myśmy dzielili z nią jej niezadowolenie. Wniosek jest prosty: należy się z dziećmi cieszyć, a nie powstrzymywać je od tego.
E: Kiedyś moja znajoma, stojąc w kolejce do kasy, zaczęła się do siebie głośno śmiać, bo rozbawiło ją coś, co wydarzyło się w sklepie, z czymś jej się to skojarzyło i zachichotała do siebie radośnie. W tym momencie z kolejki wychylił się jakiś pan i z naganą w głosie tak się odezwał: "Taka stara i się cieszy! Z czego tu się cieszyć!"
(rozdział 20 z książki "Chcę być kochana tak jak chcę")


Dobranoc. :)
 
 
     
Małgoś 
Upierdliwiec
Forumoholiczka



Wiek: 58
Dołączyła: 30 Kwi 2010
Posty: 2191
Skąd: z miasta mojego
Wysłany: Czw 16 Gru, 2010 09:30   

Tomoe napisał/a:
"Taka stara i się cieszy! Z czego tu się cieszyć!"


no tak, w pewnym wieku nie wypada się cieszyć :lol:

Świetny tekst!
_________________
Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje życie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,35 sekundy. Zapytań do SQL: 11