Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Otwarty przez: pietruszka
Sob 07 Lut, 2015 15:20
Gry - dlaczego przeszkadzają nam w relacjach?
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Pon 07 Kwi, 2014 10:51   Gry - dlaczego przeszkadzają nam w relacjach?

Z pewnością wielu z nas spotkało się z analizą transakcyjną a może i z książką "W co grają ludzie" Erica Berne'a?
Z ręką na sercu, kto nigdy nie odnalazł się w którejś grze? Berne, moim zdaniem, w świetny sposób podsumował większość gierek, rozgrywek, w których bierzemy udział zarówno jako rozgrywający, jak i uczestnicy gry.

Można poczytać: http://pl.wikipedia.org/wiki/Gra_psychologiczna oraz bardzo przystępne streszczenie książki w artykule Aleksandry Szpakowskiej W co grają ludzie - analiza transakcyjna wg Erica Berne'a : http://www.psychologia.ne...l.php?level=688

Myślę, że wiele DDA/DDD zamiast otwartej, szczerej komunikacji, opartej na prawdzie, jasnych komunikatach po prostu gra. Sama nie jestem bynajmniej lepsza, kilka gier, opisanych przez Berne'a przez jakiś czas było prawie moją drugą skórą, a innych - być może jeszcze nie odkryłam. Ale tez coraz rzadziej daję się chyba wciągać w gry, grane przez innych.

Berne zresztą uważa, że dzieci przyswajają gry od swoich rodziców, to od nich uczą się gier i w ten sposób pewne gry są wręcz dziedziczone przez pokolenia. Dziecko zaczyna grać (świadomie lub nieświadomie) pomiędzy 2 a 8 rokiem życia, a ponoć niektóre z gier (ich reguł) przyswajane są nawet we wcześniejszym okresie, by móc je w pełni odtworzyć dopiero w wieku dorosłym, a co przerażające - szuka partnerów, którzy pozwalają jej w dorosłym życiu w pełni uczestniczyć w danej grze.

Na pewno jednak dla DDA/DDD pewne gry są bardziej charakterystyczne (nie piszę tu o grze Alkoholik, bo to już klasyka).

Moim zdaniem - jedne z najczęściej stosowanych są: Dlaczego ty nie - tak ale i Gra w Drewnianą nogę


Dlaczego ty nie - tak ale
Krótki opis pierwszej tutaj: http://pl.wikipedia.org/w...y_nie_-_tak_ale (w skrócie: " Na poziomie społecznym są to racjonalnie prowadzone rozmowy, między dwoma lub więcej Dorosłymi, natomiast na poziomie psychologicznym są to transakcje między przekonującym do rozwiązania sytuacji (Dlaczego ty nie) Rodzicem i uciekającym od rozwiązania (Tak, ale...) Dzieckiem. Teza w tego typu grze z punktu widzenia agensa brzmi: Sprawdźmy, czy znajdziesz rozwiązanie, w którym nie znajdę błędu. W tej grze Dziecko wygrywa i otrzymuje psychologiczną wypłatę, gdy wszyscy Rodzice okażą się niekompetentni i nie wskażą rozwiązania problemu je nurtującego.


Drewniana noga Tutaj gra polega na tym, że osoba posiadająca jakąś ułomność, (realne ale również wyimaginowane ograniczenie) wykorzystuje je jako usprawiedliwienie dla rezygnacji ze swoich ambicji, braku odwagi do podejmowania wyzwań, czy wręcz lenistwa. Otoczenie reaguje obniżeniem wymagań wobec osoby " z drewnianą nogą", bo przecież wydaje się oczywiste, że kaleka nie zostanie wybitnym sportowcem. a przecież - wiele osób z ułomnościami wiedzie udane i satysfakcjonujące życie, realizuje swoje pasje, a nawet pracuje pomimo swoich ułomności. Zatem, czy słuszne jest branie udziału w tej grze?
Warto w tym miejscu zauważyć, że drewnianą noga mogą być rozmaite ułomności, w tym także komunikaty: "czego można oczekiwać od kogoś, kto miał tak ciężkie dzieciństwo jak ja?", "czego można oczekiwać od osoby z depresją?", "czego można oczekiwać od osoby mieszkającej w takim miejscu? "Zawsze jednak drewniana noga wykorzystuje swoje ograniczenie do obniżenia wymagań wobec samego siebie poniżej swoich realnych możliwości, a i tego samego (poparcia tej tezy o ograniczeniach) oczekuje od otoczenia.



Czy da się przestać grać? A jak ustrzec się uczestnictwa w grach? Czy angażowanie się w cudze gry szkodzi? Jak rozpoznajecie, że ktoś wciąga Was w swoją grę? Jak rozpoznać, że samemu się jest głównym graczem?


Kiedy w kontaktach z kimś zaczynam czuć frustrację, jakiś wewnętrzny sprzeciw - zwykle jestem wciągana w czyjąś grę. Można to inaczej nazwać to manipulacją, a nawet w szczególnych wypadkach kontaktem z wampirem energetycznym... Zwykle uczucia podpowiadają mi, że coś jest nie tak. Czuję bunt, niepokój, irytację, frustrację, lęk... Czasem łapię się na tym, że sama... gram ze sobą, choć to o wiele trudniejsze, ale jeszcze do zauważenia. Kiedy zaczynam sama grac z innymi - to już cala sztuka zauważyć, co się ze mną dzieje. :/





P.S. Lista gier: http://pl.wikipedia.org/w...e_transakcyjnej
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pon 07 Kwi, 2014 12:03   

Pietruszko dziękuję za ten wątek :buziak:
Wiesz, że trafiłaś w mój gust... już kiedyś o tym pisałyśmy...
czytałam Berna do pewnego momentu i odłozyłam książkę...ale z wielka przyjemnością wróce i w towarzystwie forum poprzyglądam się grom ... :)
_________________

 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Pon 07 Kwi, 2014 12:18   

szika napisał/a:
czytałam Berna do pewnego momentu

Bo Berne nie jest zbyt łatwy, albo może różnorodność naszych, hmmm... rozgrywek, tak szeroka, że nie da się tak w całości ogarnąć, na raz... Tez sobie wróciłam do analizy transakcyjnej... co by sobie odświeżyc, spojrzeć z innej strony...
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pon 07 Kwi, 2014 13:59   

przeczytałam streszczenie na stronce podanej przez Ciebie Pietruszko...
nasuwa mi się taka na ten moment refleksja i pytanie zarazem...

Berne pisze, że wszystkie gry są z założenia nieuczciwe.. i tu mam pewien sprzeciw...
jak to jest z tą uczciwością?

jesli ktoś gra, grę zaszczepili, wyuczyli mu rodzice, ktoś gra nieswiadomie... gra bo nie potrafi inaczej... nie wie, że w ogóle można inaczej to to według mnie nie jest nieuczciwość... ja bym nieuczciwością nazwała celowe, świadome działanie dla osiagnięcia korzyści... dla wygranej...

no chyba żeby potraktować nieuczciwość jako pojęcie bezwzględne, nie jako ocene moralną, a sam fakt istnienia intencji wygrania ...
_________________

 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Pon 07 Kwi, 2014 17:02   

szika napisał/a:
wszystkie gry są z założenia nieuczciwe.. i tu mam pewien sprzeciw...
jak to jest z tą uczciwością?

A może raczej nieuczciwe zachowanie, bo osoba inicjująca grę w uświadomiony lub nieuświadomiony nieuczciwy sposób chce czerpać zyski z gry?

Bo jeśli jest gra, to są wygrani i... przegrani 9a może nawet oszukani)? Też uważam, że może lepiej, dla naszego dobra, w tym przypadku słowo uczciwość niejako obrać jak cebulę z łuski z tego moralnego wydźwięku?Przynajmniej jeśli inicjujemy gry czy bierzemy w nich udział nieświadomie, bo taki skrypt dostaliśmy w dzieciństwie? Jeżeli jednak robimy to już świadomie? Gra jest, według mnie rodzajem manipulacji, ot poprzez na przykład wzbudzenie litości chcemy uzyskać jakąś korzyść - ot choćby w ilości głasków od drugiej osoby, zwolnienie z ilości obowiązków, czy po prostu poczucie przewagi nad druga osobą.

Berne pisze jednak o grach konstruktywnych, czyli gra może również nieść ze sobą pozytywy, ale... tych dobrych gier jest jakby zdecydowanie mniej:

Cytat:
Psychiatra, który ma najlepsze dane po temu, by trafnie analizować gry, niestety zajmuje się najczęściej ludźmi, których gry wpędziły w kłopoty. Stąd wniosek, że gry dostępne badaniu klinicznemu są wszystkie w pewnym sensie „złe". Ponieważ, w myśl definicji, gry opierają się na transakcjach ukrytych, wszystkie zawierają pewien element wyzysku. Z tych dwóch przyczyn - praktycznej i teoretycznej, poszukiwanie „dobrych" gier jest trudne. O grze konstruktywnej można mówić wtedy, gdy jej wkład społeczny przewyższa złożoność jej motywów, zwłaszcza jeśli gracz uznaje te motywy nie bagatelizując ich ani nie chroniąc cynizmem. Konstruktywna gra przyczynia się więc zarówno do dobrego samopoczucia innych graczy, jak i do rozwoju agensa.


Dobra (i uczciwa ) gra to według mnie taka, gdy zasady są dla wszystkich jasne, wygrywają w pewien sposób wszyscy... choć podskórnie wydaje mi się, że uczciwsze, mniej odbiegające od prawdy jest proste postawienie sprawy - potrzebuję Waszych głasków... bo mam gorszy dzień... :roll:
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Pon 07 Kwi, 2014 17:27   

świetnie to ujęłaś...
wydaje się być odruchem ocena moralna gry... trudno się do nich przyznać, że je inicjujemy, nawet jesli zagramy nieswiadomie i zyskamy na grze... po czym uświadomimy sobie co zrobiliśmy...
chyba własnie przez tę "nieuczciwość" zawartą w opisie mechanizmów...

ostatnio w podobnej materii poruszałam się w dziedzinie technik NLP...
namnożyło sie w ostatnich latach mnóstwo "trenerów", którzy szkolą w technikach wpływania na ludzi...
nie wnikałam za głęboko, ale lektura już kilku technik zwyczajnie napawała mnie obrzydzeniem... co ciekawe, gdyby tak posłuchać jednego czy drugiego "trenera" to niby mówią z sensem... wykorzystują do swych praktyk wiele metod z psychologii i psychoterapii, niby mowa jest o rozwoju osobistym, jednakże zawsze pod tym kryje się nie wyrażona wprost chęć (cel) wygranej... czysta manipulacja... co gorsza ludzie się tego chwytają i wierzą "trenerom" jak guru...

to prawda - bardzo trudno jest powiedzieć wprost o naszych potrzebach, o tym czego chcemy... myślę, że często nie wynika to ze złej woli, a z braku umiejetności... z braku kontaktu ze samą/samym sobą...
podejrzewam (tu powtarzam za którymś ze źródeł) że wielu z nas potrafiłoby szybciutko wymienić czego nie chcemy, ale czego chcemy, czego pragniemy już trudniej :)
_________________

 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 10:44   

szika napisał/a:

to prawda - bardzo trudno jest powiedzieć wprost o naszych potrzebach, o tym czego chcemy... myślę, że często nie wynika to ze złej woli, a z braku umiejetności... z braku kontaktu ze samą/samym sobą...


Fajnie, że zwróciłaś na to uwagę. Jestem tego pewna wręcz, że kłopoty z komunikacją mają swoje źródło: raz w niezrozumieniu własnych potrzeb, dwa w braku umiejętności kreowania prostych, jasnych, asertywnych komunikatów, a szczególnie próśb.

Potrzeby... hmmm... na ile umiem naprawdę rozpoznać i zaspokoić swoje potrzeby? Jako współ (no i DDD) nauczyłam spychać siebie na ostatnie miejsce - wpierw zaspokoić potrzeby Innych, potem swoje. A poza tym, które potrzeby są moje, a które w rzeczywistości cudze? To też jak obieranie cebuli,to dobieranie się do środka, do naprawdę moich potrzeb, przecież ja wcześniej "ubrana" byłam w zaspakajanie potrzeb Innych osób, rodziców, Pietrucha,znajomych, nauczycieli, sąsiadów, pracodawców. Nieraz święcie wierzyłam, że zaspakajam w rzeczywistości swoje potrzeby, ale po przyjrzeniu się okazywało się, że to nie moje, że to ich. Ambicje rodziców, wygoda Pietrucha, rozrywki znajomych, zysk pracodawców... Na mnie, na moje rzeczywiste potrzeby - w rzeczywistości brakło już czasu, energii, miejsca... I wtedy (jakże często!) nieświadomie zaczyna się uprawiać rożnego rodzaju gry, by zaspokoić to co niezaspokojone, czasem nawet nie do końca uświadomione. Dopóki te niezaspokojone potrzeby są, a są albo zepchnięte gdzieś na szary koniec, albo wręcz nie do końca uświadomione, chyba nie ma szans na jasną, wprost komunikację, tylko wyłażą właśnie w postaci interakcji z Innymi w postaci różnych gierek.

Druga kwestia - ta jasna komunikacja. A chyba szczególnie jasne formułowanie próśb. Jeżeli już udało mi się w końcu zauważyć, co mi jest naprawdę potrzebne - to ogromną barierą jest trudność z proszeniem. W moim domu rodzinnym rzadko słyszałam takie komunikaty wprost, wszystko było zawoalowane, raz: z jakiś narzuconych dziwnych form savoir vivre ("czy byłbyś na tyle uprzejmy", "czy nie sprawiłoby Ci trudności"), dwa: wyuczone dziwne formy manipulacji, i w ten sposób w zwykłą prośbę o wyniesienie śmieci można było wplątać próbę wpędzenia w poczucie winy, z domieszką zastraszenia odrzuceniem i diabli wiedzą czym jeszcze. Pamiętam, jak w czasie warsztatów z asertywności ćwiczyłam proste wyrażanie próśb. Szokiem dla mnie było, że prosty komunikat "proszę, zrób to" wypowiedziany asertywnie (w zgodzie z mową ciała), bez agresji ale i bez uległości - po prostu może działać. I jakie to dla mnie trudne, dla mnie, nauczonej rożnych dziwnych, skomplikowanych kombinacji, które też miały wywołać określony skutek (a jakże często były nieskuteczne :wysmiewacz: )

Czyli gramy, bo nie wiemy, czego potrzebujemy i gramy, bo nie umiemy prosić.
Ostatnio zmieniony przez pietruszka Wto 08 Kwi, 2014 10:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 13:53   

W pracy czesto spotykam sie z taka sytuacja (nie tylko w tej, w kazdej jednej): szefowa mowi, ze ktos tam, niewiadomo kto mowi, ze bla bla bla czyli - klient sie zalil, ze cos tam, ktos zauwazyl, ze czegos nie zrobilam, ze zrobilam nie tak, ze przyszlam za wczesnie, za pozno, ze czegos nie wyrzucilam, nie tak postawilam itd. itp. Dlaczego szefowa nie mowi wprost - "nie podoba mi sie, ze..........na to powinnas zwrocic uwage......temu poswiecic wiecej czasu......" tylko zawsze jakis tajemniczy ktos kto w moim odczuciu skarzy, donosi, dolki pode mna kopie? a byc moze ten tajemniczy ktos w ogole nie istnieje?
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 14:29   

olga napisał/a:
tylko zawsze jakis tajemniczy ktos

znam KTOSIA :wysmiewacz: mieszka u moich rodziców (czasem niestety próbuje się wprowadzić do mnie :wstyd2:

Zabawa w KTOSIA, NIKTA wygląda zwykle tak:
ojciec: Ktoś mi zabrał ten rachunek. Od godziny go szukam
matka: NIKT nie ruszał Twoich papierów
ojciec: ale ja go rano położyłem koło telefonu, KTOŚ pewnie zabrał z gazetą
matka: NIKT nie sprzątał twojego biurka, pewnie sam położyłeś ten papier gdzie indziej. Sprawdziłeś na stoliku?
ojciec: nie, nie ma tam. Ile razy mówiłem, żeby nie ruszać mi niczego. pewnie KTOŚ zabrał przez pomyłkę.
matka: ile razy mam ci powtarzac, że NIKT nie rusza Twoich papierów...
itd...
Najzabawniejsze jest to... że teraz mieszkają już tylko we dwójkę... tfuuu... no właśnie: w czwórkę: ON, ONA, KTOŚ i NIKT :wysmiewacz: Całą grę zauważyłam po terapii, czasem mam niezły ubaw... bo im przerywam głupim pytaniem: Kto to jest KTOŚ? Kim jest KTOŚ konkretnie... Niestety Pietruch zwrócił mi uwagę, że i do nas czasem KTOŚ zagląda... Wstyd mi, bo to po prostu zabawa w szukanie winnego, tym bardziej, że zwykle ten kto Ktosia woła, sam zadział ważny :) rachunek, książkę, własne okulary :wstyd2:
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 14:38   

no wlasnie tak mysle, ze ona sama jest tym ktosiem tylko po co?
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 14:46   

olga napisał/a:
no wlasnie tak mysle, ze ona sama jest tym ktosiem tylko po co?

hmmm.... Tylko domyślam się... :mysli:

bo brak odwagi powiedzieć: :posądzam cię, oskarżam Cię, obwiniam cie o to, (co czasem należy zinterpretować jako"obawiam się, że mam sklerozę, nie umiem zarządzac firmą, zmotywować pracowników)... Otwarty komunikat ze strony rodzica, czy pracodawcy byłby jednocześnie zachętą do dyskusji, do tłumaczenia się strony oskarżanej, po prostu do otwartej konfrontacji. KTOSIA akurat nie ma w tym pomieszczeniu, z KTOSIEM NIKT nie będzie dyskutował, KTOSIOWI nikt nie walnie w pysk ;)
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 15:53   

tak tez mysle :tak: "ktos" jest oznaka slabosci tej drugiej strony tylko jak to przekuc we wlasna sile aby nie bylo to odebrane jako prowokacja do zbednych przepychanek?
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 16:30   

olga napisał/a:
tylko jak to przekuc we wlasna sile

Na mojego Ktosia (tego od bycia kozłem ofiarnym) działa pytanie: To, znaczy, KTO? KTO konkretnie?
KToś, kto jest niewidzialnym oskarżycielem jest trudniejszy do ujarzmienia... pewnie tu by się przydało po prostu... radzenie sobie z krytyką i potraktowanie kogoś, kto KTOSIEM się posługuje jako konkretnego nadawcę komunikatu, czyli konkretyzowanie: "uważa Pani, że..."
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 17:15   

ja sie nie bronie ani nie tlumacze, nie dociekam tez kto zacz jest tym ktosiem bo mnie to w ogole nie interesuje :beba:
na mnie dziala jak czerwona plachta na byka sformulowanie "ktos mowil, ze ty....."
i teraz dochodzimy do sedna sprawy.....dawno temu kiedy bylam zbuntowana nastolatka (a buntowalam sie przeciwko komus, czemus) slyszalam od matki takie slowa:"jak opowiedzialam komus co Ty zrobilas, powiedzialas, zachowalas sie to ten ktos powiedzial na to, ze ty jestes taka, smaka czy jakas tam, ten ktos smial sie z ciebie, byl oburzony, powiedzial, ze gdyby jego dziecko tak postapilo itd". Na pytanie kto to taki nie bylo odpowiedzi. Zaczelam sie w pewnym momencie czuc zaszczuta przez rodzine i wszystkich znajomych mojej matki :bezradny:

zostalo do dzisiaj.............
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Wto 08 Kwi, 2014 20:22   

olga napisał/a:
kto zacz jest tym ktosiem bo mnie to w ogole nie interesuje :beba:

najczęściej zapewne KTOSIEM jest właśnie ktos wykorzystujący KTOSIA w swojej rozgrywce... tak przypuszczam, dlatego właśnie pytanie wprost, takie przekierowanie z KTOSIA na oskarżającego: "Zatem uważasz, że jestem taka, owaka, nie robię tego, robię tamto?" może wytrącić tę sekretną broń z ręki. Tak sobie myślę. Jak się nadarzy taka sytuacja to przetrenuję :mgreen: bo nie obchodzi mnie zwykle zdanie Innych, a zadanie osoby, z którą rozmawiam...

olga napisał/a:
zostalo do dzisiaj.............

:pocieszacz: też mam alergię jak słyszę słowo KTOŚ, szczęściem już nie wpadam automatycznie, odruchowo (jak pies Pawłowa) w poczucie winy...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 12