Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
DDA/DDD a kobiecość
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 11:50   DDA/DDD a kobiecość

Chyba takiego tematu nie było, a może warto?

Wychowanie w dysfunkcyjnej rodzinie wpływa silnie na wzorce płciowe. Wypacza je, przekształca w toksyczne schematy, upośledza... Wcześniej czy później kobieta DDD/DDA staje przed dylematem, co dalej z jej kobiecością? Co znaczy dla niej być kobietą? Jak kształtować relacje z innymi kobietami? Czy inne kobiety są grupą wsparcia czy przekleństwem?

Tak na początek... wpadł mi w oko ciekawy fragment "Biegnącej z wilkami" Estes Clarissy Pinkoli. Niestety - często w pracy zawodowej spotykam się z takimi postawami, spotykałam się też z takimi postawami "na zewnątrz", szczególnie, gdy dotyczy to osób, które nie są w temacie, ot, takich tradycyjnych, konserwatywnych kobiecych środowisk, ale również w rodzinie, tam, gdzie oczekiwałam kiedyś wsparcia, choćby ze strony matki.

Cytat:
Co więcej, większość zbiorowości ma pewną ukrytą tendencję, która sprzyja represjom wobec twórczego, uczuciowego, dzikiego życia kobiety. Jest to mianowicie fakt, że społeczeństwo zachęca kobiety do krytykowania się nawzajem i poświęcania swoich sióstr (lub braci) w imię zasad sprzecznych z rodzinnymi wartościami i naturalną uczuciowością, które kobiety najbardziej cenią. Chodzi tu nie tylko o donoszenie na inne i narażanie ich na karę za postępowanie zgodne z kobiecą naturą, ale także o zachęcanie starszych kobiet do współuczestniczenia w fizycznym, umysłowym i duchowym okrucieństwie wobec kobiet młodszych, słabszych, bezradnych oraz zachęcanie młodych kobiet do lekceważenia potrzeb kobiet o wiele starszych od nich.
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 12:59   

Jak zwykle pietruszko... temat w dziesiątkę :okok:

przełamanie wzorca mojej matki, wiele mnie kosztowało...
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 14:33   

pietruszka, też uważam, że temat jest mega mocny i trafiony. Bardzo chętnie się w nim wypowiem obszerniej, ale muszę to jeszcze przemyśleć. :)
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
fairy 
Towarzyski



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 04 Kwi 2014
Posty: 336
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 16:21   

Piotruszko i ja Tobie dziękuję za ten temat i czekam niecierpliwie co inne dziewczyny
napiszą. Mnie samej cięzko o tym pisać i jestem pogubiona w temacie jeszcze.
W sumie od urodzenia.

Mama nadopiekuńcza, żadnych mężczyzn w domu, ja jednocześnie wieczne dziecko
- lojalnie wobec matki i szybkie wejście w dorosłość - praca, obowiązki.
Bardzo trudnym momentem był dla mnie okres dojrzewania, pojawienie
się miesiaczki i biustu. Biust przewiazywałam bandażem żeby go nie było
widać - ze wstydu.
Nie akceptowałam tego nijak.
Dziś mam 30 lat i nadal mi głupio przy mamie ze mam piersi i że sypiam
z mężczyznami.

Jak z tego wyjść? Jak dac sobie prawo do bycia kobietą, do seksu...
 
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 16:24   

temat rzeka.... dopiero od niedawna pozwalam swojej kobiecości rozkwiatać bez skrępowania, ale to potrwa
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
fairy 
Towarzyski



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 04 Kwi 2014
Posty: 336
Skąd: Warszawa
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 16:45   

smokooka co Ci w tym pomogło?
Jak??? :)
 
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 17:00   

Mnie w pewien sposób zaszokowało, gdy zdałam sobie sprawę, że same kobiety robią to innym kobietom. Matki, babki strącają na starcie w przepaść: "bo to źle być dziewczynką, chłopcy mają lepiej, łatwiej".
Taki szablon dostałam sama, ale moja matka dostała go od swojej matki, czyli mojej babki. i pewnie tak to się ciągnie przez pokolenia. I zamiast wspierać się w nawzajem w tej swojej kobiecości - dokopujemy sobie, gryziemy siebie przez pokolenia, bo przecież w tym socjalizowaniu, uczeniu się ról społecznych ogromną rolę w wychowaniu dziewczynki, później młodej kobiety biorą właśnie matki, ciotki, babki, sąsiadki, nauczycielki. kiedyś te grupy kobiece były większe, ale czy reprezentowały zdanie swoje, jako kobiet, czy tylko były strażniczkami jedności całego ówczesnego społeczeństwa gromady, wsi, miasteczka?
Kobiety, które wyłamywały się, odchodziły od mężów okrutników, nie wychodziły za mąż , bo chciały w jakiś sposób być niezależne, wypędzano ze wsi, oskarżano o czary, czy w najlepszym przypadku spychano na margines danej zbiorowości.

Przypadki obrony jednostki przez grupę, szczególnie kobiet, były raczej rzadkie. Niestety zamiast w obronie w imię solidarności z własną płcią, często stawały w jednym szeregu z oprawcami.

I jak w tym momencie szanować własną płeć, kiedy z założenia kobiety jako grupa często same sobie robią krzywdę, spychając się do roli gorszych, tych, które z założenia powinny się wstydzić własnej płci?
 
     
szymon 
Uzależniony od netu



Pomógł: 112 razy
Dołączył: 23 Sty 2011
Posty: 4907
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 19:35   

pietruszka napisał/a:
pewnie tak to się ciągnie przez pokolenia


córka pyta matki, dlaczego gotuje kalafior w takim dużym garnku (100 litrów)
ta się zastanawia i wzrusza ramionami... moja matka tak gotował, idź zapytaj babki, bo ona mnie tak nauczyła...
ta idzie do babki i pyta, dlaczego gotowałaś kalafiora w takim dużym garnku?
odpowiedź babki: a miałam to wnusi inny? w czym miałam ugotować
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 20:16   

pietruszka napisał/a:
Matki, babki strącają na starcie w przepaść: "bo to źle być dziewczynką, chłopcy mają lepiej, łatwiej".

Zaledwie przedwczoraj te słowa wypowiedziała moja 13-letnia córka.
Pomimo, że to nie jest mój pogląd, ode mnie nigdy tego nie usłyszała. :shock:
Rozmawiałyśmy o tym, ale czy mi uwierzyła?
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 21:07   

fairy napisał/a:
smokooka co Ci w tym pomogło?
Jak??? :)


U mnie konkretnie dość dramatyczne akcje pomogły mi uwalniać poczucie kobiecości, jakaś przemiana zaczęła się na terapii indywidualnej, jednak blokada trwała i trwała. Początkiem było wyłysienie po chemioterapii, na przekór - chciałam, poczułam potrzebę, czucia się kobietą. Potem mastektomia, przyzwyczajanie się do życia bez piersi, do protezy itd... a ostatnio pozbawienie jajników - wydaje mi się to trudne do zrozumienia dla osoby, która tego nie przeżyła, ale siła emocji, siła z jaką "los" pogrywał z moją wolą pełnego i pięknego życia oswobodziła częściowo tę blokadę. Właściwie mogę powiedzieć, że świadomość posiadanego terminu ważności zmusiła moje zamrożone uczucia i zerowe poczucie wartości do czegoś w rodzaju "wykasowania pamięci", to taki proces do którego świadomie się zmusiłam. Brakowało mi jednak wzorca kobiety, na którym mogłabym opierać i rozwijać to co we mnie siedzi. Takiej żywej dobrze znanej babeczki, która mi się podoba i którą szanuję na tyle, żeby z niej czerpać. I życie znów podsunęło rozwiązanie - ojciec się zakochał. A ja obserwując różnice pomiędzy nieżyjącą mamą a tą kobietą znajduję siebie. Ostatnimi czasy, dwa miesiące temu uczestniczyłam w sesji zdjęciowej, mega kobiecej, słodkiej i radosnej. Musiałam to z siebie wykrzesać, na szczęście była tam coach przygotowująca każdą z dziewczyn do pozowania w określonej stylistyce. To okazało się dla mnie bardzo terapeutyczne. Publicznie, w obecności iluś osób obsługujących plan sesji oraz nas modelek musiałam (bo bardzo chciałam mieć takie fotki) porobić trochę słodko pierdzących minek, póz, gestów itd co mnie dotychczas krępowało niebotycznie. Ja nie umiem sobie w publicznej toalecie ust podmalować bo się wstydzę, albo przy swoich domownikach posmarować nóg balsamem bo mnie to krępuje, chociaż zwykła nagość nie. Chodzi o to, że nie umiałam korzystać z przyjemności życia, tych kobiecych bez zażenowania. I wciąż je odczuwam, ale już wiem, że tego właśnie chcę się pozbywać, na przekór tym blokującym uczuciom wychodzę z kobiecością naprzeciw światu i widzę, że jest to przyjmowane z entuzjazmem. Zaczynam wierzyć w miłe słowa, komplementy i coraz mniej przejmować się kompleksami. To ja je mam, ale nikt nie musi ich poznawać. Ja po prostu chcę korzystać z życia, póki żyję. Z seksu, z przyjemności i radości patrzenia na siebie przychylnie. To długi proces bardzo ważnej przemiany. Ja nie widywałam u mamy NIC co by świadczyło o jej radości i świadomości bycia kobietą. Nie miałam żadnego najmniejszego pojęcia, a od kilku lat jeszcze doszły mi kłopoty z libido. Teraz jest inaczej. Również w sprawie seksu.

Podkreślić chcę, że poczucie kobiecości to dla mnie radość z bycia kobietą, świadomość bycia kobietą, wyciąganie z tego korzyści a ponadto szacunek do kobiet, potrzeba wzajemnego wspierania się i zaufania. Nad elementami wciąż pracuję, ale pojawił się wreszcie jakiś zarys w wyobraźni. Jeszcze nie dawno nie wiedziałam w ogóle co to jest ta kobiecość.
A przemiana moja zaczęła się chyba od momentu pokochania siebie jako istoty. Od chwili w której siebie w ogóle dostrzegłam i zaczęłam o siebie dbać. Wciąż nadaję sobie kierunek. Nie toczę się już jak kula śnieżna z czubka Rys.
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
Ostatnio zmieniony przez smokooka Śro 29 Paź, 2014 21:15, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Śro 29 Paź, 2014 23:01   

pietruszka napisał/a:
Wcześniej czy później kobieta DDD/DDA staje przed dylematem, co dalej z jej kobiecością? Co znaczy dla niej być kobietą? Jak kształtować relacje z innymi kobietami? Czy inne kobiety są grupą wsparcia czy przekleństwem?
W moim przypadku DDD, natomiast moja matka to wzorowa DDA.

Co dalej z moją kobiecością?
Jaką kurnia kobiecością? Przez całe lata (od kiedy tylko pamiętam) nosiłam ubrania workowate, zakrywające możliwie najwięcej. Męski chód, męska postawa, męska fryzura - możliwie najkrócej i najostrzej jak się da. Otoczona chłopaszkami, facecikami, mężczyznami, próbująca im dorównać na każdym kroku. W postawie, zachowaniu, wulgarności obycia i obejścia. Antek jak się patrzy. Chuligan. Kumpel. A mnie w to graj. Czasem tylko przeszkadzało mi, że jak tak na siebie nawzajem patrzymy, to mnie sterczy coś na klacie. Bluza z kapturem a'la kangur trochę rozwiązywała problem.
Tak pokrótce próbuję Wam zobrazować, moją bezkobiecość.
Pierwsze spotkanie z terapeutą facetem - kim jesteś? zapytał mnie. Odpowiedziałam: nie wiem. Po czym on zapytał czy mam piersi, a ja z pełnym skrępowaniem a zarazem zaśmiewaniem tematu odpowiedziałam, że mam (krzyżując przy tym ręce na klatce). I on na to określił, że w związku z tym jestem kobietą.
Trudne, bo ja swojej kobiecości nie znam.. no teraz może powiem, że nie znałam.

Co dla mnie znaczy: być kobietą?
Być kobietą to być piękną. Niekoniecznie ciałem ale duchem. To promieniować swoją kobiecością. Kobiety są delikatne. Mają delikatne, zadbane choć czasem spracowane dłonie. Moje wyglądały zazwyczaj niczym oderwane od pługa u zagorzałego rolnika. (Teraz się to zmienia). Być kobietą to potrafić wbić się w seksowną czerwoną sukienkę, nałożyć makijaż i zalotnie spojrzeć z pewnością swojej własnej wartości. Być kobietą to być powabną w każdej sytuacji, także w starym rozciągniętym dresie. Co do tej sukienki - dla mnie ubranie sukienki to najgorsza kara świata. Traktuję to jak kostium na przedstawienie. Wracając do domu z wesela, czy innej okoliczności, ściągam kostium i wrzucam go do szafy.

Jak kształtować relacje z innymi kobietami? Czy inne kobiety są grupą wsparcia czy przekleństwem?
Relacje z kobietami? A o czym ja z nimi będę?
O lakierze do paznokci? Podkładzie, czy innym kremie, na którym zupełnie się nie znam, bo przecież mi to do niczego nie potrzebne? O odżywkach do włosów? O facetach?! O tym, który się, której podoba i co w nim takiego seksownego? Facet jak facet wielkie mi coś. Cham, prostak i egoista, który pragnie tylko samozadowolenia i satysfakcji jednostronnej z seksu. Nigdy nie miałam koleżanek od serca. 150 chłopa, którzy traktowali mnie jak równego sobie.

Dzisiaj się zmienia. Terapia mnie zmienia. Odkrycie daaaawnych bolesnych kart też pewnie mnie zmienia. Trzeźwienie mnie zmienia, nie tylko mnie ale relacje z matką również. Relacje z kobietami. Sam fakt, że od początku chodzę na mityngi na grupę kobiecą. Przyjaźnię się z dziewczyną ze wspólnoty, która ma podobną historię życia jak moja i bardzo dobrze się rozumiemy. I kurcze nagle okazuje się, że rozmawiamy o wielu rzeczach typowych kobietom. Także o lakierze do paznokci!
Zmieniam się. Ostatnimi czasy usłyszałam to od 3 osób, że odkrywam swoją kobiecość. Pewnie, że mnie to speszyło. Tak jak peszyło przez lata. Ale faktycznie, coś w tym jest. Włosów nie obcięłam nadal. Będąc na zakupach bez reszty pochłonęła mnie wystawa u jubilera i na palcu mam piękny delikatny srebrny pierścionek. Moja szafa się zmienia delikatnie. A na półce stoi balsam do ciała i ja nawet go używam! Kosmetyczka ma w sobie więcej niż bezbarwny lakier do paznokci, bo ma ich kilkanaście a przy tym inny sprzęt. To ja. Ja się zmieniam. Powoli, bardzo wolno. Ale dobrze mi z tym. Z tym kroczkiem po kroczku.
I choć daleko mi do założenia sukienki tak o, czy też lata świetlne do szpilek (bo najpierw musiałabym się naumieć je nosić), to wydaje mi się, że jestem w tej chwili najbardziej kobieca od swojego narodzenia. Te zmiany są zewnętrzne i powierzchowne. Wnętrze pewnie też się zmienia, ale to jeszcze daleka droga. Bliskość mężczyzny do pewnego momentu jest ok. Dalej pojawia się obawa, lęk itd. Kiedyś traktowałam się przedmiotowo to i mężczyźni mogli mieć używanie (brutalnie mówiąc) dziś mam inne podejście i spojrzenie na to wszystko.

Nie umiem przyjmować pochwał czy komplementów. Peszą mnie i powodują wewnętrzne ukłucie, które nie jest przyjemne. Bo przecież ja nie zasługuję na takie dobre słowa. Nie należy mi się pochwała, ani przyznanie, że coś we mnie jest ładne.

Ale kroczę dalej. W terapii, w zdrowieniu, w szukaniu kobiecości we mnie.
tyle na dziś :mysli:
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 09:46   

Moje pierwsze przyglądanie się.. kobiecości, zaczęło sie od szukania informacji... co to wogóle jest w necie :oops:
nie umiałam..nie wiedziałam, czym to się je...oczywiście miałam to za zadnie w terapii.
Ja z ciałem nie miałam problemu...jakotako ;)
mój, problem polegał na ukrywaniu ciała..aby nikt go nie pożadał :oops:
Te sprawy szybko się unormowały, jakoś tak... bez mojego szczególnego udziału.
Z czasem...zauważyłam konflikt innego rodzaju. Wszyscy wokoło, kazali mi się skupić na sobie....a przecież ja jestem, od tego aby innym pomagać, innych kochać, o innych dbać :beczy:
to, rola kobiety :krzyk:
tylko to dbanie....tak naprawdę, nim nie było.
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 11:07   

Rano, nie miałam czasu dokończyc myśli
pietruszka napisał/a:
I jak w tym momencie szanować własną płeć, kiedy z założenia kobiety jako grupa często same sobie robią krzywdę, spychając się do roli gorszych, tych, które z założenia powinny się wstydzić własnej płci?

to trudny temat.. dotykający
myślę, że zbudowany na przekonaniu.. że powinno się wspierać
Dla mnie konflikt pokoleniowy.. to rozwój.
Dzięki temu, odcięłam pępowinę. Gdybym czuła wsparcie, ze strony bliskich mi, starszych kobiet.. nie wiem, czy dałabym radę odnaleźć własną "kobiecość" i czy byłby szansa zmian, rozwoju.
Do tego, jak każda z nas się zmienia i rozwija.. podobnie ma się to do ogółu, społeczeństwa. Ono dorasta, dzięki indywidualnym zmianom, do zmain globalnych, pokoleniowych.
Dzięki konfliktowi, byłam zdana na siebie i zmuszona wręcz do wsłuchania się w siebie. A to doprowadziło mnie, do odkrycia.. własnej kobiecości.
Dotyczy ona, akceptacji siebie jako osoby.. nie tylko powierzchowności a przede wszystkim... piękna wewnętrznego, bogactwa uczuć.

Książka, z której podałaś cytat...jest świetna. Mam ochotę, znów ją przeczytać :buzki:
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
szika 
Trajkotka
Uzależniona i DDA



Pomogła: 39 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 30 Sie 2013
Posty: 1649
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 12:11   

Ja czytałam wiele ksiązek..lubię czytać.. przełomem dla mnie była ksiązka Gray'a "Mężczyźni sa z Marsa a kobiety z Wenus".
Gray pisał swoją ksiązkę wraz z żoną i według mnie udało im sie doskonale opisać cechy kobiet i mężczyzn.
Wiele moich cech, które wcześniej uwazałam za moje wady i bardzo mocno starałam sie je z siebie wyplenić, okazało się bardzo powszechnymi, typowymi cechami kobiecymi.
Na przykład taka cecha jak potrzeba mówienia.
Wczesniej pogardzałam swoim "gadulstwem" - jak je nazywałam. A tu odkrycie Ameryki! Gray pisze, że kobieta potrzebuje mówić, gdyż jest to jej do zdrowego funkcjonowania niezbędnie potrzebne. Czyli? Okazało się - dla mnie - że jestem najnormalniejszą KOBIETĄ pod słońcem...
To tylko przykład, cech kobiecych jak i męskich w ksiązce jest mnóstwo..

Jesli chodzi o rywalizację między kobietami...
Wydaje mi się, że niezmiernie czestą cechą kobiet jest to, że czuję się przez większość swego zycia nieszczęsliwe, niespełnione. Mają na to wpływ uwarunkowania kulturowe, obyczajowe, często religijne. Nigdy nie zapomne jak mój szwagier przy stole pełnym ludzi z rodziny z dumą wygłaszał przemowy jak to - w oparciu o Pismo Święte - zgodne z wolą boska jest posłuszeństwo kobiety wobec mężczyzny i że kobieta została stworzona do tego aby mężczyźnie słuzyc.
Mówił to bez ogródek, przy swojej żonie, a ta siedziała cicho bez słowa protestu.
Tyle, że jak miałoby być inaczej jesli oboje zostali wychowani w rodzinach o patriarchalnym modelu?
Kobiety nawet jesli głęboko w to wierzą to wcale nie czują sie przez to szczęsliwsze, wręcz przeciwnie. Niestety z podswiadomości to nieszczęscie i niespełnienie "wyłazi" w sposób zupełnie nieświadomy często.
Ja tak miałam.. Łapałam się na myslach, że skoro ja jestem taka nieszcześliwa to cieszyłam się gdy inna kobieta również skarzyła się na swój los. Miałam z tego jakąś mroczną satysfakcję, że nie tylko ja. Natomiast nie tolerowałam kobiet, które promieniały, usmiechały się lub śmiały w głos, które były szczęsliwe. Byłam zła w konfrontacji z nimi, podejrzewałam je o nieuczciwość, gre aktorską, często wyklinałam w myślach "no i czego się ten ku***szon cieszy". W kobietach widziałam intrygantki, plotkary, że tylko czekają aby mi dowalić, okraść mnie z resztek godności..
Nie jestem dumna z tego swojego podejścia do kobiet, ale tak rzeczywiście było, ja taka byłam.
O wiele lepiej mi się gadało z facetami..
Z czasem gdy moja świadomośc kobiecości jak i akceptacja dla mnie jako kobiety wzrastała tak rosło zaufanie do innych kobiet... wydaje mi sie, że właśnie to jakie my mamy relacje z innymi kobietami jest miara tego jak akceptujemy własną kobiecośc...
_________________

 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5442
Wysłany: Czw 30 Paź, 2014 12:14   

Jo-asia napisał/a:
myślę, że zbudowany na przekonaniu.. że powinno się wspierać

Czyli dorastanie, dojrzewanie przez ból tylko?
Nauka pływania poprzez wrzucenie na głęboką wodę?
Owszem, cierpienie uczy, ale czy nauka zawsze musi być bolesna, okupiona cierpieniem, poczuciem winy i wstydu?

Ot... mam też pozytywny przykład... z własnego doświadczenia. Jak z jednej strony od matki słyszałam, że "jako dziewczynką jestem dla niej karą za jej grzechy" :roll: tak i nie mogę nie dostrzec jakichś pozytywnych działań ze strony mojej mamy, wspierających moją kobiecość. Ot, choćby nauka makijażu. Miała cierpliwość podpowiadać mi jako nastolatce jak się malować, jakich kosmetyków używać, by makijaż nie był wulgarny, a podkreślał urodę. Pod tym względem - miałam wsparcie. Pamiętam wyprawę po pierwszy stanik do prawdziwej gorseciarki, pamiętam pierwsze eleganckie skórkowe rękawiczki i pierwszy elegancki kapelusz... to były właśnie takie małe intymne wtajemniczenia do kobiecości.

Szkoda, że ograniczone tak bardzo do zewnętrzności, inne bardziej wewnętrzne przekazy były mniej fajne. Że dziewczynka musi dwa razy bardziej się starać a i tak uzależniona jest od mężczyzn w jej życiu, że lepiej być chłopcem, bycie dziewczynką to jednak przekleństwo, i inne takie toksyczne przekonania... :( Dziś mam świadomość, że z próżnego i Salomon nie naleje - mama sama nie dostała innych wzorców, więc nie była w stanie inaczej mnie wychować.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,33 sekundy. Zapytań do SQL: 12