Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Myślałam że miałam szczęśliwe dzieciństwo...
Autor Wiadomość
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2200
Wysłany: Pią 04 Sty, 2013 20:31   

Agulka76 napisał/a:
ale nie zwierzam się jej bo nie potrafię

tylko Ty możesz to zmienić :buziak:
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Sob 05 Sty, 2013 15:35   

Linka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
ale nie zwierzam się jej bo nie potrafię

tylko Ty możesz to zmienić :buziak:

Tak wiem, ale to bardzo trudne. Uważam ze moje problemy nic nie znaczą, ze są błahe i nie warto o nich mówić. 34dd
Ja mam problem żeby rozmawiać o sobie na terapii. Ciągle jeszcze jestem spięta, bagatelizuję wiele spraw, albo je umniejszam żeby nie okazało sie ile dla mnie na prawdę znaczą.Wystarczająco dużo nasłuchałam sie w dzieciństwie:,, jakie ty mozesz mieć problemy...,, Zaczynam powolutku rozmawiać tylko z drugą siostrą, ale ciągle się boje tych rozmów, ciagle jestem niepewna. Boje się jej reakcji, że mnie wyśmieje, zbagatelizuje, to samo jest z terapeutą. Ciągle tak myślę że jestem za mało ważna,że miałąm dobrze w życiu, ze nie powinnam do niego chodzić.
 
     
Słoneczko 
Gaduła
Alko/Współ.../DDA/



Pomogła: 18 razy
Wiek: 50
Dołączyła: 12 Gru 2012
Posty: 735
Wysłany: Sob 05 Sty, 2013 17:09   

Agulka76 napisał/a:
Siostra nie przeczyta tego listu... No chyba że jej go się zdecyduję dać. W co wątpię...
On ma mnie oczyścić...Jego pisanie ma mnie skłonić do myślenia o relacjach z siostrą.
To zmienia postać rzeczy :skromny:
Zapomniał wół jak cielęciem był :] Pisałam, pisałam listy, ale jakoś zapomniałam :mysli:
_________________
"Alkohol może zmienić makijaż rzeczywistości, ale nie ją samą."
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Pon 04 Lut, 2013 07:49   

Dawno nie pisałam. Ostatnio miałam trudny okres.
Wysłałam syna na zimowisko-i wróciły leki. Na szczęście wiem już, że są związane z tym, ze ktoś z bliskich wyjeżdża, opuszcza mnie i boję się ze może nie wrócić. :?
Po za tym stwierdziłam, ze mój m. ma taki sam charakterek jak mój ojciec.... :? jak coś nie po jego myśli to robi awantury o *p**** :? albo ,,warczy,, na nas, czepia się... A ja??? Kulę uszy po sobie i najlepiej schodzę mu z drogi...Nie potrafię zwrócić mu uwagi, że ma nie krzyczeć na dziecko, bo spadło z łóżka, tylko raczej przytulić i pocieszyć.. Wczoraj córka aż zwymiotowała z nerwów, bo tatuś ją okrzyczał, bo biegała po łóżku i nie słuchała że ma usiąść i w końcu spadła... ,,Tatuś,, tak się wydarł, że mała aż spazmów dostała i przybiegła do mnie. Zabrałam ją, przytuliłam, uspokoiłam, ale bałam się zareagować... :bezradny: I to ma być matka???? Jestem beznadziejna 8| :beczy:
 
     
ja 
Towarzyski
współuzależniona, DDA i licho wie co jeszcze ;)



Pomogła: 8 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 21 Lis 2012
Posty: 449
Skąd: śląskie
Wysłany: Pon 04 Lut, 2013 14:20   

Agulko, nie jesteś beznadziejna. Powiem brzydko: zostałaś wytresowana i zachowujesz się tak jak cię wyuczono. Ale dobre jest w tym że możesz te wyuczone zachowania zmienić. Spróbuj raz a zobaczysz że świat się nie zawali a twój mąż nawet może się zdziwić, że ty to tak widzisz bo on o tym nie ma pojęcia. Naprawdę jak powiesz co myślisz i czujesz to nic się nie stanie. Ja też mam z tym problem. Ale zauważam, że jak się przemogę i powiem co czuję to nic sie takiego złego nie dzieje jak sobie wyobrażałam. Ale nie powiem jest mi głupio, czuję się zawstydzona, ale jest mi lżej. O dużo lżej. Bo nic nie duszę w sobie. I tak małymi kroczkami uczę się mówienia tego co uważam a nie tego co myślałam, że powinnam uważać. Naprawdę nikt cię nie potępi za to że masz inne zdanie.

Ważne, żeby zrobić to na spokojnie, bez obecności dzieci. Myślę, że łatwiej będzie jak napiszesz sobie to na kartce co chcesz powiedzieć i się tego nauczysz. Bo w stresie brakuje słów i człowiek nie wie jak przekazać swoje myśli. Naprawdę tylko raz się odważ a potem już będzie z górki :)
_________________
Nic nie może przecież wiecznie trwać.
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Wto 05 Lut, 2013 08:09   

ja napisał/a:
Naprawdę jak powiesz co myślisz i czujesz to nic się nie stanie.
Już kilka razy mi się to udało i byłam zdziwiona ze nic się nie stało :oops: Wiem, że będzie lepiej, ale dołuje mnie że tyle to trwa, ze nie może być poprawy od razu... wiesz- weźmiesz tabletkę na ból głowy-pół godziny i zdrowa...terapia niestety to nie tabletka :/
Dużo zmienia się we mnie i to mnie cieszy. Już nie drę się na dzieci, ( to akurat zasługa leków)mam inne podejście do zachowań mojego ojca( on też jest chory-ma nerwicę, ma manię zbieractwa, jest alkoholikiem-mimo że rzadko pije, jest DDD,mimo że nie jest tego świadomy. ) traktuję go jak chorego mam więcej cierpliwości ale też coraz częściej potrafię się odezwać jak zaczyna rządzić moimi dziećmi czy mną. A dzięki temu zaczyna mniej się wtrącać.
Ostatnio po napisaniu listu terapeutycznego do siostry, i przeczytaniu go terapeucie, naszła mnie refleksja , że ja chcę kogoś ukarać za to, że przez większość życia byłam samotna, mimo,że w rodzinie. A że ojciec pod ręką to chcę jego ukarać. Chcę żeby zobaczył,jak to jest, jak się nim nikt nie interesuje.Muszę to poruszyć w czwartek na terapii 8|
Ostatnio zmieniony przez Agulka76 Wto 05 Lut, 2013 08:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Pią 08 Lut, 2013 09:00   

Wczoraj miałam terapię.
Była naprawdę ciężka. Opowiedziałam, jak chciałam zrobić cos dla siebie w ostatnim tygodniu. I zeby mi nikt nie przeszkadzał. Nic szczególnego, po prostu poczytać książkę, w samotnosci w ciszy i spokoju.Ale nie dane mi było,bo ilekroć zaczynałam, to zawsze ktos z domowników coś ode mnie chciał. A to dzieci, a to ojciec. Nikt nie chciał uszanować tego ze chcę zrobić coś dla siebie. Jak to powiedziałam terapeucie -ruszyła lawina wspomnień. Odkąd pamietam zawsze moje potrzeby były nieważne. Jak chciałam coś od mamy- to albo była chora i miała atak schizofrenii albo nie miała czasu,ojciec- albo pracował, albo pił, albo zajmował sie swoimi sprawami, siostry- starsze, więc te już kompletnie mnie olewały. Nikogo nie obchodziłam emocjonalnie. Ważne ze byłam najedzona, ubrana i zdrowa. Nauczyli mnie ze żeby być zauważoną musiałam być użyteczną. Czyli zrobili ze mnie takiego robota- do sprzątania, pomagania, usługiwania. na terapii pierwszy raz od 8 miesięcy płakałam jak małe dziecko. Nie byłam ,,twarda,, nie byłam tą Agnieszką którą wszyscy znają...kim byłam? Sama nie wiem, może małą Agą , która miała kilka latek, a moze załamaną nerwowo kobietą? ryczałam całą godzinę. A jakby trwała sesja dłużej ryczałabym i dłuzej.Dla mnie to nowosć, bo ja nigdy nie płaczę przy kimś( nawet na pogrzebie mamy nie płakałam) a jak w ogóle mi sie przydarzy to w samotności, w wielkim wstydzie i poczuciu winy, że nie powinnam, ze inni mają gorzej
Terapeuta powiedział, ze to dobrze, że płaczę, że on sie z tego cieszy, bo to znaczy, ze cos zaczyna we mnie pękać... dziwnie sie z tym czuję..
__________________
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Pią 08 Lut, 2013 09:27   

Terapeuta miał rację, trzeba płakać, w ten sposób też możesz pozbywać się stopniowo nagromadzonej złości i innych nieprzyjemnych uczuć :brawo: :pocieszacz:
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Czw 14 Lut, 2013 08:08   

Agulka :serce:
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
Eila 
Towarzyski



Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 29 Lis 2012
Posty: 373
Skąd: Poland
Wysłany: Czw 14 Lut, 2013 08:54   

Agulka76 napisał/a:
płakałam jak małe dziecko.


A płacz ile wlezie Agulka :tak:
To z Ciebie spłynie i poczujesz się lepiej...
Nie jesteś robotem -jesteś człowiekiem...a ludzie czasem płaczą :tak:
Wszystkiego dobrego :serce: :serce: :serce:
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5423
Wysłany: Czw 14 Lut, 2013 09:27   

A Rycz Agula, płacz oczyszcza i przynosi ulgę... ba... sprzyja dojrzewaniu... No ale ja też uczyłam się płakać i przełamywać wstyd związany z płaczem.

I też strasznie płakałam podczas terapii, i dziś wiem, ze to bardzo dobrze :)
_________________

 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Pią 15 Lut, 2013 13:58   

Dzięki dziewczyny ergr
Dużo dla mnie znaczą wasze wyjaśnienia.
Wczoraj miałam terapię i dla odmiany byłam wycofana. Paplałam o jakiś głupotach, nie patrzyłam prawie na terapeutę, czułam się głupio, po ostatnim wywnętrznieniu się... to normalne ? taki krok do tyłu???
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5423
Wysłany: Pią 15 Lut, 2013 14:32   

Agulka76 napisał/a:
czułam się głupio, po ostatnim wywnętrznieniu się

może to co czułaś to wstyd? zawstydziłaś się swojego otwarcia? ja przy takim pierwszym wybuchu uczuć schowałam się do łazienki :rotfl: :rotfl: :rotfl:
_________________

 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Pią 15 Lut, 2013 14:59   

pietruszka napisał/a:
może to co czułaś to wstyd?

Hmmm tak..to był wstyd :roll: Jak myślisz, powinnam o tym pogadać za tydzień??Ja normalnie nie wiedziałam gdzie się podziać. Jak szłam na terapię to serce mało mi nie wyskoczyło, a kuło jakbym miała dostać zawału 8| stres miałam jak diabli. A te wszystkie tematy, to z perspektywy czasu były tematami zastępczymi 8|
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5423
Wysłany: Pią 15 Lut, 2013 15:19   

rozpoznawanie i uczenie się nazywania własnych uczuć to były dla mnie ważne etapy mojej terapii, wstyd jest zwykle dośc destrukcyjny, szczególnie, gdy dotyczy on kogoś innego (współuzależniona często czuje wstyd za pijącego dorosłego partnera), albo na przykład dotyczy szkodliwych zasad - na przykład zakazu okazywania uczuć publicznie. To są właśnie szkodliwe nakazy, które często nas blokują. Ja na przykład uczona byłam, ze nie powinnam okazywać publicznie nie tylko smutku, lęku i innych nieprzyjemnych uczuć, ale także... spontanicznie radości, miłości, serdeczności, itd... Ci co mieli mnie okazje poznać osobiście to chyba zauważyli, że akurat teraz ze spontaniczną radością to nie mam problemu. Kiedyś się wstydziłam i bardzo starałam się zachowywać bardzo poważnie, pomimo, że lubię się śmiać i dużo we mnie tego spontanicznego, lubiącego się cieszyć dziecka. Płakać też nie umiałam przy innych... Dziś umiem, choć chyba smutek jest nadal najmniej oswojonym przeze mnie uczuciem... A warto je oswajać, wszystkie są potrzebne, nawet te nieprzyjemne...
_________________

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 12