Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Role DDA i DDD w dysfunkcyjnej rodzinie
Autor Wiadomość
Nobody 
Milczek


Dołączyła: 12 Mar 2013
Posty: 9
Wysłany: Czw 14 Mar, 2013 12:45   

vilemo napisał/a:
olga napisał/a:
Vilemo :okok: cieszę się, że zaczęłaś mówić o sobie :buzki: to pierwszy krok do wyzdrowienia

Do tej pory Olgo nie mówiłam o tym, bo uważałam ze tak po prostu powinno być.
Szybko musiałam dorosnąć i dostosować się do tego , ze muszę sama prać gotować, sprzątać
i pomagać dziadkowi w gospodarstwie.
A i gdzieś pomiędzy- zdać egzaminy do liceum, uczyć się i zdać maturę.


Miałam podobnie :D
Tyle, że dużo wcześniej... Moja mama ma swoją firmę, w której pracowałam mając 11/12 lat, jednocześnie chodząc do szkoły (oczywiście dziennej - nie wiem, jak to godziłam) i mając niezłe oceny, średnia zawsze przeszło 4 była (choc uważałam, że jestem słaba...)
W liceum już nie pomagałam, stałam się przez to złą córką, byłam już "dorosła" i mogłam robic to, co chcę, w sumie to zawsze mogłam robic to, co chce. Mając 11 lat już imprezowałam ostro na sylwku i nie tylko... A oni nie wiedzieli z kim jestem, gdzie i po co. I ich to nie obchodziło. Nie odczułam tego, że mam rodziców. A z drugiej strony odczuwam ich - bo są fizycznie... I mnie ranią. Matka pije, biła, rzuca przedmiotami, znęcała się psychicznie, wyzywała, dręczyła, wmawiała mi, że będę taka jak babcia (która choruje na schizofrenię), że ona nie jest złą matką, są gorsze, ona miała gorzej, jej matką ją biła o futrynę, a nas ona tylko biła szpilkami po głowie itp. nie zabiła nas i mamy byc jej wdzięczni za to (ja i mój brat). zawsze mielismy to, czego potrzebowalismy (finansowo) choc to też nie do konca prawda, bo był okres, że straciliśmy mieszkanie, co 3 lata przeprowadzki, więc strasznie się czułam, uczyłam się niemieckiego 2 lata, i nagle w 3 klasie podstawówki musiałam przestawic się na angielski, dzieci się śmiały, a ja dopiero teraz wiem, co wtedy czułam. zbieralismy puszki, by było na chleb... i wódkę dla mamy. od taty nie mam wsparcia. często powtarza słowa matki, mówi, że jestem podobna do niej. to jest straszne. a na dodatek mój brat cpa i zaczyna chlac. kradnie... nic się nie dokłada, rzucił naukę już dawno, a ma 22 lata. nic nie robi. a jak pojdzie do pracy, to wszystko wyda wiadomo na co. w domu codziennie są awantury. ja mam 19 lat chodzę do szkoły policealnej, ale zamierzam w tym roku wyjechac na studia. matka mówi, że to ja jestem problemem i że jestem dorosła i mam wy***rdalac, jak coś mi się nie podoba. mój ojciec chce, żebym została, choc często też powtarza słowa matki, że nie muszę tu mieszkac, że wszczynam awantury itd. mój brat mnie też dotykał, ma nasrane we łbie. teraz mam pokój bez jednej ściany, więc praktycznie łóżko mam obok niego, nie mogę wytrzymac tego napięcia w sobie. już nieraz budziłam się a on na mnie patrzył, odkąd tu mieszkamy, tak nie było, ale i tak się boję! dlatego muszę stąd uciec. mam nadzieję, że dostanę się na studia.
ojej... kilka razy już opowiadałam o sobie na forach, ale za każdym razem robię to w inny sposób i za każdym razem czuję się lepiej :D
 
     
wrzeciono 
Małomówny


Dołączyła: 06 Paź 2012
Posty: 17
Wysłany: Pią 15 Mar, 2013 00:09   

Nobody napisał/a:
vilemo napisał/a:
olga napisał/a:
Vilemo :okok: cieszę się, że zaczęłaś mówić o sobie :buzki: to pierwszy krok do wyzdrowienia

Do tej pory Olgo nie mówiłam o tym, bo uważałam ze tak po prostu powinno być.
Szybko musiałam dorosnąć i dostosować się do tego , ze muszę sama prać gotować, sprzątać
i pomagać dziadkowi w gospodarstwie.
A i gdzieś pomiędzy- zdać egzaminy do liceum, uczyć się i zdać maturę.


Miałam podobnie :D
Tyle, że dużo wcześniej... Moja mama ma swoją firmę, w której pracowałam mając 11/12 lat, jednocześnie chodząc do szkoły (oczywiście dziennej - nie wiem, jak to godziłam) i mając niezłe oceny, średnia zawsze przeszło 4 była (choc uważałam, że jestem słaba...)
W liceum już nie pomagałam, stałam się przez to złą córką, byłam już "dorosła" i mogłam robic to, co chcę, w sumie to zawsze mogłam robic to, co chce. Mając 11 lat już imprezowałam ostro na sylwku i nie tylko... A oni nie wiedzieli z kim jestem, gdzie i po co. I ich to nie obchodziło. Nie odczułam tego, że mam rodziców. A z drugiej strony odczuwam ich - bo są fizycznie... I mnie ranią. Matka pije, biła, rzuca przedmiotami, znęcała się psychicznie, wyzywała, dręczyła, wmawiała mi, że będę taka jak babcia (która choruje na schizofrenię), że ona nie jest złą matką, są gorsze, ona miała gorzej, jej matką ją biła o futrynę, a nas ona tylko biła szpilkami po głowie itp. nie zabiła nas i mamy byc jej wdzięczni za to (ja i mój brat). zawsze mielismy to, czego potrzebowalismy (finansowo) choc to też nie do konca prawda, bo był okres, że straciliśmy mieszkanie, co 3 lata przeprowadzki, więc strasznie się czułam, uczyłam się niemieckiego 2 lata, i nagle w 3 klasie podstawówki musiałam przestawic się na angielski, dzieci się śmiały, a ja dopiero teraz wiem, co wtedy czułam. zbieralismy puszki, by było na chleb... i wódkę dla mamy. od taty nie mam wsparcia. często powtarza słowa matki, mówi, że jestem podobna do niej. to jest straszne. a na dodatek mój brat cpa i zaczyna chlac. kradnie... nic się nie dokłada, rzucił naukę już dawno, a ma 22 lata. nic nie robi. a jak pojdzie do pracy, to wszystko wyda wiadomo na co. w domu codziennie są awantury. ja mam 19 lat chodzę do szkoły policealnej, ale zamierzam w tym roku wyjechac na studia. matka mówi, że to ja jestem problemem i że jestem dorosła i mam wy***rdalac, jak coś mi się nie podoba. mój ojciec chce, żebym została, choc często też powtarza słowa matki, że nie muszę tu mieszkac, że wszczynam awantury itd. mój brat mnie też dotykał, ma nasrane we łbie. teraz mam pokój bez jednej ściany, więc praktycznie łóżko mam obok niego, nie mogę wytrzymac tego napięcia w sobie. już nieraz budziłam się a on na mnie patrzył, odkąd tu mieszkamy, tak nie było, ale i tak się boję! dlatego muszę stąd uciec. mam nadzieję, że dostanę się na studia.
ojej... kilka razy już opowiadałam o sobie na forach, ale za każdym razem robię to w inny sposób i za każdym razem czuję się lepiej :D


uciekaj moja droga na studia, odetnij się od tego środowiska przynajmniej na tyle na ile się da teraz. to chyba najlepsze co można zrobić. trzeba robić to co najlepsze dla Ciebie. i nie słuchaj co mówią o Tobie! bo jesteś wspaniałą osobą i nie dawaj się poniżać i nie zastanawiaj się czy mają rację. nie mają racji. nie mają prawa, walcz o siebie. nikt nie ochroni Twojej godności za Ciebie, tylko Ty możesz to zrobić. TERAZ JUŻ TO WIEM.
 
     
ulena 
Gaduła



Pomogła: 21 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 16 Gru 2011
Posty: 674
Skąd: dzikie ostępy
Wysłany: Sob 16 Mar, 2013 15:15   

rufio napisał/a:
Niewidzialny to byłem do wieku 14 lat kiedy buchłem cała wypłate ojcu i poszedłem na paczki . Od tamtej pory zawsze mnie widzieli

do 13 roku życia byłam w szkole- dziecko we mgle, w domu- bohater , maskotka no ale jak trafiłam do punkowców to wtedy pokazałam pazury i ojcu tyranowi, i mamie zahukanej i bojącej się własnego cienia, a juz szczególnie "gówniarstwu " w szkole, które mnie mialo za nic. Wtedy to stałam się prawdziwym "kozłem ofiarnym". Później w życiu przybierałam wiele cech po kolei , w zależności co mnie się najbardziej opłacało i niestety pomimo, że lawirowalam jakoś tam to nigdy ani się nie akceptowałanm (o lubieniu mowy nie było), ani nie byłam szczęśliwą i zadowoloną osobą.
Rufio rozumiem doskonlae, bo mnie rodzice od 13roku życia widzieli tyle co. Po podstawówce już w domu nigdy nie mieszkałam , chyba że odwiedzając.
Teraz jestem pogodzona z rodzicami i dziękuję Sile Wyższej za te doświadzcenia, które doprowadzily mnie do disiejszegi stanu , wiedzy, akceptacji milości do siebie , ludzi, świata, chociaż jeszcze nieraz staję się tym zagubionym dzieciakiem ale coraz rzadziej
_________________
MOJA SŁABOŚĆ JEST MOJĄ SIŁĄ
 
     
PSG-1
[Usunięty]

Wysłany: Pią 22 Mar, 2013 19:04   

koziołek, bo rodzice nie chcieli drugiego dziecka, miała być aborcja, ale w końcu postanowili tego śmiecia nie ukatrupić już na starcie. Wymyślili inną taktykę bym cierpiał. Wmawianie mi codziennie że jestem złem całego świata i to wszystko moja wina, że ojciec pije itp. Dzięki Wam kochani :okok:
 
     
maria-1212 
Małomówny


Dołączyła: 25 Mar 2013
Posty: 21
Wysłany: Wto 26 Mar, 2013 12:42   

Bohater rodzinny - już będąc nastolatką stałam się powiernikiem mojej współuzależnionej mamy - do dziś się z tym zmagam - ze względu na wykonywany przeze zawód doprowadziłam do założenia niebieskiej karty, komisji w Mopr oraz zmotywowania mamy do uczestnictwa w grupie osób współuzależnionych...Przez to zawsze brałam za wszystko odpowiedzialność, w każdej sferze życia...

Jak jest dzisiaj?

Staram się walczyć o siebie...uczę się być egoistyczna i dbać o siebie...a nie rezygnować z siebie dla innych...Staram się walczyć, a nie podporządkowywać się tej sytuacji...

Myślę, że moja terapia nie będzie skuteczna, jak dalej będę żyła życiem moich rodziców...

Zapraszam do wzięcia udziału w badaniu w osobnym wątku:

http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=7949
 
     
esaneta 
Moderator


Pomogła: 94 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 12 Lip 2011
Posty: 3397
Wysłany: Śro 27 Mar, 2013 07:50   

maria-1212 napisał/a:
Myślę, że moja terapia nie będzie skuteczna, jak dalej będę żyła życiem moich rodziców...

zdecydowanie tak.
Czy wciąż mieszkasz z rodzicami? Czy utrzymujesz się sama, czy oni na Ciebie łożą?
_________________
I Love gołąbki Klarci.

:esa:
 
     
maria-1212 
Małomówny


Dołączyła: 25 Mar 2013
Posty: 21
Wysłany: Śro 27 Mar, 2013 09:22   

Tak, mieszkam...ale razem utrzymujemy dom - wspólnie opłacamy...każdy ma swój azyl...ja mieszkam na dole, oni na górze
 
     
Pati 
Gaduła
Inna od innych.DDA.



Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 11 Gru 2010
Posty: 927
Wysłany: Czw 28 Mar, 2013 04:46   

Ja byłam kozłem ofiarnym i dzieckiem we mgle
Wszystko co ojcu się przytrafiało w życiu to była moja wina.
Ciągle słyszałam,że jestem taka jak matka i tak będę robić w życiu jak matka.
Na dzień dzisiejszy jakoś nie piję alko i nie porzuciłam własnych dzieci.
Swoje frustracje wyrzucał na mnie.
Od kiedy pamiętam motto mojego ojca było...,,tylko Ci łeb upi******ć i do kibla wrzucić''...
W szkole to zależało od sytuacji jak brata bili to ja leciałam go bronić.
Jednak chowałam się częściej po kątach żeby mnie nikt nie zauważył i nic ode mnie nie chciał.
Wbito mi do głowy,że jak nie mam nic mądrego do powiedzenia to lepiej żeby milczeć.
Pamiętam,że baaaardzo się starałam żeby ZASŁUŻYĆ sobie na miłość ojca.
Sprzątałam,gotowałam,prałam (matka nas porzuciła)robiłam ojcu piękne laurki i nic zero reakcji.
Dopiero jak coś odwaliłam żeby zwrócić na siebie jego uwagę lub popełniłam jakiś błąd to wteeeedy zostałam zauważana.
Bo było na kim się wyżyć i kogo opierdzielić no i można było wytknąć wszystkie błędy i niepowodzenia dzieciakowi
Cały czas miałam poczucie,że robię jeszcze za mało dla niego.
O rany jakie to smutne :(
_________________
Najlepszym miejscem pod słońcem jest dom,w którym żyją ludzie ofiarujący sobie w najtrudniejszych chwilach tak rzadki dar,jak wybaczenie. (G.McDonald)
Ostatnio zmieniony przez Pati Czw 28 Mar, 2013 04:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Czw 28 Mar, 2013 08:55   

Pati napisał/a:
O rany jakie to smutne :(

To już BYŁO Pati :pocieszacz:
Zamknij te drzwi za sobą i ŻYJ!
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Pati 
Gaduła
Inna od innych.DDA.



Pomogła: 13 razy
Wiek: 46
Dołączyła: 11 Gru 2010
Posty: 927
Wysłany: Czw 28 Mar, 2013 12:31   

Te drzwi są już zamknięte Klarciu :)
Kiedy przebaczyłam moim rodzicom mam to za sobą.
Wybaczyć to nie znaczy zapomnieć.
Czasem jak poruszam właśnie takie tematy na mityngach czy tutaj to czuję smutek po prostu, ale na szczęście tylko na chwilkę :)
Żyję oj żyyyyyyję :muza:
_________________
Najlepszym miejscem pod słońcem jest dom,w którym żyją ludzie ofiarujący sobie w najtrudniejszych chwilach tak rzadki dar,jak wybaczenie. (G.McDonald)
Ostatnio zmieniony przez Pati Czw 28 Mar, 2013 12:33, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Iwa 
Towarzyski


Dołączyła: 20 Lut 2013
Posty: 120
Wysłany: Czw 28 Mar, 2013 22:41   

Większość z dziecka „niewidzialnego”... trochę z bohatera;
 
     
ifyso 
Małomówny


Wiek: 53
Dołączyła: 09 Sie 2013
Posty: 14
Skąd: Warszawa
Wysłany: Wto 13 Sie, 2013 11:04   

Moją strategią była rola niewidzialne dziecko. Wycofanie się z życia, uciekłam w świat swojej wyobraźni i marzeń. Samotność, choroba sieroca, czyli słuchałam muzyki i bujałam się siedząc albo leżąc w łóżku i snułam swoje fantazje o szczęśliwym życiu. Zatopić się w swoim świecie i mieć święty spokój.
W domu ciągle awantury urządzane przez ojca. Na trzeźwo, ale nigdy nie było wiadomo, kiedy tata dostanie szału i na czym się: skupi, na obiedzie, na porządkach w domu, na mnie. Ten jego dudniący ryk. Matka, zapłakana kobieta bluszcz. Nienawidzi ojca i jednocześnie jest od niego zależna całkowicie. Chciałam zasłużyć na pochwałę ojca, pastowałam podłogi, wcześnie wzięłam się za gotowanie, pieczenie ciast, wędkowanie (tata wędkuje) i nic, uznania nie było. Nie znałam czułości, przytulania, uśmiechów.

Przyszły wraz z dorastaniem marzenia o pięknej miłości. Jedyna rzecz, która mi się w życiu nie udaje, to są właśnie związki z mężczyznami. Każdy następny partner jest gorszy od poprzedniego. Jakby ciążyła nade mną jakaś klątwa. Teraz najbardziej boli, bo wreszcie ktoś chce ze mną być, żyć ze mną i ja z nim chciałam. Mój partner okazał się być alkoholikiem.

Rok temu skończyłam terapię. Przed poznaniem mojego obecnego partnera. Uczyłam się wielu nowych zachowań, np. poprosić o to czego mi potrzeba, choćby o otworzenie lub zamknięcie okna. Jak mi powiedziała pani psycholog, że automatyczne reakcje i zachowania zawsze będą we mnie tkwić. Trzeba te nowe wyuczone zachowania powtarzać, utrwalać i być świadomą, że zawsze mam wybór, jak się zachować, jak zareagować, jakie wybrać myśli. Zawsze mamy wybór i to jest piękne!!!!
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Czw 20 Lut, 2014 09:22   

pietruszka napisał/a:
Kim byliście, jaka rola była Wam najbliższa? Dziecko-bohater, Dziecko we mgle, Kozioł Ofiarny czy Dziecko- Maskotka?


Ja w swoim życiu byłam chyba wszystkim po trochu.
Dziecko-bohater, bo zawsze byłam dzielna, nigdy nie płakałam, od 12 roku życia nie okazywałam swoich emocji. Pancerny człowieczek, żadnej szczeliny aby dostać się do żywego. Skrupulatnie pilnowałam od tego czasu aby nikt mnie nie naruszył.. mojej przestrzeni, mojego azylu..
W tym wolałam być jednocześnie dzieckiem we mgle, niewidocznym, zagubionym w tym co działo się wokół.. wolałam zniknąć kiedy w domu była wojna o niespełnione ambicje matki. Wolałam nie istnieć i być całkowicie niewidoczna - a to nie było trudne.
Byłam dzieckiem maskotką , bo matka zawsze chwaliła się idealnym obrazem córki, obrazem jaki posiadała w swojej głowie.. niezależnie od moich zachowań ona nadal miała swoje postrzeganie na to wszystko. Musiałam być idealna, uczyć się najlepiej. To akurat przychodziło mi lekko, ale w pewnej chwili ciężar odpowiedzialności był tak wielki, że zaczęłam robić wszystko aby zmienić swoje oblicze, na takie w jakim było mi wygodnie..
i to był czas kiedy chciałam być zauważona, nie chciałam żeby mnie oglądali jak na wystawie, ale żeby mnie widzieli. Nie udało się.. Więc znieczulałam się i wróciłam w swoją 'bezpieczną' mgłę.
Kozioł Ofiarny, czułam się zawsze odpowiedzialna za emocje mojej matki.. czułam się winna, kiedy się na mnie wściekała.. i czuję się winna do dziś, choćby tylko krzywo na mnie spojrzała. Uciekam jak pies z podkulonym ogonem i przynoszę w zębach dla niej jakąś 'zabawkę - nagrodę'.. a później się o to na siebie wściekam.

Dziś stojąc u progu terapii, w momencie kiedy z wielkim hukiem spadły mi z nosa różowe okulary i klapki się odsłoniły.. jest to dla mnie ciężarem, który zagraża mojej abstynencji.
Usłyszałam ostatnio potwierdzenie moich przypuszczeń - tak, Twoja rodzina jest dysfunkcyjna. Jak to w ogóle brzmi?!
Moja miłość do matki jest chora, pełna bólu, współodpowiedzialności za sprawy, które wcale nie powinny mnie dotyczyć, a jednocześnie jest w tym nienawiść, której nie umiem sobie wybaczyć, że w ogóle miała prawo się pojawić. Bo przecież ona może być zupełnie nieświadoma, że to tak boli przez te lata.. nieświadoma, gdzie mnie to zaprowadziło. To, ale nie tylko to.. bo powodów mojego picia jest pewnie dużo więcej..
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
Słoneczko 
Gaduła
Alko/Współ.../DDA/



Pomogła: 18 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 12 Gru 2012
Posty: 735
Wysłany: Wto 08 Lip, 2014 21:03   

Ja byłam dzieckiem bohaterem od 5ego roku życia :bezradny:


olga napisał/a:
Ale ona nigdy tego nie doceniła. Wzięła i umarła. 8|
moka matka tez wzięła i umarła
_________________
"Alkohol może zmienić makijaż rzeczywistości, ale nie ją samą."
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 13