ogólnie jest tak z alkoholizmem, że jak pieprzniesz na samo dno, jak coś stracisz,
np wypadek, więzienie, utrata majątku, bliskich, choroba itp
trzeba bardzo chcieć się zmienić, całe życie swoje, zachowanie, przyzwyczajenia itp itd
no właśnie, ale wydaje mi się, że jest taki etap, w którym nie chce się sobie pomagać bo nie jest jeszcze najgorzej. chyba tak trochę mam. myślę sobie, czemu się nie napić, przecież wszystko pod kontrolą, wszyscy w domu.
swoją drogą, "nie dorosłem do swych lat" mnie tu przyciągnęło. moja ulubiona piosenka, wyraża wszystko.
(przepraszam z góry za pytanie, ale trochę się jeszcze nei znam - o co chodzi z meteorytami i kometami? )
no właśnie, ale wydaje mi się, że jest taki etap, w którym nie chce się sobie pomagać bo nie jest jeszcze najgorzej. chyba tak trochę mam. myślę sobie, czemu się nie napić, przecież wszystko pod kontrolą, wszyscy w domu.
dokładnie ten etap zadecydował o moim niepiciu
ale było już późno,,dom stał się pusty
_________________ "Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
Ja tam miałem szczęście chyba w życiu wielkie - załapałem zawczasu i wykpiłem się od większości strat, jakie mogły mnie spotkać. I nie żałuję - jak porównuję moje życie sprzed dwóch lat (a jak pisałem - strat za dużo nie zaliczyłem) do obecnego, to czuję się jak ten Andy Dufresne ze Skazanych na Shawshank, co to się przez rurę g***a przeczołgał i wyszedł wolny jak ptak
_________________ Nemo vir est qui mundum non reddat meliorem
boję się tylko, że nie załapię zawczasu i coś jednak stracę. ale podjęłam pewne kroki, mam nadzieję, że wszystko jakoś wyjdzie na prostą, choć pokus jest dużo. największą jest chyba ta, żeby zabić sumienie, nie myśleć o tym, co robię źle w życiu, o błędach (a przecież ludzie popełniają błędy).
Wątpię aby to ze szczęściem miało cokolwiek wspólnego,.. raczej w odpowiednim momencie odpowiednie szuflady ci sie w mózgownicy pootwierały i tu wiek też jest bez znaczenia, u jednych to trwa 10 minut u drugich 40 lat a u trzecich wcale sie nie otworzą .
_________________ Ci, którzy mnie nie rozumieją,.. uwielbiają mnie,.. a ci którzy mi urągają,.. też mnie nie rozumieją !!
Pomógł: 112 razy Dołączył: 23 Sty 2011 Posty: 4907
Wysłany: Sob 09 Mar, 2013 09:03
wolny napisał/a:
Wątpię aby to ze szczęściem miało cokolwiek wspólnego
w Polsce potocznie tak piszemy, gdy uda się coś osiągnąć, zaobserwować, wykonać... - miałem szczęście
wolny napisał/a:
u jednych to trwa 10 minut u drugich 40 lat
otwarcie szuflady kuchennej jak i tej w mózgownicy trwa tyle samo - ułamek sekundy
przynajmniej u mnie tak było
najlepsze jest to, że zawsze można szufladę zamknąć , przytrzaść palce nawet
pterodaktyll Moderator .....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....
Pomógł: 204 razy Dołączył: 17 Mar 2009 Posty: 15070 Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Sob 09 Mar, 2013 09:08
szymon napisał/a:
wolny napisał/a:
u jednych to trwa 10 minut u drugich 40 lat
otwarcie szuflady kuchennej jak i tej w mózgownicy trwa tyle samo - ułamek sekundy
Myślę, że chodzi raczej o podjęcie decyzji a nie samo "otwarcie"
Pomógł: 112 razy Dołączył: 23 Sty 2011 Posty: 4907
Wysłany: Sob 09 Mar, 2013 10:00
pterodaktyll napisał/a:
U niektórych trwa nawet kilkadziesiąt lat
rzekłbym nawet kilka tysięcy lat u jednego takiego ptaka
ale na poważnie, to MOIM zdaniem, rozważanie wszystkich za i przeciw, bujanie się przez 5, 10, 15 (taki program jest) czy 30 lat ze swoim alkoholizmem, analizowanie swoich porażek, mitów z jakimi mamy do czynienia w alkoholizmie, porażek itd popijając w między czasie wódą - nie nazywajmy podejmowaniem decyzji!
podjętą decyzję zazwyczaj realizujemy (nie dot. alkoholików )
Oczywiście, że podjęcie własciwej decyzji trwa tylko ułamek sekundy - jest to tak szybka i krótka chwila, że czasem można nawet jej dokładnie nie zauważyć. Ja dokładnie u siebie nie powiem kiedy to było, określić mogę mniej więcej tylko dzień, ale kotłowało się już dużo wczesniej, nawet chyba dwa lata całe. I wtedy już nie wazne, czy sam do tego doszedłeś, czy ktoś Ci pomógł (jak mnie dzieciaki i żona), czy strach, czy nadzieja, liczy się że ta cienka granica została przekroczona, a Ty już jesteś po drugiej stronie. I chociaż najczęściej dopiero wtedy zaczyna się ciężka i żmudna praca, czasem kroki w tył, przewrócenie się, potknięcie, upadek, ale po przekroczeniu tej granicy (o ile decyzja była w 100% świadoma i pewna) nie może być już gorzej, tylko lepiej.
Dlatego uważam, że miałem szczeście - bo w odpowiedniej chwili, pod wpływem określonych nacisków, umiałem powiedzieć sobie "dość! teraz ja będe miał kontrolę, teraz ja będę żył za siebie!"
_________________ Nemo vir est qui mundum non reddat meliorem
Jacek Uzależniony od Dekadencji ...jestem alkoholikiem...
Tu się baaardzo mylisz. U niektórych trwa nawet kilkadziesiąt lat
jednak myśli jakie powstawiają w głowie i przetaczają się tam niemalże z szybkością dorównującą z prędkością światła - można uznać że podjęcie decyzji trwa nie dłużej niż ułamek sekundy
a jedynie podjęcie tej właściwej,trwa niekiedy bardzo dłuuuuuuuuuugo
_________________ "Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum