Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Wyrzuciłam z domu alkoholika, ale...
Autor Wiadomość
mucha 
Milczek


Wiek: 37
Dołączyła: 07 Lip 2018
Posty: 6
  Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 13:41   Wyrzuciłam z domu alkoholika, ale...

Wyrzuciłam z domu narzeczonego alkoholika. Byliśmy razem prawie 9 lat. Próbowałam groźbą i prośbą skłonić go do leczenia, ale na marne. W końcu po kolejnej jego alkoholowej akcji (ostatnie miesiące praktycznie nie trzeźwiał, do pracy nie chodził, bo był na l4 po operacji) spakowałam jego rzeczy i zawiozłam go do jego matki. Tylko, że jego matka to też pijaczka, która wprawdzie chodziła na terapię, bo "zmusiła" ją do tego opieka społeczna ( ma jeszcze w domu dwoje nastolatków i korzysta z pomocy MOPSu), ale znowu zaczęła pić w tym roku. Kobieta, krótko mówiąc, mnie nienawidzi, bo po tym jak jej syn zamieszkał ze mną jej się mocno ukróciło finansowo, bo przestał jej dawać pieniądze. Na zdrowiu i życiu syna też jej nie zależy, z tego co wiem popijają razem. No i teraz do sedna, wyrzuciłam go, ale wciąż go kocham i chciałabym mu pomóc. Tylko co ja mogę? Zgłosiłam go przez znajomego policjanta i dostał wezwanie na komisję, ale poszedł, nagadał, nakłamał i nic nie zrobili. Teraz zgłosiłam ponownie, policjant przedstawił jak wygląda sprawa, i ma dostać kolejne wezwanie. Był dwa razy u psychiatry, raz trzasnął drzwiami i wyszedł obrażony, drugi raz (od kolejnego psychiatry) wyszedł po 2 minutach z przepisanym XXXXXXXXXXX, którego nie chciał brać. Mam z nim kontakt, dzwoni do mnie, mówi, że nie chce tak żyć itd. ale to zwykłe mydlenie oczu, bo mówi, a nie robi nic. Siedzi u matki i codziennie popija. Czy powinnam całkowicie ograniczyć z nim kontakt? Co zrobić? Pomóżcie. :beczy:

-------------------------
Zgodnie z regulaminem naszego forum, nie używamy tutaj nazw leków.
Ostatnio zmieniony przez pietruszka Śro 18 Lip, 2018 00:10, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 14:41   

Witaj :)
Powinnaś zerwać kontakt. Będziesz miała święty spokój
 
     
mucha 
Milczek


Wiek: 37
Dołączyła: 07 Lip 2018
Posty: 6
  Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 16:48   

olga napisał/a:
Witaj :)
Powinnaś zerwać kontakt. Będziesz miała święty spokój

Ciężko :( Tak bardzo chciałam mu pomóc. Wyszukiwałam terapie, ciągałam po lekarzach :( A ze strony jego rodziny tylko ataki w moim kierunku albo całkowita obojętność :( Ehhh
 
     
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 17:24   

mucha napisał/a:
Tak bardzo chciałam mu pomóc
Paradoksalnie zrobiłaś właśnie teraz coś, co mu może pomóc.
I teraz jest bardzo ważny moment: idź sama na terapię dla współuzależnionych.
Zuch dziewczyna :) Teraz pozwól pomóc sobie :)
 
     
mucha 
Milczek


Wiek: 37
Dołączyła: 07 Lip 2018
Posty: 6
Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 20:12   

AnnaEwa napisał/a:
mucha napisał/a:
Tak bardzo chciałam mu pomóc
Paradoksalnie zrobiłaś właśnie teraz coś, co mu może pomóc.
I teraz jest bardzo ważny moment: idź sama na terapię dla współuzależnionych.
Zuch dziewczyna :) Teraz pozwól pomóc sobie :)

Wiem, ale teraz zastanawiam się czy się do niego odzywać czy czekać. Jasno wyraziłam, że mogę spróbować zacząć związek jeszcze raz jeśli pójdzie na leczenie. No, ale jak mam teraz zachowywać się w stosunku do niego? Odbierać telefony czy nie? Kontaktować się z nim czy nie?
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 20:17   

A jak byś chciała? Zastanów się czego pragniesz, co Tobie służy, z czym Ty się dobrze czujesz...i tak rób...
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 21:03   

Zrobiłaś ogromny krok, żeby żaden następny dzień Twojego cudownego życia nie wyglądał jak te 9 lat wcześniejszych. Kochana - idź na terapię współuzależnienia. Nie podejmuj teraz żadnych najmniejszych decyzji w których on byłby na którymkolwiek planie. Za rok, dwa postanowisz jako-tako racjonalnie. Zrobiłaś najtrudniejsze już co mogłaś - najpierw żyłaś z tym zjawiskiem 9 lat, a potem pękło w Tobie już miłosierdzie i wygnałaś alkoholika z domu. Nie wracaj ani jednym paluszkiem - możesz przystanąć najwyżej na chwilę, żeby nabrać oddechu i iść dalej do przodu.
Jestem alkoholiczką i współuzależnioną kobietą, po związkach z alkoholikami, po terapii itd. Dużo przeszłam. Nie jestem ekspertem. Tylko doświadczenia łyknęłam nieco i żałuję że sama podejmowałam inne decyzje po wyrzuceniu swojego alkoholika kiedyś z domu. Pozornie się terapeutyzował, pozjadał wszystkie rozumy :mgreen: ale efekty są takie że jednak związek nie przetrwał. Na moje ogromne, wielkie i najważniejsze szczęście ;)
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
mucha 
Milczek


Wiek: 37
Dołączyła: 07 Lip 2018
Posty: 6
Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 23:16   

To nie tak, że on 9 lat pił, kiedyś było inaczej, a może po prostu pił, ale nie tyle i nie traktowałam tego jak nałogu? Ale kiedyś to był dobry, pracowity chłopak. Szkoda mi go jako człowieka, chłopak ma dopiero 31 lat, a stoczył się już tak nisko. Do tego nie wiem co mogę zrobić, żeby dwoje jego młodszego rodzeństwa nie żyło w tej patologii. Policja przyjeżdża czasem, opieka przychodzi, ale generalnie nikt nie reaguje jak trzeba. To ciągle trwa, a te dzieciaki żyją z matką pijaczką. Starsza siostra ma to wszystko w głębokim poważaniu, tylko ja, praktycznie obca dla nich osoba myślę o tym jak im pomóc. Dzisiaj dzwonił do mnie jego młodszy brat, który myśli o tym czy samemu nie zadzwonić na policję, że może wtedy zareagują, ale boi się, że ich zabiorą do jakiejś rodziny zastępczej. To takie przykre :(
Ostatnio zmieniony przez mucha Sob 07 Lip, 2018 23:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mucha 
Milczek


Wiek: 37
Dołączyła: 07 Lip 2018
Posty: 6
Wysłany: Sob 07 Lip, 2018 23:19   

olga napisał/a:
A jak byś chciała? Zastanów się czego pragniesz, co Tobie służy, z czym Ty się dobrze czujesz...i tak rób...

Chciałabym dobrze, a boję się, że wyjdzie jak zawsze. :|
 
     
AnnaEwa 
Gaduła
AnnaEwa


Pomogła: 8 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 04 Maj 2016
Posty: 599
Wysłany: Nie 08 Lip, 2018 09:04   

Terapia dla współuzależnionych jest własnie między innymi po to, żeby uświadomić sobie, co mozna zrobić - i z czym.
Moim zdaniem,
mucha napisał/a:
co mogę zrobić, żeby dwoje jego młodszego rodzeństwa nie żyło w tej patologii
możesz zrobić tylko to, że dasz dobry przykład. Jeżeli zajmiesz się układaniem SWOJEGO życia, to pokażesz, że można.
mucha napisał/a:
To nie tak, że on 9 lat pił, kiedyś było inaczej, a może po prostu pił, ale nie tyle
No, bo choroba postępuje :)
Ja Ci tego nie mogę powiedzieć wszystkiego teraz, ani ja, ani nikt.
Bo NIE USŁYSZYSZ.
Popatrz na swoje wpisy: piszesz wciąż o innych ludziach.
Ich problemy są dramatyczne, ja wiem - mnie też czasem aż trzepie, jak patrzę wokół, jak ludzie żyją - w końcu z jakiegoś powodu tu jestem, też jestem współuzależniona ;)
Ale, uwierz, TWOJE PROBLEMY SĄ NIE MNIEJSZE.
On pije - ale to Ty się denerwujesz.
I on się może zapije, może nie - a Ty padniesz na zawał. Albo zbankrutujesz, bo się zajmujesz czyimś życiem, a nie swoim. Nawet nie zauważysz, jak będziesz wyglądać jak cień człowieka i ważyć 40 kg. Znam takie współuzależnione - mieszkam w małej miejscowości i widzę, jak biegają i dorabiają po 12 godzin na dobę, wyciągają męża/syna z aresztu, płacą odszkodowania, przepraszają sąsiadów, nie znają dnia ani godziny... i cały czas uważają, że to ON ma problem, nie one.

Jeżeli chcesz z tym coś zrobić, jedyna znana mi droga - to pójść na terapię. I to szybko.

Obejrzyj sobie taki filmik na Youtube:
https://www.youtube.com/watch?v=ufoZV6_1JxM
Coś Ci to przypomina?
:)
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Nie 08 Lip, 2018 09:17   

Witaj Muszko! :)

Gdy pierwszy raz zjawiłam się na mityngu Al-Anon, jedna Dobra Dusza wręczyła mi broszurkę z tym tekstem: https://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559
Po przeczytaniu poczułam, że przekroczyłam Rubikon.
Ciebie też zachęcam do przeczytania.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Nie 08 Lip, 2018 12:31   

olga napisał/a:
A jak byś chciała? Zastanów się czego pragniesz, co Tobie służy, z czym Ty się dobrze czujesz...i tak rób...

W moim przypadku to zupełnie nie zdawało egzaminu.
No bo czego ja chciałam ? Trzeźwego męża, utrzymania związku......i nadal trwałam przy alkoholiku.
Pozwalało mi to realizować moja misje „zbawiania świata”....
Nawet chodząc na Al-anon gubiłam się w tym, czego ja chcę. Moje chcenia nadal były nierealistyczne, brakowało mi zakreślonych granic.
Nadal spotykam się z zachowaniami, które powinny budzić mój sprzeciw, a nie budzą......
Tylko teraz już to wiem i reaguje, ale nadal nie jest to mój naturalny odruch.
Mnie w tym momencie bardziej pasowałoby pytanie: co poradziłabym swojej córce, przyjaciółce w takiej sytuacji.
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
mucha 
Milczek


Wiek: 37
Dołączyła: 07 Lip 2018
Posty: 6
Wysłany: Nie 08 Lip, 2018 18:23   

Linka napisał/a:
olga napisał/a:
A jak byś chciała? Zastanów się czego pragniesz, co Tobie służy, z czym Ty się dobrze czujesz...i tak rób...

W moim przypadku to zupełnie nie zdawało egzaminu.
No bo czego ja chciałam ? Trzeźwego męża, utrzymania związku......i nadal trwałam przy alkoholiku.
Pozwalało mi to realizować moja misje „zbawiania świata”....
Nawet chodząc na Al-anon gubiłam się w tym, czego ja chcę. Moje chcenia nadal były nierealistyczne, brakowało mi zakreślonych granic.
Nadal spotykam się z zachowaniami, które powinny budzić mój sprzeciw, a nie budzą......
Tylko teraz już to wiem i reaguje, ale nadal nie jest to mój naturalny odruch.
Mnie w tym momencie bardziej pasowałoby pytanie: co poradziłabym swojej córce, przyjaciółce w takiej sytuacji.


Dokładnie tak. Chcesz czegoś co nie jest osiągalne. Ja wiem, co poradziłabym przyjaciółce. Logiczne myślenie działa bez zarzutu, ale nie potrafię skreślić z dnia na dzień 9 lat życia. Łudziłam się (i pewnie w głębi łudzę się nadal), że on się otrząśnie i zgłosi na leczenie. To był dobry chłopak, jakby tylko chciał zawalczyć o siebie to mógłby dobrze żyć. Teraz siedzi w biedzie, matka głównie utrzymuje się z 500+ i alimentów na młodsze dzieci, bo zarobi coś na sprzątaniu, ale chodzi na 3 godziny dziennie, więc kokosów nie ma. On śpi w kuchni na jakimś starym rozkładanym materacu, bo nie ma tam warunków, bieżąca woda tylko w kuchni, brak łazienki, kuchenne meble wyglądają jak ze śmietnika, smród papierosów i alkoholu. On coś tam dorabiał, ale kolega już też się poddał i nie bierze go do roboty, więc siedzi w domu i razem z matką piją. Nie chcę się wywyższać, ale ze mną mieszkał w nowym, zadbanym domu, niczego nam nie brakowało, w domu czysto.
Jasne, że chciałabym normalnego życia, chciałabym kochającego narzeczonego, a jednocześnie zdaję sobie sprawę, że to być może z nim jest już niemożliwe. Z jednej strony wiem, że powinnam to definitywnie zakończyć, z drugiej serce mi pęka, że z tego dobrego chłopaka już nic nie będzie jak on wreszcie nie pozwoli sobie pomóc. :beczy:
 
     
margo 
Trajkotka


Pomogła: 32 razy
Dołączyła: 12 Sie 2013
Posty: 1881
Wysłany: Nie 08 Lip, 2018 19:15   

Mucha, jesteś młoda dziewczyna, życie przed Tobą - zastanów się, czy chciałabyś spędzić resztę swojego życia zastanawiając się, czy zapije, czy nie zapije? Zakładając, że faktycznie kiedyś się otrząśnie. Zastanów się teraz przez chwilę jak się zachowywał wobec Ciebie jak pił i jak Ty się wtedy czułaś. Czułaś pewnie ciągły strach. Chcesz żyć w tym strachu? Zobacz - wywiozłaś go do jego matki, choć z Tobą miał dobrze... a on woli leżeć na śmierdzącym materacu i pić. I nic z tym nie zrobisz. To dorosły człowiek i decyduje sam o sobie. Ty jedyne co możesz zrobić, to zaopiekować się SOBĄ. Pójść na terapię, na al-anon, zająć się tym, co zaniedbałaś w trakcie gdy zamartwiałaś się o niego. A jego zostaw samemu sobie. Nie jesteś jego opiekunką, byłaś jego partnerką. Słyszałam kiedyś takie powiedzenie "nie przez Ciebie pije i nie dzięki Tobie przestanie". I coś w tym jest. Najlepsze co możesz dla niego zrobić, to zająć się sobą i zostawić jego życie jemu - dorosłemu odpowiedzialnemu za swoje życie człowiekowi. I choć jest to bardzo brutalne to możesz zrobić albo to, albo zadręczać się i zamęczać próbując ustawić mu życie i leczyć go siłą i prośbą i groźbą... Ja już dzisiaj wiem, że ta pierwsza opcja była najlepszym wyborem w moim życiu :) i cieszę się, że mam to już za sobą...
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Nie 08 Lip, 2018 20:04   

Linka, jak nie zdawało egzaminu?.... kiedy zaczęłas się dobrze czuć, odzyskiwac spokój? Wtedy gdy dałaś sobie spokój z ratowaniem, zrozumialas, że musisz liczyć na siebie, odstawilas go na bok...czyż nie?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,26 sekundy. Zapytań do SQL: 14