Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
"Picie kontrolowane"
Autor Wiadomość
Bebetka 
Główna księgowa


Dołączyła: 05 Paź 2008
Posty: 1560
Wysłany: Wto 24 Mar, 2009 23:09   "Picie kontrolowane"

Kilka przemyśleń na temat tak zwanego "picia kontrolowanego"

Z uwagą śledzę dyskusję na temat tego, co nazywane jest po polsku "piciem kontrolowanym". Wraz z nim także i nasze mózgi zmuszone zostały do myślenia w nieco szerszych kategoriach niż tylko "białe lub czarne", czyli psychoterapia lub nihil faciendum (nic do zrobienia - z łaciny), to znaczy pozostawienie przypadków beznadziejnych, niezdolnych do utrzymania abstynencji bez żadnej pomocy alternatywnej.

Sam termin "picie kontrolowane" nie jest zbyt szczęśliwy i wcale nie o to tu chodzi. Program mający na celu pomoc osobom, które mimo najszczerszych chęci, nie są w stanie zaniechać całkowicie picia alkoholu, nazywa się po angielsku Harm reduction program (pisownia języka anglo-amerykańskiego), co oznacza "Program redukcji (zmniejszania) szkód".

Okazało się, że chorzy, którzy nie są w stanie utrzymać trwałej abstynencji, radzą sobie zupełnie dobrze spożywając znacząco mniejsze ilości alkoholu, niż spożywali przedtem. Duża ilość spożytego alkoholu może nawet doprowadzić do utraty przytomności i dalej - zatrucia zakończonego śmiercią, lecz nie zwiększy jego sedatywnego działania ponad to, które uzyskuje się już na przykład po wypiciu kilku butelek piwa. Wypijanie większych ilości alkoholu jest tylko niekończącą się, bezskuteczną próbą chorego, aby ten efekt poprawić czy wzmocnić. Potocznie (w zawodowym slangu) program ten bywa nazywany controlled drinking, czyli po polsku "Picie kontrolowane". I ta właśnie nazwa u nas się przyjęła.

Wierzymy, że osoba, która straciła kontrolę nad jakimś zachowaniem, już jej nigdy nie odzyska. Ktoś zbyt daleko uprościł samą nazwę tego programu i przez to wypaczył ideę stojącą za alternatywną metodą pomocy osobom do tej pory uznanym za przypadki beznadziejne. Nadał "programowi redukcji szkód" nazwę potoczną o silnie pejoratywnym znaczeniu, pewnie nawet tego sobie nie uświadamiając.

Nazwa "picie kontrolowane" stoi w sprzeczności z podstawowym kanonem pierwszej skutecznej, choć nieprofesjonalnej próby pomocy w tej chorobie (grupy Alkoholików Anonimowych) - zaprzecza I Krokowi Alkoholików Anonimowych. A przecież na zasadach działania Alkoholików Anonimowych oparty został pierwszy profesjonalny Program Minnesota i wszystkie jego odmiany.
Pejoratywny wydźwięk nazwy "picie kontrolowane" ciągle gdzieś tam tkwi głęboko w naszej podświadomości, gdyż nazwa ta oznacza dla nas zaprzeczenie podstawy wszystkich naszych działań. Chyba tylko z powodu nieprawidłowej, żargonowej nazwy metoda bywa albo ośmieszana, albo wręcz "wyklinana od czci i wiary". Założę się, że niewiele osób wie, o co tak na prawdę w tej metodzie chodzi.

Nie róbmy sobie złudzeń. Ta choroba jest poważna, przewlekła (trwa do końca życia), ma tendencję do zaostrzeń, jej nasilenie bywa różne, i jest osobniczo zmienne. Niektórzy chorzy dobrze odpowiadają na psychoterapię, inni dobrze radzą sobie w grupach samopomocowych, inni umierają sobie gdzieś tam bez pomocy zapomniani przez Boga i ludzi, gdyż nie są nawet zdolni sięgnąć po jakąkolwiek pomoc. W końcu, raczej nieliczna grupa chorych trafia do terapii. Te najcięższe przypadki w ogóle do nas nie trafią.

Przychodzą do nas z nadzieją i prośbą o pomoc także chorzy "z pogranicza", którzy doskonale wiedzą, że "to już nie jest życie" i chcieliby coś zmienić. Niestety, z powodu choroby, a nie własnej złej czy "słabej" woli nie są w stanie dokonać zmiany, która by nas satysfakcjonowała (uzyskać trwałej abstynencji). Alkohol jako depresant przynosi im zbyt dużą ulgę w ich problemach i cierpieniach, aby mogli z niego zrezygnować mimo ewidentnych dla wszystkich szkód.

Jak traktuje się takie osoby? Najpierw każe im się (tak jak zresztą wszystkim) podpisywać "Kontrakt Terapeutyczny", potem karze za łamanie "Kontraktu" kiedy "zapiją" do usunięcia z terapii włącznie. Niech sobie idą do AA, albo gdzieś tam - w miejsca bliżej nie określone. Mamy czyste sumienie, gdyż nasza placówka nie jest ostatnim miejscem na świecie, które udziela "takim" pomocy i zawsze można pójść gdzie indziej. Albo - jak się nie chce leczyć tak, jak mu proponujemy, to niech sobie robi co chce, byle nie u nas. A na dodatek nasza statystyka oparta na trwałości abstynencji wygląda lepiej i nasza pozycja w rankingu zakładów "odwykowych" się podnosi.

Nikt jakoś się nie zastanawia nad tym, że niezdolność do utrzymania trwałej abstynencji u tych chorych nie jest wynikiem ich woli, lecz ich choroby, choć wszyscy doskonale o tym wiemy. Zawsze powtarzam wszystkim tym, którzy wspominają o "woli" w tej chorobie, żeby wypróbowali swojej "woli" na jakiejś innej, mniej poważnej chorobie, najlepiej na biegunce - efekt takich doświadczeń zawsze bywa spektakularny i bardzo przekonywujący.

Osobiście nie proponuję niczego nikomu, kto czyta ten tekst. To, co oferujemy naszym chorym jest naszą osobistą odpowiedzialnością. Można przypadki beznadziejne po prostu wyrzucić, można się też nimi zająć. Wiadomo, że nie pomożemy im wiele, ale jeśli istnieje szansa na przedłużenie życia poprzez zmniejszenie szkód - czemu nie? Może w końcu dotrwają oni do czasu, kiedy będą w stanie podjąć dalej idące zmiany w ich życiu - komu z nas to osądzać?

Mój uniwersytecki nauczyciel psychiatrii z krakowskiej AM, śp. prof. Antoni Kępiński nauczył mnie, że człowiek jest najważniejszy. Mimo, że pracowałem w tak odległej od psychiatrii dziedzinie, jak chirurgia urazowa, ta nauka była i jest nadal podstawą wszystkich moich bez wyjątku postępowań. Ona jest po prostu uniwersalna. Już tak niewielu jemu podobnych pozostało, a szkoda. W tym zwariowanym świecie statystyk, informatyki i szalonych postępów w każdej dziedzinie, coś ważnego tracimy.

Zagadnienie tak zwanego "picia kontrolowanego" to nie tylko kwestia picia, czy nie picia. To ważny problem z zakresu etyki zawodowej - naszej odpowiedzialności za chorego i granic tej odpowiedzialności. Także - granic udzielanej przez nas pomocy osobie, która się do nas zgłasza i naszej pomocy oczekuje. Może też jest to pytanie - jak wiele straciliśmy tego, co mieli nasi poprzednicy, a czego w żadnym podręczniku nie ma. Przy okazji - warto się zastanowić, jakie skutki pociąga za sobą jedno bezmyślnie użyte określenie.

Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Nasze umysły są jak spadochrony - pracują tylko wtedy, kiedy są otwarte".

Zbigniew A. Grochowski
artykuł ze strony: http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=80
_________________
Imperare sibi maximum est imperium - Seneka
Mój magiczny Świat
Thelema
Ostatnio zmieniony przez Wiedźma Śro 25 Mar, 2009 06:05, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
yuraa 
Moderator


Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 09:05   

"
Bebetka napisał/a:
Zbigniew A. Grochowski
]Osobiście nie proponuję niczego nikomu, kto czyta ten tekst .[/quote]

a juz myślałem

ja osobiście nie znam ani jednego człowieka, ktoremu udałoby się powrócić do "picia kontrolowanego"
obserwowałem kilka prób, trwaly dośc krótko i kończyły się jak zwykle.

jeden kolega, kiedy zbliżalem się do roku abstynencji (trzeźwości??) a kurat swój rok zakończył i postanowił to uczcić lamką koniaku.
z jaką dumą opowiadal na mityngu i terapii, że na jednej lampce poprzestał.
a jak mnie to nakręcilo wówczas: B. kontroluje :shock: B. wyleczony :shock:
niestety po pewnym czasie przestał się pokazywać, potem rozeszła się wieść że pije coraz więcej.
Teraz robi terapię po raz trzeci,
powiedział mi: Jurek, mogłem mieć już ponad sześć lat jak ty, ale myslałem że wiem lepiej. a tobie nie dawałem szans
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Jagna 
Gaduła


Wiek: 53
Dołączyła: 09 Paź 2008
Posty: 932
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 09:09   

Dzięki Bebetko, że dodałaś ten tekst.
Temat kontrowersyjny....zwłaszcza dla terapeutów uzależnień.
Bo jak tu nagle powiedzieć alkoholikom, którym zakazuje się podczas terapii spożycia nawet kropli alkoholu, że...istnieją już alternatywne metody leczenia? No trudne to, bo w łeb wezmą sztywne, zardzewiałe metody traktowania tej choroby.
Nasz terapeuta powiedział nam o tej metodzie, ale jakis czas po naszej podstawowej terapii, cobyśmy sobie furteczki i łatwiejszej drogi nie wybrali.
Ma rację autor mówiąc, że w beznadziejnych przyapdkach, gdy alkoholik wciąż i wciąz wraca do destrukcyjnego picia, że danie mu szansy na zmniejszenie przyjmowania dawek alkoholu, nawet częstotliwosci to już odrobina zdrowia uratowana, może uratowane życie.
Kilka większych oddechów dla wątroby.
Chociaż tyle...Fakt to nadal nie załatwia tego, jak czuje sie rodzina, że to jedynie chwilowa reanimacja alkoholika, przedłużanie bytu. Ale" leczenie emocji" tam również jest ważne.

"Kontrolowane picie" zdaje być metoda coraz częściej goszczącą także i polskich gabinetach terapeutycznych, tyle że narazie prywatnych.
Z tym kontrolowaniem, u alkoholika wiemy jak jest- właściwie go nie ma.
Są próby i ułuda, że czasem się udaje.
Metoda kontrolowania picia, może być przydatna osobom, które nie wkroczyły jeszcze w ostatnie dwie fazy choroby.
Analogicznie do leczenia z seksoholizmu- nałogu nie wypiera się całkiem , ale uczy z nim żyć w sposób w miarę opanowany.
Właśnie, w miarę.
Znając siebie, dzisiaj wiem, że odwrotu nie ma. Albo, albo- ja wybrałam abstynencje, bo jedynie to się sprawdziło u mnie. A skoro mi z tym dobrze, to po co mam kombinować ? :)
 
     
Bebetka 
Główna księgowa


Dołączyła: 05 Paź 2008
Posty: 1560
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 09:16   

yuraa napisał/a:
a juz myślałem

Co myślałeś Yura? :lol:
Autor tego artykułu, krytykuje właśnie "picie kontrolowane" i wskazuje na mylne i opaczne rozumienie samego pojęcia - co nie jest takie rzadkie niestety :?
_________________
Imperare sibi maximum est imperium - Seneka
Mój magiczny Świat
Thelema
 
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 09:51   

Jagna napisał/a:
Analogicznie do leczenia z seksoholizmu- nałogu nie wypiera się całkiem, ale uczy z nim żyć

Hmm :mysli: tak faktycznie to nie zastanawiałem się nad tym pojęciem
to by był jeden z nałogów,leczony inaczej
no popatrz człowiek się uczy całe życie i głupi umiera
a co do picia kontrolowanego,to taki osobnik który twierdzi że jest picie kontrolowane,to on jeszcze ciągle cierpi na tę chorobę aktywnie i biernie
czyli jeszcze złapie za kielich,tylko nie wiadomo kiedy
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
stiff 
Uzależniony od netu



Wiek: 64
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 4912
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 11:46   

yuraa napisał/a:
ja osobiście nie znam ani jednego człowieka, ktoremu udałoby się powrócić do "picia kontrolowanego"
obserwowałem kilka prób, trwały dośc krótko i kończyły się jak zwykle.

Uważam, że każdy z nas po tych przykrych doświadczeniach z alko wie czym może mu grozić taka próba wiec po co eksperymentować... :roll:
Decydują sie na to jedynie ci którzy nie pogodzili sie z tym, ze przygoda z alko jest juz dla nich skończona jeżeli chcą normalnie żyć może nie tyle normalnie co trzeźwo...
Bo to co dla innych jest normalnością czyli wypicie lampki koniaku dla nas może byc zabójcze...
Kazdy z nas może sobie zadąć pytanie CZY JA CIERPIĘ ŻE NIE PIJE ... ,a jeżeli tak, to dlaczego tak sie dzieje...Przed odpowiedzią na to pytanie nie możną uciec i kto nie dojdzie do przekonania,ze to powód jest do radości, to zawsze może wrócić do eksperymentu...
_________________
Jesteś taką osobą, jaką decydujesz się być...
 
     
stiff 
Uzależniony od netu



Wiek: 64
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 4912
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 11:53   

Jagna napisał/a:
A skoro mi z tym dobrze, to po co mam kombinować ? :)

Właśnie tak... :D
Teraz kiedy udało nam sie poukładać nasze życie, to nie widzę powodu aby to uczcić alko... 8)
Kiedyś chlaliśmy z radości i smutku dla wyciszenia emocji i zawsze największa nawet radość kończyła sie moralniakiem gigantem... :evil:
_________________
Jesteś taką osobą, jaką decydujesz się być...
 
     
Bebetka 
Główna księgowa


Dołączyła: 05 Paź 2008
Posty: 1560
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 12:06   

stiff napisał/a:
Uważam, że każdy z nas po tych przykrych doświadczeniach z alko wie czym może mu grozić taka próba wiec po co eksperymentować...

Tutaj nie chodzi o eksperymenty w tym zakresie. Tak jak ja, czy wielu z Was doskonale wiedzą, ze nie ma czegos takiego jak powrót do kontrolowanego picia!!! Nie ma i już!!!!
Myślę, ze autor tego artykułu wyszedł troche dalej po za istotę samego problemu.
Wiem, ze obecnie np. w USA istnieją specjalne terapie, na których uczy sie alkoholików powrotu do kontrolowanego picia. Pomijam fakt, iz taka terapia kosztuje ogromne pieniadze.....jak dla mnie jest to zwyczajne oszustwo i nabijanie ludzi w butelkę, ale czego nie robi sie dla pieniedzy, nawet daje złudne nadzieje :?
_________________
Imperare sibi maximum est imperium - Seneka
Mój magiczny Świat
Thelema
Ostatnio zmieniony przez Bebetka Śro 25 Mar, 2009 12:06, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
stiff 
Uzależniony od netu



Wiek: 64
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 4912
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 12:32   

Bebetka napisał/a:
Tutaj nie chodzi o eksperymenty w tym zakresie.

Niby tak, bo w innym... :roll:
Dajesz przeprowadzić na sobie eksperyment czyli ten sam finał... :roll:
_________________
Jesteś taką osobą, jaką decydujesz się być...
 
     
utopia
[Usunięty]

Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 12:43   

Bebetka napisał/a:
Tak jak ja, czy wielu z Was doskonale wiedzą, ze nie ma czegos takiego jak powrót do kontrolowanego picia!!! Nie ma i już!!!!


a skąd ta pewność? próbowałaś?

40 lat temu alkoholików leczyło się dając im setę i zaraz potem środek wymiotny- aby alkohol kojarzył im się z wymiotami- barbarzyńskie? ale jednak się czasami udawało- parę lat temu wszywkami i anticolem- tez się niektórym udawało.

chodzi o to że wszystko idzie do przodu, zgadzam się z jagną że alkoholik alkoholikowi nie równy- i po to tez są te fazy uzależnienia aby zobaczyć na jakim poziomie picia jest delikwent i jak go leczyć. U nas niestety nie ma to jak zauważyłam znaczenia w określaniu metody leczenia przez terapeutów. Alkoholik z fazy krytycznej jest w jednej grupie z tym w fazie ostrzegawczej, co jest bzdurą, sama wiem jak się czułam wśród alkoholików którzy mieli dużo gorsze przeżycia- mniej kumali- fizycznie nie mogli dać rady przestać, jedni powiedzą- fajnie bo przynajmniej widziałaś do czego może doprowadzić picie jak byś się nie zatrzymała- ale na mnie to tak nie działało, raczej było mi ich żal i złość wzbierała się we mnie że nie próbowali wcześniej się zatrzymać. Myślę że ta metoda może się sprawdzić faktycznie dla tych ludzi którzy nie przekroczyli pewnej granicy, dopuszczam do siebie że być może gdzieś ktoś wymyśli taką metodę leczenia która będzie działała choć niektórzy będą myśleli że to bzdura.

Ja słyszałam od terapeuty że jeden procent pacjentów może wrócić do kontrolowanego picia-hmmm a może tej kontroli po prostu nigdy nie stracili- a przyczyną dołka było coś innego? rozchwiane życie, problemy, chwilowe nie radzenie sobie.
Przecież leczenie indywidualne nie polega na omawianiu alkoholizmu a życia. może niektórym z nas po prostu potrzeba była pogadania z terapeutą, poukładania klocków? Może to był klucz a nie samo picie czy potem jego brak.

Na początku mojej bytności w AA ktoś mi powiedział- trzy lata tylko piłaś? eee co z Ciebie za alkoholiczka. I coś może być na rzeczy- czy przez trzy lata picia nie codziennego można się uzależnić? Zwłaszcza że upijanie się a bycie na rauszu to jednak coś innego.

wrzuciłam kij w mrowisko:)

tylko nie piszcie że mam nawrot bo się przewrócę z krzesła i pomyśle że gramy w pomidora.
 
     
wolf 
(konto nieaktywne)

Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 1208
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 12:57   

siema Utopia
z mojego smutnego doswiadczenia wynika tylko jedno........i to byc moze jest odpowiedza na Twoje pytanie, czy przez trzy lata mozna sie uzaleznic.

ja nigdy nie pilem.od samego poczatku--------tak jak wiekszosc moich rowiesnikow
pewnie pilem w podbnym celu.by cos se tam podwyzszyc, obnizyc i takie tak dyrdymaly
ale.............moi kumple poprzestawali na 2-3 piwach, cwiartce wodki przez wieczor
a ja?.............chlalem poki nie padlem
inna forma picia nigdy mnie nie interesowala
wszystko musialem miec maximum.........picie, excesy, itd etc

i chyba w tym tkwi tajemnica calego tego "nalogu".............po co sie w istocie pije
a nie ile czasu i jakie ilosci
dlatego.............moze powrot do picia kontrolowanego jest mozliwy.
mozliwy............jesli cos sie w glowie poprzestawia.
ale ja...........nie bede tego probowal mimo wszystko

bo wierze gleboko w jedno-------alkohol to chemia. chemia silniejsza od chemii mego mozgu.

i tyle
 
     
stiff 
Uzależniony od netu



Wiek: 64
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 4912
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 13:12   

utopia napisał/a:
Przecież leczenie indywidualne nie polega na omawianiu alkoholizmu a życia. może niektórym z nas po prostu potrzeba była pogadania z terapeutą, poukładania klocków? Może to był klucz a nie samo picie czy potem jego brak.

Na pewno jest taka grupa ludzi o których piszesz i tego nie neguje,natomiast ja wiem,ze ja sie do niej nie zaliczam.Zawsze piłem na maksa, a jeśli nie opijałem sie na jakiejś imprezie z rożnych powodów,to musiałem sie dopić ,aby zasnąć wogole...
Dlatego nie jestem zainteresowany teoretyzowaniem można czy nie wrócić do kontrolowanego picia... :roll:
Jezeli ktoś nie potrafi zaakceptować faktu, ze nie napije sie więcej, to ma prawo sobie eksperymentować do woli... 8)
_________________
Jesteś taką osobą, jaką decydujesz się być...
 
     
yuraa 
Moderator


Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 13:19   

Utopio Ty i tylko Ty wiesz najlepiej że wystarczyły Ci trzy lata picia .
uznałas się za alkoholiczkę i nikt tego Ci nie zabierze. a niechby spróbował.

Ja piłem tak naprawdę pilem , chlałem destrukcyjnie, na maxa jedynie pięć lat.
wcześniej było towarzysko, nawet kontrolowanie było.

poczytałem w encyklopedii medycznej hasło;alkoholizm- pasowało.
pani teraspeutka nie mogła się nadziwić, że sie przyznaję na dzieńdobry
-przecież wg jej wiedzy alkoholik musi się wypierać choroby, nie zgadzać się z diagnozą.

dziś też spotykam ludzi wątpiących w mój nałog- ale Ja wiem przecież

a po terapii usłyszałem że mieli mnie za dziennikarza incognito co pod chorobę się podszywa i ośrodek opisze.
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Bebetka 
Główna księgowa


Dołączyła: 05 Paź 2008
Posty: 1560
Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 13:22   

utopia napisał/a:
a skąd ta pewność? próbowałaś?

Nie próbowałam i nie zamierzam :mgreen: Wolę opierać się na doświadczeniu osób, które próbowały lub zawierzyć innym autorytetom. Po za tym ja nie tęsknie za piciem jako takim, nie czuje takiej potrzeby póki co - i tego sie trzymam! Zwyczajnie, doszłam do wniosku, ze alkohol nie jest mi potrzebny aby móc poradzic sobie ze stresem czy radością - i to nie jest przekonanie wzięte na rozum tylko ja tak czuję naprawdę!

Artykuł i rozważania autora nt temat odebrałam jako, alternatywę dla tych, którzy nie chcą lub nie mogą pogodzić sie z tym, ze nie moga pić jak dawnej. Autor rozważa to jako problem czysto etyczny - aby nie pozostawiać tych ludzi samych sobie! I nie widzę w tym nic złego!
Artykuł przecież nie jest o skutecznosci tej metody! Nie to jest jego celem!
_________________
Imperare sibi maximum est imperium - Seneka
Mój magiczny Świat
Thelema
 
 
     
utopia
[Usunięty]

Wysłany: Śro 25 Mar, 2009 13:29   

Bebetka napisał/a:
Artykuł przecież nie jest o skutecznosci tej metody! Nie to jest jego celem!


a jaki jest?

dla mnie ten artykuł jest o odpowiedzialności- odpowiedzialności terapeutów- może nie warto wrzucać wszystkich do jednego wora- aby pochylić się nad takimi którzy nie mogą przestać a odpowiednie pokierowanie nimi dało by efekty.

bardzo przemawia do mnie porównanie Jagny do seksoholizmu ...

i w narkomanów tez leczy się metadonem czyli odstawia się narkotyki powoli- trwa to nawet latami dając w zamian substytut

wolf napisał/a:
i chyba w tym tkwi tajemnica calego tego "nalogu".............po co sie w istocie pije
a nie ile czasu i jakie ilosci


i to jest chyba właśnie sedno sprawy- dzięki wolf.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,6 sekundy. Zapytań do SQL: 13