Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy obojętność zawsze tak boli?
Autor Wiadomość
Tomoe 
(banita)


Pomogła: 106 razy
Dołączyła: 01 Cze 2009
Posty: 4791
Skąd: Śląsk
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 14:26   

Shaitana napisał/a:
Dlaczego ja nie potrafię się pogodzić z kolejnym odrzuceniem?
(...)
mam prawie 30 i żadnych widoków na stabilizację osobistą i zawodową.


No to już sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytanie.
Masz niskie poczucie własnej wartości i boisz się samotności.
 
 
     
yul-ya 
Towarzyski
DDA, uzależniona od chorej miłości



Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 13 Sty 2010
Posty: 227
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 14:29   

Shaitana napisał/a:
Tylko dlaczego to ja mam wrażenie że zawiodłam?

Shaitana napisał/a:
Dlaczego ja nie potrafię się pogodzić z kolejnym odrzuceniem?

Bo tak mają DDA plus jeszcze zbyt wysokie oczekiwania wobec innych i niezła mieszanka wychodzi :(
 
     
czarna róża 
Towarzyski



Pomogła: 14 razy
Wiek: 50
Dołączyła: 14 Lis 2009
Posty: 406
Skąd: Toruń
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 14:35   

Po prostu miłośc się skończyła...zdarza się..może on to sobie uświadomił przy :wpadce:..że jednak nie chce z taką kobietą się wiązac na stałe-czasem właśnie takie rzeczy nam coś uświadamiają..może faktycznie był zmęczony ciągłymi pretensjami ..chciałaś go zmieniac..a masz zaakceptowac takim jakim jest..(mówię o zwykłych związkach)
_________________
Boże..jeśli przestane w Ciebie wierzyc ,to zacznę robic złe rzeczy..
 
 
     
czarna róża 
Towarzyski



Pomogła: 14 razy
Wiek: 50
Dołączyła: 14 Lis 2009
Posty: 406
Skąd: Toruń
Wysłany: Pią 19 Sie, 2011 16:03   

Shaitana..poza tym..postaw się w odwrotnej sytuacji..gdybyś ty była zmęczona facetem i przestało ci na nim zależec..a miałabyś takie prawo..to co czułabyś po rozstaniu? raczej ulgę że to się skończyło i starałabyś się jak najszybciej wrócic do normalnego życia..
..czasem niepotrzebnie oczekujemy żeby ktoś po nas płakał,tęsknił..kiedy wszystko się skończyło..po prostu potrzebujemy tego dla naszego ego..
_________________
Boże..jeśli przestane w Ciebie wierzyc ,to zacznę robic złe rzeczy..
 
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Pomogła: 69 razy
Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Sob 20 Sie, 2011 18:42   

Shaitana napisał/a:
wczoraj miałam ochotę się nie obudzić


jak się trzymasz?
 
     
Shaitana 
Towarzyski


Dołączyła: 18 Lis 2009
Posty: 124
Wysłany: Czw 01 Wrz, 2011 20:55   

Przepraszam, że bardzo długo się nie odzywałam. Zaszły małe zmiany i niedawno wróciłam z urlopu. chcę Wam powiedzieć, że tydzień temu w piątek zadzwonił do mnie i zapytał czy możemy porozmawiać (czego bym się nie spodziewała).Zaproponował żebyśmy zaczęli na nowo i od wspólnego urlopu. Długo rozmawialiśmy.A kilka dni później -już w trasie- powiedział, że w końcu będzie miał czas żeby być ze mną.Oczywiście wyszła kwestia frustracji pracą zarówno jego (odpowiedzialnośc) i moją (walę głową w mur szukając czegoś innego niż mam). Wyszła kwestia tego, że ja widze tylko negatywy i mam pretensje,poza tym od czasu do czasu wbijam złośliwe szpile.I tu niestety ma rację. Mam taki deficyt uwagi od zawsze, że chciałabym jak dziecko być w centrum i aż kipię gniewem i złością na rodziców, że nigdy mi tego nie dali.A że on jest najbliżej to ja przenosze na niego te oczekiwania.Te dni osobno dużo mi dały, Zrozumiałam, że sobie sama poradzę i zrozumialam, że on nie jest podstawą. JA jestem podstawą. Siebie, swojego życia i tylko ja mogę kierować swoim życiem. Jestem bardzo mocnym dla siebie fundamentem.
I jest jeszcze coś. Od maja zaczęła mi się marzyć rodzina, dzieci, ślub mimo że wiem, że nie jestem gotowa. Po tych kilku dniach urlopu od siebie już nie mam na to ochoty. Wiem, że kiedyś tak, ale nie teraz.
A! za tydzień zmieniam pracę! :D
 
     
Shaitana 
Towarzyski


Dołączyła: 18 Lis 2009
Posty: 124
Wysłany: Czw 01 Wrz, 2011 21:07   

Flandra napisał/a:
na podstawie tego co piszesz, mam wrażenie, że facet wiele z siebie daje, a Ty i tak znajdujesz sobie powody do marudzenia ...
Czy Ty w tym związku dajesz coś z siebie oprócz ciągłych pretensji?

to mnie rozwaliło:
Shaitana napisał/a:
Być może zamiast od razu zasypiać, będzie ze mną do 4 rano rozmawiał(tego luksusu nie ma w tym związku).
Shaitana napisał/a:
kiedy on wstaje o 7

Ja jestem gaduła. Straszna. Ale jak jestem w związku to tylko na początku mam straaaasznie dużo do powiedzenia. Później jakoś tak na bieżąco ...
Może Ci przyjaciółka potrzebna a nie facet?



i jeszcze:
Flandra napisał/a:
Shaitana, z perspektywy tego, co piszesz na forum wygląda to tak:
On gotuje, pierze itp
Ty wracasz do domu i zamiast się po prostu ucieszyć, wycałować, wyściskać "bohatera" ... jesteś zła na niego, bo on KONTROLUJE Twoje życie
Gdyby mnie ktoś tak robił (a cierpliwa ze mnie osóbka) też bym chciała od niego odpocząć ...

a poza tym Twój instynkt macierzyński to Twój problem. Chcesz zostać matką - znajdz faceta, który chce zostać ojcem ...
W tej chwili zachowujesz się jak mała dziewczynka, która obraża się na tatusia, bo ONA CHCE cukierka, a on nie chce jej go kupić



Święta prawda, Flandro. Święta prawda. Nie mam się czego czepiać i zamiast się uczyć cenić to jadę po nim jak moi rodzice po mnie. Wyniesione z domu zakorzenione. Do wyrwania i zniszczenia, ale łatwo nie jest pozbyć się chwastu.. :(
Ostatnio zmieniony przez Shaitana Czw 01 Wrz, 2011 21:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Pomogła: 69 razy
Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Czw 01 Wrz, 2011 21:13   

Shaitana napisał/a:
JA jestem podstawą. Siebie, swojego życia i tylko ja mogę kierować swoim życiem. Jestem bardzo mocnym dla siebie fundamentem.


wow :)
Shaitana napisał/a:
A! za tydzień zmieniam pracę!

gratulacje :lol2:
 
     
Shaitana 
Towarzyski


Dołączyła: 18 Lis 2009
Posty: 124
Wysłany: Czw 01 Wrz, 2011 21:23   

dziękuję :) cieszę się, a myślę, że mój facet jeszcze bardziej :)
 
     
Shaitana 
Towarzyski


Dołączyła: 18 Lis 2009
Posty: 124
Wysłany: Pią 02 Wrz, 2011 08:15   

ach, wrócił wczoraj nieźle podchmielony z piwa z kolegami. a ja czuję, że to zachwianie dla mnie równowagi. % i facet kojarzą mi się bardzo źle... ten okropny zapach przetrawionego %...
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Pią 02 Wrz, 2011 08:48   

Shaitana napisał/a:
cieszę się, a myślę, że mój facet jeszcze bardziej
Shaitana napisał/a:
wrócił wczoraj nieźle podchmielony z piwa z kolegami. a ja czuję, że to zachwianie dla mnie równowagi.

Przecież sama napisałas, że twój facet się jeszcze bardziej cieszy.... :mysli:
_________________
:ptero:
 
     
Flandria 
Uzależniony od netu
DDA (Dzielna, Dobra, Aktywna)



Pomogła: 69 razy
Dołączyła: 28 Mar 2009
Posty: 3233
Wysłany: Pią 02 Wrz, 2011 14:44   

pterodaktyll napisał/a:
Przecież sama napisałas, że twój facet się jeszcze bardziej cieszy....

Ptero to nie ten dział :mgreen:

wielu DDA ma problem nawet z odrobiną alkoholu/pijaństwa wokół siebie
Ja z niepokojem liczyłam kiedyś piwa w lodówce 8|

Audycja radiowa na ten temat, gdyby ktoś miał ochotę posłuchać
Stosunek DDA do alkoholu
 
     
Shaitana 
Towarzyski


Dołączyła: 18 Lis 2009
Posty: 124
Wysłany: Pią 02 Wrz, 2011 19:45   

boże ja wlasnie tak mam.i jak tylko przez tydzień urlopu codziennie piliśmy po 1 lub 2 piwach od razu po powrocie nie tykam %, bo wydaje mi się, że popadnę w alkoholizm. a jesli na im prezie pijemy co tydzień przez 2 yg to to samo.potem każde piwo, które mam w lodówce wywołuje u mnie złośc do mojego faceta, który je kupuje
 
     
zbigniewcichon 
Małomówny
zbigniewcichon



Wiek: 60
Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 15
Skąd: Międzywodzie
Wysłany: Pon 03 Paź, 2011 19:02   

Związki: Splot miłości i nienawiści

Dopóki twoja świadomość nie otworzy się na teraźniejszość, wszelkie związki – zwłaszcza intymne – dotknięte będą głęboką skazą i w sumie zaburzone.

Przez chwilę – na przykład gdy jesteś „zakochany” – może się wydawać, że jest doskonale, ale ta pozorna doskonałość nieuchronnie pryska, w miarę jak coraz częściej dochodzi do sporów, konfliktów, wybuchów niezadowolenia i aktów emocjonalnej, a nawet fizycznej przemocy.

Niemal każdy „związek miłosny” przeradza się niebawem w splot miłości i nienawiści.
Miłość może wtedy w mgnieniu oka ustąpić miejsca dzikiej napastliwości, wrogości lub zupełnej nieczułości. Uchodzi to za zjawisko normalne. Przez pewien czas – kilka miesięcy czy lat – związek taki waha się między biegunami „miłości” i nienawiści, dając obojgu uczestnikom tyleż bólu, ile przyjemności.
Dość często zdarza się, że obie strony popadają w nałogowe uzależnienie od tej sinusoidy.
Dzięki dramatowi, w którym tkwią, nareszcie czują, że żyją.

Kiedy znika równowaga między biegunem pozytywnym a negatywnym i mroczna, destruktywna faza powraca z rosnącą częstotliwością i mocą (a większość par prędzej czy później osiąga ten etap), w niedługim czasie związek ostatecznie się rozpada.
Można by sądzić, że gdyby tylko się udało wyeliminować negatywną, destruktywną fazę, wszystko byłoby cacy, a związek przepięknie by kwitł – ale jest to, niestety, niewykonalne.
Bieguny nawzajem od siebie zależą.
Nie można mieć tylko jednego z nich: trzeba brać oba naraz. Faza pozytywna od początku zawiera w sobie negatywną, choć ta nie od razu się ujawnia. Obie są tak naprawdę dwiema stronami tej samej anomalii.
Mówię tu o związkach, potocznie zwanych romantycznymi, a nie o prawdziwej miłości, która nie ma negatywnego odpowiednika, ponieważ płynie z rejonów dalszych niż umysł.

Miłość jako stan ciągły wciąż jeszcze jest wielką rzadkością: spotyka się ją nie częściej niż ludzi w pełni świadomych.
Krótkie, złudne jej przebłyski mogą się jednak zdarzać, ilekroć w umysłowym nurcie powstaje luka. Oczywiście dużo łatwiej jest dostrzec anomalię w negatywnym aspekcie związku niż w pozytywnym. Z większą też łatwością dostrzega się źródło wszystkiego, co negatywne, w partnerze aniżeli w sobie.

Skłonności negatywne mogą się przejawiać pod wieloma postaciami: jako zaborczość, zazdrość, żądza władzy, oddalenie i milcząca uraza, potrzeba stawiania na swoim, niewrażliwość i pochłonięcie samym sobą, emocjonalnie umotywowane żądania i manipulacje, chęć toczenia sporów, krytykowania, osądzania, obwiniania lub napastowania, gniew, bezwiedna zemsta za ból, zadany niegdyś przez któreś z rodziców, wściekłość i przemoc fizyczna.

Pozytywna strona związku przejawia się w tym, że „kochasz” osobę, z którą jesteś związany. Początkowo do głębi cię to zaspokaja.
Wyraźnie czujesz, że żyjesz.
Twoje życie nabrało raptem sensu, ponieważ ktoś cię potrzebuje, pragnie, napawa poczuciem, że jesteś wyjątkowy, ty zaś wszystko to odwzajemniasz.
Kiedy jesteście razem, czujecie się pełni.
Uczucie to bywa tak silne, że reszta swata blaknie i traci znaczenie.

Być może jednak zauważyłeś, że w tych silnych uczuciach jest pewien element niesamodzielności i kurczowego przywierania.
Wpadasz w nałogowe uzależnienie od drugiej osoby.
Działa ona na ciebie jak narkotyk.
Dzięki niej doznajesz euforii, ale samo przypuszczenie, że ukochana istota mogłaby kiedyś stać się niedostępna, potrafi wywołać zazdrość, zaborczość, próby manipulacji za pomocą szantażu emocjonalnego, obwinianie i oskarżanie – a wszystko to z obawy przed utratą.

Jeśli zaś twoja druga połowa w końcu rzeczywiście cię opuści, może to wzbudzić w tobie zajadłą wrogość albo najgłębszą rozpacz i żal.
Miłosna tkliwość w jednej chwili ustępuje miejsca dzikiej napastliwości lub straszliwemu żalowi.
Co się nagle stało z miłością?
Czy może ona w oka mgnieniu przedzierzgnąć się we własne przeciwieństwo? I czy ogóle była to miłość, czy po prostu nałogowe lgnięcie i chciejstwo?
Nałóg a poszukiwanie pełni

Czemu popadamy w nałogową zależność od drugiego człowieka? Romantyczny związek miłosny jest tak silnym i powszechnie upragnionym przeżyciem, ponieważ zakochani mają wrażenie, że uwolnili się od głęboko zakorzenionego lęku, łaknienia, niedosytu i niedoskonałości – stanów, które są nieodłącznym elementem człowieczeństwa nieświadomego.
Mają one zarówno wymiar fizyczny, jak i psychiczny. W sferze fizycznej oczywiście daleko ci do pełni i nigdy jej nie osiągniesz: jesteś mężczyzną albo kobietą, czyli połową, a nie całością. Na tym poziomie tęsknota za pełnią – za powrotem do stanu jedni – przejawia się jako przyciąganie między męskością a kobiecością: to, że mężczyzna potrzebuje kobiety, a kobieta – mężczyzny.
Jest to niemal niepohamowany pęd do połączenia z przeciwstawnym biegunem energetycznym.

Ten fizyczny popęd ma swoje duchowe źródło w pragnieniu, żeby położyć kres dwoistości, odzyskać stan pełni. Na poziomie fizycznym najbliższe tego ideału jest zespolenie seksualne, toteż spośród wszystkich przeżyć, jakich może dostarczyć sfera fizyczna, właśnie ono sprawia ludziom najgłębszą satysfakcję. Ofiarowuje im jednak zaledwie przelotną wizję pełni, moment błogostanu.
Dopóki bezwiednie traktujesz je jako narzędzie „zbawienia”, usiłujesz położyć kres dwoistości na poziomie form – to zaś jest niewykonalne. W efekcie ukazuje ci się kuszące mgnienie raju, ale nie dostajesz zezwolenia na stały w nim pobyt i lądujesz z powrotem w swoim osobnym ciele.
Na poziomie psychicznym wrażenie niedosytu i niedoskonałości doskwiera jeszcze silniej niż na fizycznym. Dopóki utożsamiasz się z umysłem, twoje poczucie Ja” opiera się na zewnętrzności. Innymi słowy, swoje wyobrażenie o sobie czerpiesz ze spraw, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z tym, kim jesteś, takich jak rola społeczna, majątek, wygląd zewnętrzny, sukcesy i porażki, przekonania itd.
To fałszywe, z umysłu zrodzone ,ja”, czyli ego – kruche, niepewne siebie – szuka coraz to nowych rzeczy, z którymi mogłoby się utożsamić, bo tylko dzięki nim czuje, że istnieje. Nic jednak nie daje mu wystarczająco trwałego spełnienia. Wciąż dręczy je lęk, niedosyt i łaknienie.
Idealny związek?

I oto nagle pojawia się zupełnie wyjątkowy związek.
Wygląda na to, że rozwiązuje on wszelkie problemy ego i zaspokaja wszystkie jego potrzeby.
Przynajmniej z początku tak się wydaje. Wszystko, na czym dotychczas opierałeś swoje poczucie ,ja”, staje się stosunkowo mało istotne.
Skupiasz się odtąd na jednym jedynym zjawisku, które zajęło miejsce wszystkich dawniejszych spraw, nadaje twojemu życiu sens, ty zaś właśnie przez jego pryzmat określasz swoją tożsamość. Zjawiskiem tym jest osoba, którą „kochasz”.
Przestałeś być odrębną drobiną w obojętnym wszechświecie – przynajmniej na pozór.
Twój świat ma teraz centrum: ukochaną istotę.
Fakt, że owo centrum mieści się na zewnątrz ciebie – czyli nadal czerpiesz spoza siebie wyobrażenie o tym, kim jesteś – początkowo wydaje się błahy.
Grunt, że ulotnił się tak typowy dla umysłu egotycznego, stale ci dotąd towarzyszący lęk, a wraz z nim wrażenie twojej własnej niedoskonałości, niedosytu i niespełnienia.

Ale czy naprawdę się ulotniły, rozwiały?
A może wciąż czają się pod cienką powłoką szczęścia? Jeśli w twoim związku „miłość” przeplata się z tym, co jest jej zaprzeczeniem – napastliwością, przemocą emocjonalną itp. – należy się obawiać, że mianem miłości pochopnie określasz egotyczne przywiązanie i nałogowe lgnięcie.
Nie można kogoś kochać, aby już za chwilę go atakować.
Prawdziwa miłość nie ma negatywnego odpowiednika.

Jeśli twoja „miłość” ustępuje niekiedy miejsca swojemu przeciwieństwu, znaczy to, że nie jest miłością, lecz silnym popędem ego, które pragnie zyskać pełniejsze i głębsze poczucie „siebie„, a partner chwilowo potrzebę tę zaspokaja.

Ego osiąga dzięki temu namiastkę zbawienia, która przez krótki czas nieomal sprawia wrażenie autentyku. W pewnym momencie partner zaczyna jednak postępować w sposób sprzeczny z twoimi potrzebami – a raczej z potrzebami twojego ego.
Lęk, ból i niedosyt – stałe elementy świadomości egotycznej, które tylko prowizorycznie zamaskował „związek miłosny” – znów dochodzą do głosu.

To tak, jak z każdym innym nałogiem: po odpowiedniej dawce narkotyku czujesz się świetnie, ale nieuchronnie przychodzi czas, gdy narkotyk już na ciebie nie działa.
Kiedy powracają owe bolesne uczucia, doznajesz ich z jeszcze większą niż dawniej silą, a w dodatku uważasz, że druga strona związku jest ich sprawcą.
Rzutujesz je więc na zewnątrz i ze wściekłą brutalnością, wyrosłą z twojego bólu, atakujesz partnera. Może to w nim zbudzić jego własny ból i skłonić do kontrataku.
Ego na tym etapie wciąż jeszcze żywi nieświadomą nadzieję, że jego napastliwość lub próby manipulacji okażą się wystarczającą karą, aby współuczestnik dramatu zmienił postępowanie i znów dal się użyć w charakterze parawanu, przesłaniającego twoją boleść.

Każdy nałóg bierze się stąd, że człowiek nieświadomie wzbrania się przed stawieniem czoła własnemu bólowi i przejściem przez ten ból.
Każdy nałóg od bólu się zaczyna i na nim też się kończy.

Niezależnie od tego, co jest twoim narkotykiem -alkohol, jedzenie, legalnie lub nielegalnie kupowane psychotropy, czy wreszcie druga osoba – używasz czegoś albo kogoś, żeby ukryć swój ból.

Właśnie dlatego, po przeminięciu początkowej euforii, pojawia się w związkach osobistych tyle nieszczęścia, tyle bólu.
To nie związki są ich przyczyną.
One tylko wydobywają na jaw nieszczęście i ból, które już wcześniej w tobie tkwiły.
Działa tak każdy nałóg.
W każdym nałogu następuje moment, gdy narkotyk już nie wywołuje pożądanego efektu, wtedy zaś boli cię bardziej niż kiedykolwiek.
Między innymi dlatego ludzie nieustannie próbują uciec przed teraźniejszością i szukają takiego czy innego zbawienia w przyszłości.

Jeśliby skupili się na pełnym przeżyciu obecnej chwili, wsłuchaniu się w siebie, pierwszą rzeczą, jaką mogliby napotkać, byłby ich własny ból, a przecież to jego najbardziej się obawiają.



Fragment z E. Tolle „Potęga teraźniejszości"

źródło znajduje się tu : (...)

jak i inne tematy dotyczące związków.

Autor tego posta konsekwentnie ignoruje zasady naszego forum:
http://www.komudzwonia.pl...p?p=42300#42300
Takie postępowanie jest nieuczciwe
_________________
"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung
Ostatnio zmieniony przez Klara Pon 03 Paź, 2011 19:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
zbigniewcichon 
Małomówny
zbigniewcichon



Wiek: 60
Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 15
Skąd: Międzywodzie
Wysłany: Pon 03 Paź, 2011 20:31   

Po pierwsze blog nie jest mój, co do samego linka to już napisała Flandra . Napisałem raptem kilka postów i już zostałem zaszufladkowany oceniony i skrytykowany ? Czy nie zakrawa to na paranoje ? Pisałem na wielu forach i nigdzie nie było takiego zakazu. Co do cytowania. Dlaczego mam wyważać otwarte drzwi albo na nowo wymyślać koło ? Może warto spojrzeć na siebie i świat nie tylko przez pryzmat DDA ?
_________________
"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,36 sekundy. Zapytań do SQL: 12