Dwóch wariatów siedzi obok siebie w szpitalu psychiatrycznym.Jerden bawi sie sznukiem.
-co robisz szukasz końca ?-pyta bawiącego się świra
-tak
-to go nie znajdziesz bo go uciąłem
_________________ Twój los zależy od Twoich nawyków. Brian Tracy
Ostatnio zmieniony przez ankao30 Sob 09 Kwi, 2016 16:50, w całości zmieniany 1 raz
Pomogła: 9 razy Dołączyła: 20 Cze 2013 Posty: 1002
Wysłany: Sob 09 Kwi, 2016 21:54
zołza napisał/a:
Matinka moim zdaniem za dużo rozmyślasz , czytasz opowieści innych w temacie , szukasz potwierdzeń czy zaprzeczeń ...
A bo ja wiem, czy za dużo;-) Tak sobie, przy okazji.
Nie szukam potwierdzeń czy zaprzeczeń, bo nie mam własnej wersji.
Rzeczywiście, słucham doświadczeń innych, bo nie wszystkiego muszę zaznać na własnej skórze. Słucham jakie inni mają spostrzeżenia, doznania, motywacje. Co ich cieszy, co ich wkurza, co wynoszą (po cichu )
Wspólnota AA interesuje mnie jako pewien fenomen. Nie wiem, czy ciekawość to wystarczający powód, żeby popaść w takie wariactwo
Wspólnota AA interesuje mnie jako pewien fenomen. Nie wiem, czy ciekawość to wystarczający powód, żeby popaść w takie wariactwo
Masz rację jest to fenomen. Niesamowite jak ludzie sami sobie pomagają, bezinteresownie, a najlepsze że to działa. Dzięki AA i programowi wiele tysięcy ludzi ozdrowiało. Tzn żyje szczęśliwie bez alkoholu
Ja sama nauczyłam się żyć, akceptować to na co nie mam wpływy, resztę zmieniać.
Działam, ale nie sama i to jest piękne. Mam SW i już nie mam pustki.
Przez te 80lat, praktycznie wszędzie jest AA, w Polsce krótko, ale taki był nasz kraj. Zamknięty na wszystko co amerykańskie Ale możesz o tym poczytać. Ciekawa historia AA.
Szukając historii sama zrozumiałam czemu tu są tak różnie programy przekazywane, jedne typowo duchowe jak w WK, drugie z zadaniami terapeutycznymi opartymi na krokach i już wiem, ale... I tak to jest fenomen, gdzieki któremu żyję
_________________ Twój los zależy od Twoich nawyków. Brian Tracy
Jacek Uzależniony od Dekadencji ...jestem alkoholikiem...
jest tak jak w tytule tegoż wątku - "Nowy piękny dzień"
- jeden dzień, dzielimy go wspólnie,lecz każdy ma swój
jest również Grupa AA-owska,a nawet kilka - jednak dzieli nas wspólny cel
- jeden cel,jakież podobne przeżycia,lecz każdy ma swoje
i gdy byśmy szli razem ramie w ramie - to i tak każdy ma swoją drogę
a dbanie o drugiego,nie tylko że jemu nie pomoże a sobie może zaszkodzić
i dlatego w AA nie pomagamy innym - bo się nie da
a dbamy o własny cel - bo to jest to co możemy coś tam dokonać
celowo podkreśliłem słowami "coś tam" aby nimi zwrócić uwagę dobrych wyborów
_________________ "Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
Z góry zaznaczam, z napisaniem postu odczekałem aż poziom endorfin się nieco ustabilizuje. Muszę się nauczyć wolno biegać, z taką ścieżką dźwiękową się nie da, padam po 3km.
Biegam, rozciągam, podnoszę, skaczę, wyciskam, podciągam. Zero kawy, herbaty (oprócz zielonej), papierosów, cukru (nie licząc potreningowej dawki). Suplementacja magnezem i witaminami pełną parą idzie. Dieta mocno instynktowna, jem dużo (ok +400 kcal ponad zapotrzebowanie) i zdrowo (nieco montonnie, niestety brak czasu), wiem kiedy i w jakich ilościach potrzebuję określonych makroskładników. Od jakiegoś czasu nawet planu dnia nie układam, bo się układa sam za pomocą koryta i sportu. Pozostaje wbijać w telefon przypomnienia o rzeczach "nadzwyczajnych".
Bywałem w dużo lepszej formie fizycznej. Cieżko mówić o przełomach, efektach, rekordach. Oprócz jednego. Odzyskuje szacunek do samego siebie . Od paru tygodni mi się taka myśl wykluwała.
Duża Książka na razie w szufladzie , ale powoli sobie podczytuję .
_________________ “I can never forget, but no matter how much it hurts, how dark it gets or no matter how far you fall, you are never out of the fight.”
Marcus Luttrell
Ostatnio zmieniony przez Giaur Nie 01 Maj, 2016 14:58, w całości zmieniany 1 raz
Jednego na meetingach nie potrafiłem zakumać, wszyscy podczas swoich wypowiedzi lubują się w żałosnym opisywaniu swej wdzięczności, za swoje życie, rodzinę itd. Kompletnie tego nie rozumiałem i chyba dalej nie rozumiem. Jak można być za cokolwiek komukolwiek wdzięcznym? Ciężka praca, ostry trening, rozsądna dieta sukcesy i porażki bądź co bądź zależa tylko ode mnie samego i mojej determinacji. Oczywiście że przeginam pałę, żelazo trzeszczy, więzadła jeszcze bardziej, na macie się nie oszczędzam (kołczu gadał żebym zwolnił, oczywiście bylem mądrzejszy , chciałem to mam), na pół gwidka mi średnio cokolwiek wychodzi.
Niedawno sie dowiedziałem że jeden ze znajomych (raczej dalszy i ze starych czasów, od pół roku go na oczy nie widziałem) po pijaku zleciał ze schodów ze skutkiem śmiertelnym. Facet rok młodszy ode mnie. Chyba dopiero do mnie dociera jakiego farta miałem że ze wszystkich swoje pijanych przygód wyszedłem o własnych siłach. Znienawidzone śniadanie jakoś inaczej dziś smakuje, jakby lepiej...
_________________ “I can never forget, but no matter how much it hurts, how dark it gets or no matter how far you fall, you are never out of the fight.”
Marcus Luttrell
Pomogła: 9 razy Dołączyła: 20 Cze 2013 Posty: 1002
Wysłany: Śro 27 Lip, 2016 21:15
Giaur napisał/a:
Chyba dopiero do mnie dociera jakiego farta miałem że ze wszystkich swoje pijanych przygód wyszedłem o własnych siłach.
I to jest właśnie wdzięczność
Ja uczę się stale wdzięczności. Rozumiem to jako szukanie wszelkich plusów i pozytywów w życiu. Zwłaszcza tam, gdzie ich nie widać. To chyba jest droga do szczęśliowości...?
Giaur napisał/a:
Jak można być za cokolwiek komukolwiek wdzięcznym? Ciężka praca, ostry trening, rozsądna dieta sukcesy i porażki bądź co bądź zależa tylko ode mnie samego i mojej determinacji.
Ja również mam problem ze znalezieniem źródła, sprawcy owego dobra, które mnie spotyka.
Ja, ktoś, los czy Siła Wyższa, której nie potrafię pojąć.
pterodaktyll Moderator .....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....
Pomógł: 204 razy Dołączył: 17 Mar 2009 Posty: 15070 Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Śro 27 Lip, 2016 21:21
Matinka napisał/a:
mam problem ze znalezieniem źródła, sprawcy owego dobra, które mnie spotyka.
Ja, ktoś, los czy Siła Wyższa, której nie potrafię pojąć.
Wystarczy, że w nią naprawdę uwierzysz zamiast ją pojmować. Wiara nie zadaje pytań....
_________________
Janioł Uzależniony od netu Uśmiech to pół pocałunku
Dzisiaj w nocy na sto metrów motylem startuje zawodnik z naszej paczki, trzymajcie kciuki. A wszystkich AA sceptyków namawiam do chodzenia na meetingi, nigdy nie wiadomo kogo można poznać .
Edit
Nie żebym sam spotkał, ale kto wie.
_________________ “I can never forget, but no matter how much it hurts, how dark it gets or no matter how far you fall, you are never out of the fight.”
Marcus Luttrell
Ostatnio zmieniony przez Giaur Pią 12 Sie, 2016 22:02, w całości zmieniany 1 raz
No i wuj, tylko srebro, niemniej piękny comeback z zaświatów (i z terapii zamkniętej swoją drogą) żywy przykład no to że dno każdy ma swoje własne. Głośne zatrzymanie za jazdę po pijaku (nawet tak dużo nie dmuchnął) to chyba był tylko wierzchołek góry lodowej, po upublicznionej fotce z bongosem krył się ponoć z butelką na granicy kompletnej paranoi. Mam nadzieję że nikt popisowo nie spartoli filmu biograficznego.
_________________ “I can never forget, but no matter how much it hurts, how dark it gets or no matter how far you fall, you are never out of the fight.”
Marcus Luttrell
Mieszkam sobie od jakiegoś czasu w nowym miejscu, chata bardzo OK, załoga tym bardziej (ja, pani nauczyciel, pani student + dwóch sportowców z którymi się świetnie dogaduję). Alkoholu w domu jeszcze nie widziałem, pani student czasem wraca wskazująca. Do wesołej ferajny dołączył niedawno nowy zawodnik, informatyk, bardzo w porządku człowiek. Podczas przelotnych rozmów, między wierszami dało się wyczytać że potrzebował gość nowego startu. Nie wnikałem, różnie się ludzkie życie układa. Trzy, cztery tygodnie temu zaczął sobie chłopina popijać wino (wcześniej nie pił w ogóle i deklarował "generalna" abstynencję), po czym... zniknął mi z radaru, nie spotykałem w drzwiach, w kuchni, nigdzie. Przedwczoraj miałem mały kłopot z laptopem, pomyślałem że zamiast użerać się z tym samemu, można się spytać o radę i przy okazji zobaczyć czy chłopina żyje. Nie poznałem faceta, zarośnięty, opuchnięty żul z trzęsącymi łapami, przegonił mnie odór, pomijam fakt że o tej porze powinien być w pracy (chyba dawno go tam nie było, wcześniej regularnie się mijalismy). Dla mnie sprawa jest absolutnie oczywista, dla czytelników chyba też. I pytanie, robić coś z tym fantem? Jego picie mi nie zagraża ani nie przeszkadza, nie mój rejon domostwa, smród nie dociera, alkoholu w lodówkach nie trzyma, z ręką na sercu nawet nie wiedziałem że się gość tak rozpędził z tematem. Osobnik wypłacalny, domownikom nie wadzi, gdyby zaczął robić jakąś szopkę to z błogosławieństwem ekipy jestem w stanie go eksmitować. Zapewne niedługo ciąg się skończy, bo każdy się kończy, próbować jakoś zagadać w temacie choroby?
_________________ “I can never forget, but no matter how much it hurts, how dark it gets or no matter how far you fall, you are never out of the fight.”
Marcus Luttrell
Giaur, podrzuć jakąś ulotkę... czy coś.. może na początek. Żeby widział zielone światło. Zechce - zagada. Bo chyba nie ma co się angażować... bo to może boleć, trzeba być ostrożnym - z własnego doświadczenia mówię.
_________________ Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.
możesz zagadać ale bez moralizatorstwa i roztaczania wizji czarnej przyszłości.
najlepiej opowiedzieć swoją historię, tyle ile uważasz że możesz powiedzieć.
_________________
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum