Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: yuraa
Śro 27 Mar, 2013 17:47
krok 1
Autor Wiadomość
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 14:45   

Thomasson napisał/a:
I nieprawdą jest że nie kieruje swoim życiem

gratuluję kierowania
ja nie kieruję, mogę tylko dokonywać wyborów- kierować swoim postępowaniem
ale nie mam żadnego wpływu na to co mnie w życiu spotka.
kiedyś szedłem leśną ścieżką i akurat rozmyslałem o pieknym życiu trzeźwego alkoholika,
byłem pewny że teraz to już kieruję swoim życiem
i nagle trzy kroki przede mną spadł uschnięty konar drzewa tak circa 50 kg.
gdybym wszedł na tą ścieżkę 2-3 sekundy wcześniej złamałby mi kark.
od tamtego dnai nie uważam bym kierował swoim losem
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 14:52   

yuraa napisał/a:

ja nie kieruję, mogę tylko dokonywać wyborów- kierować swoim postępowaniem
ale nie mam żadnego wpływu na to co mnie w życiu spotka.

Te alkoholickie komplikatory... :rotfl:

Właściwie to obaj macie rację...
Należało by zdefiniować pojęcie kierowania...

Mogę kierować (pilotować) prom kosmiczny i nie mieć żadnego wpływu na to że się rozleci przy lądowaniu bo wszystkie części zostały zakupione w drodze przetargu w najtańszych firmach...

A jeżeli jeszcze monter wstawiający okna był po imprezie? :szok:
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 15:09   

yuraa napisał/a:
ja nie kieruję, mogę tylko dokonywać wyborów- kierować swoim postępowaniem
jeśli kierujesz swoim postępowaniem to już jakiś choćby minimalny wpływ na swoje życie masz. Nie widzę rozbieżności między twoim a moim myśleniem w tej kwestii. Oczywiście jest coś, los, karma, fatum, wola boska, i ciężarówka może mnie przejechać. Ale też... abym zmieniał to co mogę zmienić... słowa modlitwy której ufam. Obecnie kieruje się: siłą wyższą, głupotą, mądrością, uzależnieniem, różnie to bywa.
_________________
"Właściwe słowa brzmią niewłaściwie" Laozi
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 15:14   

Thomasson napisał/a:
Oczywiście jest coś, los, karma, fatum, wola boska, i ciężarówka

taaaa stojąć przed chłodziarka w biedronie mam trzy rodzaje mielonego do wyboru
wybieram najdroższe bo nie pije i mnie stać
a i tak moge trafic na salmonellę
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
stanisław 
Gaduła
stan


Pomógł: 7 razy
Wiek: 62
Dołączył: 15 Lis 2009
Posty: 698
Skąd: Stalowa wola
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 21:01   

Jak bym kierował własnym życiem to napewno bym sie na alkoholika nie wykierował Ale w 1ym kroku to chyba chodzi o kierowalnosc jak pisze yuraa o własciwe wybory
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 21:19   

To jak to wreszcie...jest?z tym kierowaniem?
Kieruję czy nie?
Prowadzę...czy jestem jak gps...
Czy to co mnie spotyka......po drodze, jest moim wyborem?
Jeśli nie ja....kieruję to kto?


Jak ja to widzę.
Nie kieruję, póki jestem uzależniona....i nie tylko od alkoholu.
Póki jest we mnie strach.
A gdy jestem wolna i pełna miłości.....to jeszcze nie wiem :rotfl: jak to jest ;)
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 22:12   

stanisław napisał/a:
Jak bym kierował własnym życiem to napewno bym sie na alkoholika nie wykierował
Głupio przyznać ale tak właśnie było :beczy:
Ograniczają mnie prawa przyrody, kanarkiem nie umrę na pewno, ograniczają mnie skłonności jakich nabrałem w ciągu życia, uwarunkowania czy też sytuacja życiowa, a poza tym czuje się wolny i się mogę ustawić z koleżanką na sobotę (i nie mówię że "sorry ale nie kieruje swoim życiem i nie wiem czy do soboty dożyje").

Odpowiedzialność jest między skrajnościami.
_________________
"Właściwe słowa brzmią niewłaściwie" Laozi
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Pon 12 Sty, 2015 22:25   

Thomasson napisał/a:
stanisław napisał/a:
Jak bym kierował własnym życiem to napewno bym sie na alkoholika nie wykierował
Głupio przyznać ale tak właśnie było :beczy:
Ograniczają mnie prawa przyrody, kanarkiem nie umrę na pewno, ograniczają mnie skłonności jakich nabrałem w ciągu życia, uwarunkowania czy też sytuacja życiowa, a poza tym czuje się wolny i się mogę ustawić z koleżanką na sobotę (i nie mówię że "sorry ale nie kieruje swoim życiem i nie wiem czy do soboty dożyje").

Odpowiedzialność jest między skrajnościami.


:rotfl:
dobre z tym kanarkiem :rotfl:

Jeśli "ja".....to "wszystko"....w tym ja, kieruję :rotfl:
Jeśli mnie....po dzielisz .... to też...któreś" ja"...kieruje :rotfl:
Jeśli Asia...mówi, kieruję...i twierdzi, że wie gdzie jedzie....to nie jest to prawda :rotfl:
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Pon 16 Sty, 2017 19:39   

Przestałem pić kiedy uwierzyłem.
Uwierzyłem w to, że już nigdy nie przestanę pić. Dopóki wierzyłem, że mi się kiedyś to uda, to nie mogłem przestać. Przyszedł taki moment, że być może wszystko jeszcze może się zdarzyć w moim życiu, ale jednego jestem pewien, że nie przestanę pić... następnego dnia rano przyszło olśnienie.
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
Matinka 
Trajkotka



Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 20 Cze 2013
Posty: 1002
Wysłany: Pon 16 Sty, 2017 19:45   

Ja zaś uwierzyłam, że mogę nie pić i to działa :)
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pon 16 Sty, 2017 21:00   

ja zanim uwierzyłem,przed tem doprowadziłem do rozpadu rodziny
aby to naprawić,musiałem odstawić alkohol
z czasem przyszedł rozum i wiara w siebie
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 59
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Pon 16 Sty, 2017 21:01   

Matinka napisał/a:
Ja zaś uwierzyłam, że mogę nie pić i to działa
jak to mówią wiara czyni cuda
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
staszek 
Gaduła
staszek



Pomógł: 12 razy
Wiek: 64
Dołączył: 13 Paź 2013
Posty: 509
Skąd: dolny slask
Wysłany: Pon 16 Sty, 2017 21:08   

Dla chcącego nic trudnego.U mnie zastosowanie
1 kroku do palenia się sprawdza.Nie palę od 03 01 2017. :)
_________________
Nigdy nie jest za późno, by odmienić swoje życie i stać się lepszym człowiekiem.
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Wto 17 Sty, 2017 01:50   

Przyznaliśmy że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować swoim życiem

Mówi się że pierwszy krok to te minimum pokory, potrzebne do zachowania abstynencji. Czy ten mój początek cechował się pokorą. Pierwsze skojarzenie do słowa pokora - przypał. Tak zostałem wychowany. Pokora, podobnie jak wszystko co duchowo-religijne, kojarzyło mi się z karą. Podstawową motywację do leczenia dawał mi pewien naturalny machanizm: pragnienie szczęścia i chęć uniknięcia cierpienia. Pragnąłem seksu, władzy i pieniędzy. Chciałem uniknąć wyroków, długów i nędzy. Na tej motywacji przetrwałem pierwsze kilka miesięcy terapii, i pierwsze próby robienia programu.

Wyposażony w liczne narzędzia, zachowywałem abstynencje. Dowodem na bezsilność był dla mnie fakt że moje samotne, kilkuletne zmagania o trzeźwość, skończyły się dnem. A z pomocą innych dawałem radę. Dowód jak czarne na białym. Tylko czy to miało sens i znaczenie? Bez alkoholu, po nowemu. Byłem mocno rozgoryczony. Konsekwencje uzależnienia ciągnęły się za mną jak smród za śmieciarką. Seksu, władzy i pieniędzy było mniej niż oczekiwałem. Za to było dużo stresu. Nienawidziłem swojego życia. Budziłem się rano, z mechanizmem walki i ucieczki. Walki z samym sobą i własną codziennością. Kortyzol na pobudkę zamiast kofeiny.

Musiałem wziąć na siebie odpowiedzialność. I wyrzuty sumienia. Lubiłem tego siebie co postępował mądrze. Nie lubiłem tego co wszystko psuł. W mojej hierarchii wartości było spore zamieszanie. Sabotowałem samego siebie. Dazyłem do wzajemnie wykluczających się rzeczy. Pracowitość walczyła z lenistwem, uprzejmość z chamstwem, lekkomyślność z roztropnością itd. Miałem milion twarzy.

"... że przestaliśmy kierować swoim życiem"

Kto kierował moim życiem? Może alkoholizm. Odpowiedź zbyt łatwa. Obserwowałem mechanizm podejmowania decyzji. W sklepie, w pracy, w relacjach, w emocjach i ogółem w życiu. Zauważyłem że moja mentalność nie jest tak do końca moja. Że większość moich myśli jest monotoniczna. Że moje poglądy to jakaś wypadkowa między poglądami: mojego ojca i matki, moich rówieśników, i całego tego g***a, które nazywamy kulturą masową. Mnie jako mnie było w tym nie wiele. A jednak na końcu to ja cierpiałem, i to przez swoje własne zachowania.

Podczas terapii wzmacniałem tę część swojej mentalności która dążyła do zdrowia, i oslabiałem tę która była dla mnie szkodliwa. Budowałem tożsamość siebie jako alkoholika. I budowałem zdrowe poczucie własnej wartości. Tylko czy przedmiot samooceny aby napewno jest mną? Konstruuje jakieś wyobrażenie o sobie, które później uznaje za realnie istniejący byt, jakąś duszę, a później utożsamiam się z czymś co sam wymyśliłem. Im więcej pozytywnych wyobrażeń tym bardziej pozytywna samoocena. Aby to było efektywne, i bym mógł ogrzać się przy tym ognisku, muszę dorzucać więcej wyobrażeń, konceptualizować obraz samego siebie aby płomień nie zgasł. Co się stanie gdy ognisko zgaśnie?

Czy kieruje swoim życiem? Jeśli dochodzi do głosu moje ego to będę zdeterminowany kontynuować "swoją" opowieść o kimś (pijaku, abstynencie, takim i owakim), a to mocno zawęża pole wyboru. Niby mam wolną wolę i mogę odejść od ogniska, ale dopóki się pali, to jakoś tak ciężko. Czy mogę być silny wobec alkoholu, i innych problemów? Niby mogę ale doświadczenie życiowe pokazuje że utarte nawyki powodują kręcenie się w kółko, powtarzanie błędów, i dysonanse zbijające z tropu. - bo to miało być ostatnie piwo, bo miała być dieta a tu znowu czekolada, i miałem nie przeklinać, a ku*** same lecą.

Oczywiście umiejętność zorganizowania tożsamości (np abstynenta) jest bardzo pożyteczna. Pomaga zachować życie. Brak tej umiejętności to poważne zaburzenie. Więc ego ma naturę bardziej funkcjonalną niż substancjonalną, i samo w sobie nie jest złe. Złe jest to że dostrzegam tylko czubek własnego nosa. Egocentryzm filtruje rzeczywistość, koloryzując ją na własne potrzeby.

Aby kierować swoim życiem muszę zarządzać swoim ego. Albo ja będę kontrolował egotyzm albo egotyzm będzie kontrolował mnie. I to był dla mnie praktyczny wstęp do drugiego kroku. Na tym etapie rozpocząłem poszukiwania siły większej, czyli narzędzi potrzebnych do poskromienia ego. To był proces, czas spędzony na obserwowaniu siebie, swoich myśli i reakcji. To było te minimum pokory, czyli świadomość własnych ograniczeń. I było to bardzo nie przyjemne.

Miałem uwierzyć... ale wtedy nie wiedziałem jeszcze w co.
_________________
"Właściwe słowa brzmią niewłaściwie" Laozi
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Wto 17 Sty, 2017 09:02   

Hola, hola kolego. Litości, ja ledwo skończyłem zawodówkę, po takiej porcji styki w mózgu nadpalają mi się ;) (spoko-loko)

Przyznanie się do bezsilności w moim odczuciu nie rozwiązuje problemu. Sposób mojego picia w ostatnich trzech latach świadczy o tym, że uznawałem swoją bezsilność. Wiedziałem, że jeśli chwycę tego pierwszego to popłynę. Chyba tak było, tak to widzę.

Rozwiązanie jest w drugiej części pierwszego kroku i w drugim kroku.

W dużym uproszczeniu tak sobie tłmaczę: niekierowanie = nie mam racji, nie mam pomysłu na swoje życie, moje zasoby wiedzy, instynktu (?) i czego tam jeszcze potrzebne do przeżycia - wyczerpały się.
Uznanie siły większej niż moja własna = uznanie, że inni ludzie mogą mieć racje. Że moją racje i pomysły na życie najlepiej wyrzucić i spłukać, bo raczej mi szkodzą niż pomagają. A jeśli mam wątpliwości to wystarczy, że spojrzę na swoje dotychczasowe życie i widzę to czarno na białym, że dokąd robiłem (lub robię) po swojemu, to wychodziłem jak Zabłocki.

Czyli to co pisałem w 12 kroku; "kimże ja jestem, by wiedzieć co jest dla mnie dobre, a co złe". Totalna pycha. Dla mnie kluczem do lepszego życia jest utemperowanie tej pychy.
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,28 sekundy. Zapytań do SQL: 12