Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: yuraa
Pią 05 Paź, 2012 19:59
startuje trzeci raz
Autor Wiadomość
szymon 
Uzależniony od netu



Pomógł: 112 razy
Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 4907
Wysłany: Pon 24 Sty, 2011 21:05   startuje trzeci raz

cześć,
jak w temacie, przestałem pić trzeci raz w życiu, głeboko wierzą w to, że to ten ostatni...

jestem żonaty od 3,5 roku, mam wspaniałą, mądrą, piękną żonę, aktualnie mieszkam sam, wyprowadziłą się,

nie chodziłem na terapie grupowe, nie zamykałem się w ośrodku, zawsze prywatnie...
dlaczego? wcześniej myślałem, że nie mogę iść do jakiegoś ośrodka, straciłbym pracę, specyficzny zakład, 150 osób, ja kierownik, co by powiedzieli na wsi, co by powiedziała rodzina, otoczenie, teraz mam to gdzieś...

piłem od studiów codziennie kilka piw. w soboty nawet kilkanaście, sporadycznie coś twardszego, jak miałem urlop waliłem do bólu. dziękuję tym co wykonyją asfalt, chodniki, bruk. siódmego września wyprowadziła sie żona - wtedy to zaryłem ryjem o "asfalt" i coś zrozumiałem, jeszcze nie wiedziałem co, pobiegłem do terapełty bełkocząc - odeszła.

wcześniej byłem na terapii kwiecień/czerwiec/lipiec było super w kwietniu i czerwcu, nie piłem, myślałem że złapałem Boga z palce... ale odżyła mi du**, poczułem że jestem *j**** silny i co tam jedno piwo, za trzy dni było już pięć, później wesele, kupe wstydu żonie zrobiłem, później był urlop, póżniej był siódmy wrzesień

to że poszedłem pierwszy raz na terapię, to za namową żony, przecież taki super jestem, wykańczamy dom, mamy samochód, dobrą prace, jesteśmy szczęśliwi - a w związku horror. na zewnątrz wszystko było ok. dziękuje jej bo poznałem fajnego gościa który mi pomaga, przyjaciół nie mam (nie dziwię się), pomaga mi do tej pory.

chodziłem do niego przez miesiąc, jak odeszła żona, później wymiękłem, spotkanie z żoną, powiedziała że nie wyobraża sobie tego związku, dałe mi ultimatum rok temu że mam przestać, nie wytrzymała tego roku, tzn ja nic nie zrobiłem by jej pokazać, że coś potrafię zrobić ze sobą. i zaczeło się od nowa walenie, nie dużo ale waliłem poaździernik cały... później coś tam zaczynałem robić ale nie wychodziło, samemu jest trudno, aż do pamiętnego 20 listopada, Janusza (mój ojciec). to była sobota ale bardzo długo pracowałem, to mi dawało wtedy jakąś odskocznię, nie myślałem o piciu, wróciłem do domu około 21.00, ojciec ze szwagrem (alkoholi) byli już lekko nawaleni, polali mi kielicha. wypiłem dwa i poszedłem wziąźć prysznica, nie chciałem z nimi siedzieć, nie chciałem pic. przez te 20-30 min tak się nawalili obydwoje, no ciężko opisać. siostra nie chciałe spać z mężem to wysłała go do pokoju gdzie śpię (wcześniej ja+żona). po wypiciu tych 2 kielichów praktycznie byłem "trzeźwy". zaczęliśmy spać ze szwagrem. wtedy zrozumiałem co przechodziła moja żona przez ponad trzy lata, tego odoru nie zapomnę nigdy, wstałem z płaczem i pobiegłem wymiotować z tego bólu, zrozumienia, pokory, świadomości czy nieświadomości z tego kim jestem. wtedy powiedziałem sobie że nigdy więcej.

w następny poniedziałek pojechałem porozmawiać z moim specjalistą, "klękłem" przed życiem i powiedziałem ratuj mnie, ja chcę żyć, oddaję się Tobie, zrób tak jak uważasz, ze wszystkim się zgodzę i zaakceptuję to co mi dasz...

po dwóch miesiącach jestem tutaj, chodzę na terapię co tydzień, jestem całkowicie bezsilny wobec alkoholu, jeszcze pół roku temu trzymałem Go za palec i myślałem że wygrałem, teraz nie chcę przegrać, czuję całkowita pokorę, chcę być dobrym człowiekiem, chciałbym odzyskać siebie, żonę, rodzinę, przyjaciół

loczek - alkoholik
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Pon 24 Sty, 2011 21:10   

loczek napisał/a:
jestem całkowicie bezsilny wobec alkoholu, j

No to witaj w klubie.......... :)
_________________
:ptero:
 
     
Marc-elus 
Uzależniony od netu


Pomógł: 69 razy
Wiek: 45
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 3665
Wysłany: Pon 24 Sty, 2011 21:13   

loczek napisał/a:
nie piłem, myślałem że złapałem Boga z palce... ale odżyła mi du**, poczułem że jestem *j**** silny i co tam jedno piwo, za trzy dni było już pięć


Jakie to banalne w swej powtarzalności...

loczek napisał/a:
chcę być dobrym człowiekiem, chciałbym odzyskać siebie, żonę, rodzinę, przyjaciół


W takim razie do dzieła :okok:
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pon 24 Sty, 2011 22:17   

cześć loczek :)
loczek napisał/a:
co by powiedzieli na wsi, co by powiedziała rodzina, otoczenie, teraz mam to gdzieś...

mądra decyzja :okok:
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
ZbOlo 
[*][*][*]
Ojciec Chrzestny


Pomógł: 35 razy
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 2713
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto 25 Sty, 2011 09:06   

loczek napisał/a:
chcę być dobrym człowiekiem, chciałbym odzyskać siebie, żonę, rodzinę, przyjaciół

...bardzo Ci tego życzę.
Wiem jakie to ważne w życiu, ja miałem szczęście i nie musiałem tego wszystkiego odzyskiwać.
POWODZENIA!!!
_________________
Homines soli animalium non sitientes, bibimus
 
     
gnacik 
Małomówny
gnacik


Wiek: 65
Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 10
Skąd: łódzkie
Wysłany: Wto 25 Sty, 2011 10:16   

loczek napisał/a:
teraz nie chcę przegrać, czuję całkowita pokorę

Wiesz ja przez ok. rok podnosiłem rękę i mówiłem że jestem alkoholikiem, ale nie czułem tego, nie czułem w sobie, dopiero kiedy dotarło to do mojej świadomości, wtedy poczułem się lepiej, wtedy zrozumiałem że nie jestem bezradny wobec mojej choroby, że jest duża szansa że nie będę pił, ale nie było łatwo, czasami nawet bardzo trudno, ale efekty są wspaniałe życie nabrało sensu, stało się kolorowe a nie szaro-czarne kidy piłem, teraz wiem że warto było trwać na początku bo teraz z każdy trzeźwym dniem mam tego dowody.Powodzenia Loczek.
 
     
ZbOlo 
[*][*][*]
Ojciec Chrzestny


Pomógł: 35 razy
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 2713
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto 25 Sty, 2011 10:18   

gnacik napisał/a:
dopiero kiedy dotarło to do mojej świadomości

...to jest faktycznie moment przełomu... pogodzeni z losem....
_________________
Homines soli animalium non sitientes, bibimus
 
     
Tomek 
Towarzyski


Pomógł: 4 razy
Dołączył: 13 Sie 2009
Posty: 179
Wysłany: Wto 25 Sty, 2011 19:47   

powodzenia!
Tomasz
 
     
stanisław 
Gaduła
stan


Pomógł: 7 razy
Wiek: 62
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 698
Skąd: Stalowa wola
Wysłany: Wto 25 Sty, 2011 20:06   

Ska jaznam tą opowieść. Powodzenia mi sie udalo
 
     
szymon 
Uzależniony od netu



Pomógł: 112 razy
Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 4907
Wysłany: Wto 25 Sty, 2011 20:22   

na początku dziękuję wam za każde słowo,

mam też drugi problem, panicznie się boję przyszłości, jestem całkowicie sam, mieszkam z rodzicami z którymi nigdy nie miałem dobrego kontaktu, rozmawiam sporadycznie z kolegą z pracy, który wie o mnie prawie wszystko jednak nie rozumie alkoholika. tak jak wyeliminowałem miejsca, które mi przypominały o piciu, nie potrafie zapomnieć o tym co przypomina mi żonę. przed momentem rzuciłem okiem na szafę (w środku jej ubrania) dywan (ona wybrała), kwiatki na parapecie (pilnuje ich), zasłony które wybierała w ikei chyba całą wieczność, miśki miniaturowe w każdym kącie i pisać by można do 22...
codziennie szukam sobie zajęcia, sprzątam, układam ubrania co trzy dni w kostkę, segrguję dokumenty, aaa hit ostatnio w niedzielę nawet okno umyłem, chyba drugi raz w życiu. staram się pozytywnie myśleć, ale nie udaje mi sie do końca, chciałby wszytsko odmienić, cofnąć czas pstrykając palcem, mam już małe odciski na kciuku, to nie pomaga.
odpowiadam za dział w firmie, gdzie udział procentowy całkowitego obrotu to 60%, dalczego wspomniałem o tym? ponieważ ostatnio nie radzę sobie w podejmowaniu decyzji, w zarządzaniu, kierowaniu ludźmi, pytają się co jest? nie ma minuty bym nie myślał o niej...
kontra jest taka, że słyszę jej głos że to niemożliwe, nasz związek. ja nie przyjmuję tego do wiadomości, może dotrze to do mnie ja mi powie spier.alaj. nie wiem. tłumacze sobie tą nadzieję że jakby nic nie czuła do mnie to by sie nie kontakotowała ze mną, nie spotykała, nie odbierałaby telefonów, nie wiem.
w moim życiu zawsze jak miałem trudną sytuację zyciowa to prosiłem Go o to coś i zawsze to miałem, naprawdę nigdy się nie zawiodłem.
tak jak ludzie mówią niekiedy że woleli by mieszkać w szałasie, jeść suchy chleb, popijać wodą tylko żeby wrócił czy ożył - w pełni rozumiem ich stan.
nie piję dwa miesiące i zaczynam podejmować decyzje, które będą kluczowe w następnych kilku tygodniach, miesiącach, jednak ogarnia mnie ten strach... co jak nie wyjdzie? nie że sobie poradzisz, zaczniesz jeszcze raz, poprawisz, zrobisz lepiej... tylko boję się ze przyjdzie do mnie alkohol. ten "egon" który siedzi w mojej głowie toczy ze mną codziennie walkę szepcąc do ucha "piwko? jedno, poradzisz sobie" wyciągam miecz pokory i bezsilności wobec alkoholu i lekko go dźgam. uciieka na pare minut i wraca i tak wkółko. nieustanna walka, z którą radze sobie tak: dzielę sobie dzień na etapy, etapy na godziny, godziny na chwile. dziękuję jak wytrzymuję chwilę, jak przychodzi "egon" i namawia wtedy wyciągam miecz, miecz przypomina mi to co robiłem przez 10 lat, tą szarość, ta równie pochyłą.
wiem tez że po dwóch miesiącach mój umysł jest nijaki, nie potrafi optymalnie dobierać rozwiązania do danej sytuacji, a wymagania mam duże a rzeczywistośc sprowadza mnie na ziemie. nie chcę by sytuacja się powtórzyła jak to było kiedyś gdy byłem po szyję w szambie i zaczynałem kucać. teraz śmierdzę strasznie tym wszystkim, nikt mi nie potrafi odpowiedzieć kiedy przestanę cuchnąć, chociaż wiem że należy sie umyć.

hit dnia: poszedłem do sklepu na wsi gdzie nie było mnie od pół roku, potrzbowałem WD40 bo wymieniałem amortyzator. sprzedawca sprzedał i odruchowo otworzył piwo tatra mocne.
rozumiecie? pół roku tam nie byłem, przykre

loczek - alkoholik
 
     
Tomoe 
(banita)


Pomogła: 106 razy
Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Śro 26 Sty, 2011 14:36   

loczek napisał/a:
chciałbym wszystko odmienić, cofnąć czas pstrykając palcem, mam już małe odciski na kciuku, to nie pomaga


Czasami tak bywa w życiu... Kiedy przeciągasz strunę zbyt mocno i zbyt długo, ona w końcu pęka... i już jej nie skleisz. :bezradny:
Kiedy zbyt długo przyjmujesz postawę "ja coś z tym wszystkim kiedyś zrobię, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś, tylko kiedyś, potem..." przychodzi moment, kiedy drugi człowiek pęka jak struna i mówi: DOŚĆ!!!
I wtedy twój czas w życiu tego drugiego człowieka się kończy.
Miałeś czas - nie wykorzystałeś go - twój czas się skończył. Tak rozumiem postawę twojej żony.
A twoją postawę, wybacz, odbieram jako użalanie się nad sobą. A użalanie się nad sobą możę cię doprowadzić cię z powrotem do butelki.

Loczku, odpowiedz ty sobie uczciwie na pytanie: dla kogo chcesz być trzeźwy?
Dla niej już próbowałeś.
I jakoś tak... sam pamiętasz... nie wyszło...

Boli?
Ano boli...
Ale to są bolesne konsekwencje twojego picia. Przed konsekwencjami picia nie uciekniesz. No chyba że z powrotem w picie.... a tego nie chcesz, prawda.
Pamiętaj, że nikt ci tego nie zrobił. Ty sam sobie to zrobiłeś. Jesteś odpowiedzialny za to co się stało.

Loczku, nie zrozum mnie źle - ja nie chcę ci odbierać nadziei na odbudowę twojego związku. Nadzieję zawsze warto mieć, ale nie warto naciskać, popychać, nie warto przyspieszać biegu wydarzeń.
Teraz skup się tylko i wyłącznie na umacnianiu swojej trzeźwości.
Nie zbudujesz domu bez solidnych fundamentów. :)

Jeśli czujesz się samotny - sugeruję ci, żebyś znalazł sobie w pobliżu grupę Anonimowych Alkoholików i wybrał się na spotkanie. :)
 
 
     
ZbOlo 
[*][*][*]
Ojciec Chrzestny


Pomógł: 35 razy
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 2713
Skąd: Łódź
Wysłany: Śro 26 Sty, 2011 15:02   

loczek napisał/a:
panicznie się boję przyszłości,

...na początku mojej trzeźwej drogi, myślenie o przyszłości też kończyła się lękiem i niedowierzaniem.
Nie mogłem sobie wyobrazić, że np. za 10 lat nie będę pił... byłem mocno związany z przemysłem piwowarskim, więc takie myślenie "gotowało mój mózg". Na mityngach i grupach terapeutycznych słyszałem: 24 godziny, żyj tym dniem, który jest... dzisiaj nie pijesz i to jest najważniejsze!
Nie piję prawie 25 miesięcy, pracuję nad sobą... mam zaniżoną samoocenę, brak pewności. Ostatnio żona powiedziała do mnie, że czasami łapie się na tym, że zapomina mi nie wierzyć, to sukces... biorąc pod uwagę, że prawie przepiłem jej firmę, też bym sobie nie wierzył.
_________________
Homines soli animalium non sitientes, bibimus
 
     
Marc-elus 
Uzależniony od netu


Pomógł: 69 razy
Wiek: 45
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 3665
Wysłany: Śro 26 Sty, 2011 15:07   

Tomoe napisał/a:
Jeśli czujesz się samotny - sugeruję ci, żebyś znalazł sobie w pobliżu grupę Anonimowych Alkoholików


A ja sugeruje żebyś znalazł jakieś ciekawe towarzystwo, takie które wolnego czasu nie spędza na stawaniu w szranki typu "kto więcej wypije". Możesz w AA spróbować, ale niekoniecznie zapełni ono tą pustkę...

Albo znajdź kochankę i jak mówi Tomoe nie użalaj się nad rozlanym mlekiem ;)
Żartowałem, bez urazy... :)
 
     
Tomoe 
(banita)


Pomogła: 106 razy
Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Śro 26 Sty, 2011 16:13   

Marc-elus napisał/a:
znajdź kochankę


Klinowanie odradzam... grozi kacem.... :nono:
 
 
     
szymon 
Uzależniony od netu



Pomógł: 112 razy
Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 4907
Wysłany: Śro 26 Sty, 2011 21:32   

cześć Tomoe

Tomoe napisał/a:
przychodzi moment, kiedy drugi człowiek pęka jak struna i mówi: DOŚĆ!!! I wtedy twój czas w życiu tego drugiego człowieka się kończy.


mogę tylko zaakceptować to co napisałaś jednak nie mogę się z tym zgodzić.
strunę można naprawić ale już nie zagra tak jak wcześniej, dlatego wymienię ją na nową i zagra jak nigdy dotąd, tak zrobie, nastroję ją, nauczę się nawet rozpoznawania amarantowych odcieni, chociaż nie wiem o czym teraz piszę. z drugiej strony struna musi być lekko naciągnięta, bo w życiu nie masz tylko prostej drogi, dlaczego ludzie boją się tego co może być za zakrętem, boją się zbyt naciągniętej struny, wyboju, z góry zakładają że będzie źle? wiodką struną też nie będę bo wtedy nie da się nic zrobić (bez domysłów), możesz sobie tylko wyobrazić jak zagra, musi tylko upłynąć trochę czasu aż dojdę do siebie.



Tomoe napisał/a:

Miałeś czas - nie wykorzystałeś go - twój czas się skończył. Tak rozumiem postawę twojej żony. A twoją postawę, wybacz, odbieram jako użalanie się nad sobą. A użalanie się nad sobą możę cię doprowadzić cię z powrotem do butelki.


tutaj się zgadzam, nie rozumiem tylko jedego. po co się ze mną kontaktuje, spotykamy się raz w tygodniu, rozmawiamy co kilka dni, co dwa dni piszemy na gg, jakbym kogoś nienawidził to bym mu powiedział co myślę i spadówa, tak myślę. mam nadzieję że tam na dnie coś jeszcze zostało uczucia, które rozbudzę

Tomoe napisał/a:

Loczku, odpowiedz ty sobie uczciwie na pytanie: dla kogo chcesz być trzeźwy?
Dla niej już próbowałeś.
I jakoś tak... sam pamiętasz... nie wyszło...


to masz:
1. najpierw ja
2. później ona
3. rodzina
4. przyjaciele

dzięki
loczek - alkoholik
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 12